Ale to jest dogmat religijny. TYLKO religijny, czyli warty mniej niż morał pod koniec bajki.
@Up
A widziałeś to? Nie. Wiara jest ślepa i bezpodstawna.
Wersja do druku
"Wielki Wybuch (ang. Big Bang) - model powstania Wszechświata uznawany za najbardziej prawdopodobny. Według tego modelu ok. 13,73 mld lat temu dokonał się Wielki Wybuch - z bardzo gęstej i gorącej osobliwości początkowej wyłonił się Wszechświat (przestrzeń, czas, materia, energia i oddziaływania)."
@up
Na tym polega wiara... ktoś wierzy choć nie ma dowodów.
Btw, fajny temat, 560 stron flejmu Wierzący vs Ateiści.
"Dogmat w Kościele katolickim
Koncepcja ogłoszona i obowiązująca w ramach Kościoła katolickiego uznawana za bezwzględnie prawdziwą a dotyczącą wiary lub życia chrześcijańskiego. Dogmaty wiary ogłaszane są przez sobory lub papieża. Ogłaszana przez papieża rozstrzygająca decyzja w sprawach wiary nazywa się nauczaniem ex cathedra, tzn. ogłoszony koncept nie podlega dyskusji, dlatego że wspierać się ma na autorytecie św. Piotra i dogmacie o nieomylności papieża.
Źródło http://pl.wikipedia.org/wiki/Dogmat
I żeby nie było, nie zgadzam się co do nieomylności papieża. Każdy człowiek się myli ;d
@up
Nie ma takiego artykułu bo źle skopiowałem link. Musisz wykasować cudzysłów na końcu. I nigdzie nie napisałem, że nie ma więcej dogmatów.
@mocart
Tak, jak powiesz byle jaką bzdurę i ktoś w to będzie wierzył, mimo że nie masz dowodów to też jest jakotaka "wiara"
Wtf
"Zanim" jest określeniem DEFINIOWANYM W CZASIE, więc jak możesz powiedzieć "Zanim", jeśli czas nie istniał? Lol
Stawiałbym na pętlę Mobiusa ;]
Wielki Wybuch nie mógł być początkiem wszechświata, bo musiała być jakaś materia, która eksplodowała i jakaś energia, która doprowadziła do wybuchu. Już bardziej jestem skłonny wierzyć w nieskończoność w obie strony. Czy wszechświat się kiedyś skończy? Niby nie powinien, w końcu zawsze będzie jakieś jutro. Więc może zawsze było jakieś wczoraj?
Dokładnie. A może wszechświat przestanie się rozszerzać, zacznie się w końcu zwężać, aż cała materia skupi się w 1 punkcie, nastąpi znowu Wielki Wybuch, i znowu powstanie wszechświat taki, jakiego go znamy dzisiaj, a potem znowu się zacznie zwężać i tak w nieskończoność (pętla)?
@Penthagram
Był.
Nie dlatego tak napisałeś. Chociaż oczywiście nie możemy odpowiedzieć na to pytanie, tak jak na pytanie: "Dlaczego trawa jest czerwona?" Nie możemy, bo nie jest.
To by mogło wyglądać tak:
1.Wybuch
2. Pod wpływem energii materia rozpada się i oddala od siebie = wszechświat "się rozszerza"
3. Grawitacja powoduje spowolnienie oddalania się od siebie materii (tak jak piłka podrzucona w górę unosi się coraz wolniej, aż w końcu zaczyna spadać)
4. Materia zatrzymuje się i zaczyna się zbliżać do siebie pod wpływem grawitacji
5. Materia ponownie łączy się w wielką masę (a prędkości materii są tak wielkie jak przy wybuchu, więc powstała forma zapewne będzie miała ogromną gęstość)
I tak w koło Macieju ;d Naturalnie czas trwania jednego cyklu, pokonane odległości i amplitudy prędkości początkowych i końcowych są niewyobrażalnie wielkie.
Btw - wy powaznie myslicie, ze samym gdybaniem i prostą rozkminą na potrzeby tego tematu ogarniecie to, nad czym naukowcy i filozofowie glowia sie latami? ;p Bo niektore teorie tutaj sa dosc odwazne.
Z tego co czytalem, teoria ta jest wielce prawdopodobna, bo choc wszechswiat sie rozszerza, w momencie gdy osiagnie mase krytyczna zacznie sie kurczyc. Mozliwe, ze pozniej sie zacznie znow rozszerzac, ale kurde Panowie! To nic nie wyjasnia : >Cytuj:
To by mogło wyglądać tak:
1.Wybuch
2. Pod wpływem energii materia rozpada się i oddala od siebie = wszechświat "się rozszerza"
3. Grawitacja powoduje spowolnienie oddalania się od siebie materii (tak jak piłka podrzucona w górę unosi się coraz wolniej, aż w końcu zaczyna spadać)
4. Materia zatrzymuje się i zaczyna się zbliżać do siebie pod wpływem grawitacji
5. Materia ponownie łączy się w wielką masę (a prędkości materii są tak wielkie jak przy wybuchu, więc powstała forma zapewne będzie miała ogromną gęstość)
I tak w koło Macieju ;d Naturalnie czas trwania jednego cyklu, pokonane odległości i amplitudy prędkości początkowych i końcowych są niewyobrażalnie wielkie.
Nie sadze, bo co wtenczas mialo by sie stac z materia?Cytuj:
Czy wszechświat się kiedyś skończy? Niby nie powinien, w końcu zawsze będzie jakieś jutro. Więc może zawsze było jakieś wczoraj?
