skoro potrafisz przyjąć ze nieskończony wszechświat istnieje o zawsze, i nie potrafisz mi tego udowodnić, to czemu nei wierzysz w Boga skoro też jest nieskończony istnieje od zawsze, ale nie udowodnei ci ze istnieje
Wersja do druku
moze dlatego, ze istnienie wszechswiata jest oczywiste a koncepcja boga zostala wymyslona przez ludzi?
sam sobie odpowiedziales - nie udowodnisz, ze istnieje. Najpierw trzeba dojsc do istnienia czegos, dopiero potem mozna sie zastanawiac skad sie to wzielo.
teoria wielkiego wybuchu bardzo mocno sugeruje, ze poczatek mial miejsce
Bo istnienie Wszechświata jest potwierdzone empirycznie, a za istnieniem Boga nawet nic nie przemawia.
Nie, ona tylko sugeruje, że Wielki Wybuch miał miejsce. Równie dobrze przed nim mógł zachodzić proces kurczenia się Wszechświata.
Obecnie wg. większości naukowców Wszechświat się rozszerza. Wg. znacznej ich części, po przekroczeniu pewnej "granicy krytycznej" zacznie się zapadać. W ten sposób gęstość materii może znów dojść do stanu znanego nam z Wielkiego Wybuchu i cały proces może się zapętlić.
Raz, że nie znamy tak naprawdę wymowy tetragramu, dwa - chrześcijanie zakłądają, że istnieje tylko jeden Bóg, więc gdy mówią o Bogu, mówią o tym konkretnym, trzy - nie tylko w Polsce, a w ogóle na świecie. Imienia Jahwe używają żydzi. Odmiany "Jahowa" Świadkowie Jehowy. Wszyscy członkowie wyznań chrześcijańskich używają jedynie terminu "Bóg". [Swoją drogą - o ile mi wiadomo, to tetragram występował w Biblii wiele razy, ale został zastąpiony słowem "Bóg" lub "Pan".]
Kolejna sprawa wygląda tak, że imienia bożego nie wolno wymawiać [za wiki: mógł je wymówić raz w roku arcykapłan].
Ciekawostka - w filmie "Pi" [polecam!] wpleciono motyw, iż prawdziwe imię JHWH występuje w liczbie Pi. Interesująca koncepcja.
Gdy o tym myślę, mam przed oczami ciekawą wizję - wszechświat, który będąc trójwymiarowym, rozpościera się naprawdę na powierzchni 3+ wymiarowej przestrzeni i wyruszając z jednego miejsca w linii prostej, prędzej czy później dotrze się do tego samego miejsca. Tak, jakby dwuwymiarową przestrzeń umiejscowić na powierzchni kuli - idąc w jednym kierunku dojdziesz do miejsca z którego wyruszyłeś. Takie ujęcie mogłoby poskutkować tym, że wszystko w końcu spotka się w pierwotnym miejscu.
Gdyby ktoś miał wątpliwości- wiem, że w naukowych teoriach na temat cyklicznego rozszerzania się i kurczenia wszechświata chodzi o oddziaływania grawitacyjne. Po prostu coś takiego przyszło mi do głowy.
I tak w ogóle - logicznie rzecz biorąc, i tak wszystko musi mieć swój początek. Nawet czas.
Czy prosta ma początek albo koniec? Czy lewa strona Wszechświata musi mieć początek albo koniec? Czy prawa strona Wszechświata musi mieć jakąś granicę?
Czy przestrzeń jest czymś ograniczona? Gdyby przestrzeń była czymś ograniczona, to jej granica również musiałaby mieć jakąś granicę. (Bo jak zdefiniujesz granicę przestrzeni? Z definicji przestrzeń nie ma granic.)
Jak widzisz, nie wszystko musi mieć początek czy koniec. Czas również nie musi.
Zapominasz, że matematyka to czysta teoria. We wszechświecie nie istnieje "prosta". Są tylko odcinki. W matematyce możemy rozważać przestrzeń n-wymiarową, dla n->inf, co nie znaczy, że taka przestrzeń ma jakiekolwiek prawo istnienia.
Wg. naukowców czas miał swój początek wraz z wielkim wybuchem. [przy założeniu, że WW był początkiem wszystkiego.]
W zasadzie nie powinienem o tym wspominać, bo nie mam źródła, ale słyszałem, że pewne obliczenia fizyczne dla 3-wymiarowego modelu wszechświata mijały się ze stanem faktycznym, podczas gdy w 6-7-wymiarowym modelu zgadzały się.
#down
Jeśli dobrze pamiętam, chodziło własnie o 6 lub 7 wymiarów, czyli inną teorię, ale może coś mieszam.
Znamy obecnie jakiś inny czas niż był kiedyś? Jakiś odrębny od wymiaru fizycznego?
W którymś artykule była mowa o tym, że przed wielkim wybuchem w zasadzie czas nie istniał, bo nie był potrzebny. [Cały wszechświat w jednym punkcie, brak oddziaływań]
Nie wiem, czy jest skończona. W jednym z programów na Discovery była mowa o granicach wszechświata, na których przy okazji miałoby znajdować się dwuwymiarowe odbicie wszystkiego, co wszechświat zawiera.Cytuj:
Odpowiedz mi na pytanie: Czy uważasz, że przestrzeń we Wszechświecie jest skończona? Jeżeli tak to co ją ogranicza?
Przy okazji - to , o czym mówiłem na początku, rozwiązuje problem granic. ;)
teorie granicy wszechświata jako wielkiego lustra też były, co mnie ciekawi, ale wątpię w to ;d niby miał się odbijać z każdej strony. inna wersja zakładała, że niczym w starej, dobrej grze Asteroidy cos wylatującego ze wszechświata z jednej strony wlatuje do niego z drugiej - zgodne z podaną przez Entexa, tak jakby nawinąć naszą przestrzeń na kulę etc.
ciekawie brzmi też teoria superstrun w świetle tego, że "dodatkowe" wymiary mają być zwinięte - brzmi to jakby podczas wielkiego wybuchu stało się coś, że 3 (lub 4) wymiary zaczęły się rozwijać i rozprzestrzeniać (ciekawe, ale sprzeczne z moim poczuciem wymiarów jako czegoś nieograniczonego).
teorii jest pierdyliard, my w zasadzie możemy sobie tylko wybierać co ciekawsze dla siebie.
Zwracam tylko uwagę na słabość każdej teorii, która zakłada skończoność Wszechświata. Nawet jeżeli Wszechświat jest nieograniczony, ale skończony (jak sfera, możesz go "opłynąć" dookoła, podążając cały czas w jednym kierunku, tak jak Ziemię), to co znajduje się w takim razie poza nim? Przecież taki Wszechświat możemy porównać właśnie do geoidy, po której powierzchni się poruszamy. Ale przecież istnieje coś poza granicami geoidy oraz materia w jej środku.
Nieważne co stanowi granicę Wszechświata - jeżeli coś jest skończone to musi istnieć coś poza tym. Dlaczego więc nie zaliczyć by wszystkiego poza granicami Wszechświata jako jego część zewnętrzną? (Lub część Makrowszechświata, Makrokosmosu) I co wtedy ogranicza tę granicę? Kolejna granica? Więc co ogranicza granicę granicy? Możemy to tak ciągnąć w nieskończoność, dlatego przestrzeń musi być nieskończona, a zarazem Makrokosmos (lub po prostu Wszechświat) musi być nieskończony.