Zastanawia mnie w jaki sposob ta materia powstala....
O ile jej "cykle" moga byc racjonalnie wyjasnione, to wychodzac z zalozenia, ze nie zniknie, tylko zmieni postac, to skad sie wziela?....
Przepraszam za brak polfontow, ale mam problemy z Windowsem :P
Zgadzam sie. Chwilowo nie do wyjasnienia, poniewaz na podstawie ziemskich pomiarow nie jestesmy w stanie wskazac ani naszego polozenia we wszechswiecie, ani czy kierunek poruszania jest do wewnatrz czy z gola odwrotnie...Cytuj:
Z tego co wiem, to jedni naukowcy sądzą, że wszechświat się kurczy, inni - że się rozszerza. My i tak nie jesteśmy w stanie tego sprawdzić, oni najwyraźniej jeszcze też nie :]
Położenie ziemii w naszej galaktyce jest mniejwięcej określony. Jest to gdzieś na samym brzegu Drogi Mlecznej.
@down
nigdzie nie napisałem, że galaktyka to wszechświat. lol
Ja zrozumiałem to, że koleś mówi o położeniu ziemi we wszechświecie. A to gdzie ziemia leży w naszej galaktyce napisałem jako ciekawostka bo nie każdy może o tym wiedzieć ;)
No spoko czoko, fajna ciekawostka, ale nie wiemy gdzie nasza galaktyka się znajduje w pojęciu wszechświata, czyli ogółu tej materii.Cytuj:
Położenie ziemii w naszej galaktyce jest mniejwięcej określony. Jest to gdzieś na samym brzegu Drogi Mlecznej.
Niektórzy filozofowie twierdzą nawet, że możmy być częścią jakiegoś większego organizmu...
Teorii dot. świata i wszechświata jest mnóstwo, bywają bardzo skrajne (np. Solipsyzm), ale myślę, że każdy odbiera to inaczej.
Te tajemnice pozostaną nierozwiązane do końca, więc możemy tylko gdybać. Sam jestem baaaardzo ciekaw, dlaczego istniejemy i co stanie się z nami po śmierci...
Wierząc religiom można uznać, że osiągniemy idealny stan ducha. Wierząc teoriom naukowym, można uznać, że żyjemy bez sensu a po śmierci przestaniemy istnieć i wszystko (dla nas) się skończy.
Ja sam jako człowiek nieco egoistyczny wolę trzymać się filozofii tych, które dają mi więcej optymizmu. : )
Kazde twierdzenie mozna podwazyc, nawet jesli z definicji jest niepodwazalne. I w jaki sposob pogrubione zdanie ma sie do mojego posta? Nie sadze, zebym jakimkolwiek postem dal Ci do zrozumienia, iz uwazam, ze to w co nie wierze nie moze istniec. Poza tym, nie jestem ateista.
Nie wiem czy wiesz, ale tu nie chodzi o calkowita nieomylnosc, tylko nieomylnosc w sprawach duchowych, w sprawach dotyczacych wiary.
powracam po 3 dniach i próbuję przeczytać 30 stron, które przybyły w tym czasie... przyrost większy niż w /b/
księża, jeśli sumiennie wykonują swoje obowiązki, średnio mają czas na płatną pracę - więc jeśli mieliby rodziny, kusiłoby ich podbieranie pieniędzy Kościoła. celibat nie ma na celu trzymania księży w nienaturalnym stanie braku wiązania się z kobietami, to jest tylko efekt uboczny dbania o niezaprzepaszczanie pieniędzy dających pieniądze na rzecz Kościoła.
z napotkanych w moim życiu "tru-rasta" żaden nie umiał mi wyjaśnić w miarę konkretnie, kim jest Jah. do tego z reguły są ateistami, a każdego wierzącego w inną siłę wyższą niż gandzia uznają z miejsca za idiotę.
jest w stanie, ale jako ludzie jesteśmy zbyt głupi, aby to pojąć. imo to związane jest z wymiarami wyższymi niż te, w których żyjemy (nie mówię już o 4-to wymiarowych istotach, bo niektórzy zaczęli się burzyć, że czas to też wymiar, w którym żyjemy - a raczej biernie trwamy)
chodziło o pewne powstrzymanie się od przyjemności tego dnia (pamiątka ukrzyżowania). o wstrzemięźliwości od zabaw świat zapomniał, od kiedy był to pierwszy wolny wieczór weekendu. a dlaczego mięso? dawno temu mięso było cięższe do zdobycia i było przysmakiem, w obecnych czasach powinniśmy się przestawić na teraźniejsze "smakołyki" - ale tradycja etc.
+ćwiczenie woli, przynajmniej ja tak to odbieram.
prawdopodobnie mało, skoro w czasach ustanowienia tych praw wiek ślubu był średnio 14latek z 12latką, a dziś prawo zabrania w większości państw małżeństw poniżej wieku 18-21 lat (nie pamiętam jak jest w Polsce). w dodatku większość ludzi woli zawrzeć związek później, bo wcześniej musi skończyć edukację (mało kto poprzestaje na gimnazjum) i ustabilizować się majątkowo do tego stopnia, żeby być niezależnym finansowo. a że organizm ludzki jest najbardziej płodny już znacznie wcześniej, a fantazje seksualne miewają już dzieci kilkuletnie, to ciężko oczekiwać żeby się powstrzymywały przez te kilkanaście lat, zwłaszcza gdy reklamy trąbią o problemach z seksem starszych ludzi - spieszą się póki mogą, bo potem na pewno ich dopadnie impotencja, przecież w telewizji tak powiedziano!
@aborcje, in vitro:
adopcja jest lepsza niż in vitro, bo nie budzi kontrowersji i rozwiązuje problemy z dziećmi niechcianymi przez biologicznych rodziców.
aborcja - moim zdaniem powinna być dopuszczalna tylko w wypadku poważnego zagrożenia zdrowia lub w przypadku, gdy kobieta była ofiarą gwałtu (nie to, że się nachlała na imprezie i zapomniała użyć prezerwatywy, tylko faktyczny gwałt). jeśli kobieta zaszła w ciążę podczas stosunku wykonanego z własnej woli - na 99% musiała wiedzieć, jakie są konsekwencje, za dobrą seksedukację mamy, żeby dziewczyna zdolna do zajścia w ciążę nie wiedziała jakie są konsekwencje seksu i jaki jest oryginalny sens stosunków. => była dostatecznie dorosła na seks, jest dostatecznie dorosła do wychowywania dziecka.
do tego dodajmy relacje z nastoletnimi matkami, które rozważały aborcję, ale w końcu się nie zdecydowały zabijać płodu - większość nie żałuje i uważa dziecko za swój największy skarb.
@dyskusja, że życie dorosłego człowieka jest cenniejsze od życia noworodka - akurat parę dni temu wpadła mi w ręce książka Dicka "zapłata", będąca zbiorem opowiadań. ostatnie opowiadanie było o świecie, w którym aborcja została zalegalizowana, ale uznano, że dziecko po narodzeniu jest niezdolne do jakiegokolwiek funkcjonowania, które świadczyłoby o obecności duszy - w ten sposób przesuwano barierę, w której człowiek "nabierał" duszy i stawał się w pełni człowiekiem - a takiego protoczłowieka można było zabić, co było nazwane ładnym terminem Aborcji Poporodowej.
w sumie samo opowiadanie uczyło, do czego prowadzi takie myślenie o dzieciach jako o protoludziach, których można uśpić jak bezpańskiego psa, ale padło tam stwierdzenie brzmiące mniej więcej tak: "Kościół od dawna utrzymywał, że dusza jest w człowieku jest od momentu poczęcia, tj. powstania zarodka". myślę, że jest to odpowiednie podsumowanie dyskusji o wartości człowieka opartej na jego wieku.
---
doszedłem do 5470 postu, muszę przerwać czytanie nowej części tematu - dokończę później. post jest wyrwany z kontekstu obecnej dyskusji, bo czytam wszystko od najstarszego nieprzeczytanego...
edit: dokończyłem czytanie, efekty poniżej.
---
pamiętaj, że Ewa została podkuszona przez szatana, a wcześniej Adam i Ewa nie mieli problemów z trzymaniem się tej zasady.
to też pokazuje, że człowiek, który da się skusić szatanowi staje się słaby w wierze i ciągnie go do tego, co zakazane [złe].
"Nikt, nie pozna lewa, kiedy nie zna prawa"
(treść usunąłem, żeby nie zawalać tekstem)
zostało kiedyś udowodnione podczas jakichś żmudnych i bliżej mi nieznanych badań (tak, to oznacza, że źródła nie będzie), że z absolutnej próżni może powstać kwark i antykwark. w wyniku anihilacji jednych z drugimi zostaje więcej kwarków. prawdopodobnie wielki wybuch był wielkim nagromadzeniem takich miejsc powstania kwarku i antykwarku w małej przestrzeni - statystycznie jest to możliwe, a że przestrzeń prawdopodobnie istniała zawsze, to w końcu nastąpił ten wybuch. niestety tę teorię oznaczam jako "zasłyszana", bo dawno temu mi o tym kumpel mówił (w tym samym kontekście).
natomiast samo istnienie wszelkich praw fizycznych i ich spójności na upartego też można przypisać Bogu, przez co dowodzenie w sposób naukowy kolejnych faktów może coraz bardziej budować wiarę człowieka, który uznaje złożoność świata za dzieło Boga (bądź co bądź, nasz świat składa się wielkiej gamy praw i zasad, które ze sobą ściśle współgrają, i mnie z trudem przychodzi wyobrażenie sobie, że bez żadnej siły wyższej to wszystko tak idealnie by się złożyło).
możemy też przyjąć, że istnieje więcej wymiarów niż 3 znane nam (+czas uznawany przez niektórych za 4 wymiar). wtedy wyjaśnienie większości cudów staje się wręcz banalną sprawą, będąc świadomym i umiejąc się poruszać w jeszcze jednym wymiarze przestrzennym takie rzeczy byłyby wręcz błahostką. można to porównać do dwuwymiarowego obrazka i człowieka z ołówkiem w ręku, który może domalować co chce i gdzie chce, może przejść przez kreskę-ścianę, która dla istoty będącej elementem obrazka byłaby nie do przejścia, dla tego człowieka będzie to tylko krok nad kreską - dla niego to nic prostszego.
powiedziałbym, że jest istotą (energią?) na tyle niezbadaną, że założenie o Jego(Jej) ponadczasowości jest po prostu wygodniejsze od założenia, że nie jest wieczny(a).
równie dobrze możemy uznać, że porusza się po osi czasu z równą łatwością, jak my poruszamy się do przodu, a możliwe że porusza się nawet w poprzek tej osi.
przynajmniej mnie wydaje się to prawdopodobne i ułatwia zrozumienie naszej głupoty względem Boga.
Przypadek?Cytuj:
W czasie pogrzebu Jana Pawła II ulicami stolicy Meksyku wśród tłumów wiernych jeździł papamobil. Gdy wyjęto z niego papieski fotel i ustawiono przed bazyliką Matki Bożej z Guadalupe, niespodziewanie usiadł na nim gołąb. W tym samym czasie w Rzymie wiatr zamknął leżącą na trumnie Jana Pawła II księgę Ewangelii.
A jak Wy uważacie, czy Jan Paweł II był święty? Jak dla mnie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Możliwe. Na ogół wierzę w cuda/świętości/ uzdrawiania, ale:
*w biblii zawsze uzdrawiane były osoby ślepe, trędowate, leżące itp. Nigdy nie było wzmianki, że uzdrowiona została osoba, która np. straciła rękę czy nogę. Więc to uzdrawianie albo pic na wodę, albo niewszechmocne.
*wg różnych źródeł była mowa, że Jan Paweł II uzdrawiał ludzi, ale na ogół to były osoby z rakami, jeżdżące na wózku itp. Czyli można powiedzieć, że 'leczył' (jeśli ktoś wierzy) tylko wewnętrzne choroby. Nigdy nie uzdrowił nikt kogoś chorego np. na zespół downa, porażenie mózgowe, czy z amputowaną kończyną itp.
Czyżby więc takie cudowne uzdrawianie nie istniało i był to przypadek, że ludzie zdrowieli, czy po prostu moc uzdrawiania jest słaba ;d
Wiesz, nie można mieć wszystkiego, ale Ty do tego strasznie sucho podchodzisz. Dla takiego człowieka z rakiem to nie jest po prostu uzdrowienie.. to tak jakby odrosła mu noga.. tak jakby zaczął życie od nowa.
Swoją drogą znalazłem ciekawą wypowiedź na jednym z forów:
Cytuj:
Zbawienie człowieka dokonuje się poprzez dzieło Chrystusa. Po Jego Wniebowstąpieniu kontynuatorem tego dzieła, ale też głosicielem Zbawienia, Dobrej Nowiny, jest Kościół. I w tym duchu należy to stwierdzenie rozumieć. Nie zaś literalnie, jakoby poza Kościołem (czy nawet Kościołem Katolickim) nikt nie mógł być zbawiony. Kościół nie zbawia, ani nie zbawia przynależność do Niego. Kościół pozostaje narzędziem Boga do komunikowania tego Zbawienia, ma ludzi jednoczyć i prowadzić do Boga (por. Lumen gentium Vaticanum II)
Kościół katolicki wierzy, że posiada pełnię środków zbawienia. I że w innych Kościołach znajdują się też środki zbawienia, ale nie w pełni. Czy one przeszkadzają w zbawieniu? Nie powiedziałbym. W porównaniu z katolicyzmem jest trudniej, ale w porównaniu z np. islamem jest łatwiej
Nie jest natomiast możliwa wiara w Jezusa Chrystusa poza Kościołem. Autentyczne uwierzenie w chrześcijańskie orędzie prowadzi wprost i automatycznie do nawrócenia, przyjęcia chrztu i stania się członkiem Kościoła. Poza tym, warto tu przytoczyć znowu Lumen gentium i nauczanie o tzw. kręgach przynależności do Kościoła. Kościół jako rzeczywistość ontologiczna jest czymś daleko szerszym niż widzialne struktury Kościoła instytucjonalnego
Antymateria + Materia -[anihilacja]-> Energia
Ilosc energii obliczamy z kazdemu dorze znanego wzoru E=mc^2, czyli sa to ilosci niewyobrazalnie wielkie. Zakladajac, ze proces ten moze zajsc takze w druga strone, do powstania materii i antymaterii "z niczego", potrzebne sa ogromne ilosci energii - a twoja teoria chyba nie uwzglednia skad ta energia.
edit: ach i jesli wierzycie w uzdrowienia papieskie, to gratuluje wyobrazni - mojej na tyle nie stać.
A księża kim są?
Jeszcze zależy jak rozumiesz w tym wypadku słowo pośrednik?
To jest kolejna kwestia różnicy w wyznaniach katolickim i protestanckim. Protestanci zakladaja, ze ksieza (ale takze święci, Maria, apostolowie itd.) nie pośredniczą w relacjach czlowiek-Bóg. Są jedynie slugami, a ludzie mogą i powinni zwracać się bezpośrednio do Boga.
Okej, rozumiem Twój punkt widzenia i pośrednio się z nim zgadzam, bo człowiek powinien zwracać się bezpośrednio do Boga, ale Bóg może i często zwraca się do człowieka za pośrednictwem innego człowieka.
Przy okazji znalazlem na pozor interesujacy tekst nt Boga i jego istnienia.
http://www.eioba.pl/a108529/dlaczego...ej_cos_niz_nic
Aktualnie nie mam czasu aby dokladnie go przeczytac i powiedziec na ile to uwazam na bzdury itp, ale zchacia poznam wasz punkty widzenia nt tekstu przed przeczytaniem ;).
Jedynym Pośrednikiem jest Jezus Chrystus (1 Jana 1:8-10, 2:1), a nie, szumnie określana tak Maria, do czego z resztą zaraz wrócę.
Dodatkowo ten tekst, na który wielu ludzi nie zwraca uwagi... Mat. 23:7-10 .
To co innego, ale wydaje mi się, że prorocy dzisiaj to rzadkość... ;d . Nie wiadomo, kto "jest z Boga", a kto nie. Katolicka hmm... teoria pośrednictwa - w której brali udział, o ile pamiętam - #Penthagram, #AoH, #lachuu i #Rafalek - uczy, że np. święci (ustanowieni przez ludzi) i Maria są pośrednikami MIĘDZY LUDŹMI A BOGIEM. Co do Matki Bożej - już się wypowiadałem; jeśli chcą jej oddawać cześć, to mnie to tam ryba. Gorzej, jeśli jest to dodatkowo "doprawione" fanatyzmem i nieznajomością własnej religii, bo nawet katolicy czasem zauważają tą przesadę w czczeniu Marii, przy równoczesnym zapominaniu o istocie wiary chrześcijańskiej, którą jest Syn Człowieczy.
#Xamek
W ramach tejże strony znalazłem inny, nie mniej ciekawy artykuł... http://www.eioba.pl/a121104/oziebly_kosciol
Ksiądz jest - przynajmniej wg mnie - człowiekiem, jak Ty i ja. I również będzie rozliczany na podstawie swojej wiary i uczynków.
Taak...?
Jeśli chodzi o JP2 - czemu w takim razie to jemu, a nie Bogu jest z tego powodu oddawana chwała...?! Już nawet są w RParafialnej kapliczki z jego obrazami, nie mówiąc o tym, że podobno jakiś kościół jest już pod jego wyznaniem...
*No, oczywiście, a jak... To jest takie łagodniejsze stwierdzenie, że tak na prawdę absolutną rację w kwestiach wiary ma tylko K.K.Cytuj:
KrystianeK napisał
**A na to prawie się uśmiechnąłem... Gorzko. Bo jest mnóstwo katolików, którzy deklarują, że wierzą w Boga... I na tym się kończy... Nie mówiąc o tych, którzy zrażeni KRK, w którego społeczność dostały się z winy rodziców, stają się albo "zdeklarowanymi ateistami" albo zmieniają wyznanie.
Akurat ja - w porównaniu z KK na pewno mam się lepiej. Wiem, co to doświadczyć Bożej obecności. Nie, żebym się uważał za nie wiadomo kogo (zdarzają się ewangelicy, którym coś nie pasuje w wyznaniu ewangelickim i to w sumie jest naturalne, że ludzie mają wątpliwości i mogą o nich mówić i porozmawiać), ale w wierze chrześcijańskiej chodzi właśnie o to, żeby być jak najbliżej Boga, o co też się staram; szkoda, że tak rzadko widać, żeby katolicy o tym wiedzieli...
***Jest. Zapraszam do lektury listów Pawła, szczególnie Listu do Efezjan i Rzymian... ;> . Zbawienie nie jest możliwe bez łaski Bożej i naszej wiary w Jezusa, której efektami są dobre uczynki i dawane jej świadectwo.. Kościół to nie instytucja ani wyznanie i mówię tu nie tylko o wszystkich wyznaniach chrześcijańskich, które to wyznają i uskuteczniają, ale także o pojedynczych ludziach. Można nie należeć do żadnego wyznania, a być Chrześcijaninem.
Zależy w jakim znaczeniu słowa "święty". Na pewno miał swoje zalety i wady. Zrobił dużo dobrego, co nie przeszkodziło w tym, że miał swoje grzechy, jak KAŻDY człowiek. Uważam, że wynoszenie go na ołtarze to po prostu jeszcze jedno chore staranie polaczków o pokazanie się na świecie... Tytuł "Błogosławiony" może i mu przysługuje, tu nie mam zastrzeżeń.Cytuj:
A jak Wy uważacie, czy Jan Paweł II był święty? Jak dla mnie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Tym bardziej, że wielu ludzi dokonywało i dokonuje dziś wielu dobrych, wręcz heroicznych rzeczy, co jest niesprawiedliwe. Tym bardziej, że Karol Wojtyła sam nie chciał, żeby go wynoszono na ołtarze. Tak, jak z pewnością nie chciała jadna z najskromniejszych i najpokorniejszych osób z Biblii - Maria, małżonka Józefa z Nazaretu...
Cytuj:
Low Bazyl napisał
Odpowiedź na ten bezsensowny tekst z podwójnym zaprzeczeniem jest twierdzeniem i brzmi: "Bóg może stworzyć każdy kamień." ;P . Implikując dalej: czy istnieje taki kamień, którego Bóg nie mógłby unieść? Nie, a więc nie istnieje taki kamień, którego Bóg nie mógłby podnieść.Cytuj:
AoH napisał
A więc pytanie nie ma sensu. Jest to sprzeczne ze wszystkim. To tak, jakby się spytać, "czy Bóg może sprawić, żeby go nie było?". Hm? Ma to sens?
Poza tym wątpię, żeby Bóg chciałby dla zaspokojenia ludzkiej ciekawości stwarzać i podnosić kamienie... ;S . Bóg jest nie do pojęcia przez ludzki umysł - dlatego jest Bogiem... Wszystkie wyrazy, mające go opisać to tylko biedne, ludzkie pojęcia, nie mogące opisać jego nieskończoności, wszechmocy itd.
_______________________________________
Znalazłem ciekawą stronkę, akurat na inny temat... ;> . Zaraz posypią się gromy...
http://www.jezusdlaciebie.ovh.org/grzechy.html
Co o tym myślicie?
Pzdr ^^
Po pierwsze: zakładasz, że katolicyzm głosi coś, czego nie głosi.
Po drugie: polemizujesz z tym, co wg Ciebie głosi (chociaż nie głosi...).
Święci nie są ustanowieni przez ludzi. Ludzie nie mają żadnej mocy, by zrobić z kogoś świętego. To Bóg 'ustanawia' człowieka świętym (o ile można się tak wyrazić, bo to nieprecyzyjne), bo Bóg chce, by człowiek dążył do świętości:
"(26) Będziecie mi więc świętymi, bo Ja jestem święty, Ja, Pan i oddzieliłem was od innych ludów, abyście byli moimi." Kpł, 20, 26.
Ludzie proszą świętych o wstawiennictwo, tzn. o to, by by ci święci (w tym Maryja) modlili się o nich. Ma to swoje odbicie w Apokalipsie:
"(3) I przyszedł inny anioł, i stanął przy ołtarzu, mając złote naczynie na żar, i dano mu wiele kadzideł, aby dał je w ofierze jako modlitwy wszystkich świętych, na złoty ołtarz, który jest przed tronem." Ap, 8, 3.
Tak, to prawda - tyle, że pojęcie "święty" można rozumieć na różne sposoby... Oczywiście święty jest Bóg - w znaczeniu: bez grzechu, doskonały, itp. Ale tytuł: "święty" dla człowieka - to znaczy coś innego. Nigdy nie możemy stać się równi Bogu, bo jesteśmy grzeszni, poza tym On jest Stwórcą, a my jego tworem.
Jeśli "Ludzie nie mają żadnej mocy, by zrobić z kogoś świętego", to w takim razie po co te procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne? Po co konieczność uczynienia cudu (w przypadku "białych" świętych)? Czemu ludzie będą modlić się do Jana Pawła II (dobra, najprościej rzecz biorąc, bo wiadomo, o co w tym chodzi), który podobno tego nie chciał?
Bóg chce, żeby człowiek dążył do doskonałości, którą jednak może osiągnąć jedynie poprzez bycie zbawionym. Jakkolwiek jest to zachęta do bezwzględnego okazywania dobroci i miłości - takiej, jaką okazuje nam Bóg.
Dla mnie np. 'ziemski' święty to nie to samo co święty 'niebieski'. Jeśli ktoś umarł i przebywa z Bogiem, jest święty w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Tylko Bóg wie, kto będzie zbawiony. Nie wiemy, czy wszyscy, zwani przez nas świętymi będą kiedyś w niebie... Po prostu nie możemy tego powiedzieć ze stuprocentową pewnością. Nikt z nas nie może osądzić bliźniego, co się z nim stanie; powinniśmy najpierw zadbać o swoją relację z Bogiem. Ostatecznie przed Bogiem wszyscy będziemy równi podczas Sądu. ("gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej").
Jeśli już cytujesz wymieniony fragment, to "inną jego wersję" mamy w Mt. 5.43-48. ("Miłość bliźniego", również w Łuk. rozdz. 6.): "Bądźcie tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest." - jest to zachęta do życia, mającego nieść pomoc i miłość innym, bez względu na to, jak zostajemy przyjęci, pomijając już w ogóle różnice pomiędzy nimi a nami (rasa, wyznanie). To raz. Dwa, że słowa są skierowane do narodu żydowskiego. Ofc. my też jesteśmy "narodem wybranym, kapłastwem świętym, ludem nabytym" i to raczej o wszystkich wierzących Bożych dzieciach traktuje ten fragment.
W sumie nie wiem, do czego się odnosisz pisząc: "polemizujesz z tym, co wg Ciebie głosi (chociaż nie głosi...)." .
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%99ty
W takim razie napisz, co o pojęciu świętości naucza katolicyzm - ale mógłbyś nie rzucać cytatami; chciałbym też wiedzieć, co TY o tym myślisz. Jakie w ogóle jest Twoje podejście do Boga? Zauważyłem, że jesteś obeznany w temacie, jak również historii, wyrażasz się profesjonalnie, jednak co kryje się pod tym...?
Nie zmuszę Cię do dania świadectwa Twojej wiary i opisu swoich osobistych przeżyć, wynikających z życia z Nim, bo nie każdy może się na to zdobyć (czym oczywiście nie sugeruję, że Ty również ;-) , ale mógłbyś skrobnąć jakąś opinię na temat wiary chrześcijańskiej. Wiary. Żywej. Twojej. Osobistej. Nie wyznania, czy religii.
Pzdr ^^
Tak. Nie będę podawać tez "za". Po prostu uważam, że jest i traktuję to jak rzecz naturalną.
"Poza tym to bardzo fajne rzeczy... Polecam..." :-) .
Twój argument - jeden z najczęstszych, powtarzanych przez 'ateistów wątpiących' - to, że życie nas doświadcza, nie znaczy, że Boga nie ma. Poza tym mamy wolną wolę - Bóg może tylko wskazać nam dobrą drogę. Niestety - "wojny, ludzie, umierający z głodu i inne katastrofy" to najczęstszy powód chęci władzy, żądzy pieniądza i ludzkiego egoizmu. Czy to jest dobre? Nie. Ale jeśli wiemy, to mamy wybór i moc decydować o tym.
Pzdr ^^
Dzisiaj dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy o śmierci Jezusa na religii. Chociażby tego, że w filmie pasja jest kilka przekłamań, np. ilość uderzeń biczem. Żaden Rzymianin o zdrowych zmysłach, nie uderzyłby skazanego więcej razy niż wynikałoby z jego kary, tak jak to było pokazane w filmie, bo za każde dodatkowe uderzenie on dostawał takie samo, dlatego często było tak, że bite bez jednego raza, czyli jak wyrok wynosił 30 uderzeń to bito osobę 29 razy, żeby czasem w razie pomyłki nie otrzymać bata.
Albo dowiedziałem się jaki był mechanizm śmierci na krzyżu? Nie tak jak większość myśli, ze z wyczerpania, wykrwawienia, braku jedzenia i picia, ale człowiek na krzyżu się po prostu dusił, musiał cały czas mieć prosto głowę, bo gdy opadała na pierś automatycznie tracił oddech.
Ja jestem katolikiem i nie mam nic do innych religii, wierzcie sobie w co chcecie a która religia tak na prawdę mówi prawdę przed śmiercią się nie dowiecie ;-)
I tak też nikt nie twierdzi, że człowiek, nawet będąc świętym, może stać się równy Bogu.
Właśnie po to, by potwierdzić, że dana osoba przebywa z Bogiem - a więc jest święta. Bo jeśli ktoś trafia do nieba, to jest świętym. Będąc na ziemi nie wiemy ile osób dostało się do nieba, więc nie wiemy ilu jest świętych, ale po to proces kanonizacyjny, by w jego toku ustalić czy jakaś konkretna osoba trafiła do nieba. Jeśli np. są odpowiednie dowody, że chora kobieta prosiła, powiedzmy, JP II o wstawiennictwo i nagle wyzdrowiała, to dzięki temu wiemy, że Bóg wyleczył tę kobietę dzięki wstawiennictwu Jana Pawła II, co z kolei jest równoznaczne z tym, że można uznać Jana Pawła II za osobę obcującą z Bogiem - to znaczy świętą. Oczywiście to tak w uproszczeniu, bo żeby kogoś kanonizować nie wystarczy historyjka z prośbą i wstawiennictwo. Często brak dowodów i materiałów, by ogłosić kogoś świętym, ale to nie znaczy, że ten ktoś nim nie jest.Cytuj:
Jeśli "Ludzie nie mają żadnej mocy, by zrobić z kogoś świętego", to w takim razie po co te procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne?
I tak z grubsza naucza Kościół, z tą różnicą, że po to przeprowadza się procesy kanonizacyjne, by zbierać dowody i poszlaki na świętość jakiejś osoby. Jeśli uzbiera się wystarczająca ilość materiałów, a papież zdecyduje się ogłosić kogoś świętym, to pewnie takim jest - w końcu zgodnie z obietnicą Jezusa "bramy piekielne go (Kościoła) nie przemogą."Cytuj:
Jeśli ktoś umarł i przebywa z Bogiem, jest święty w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Tylko Bóg wie, kto będzie zbawiony. Nie wiemy, czy wszyscy, zwani przez nas świętymi będą kiedyś w niebie... Po prostu nie możemy tego powiedzieć ze stuprocentową pewnością.
Przecież nie można zostać świętym będąc złym człowiekiem.Cytuj:
jest to zachęta do życia, mającego nieść pomoc i miłość innym, bez względu na to, jak zostajemy przyjęci, pomijając już w ogóle różnice pomiędzy nimi a nami (rasa, wyznanie).
Napisałeś, że święci są ustanowieni przez ludzi. Są ustanowieni przez Boga, a człowiek - papież - tylko potwierdza świętość części tych ludzi, nie ma żadnej mocy 'nadawania' świętości.Cytuj:
W sumie nie wiem, do czego się odnosisz pisząc: "polemizujesz z tym, co wg Ciebie głosi (chociaż nie głosi...)." .
Ale co konkretnie masz na myśli?Cytuj:
Zauważyłem, że jesteś obeznany w temacie, jak również historii, wyrażasz się profesjonalnie, jednak co kryje się pod tym...?
Tak, tylko że często ludzie nie zwracają na to uwagi - 'zacierają' tą podstawową różnicę. Przez to też powszechny sąd "o modleniu się do świętych" - wiem, że to nie o to chodzi, choć trudno mi to jest zrozumieć, wiedząc o możliwości bezpośredniej, prostej relacji z Bogiem.
Jak widać, jest to trochę kłopotliwe, a daje te same efekty, jak prośba o to samo (uzdrowienie) Boga.Cytuj:
Właśnie po to, by potwierdzić, że dana osoba przebywa z Bogiem - a więc jest święta. Bo jeśli ktoś trafia do nieba, to jest świętym. Będąc na ziemi nie wiemy ile osób dostało się do nieba, więc nie wiemy ilu jest świętych, ale po to proces kanonizacyjny, by w jego toku ustalić czy jakaś konkretna osoba trafiła do nieba. Jeśli np. są odpowiednie dowody, że chora kobieta prosiła, powiedzmy, JP II o wstawiennictwo i nagle wyzdrowiała, to dzięki temu wiemy, że Bóg wyleczył tę kobietę dzięki wstawiennictwu Jana Pawła II, co z kolei jest równoznaczne z tym, że można uznać Jana Pawła II za osobę obcującą z Bogiem - to znaczy świętą. Oczywiście to tak w uproszczeniu, bo żeby kogoś kanonizować nie wystarczy historyjka z prośbą i wstawiennictwo. Często brak dowodów i materiałów, by ogłosić kogoś świętym, ale to nie znaczy, że ten ktoś nim nie jest.
Zrozumienie "Kościoła" jest niestety czasem zbyt szerokie... Zbyt wielu ludzi czuje się uprzywilejowanymi, tylko z tego powodu, bo należy do jakiegoś wyznania.Cytuj:
I tak z grubsza naucza Kościół, z tą różnicą, że po to przeprowadza się procesy kanonizacyjne, by zbierać dowody i poszlaki na świętość jakiejś osoby. Jeśli uzbiera się wystarczająca ilość materiałów, a papież zdecyduje się ogłosić kogoś świętym, to pewnie takim jest - w końcu zgodnie z obietnicą Jezusa "bramy piekielne go (Kościoła) nie przemogą."
I też nie to mam na myśli - można być dobrym, nie będąc świętym (z tytułu, który jednak, jak napisałeś, dużo daje). Takich ludzi jest mnóstwo.Cytuj:
Przecież nie można zostać świętym będąc złym człowiekiem.
Ale niejako nadaje i ogłasza tytuł. Poza tym bez tych procesów kano~ i beatyfikacyjnych dany człowiek nie ma szans, żeby zostać pośrednikiem między Stwórcą a ludźmi. A więc jednak coś w tym jest.Cytuj:
Napisałeś, że święci są ustanowieni przez ludzi. Są ustanowieni przez Boga, a człowiek - papież - tylko potwierdza świętość części tych ludzi, nie ma żadnej mocy 'nadawania' świętości.
Interesuje mnie po prostu... a z resztą - powtórzę się raz jeszcze:Cytuj:
Ale co konkretnie masz na myśli?
Cieszy mnie to, że nowe katolickie pokolenie nie jest już tak zacofane, stereotypowe i nietolerancyjne.
"Pasja" jest świetnym filmem, pokazującym, ile na prawdę, z punktu widzenia obserwatora, Jezus musiał wycierpieć za nas.
Żydowskie prawo określało najsurowszą karę chłosty: "czterdzieści uderzeń bez jednego". Rzymianom najwyraźniej wisiało, czy Jezus przeżyje; w końcu duża część skazanych na chłostę nie przeżywała całej kary, a widać było, że kaci to jacyś psychole... xd. Z resztą widać, jakie było narzędzie... (bicz z rzemieni, z umocowanymi na końcach kostkami/kulkami). Aż dziw bierze, że żydów nie zdjęła litość i podziw dla człowieka ("Ecce Homo!"), który zniósł taką potworność.
Serio...? Kiedyś też tak myślałem, ale raz na historii facet w bodajże 5/6 kl. podstawówki zrobił nam wykładzik o ukrzyżowaniu... Ale dobrze, że chociaż teraz wiesz ;P . Dodać można też, że ręce, jak to powszechnie jest przedstawiane na obrazach (prawie wszystkich), nie były przebijane w dłoni, a w nadgarstku, bo ciężar ciała spowodowałby wręcz przerwanie dłoni. Często też ramiona skazańca były przymocowane łańcuchami/linami do poprzecznej belki.Cytuj:
Albo dowiedziałem się jaki był mechanizm śmierci na krzyżu? Nie tak jak większość myśli, ze z wyczerpania, wykrwawienia, braku jedzenia i picia, ale człowiek na krzyżu się po prostu dusił, musiał cały czas mieć prosto głowę, bo gdy opadała na pierś automatycznie tracił oddech.
Śmierć zależała od konstrukcji krzyża i kondycji ukrzyżowanego przedtem - czasem dodawana była poprzeczka, na której możliwe było oparcie się, również pod nogami była czasem takowa stosowana. W zależności od 'rozwiązań konstrukcyjnych' i tego, czy skazany był silny, zależał czas jego śmierci. Właśnie dlatego ukrzyżowanym po obu stronach Jezusa połamano golenie, bo wtedy nie mogli się oprzeć na nogach i unieść, żeby zaczerpnąć tchu.
Sry, że się rozpisałem, ale jestem trochę w temacie ;p
Pzdr ^^
Odbiegnę chyba od tematu który teraz "męczycie" ale coś mnie natknęło i chciałem napisać o to to.
Ostatnio sobie siedziałem na Wdż'cie i nauczycielka zaczęła nam opowiadać że świat nie ma iluś tam milionów lat itp. tylko ma kilka tysięcy i tu się zaczyna moja mroczna myśl ;p
W Biblii jest napisane, że "Bóg stworzył świat w 6 dni a 7 dnia odpoczywał". Moim zdanie ludzie za dosłownie biorą owe 7 dni możliwe przecież że jest to metafora i chodzi o 7 milionow lat na przykład lub o inna jednostkę czasu przecież nikt nie ma pewności że nie było jakiejś apokalipsy i wcześniejsza ziemia zniknęła, a Bóg ponownie ja stworzył.
Wydaje mi się że dobrze wyraziłem to co miałem na myśli xD
6 dni to nie żadne określenie czasu tylko termin który ma oznaczać, że nie wszystko stało się naraz. Wszystko było tworzone stopniowo, ewoluowało.
7 dzień to oznaczenie dnia świętego, dnia odpoczynku, poświęconego bogu. 7 dzień to dzień Zmartwychwstania , zesłania Ducha Św.