rip forma cowboya
Wersja do druku
rip forma cowboya
Gdzie się podziały
Tamte cowboyki
ile już torgi ćwiczą? i po jakim czasie siegaliście po doping? i jaki? tak z ciekawości pytam
ja hiity robię z apką, która ma dźwięk jak gwizdek sędziego na meczu i na pełen volumeter ustawiony. też się gapią o co kaman, szczególnie jak biegnę w kogoś stronę, gwizd i powolutku :D
Co do endomondo to sam z nim biegam, żeby wiedzieć jak mi idzie i czy byłem wolniejszy/szybszy co przekłada się na porównanie kondycji. Raz myślałem że się polepszyłem, ale chyba hiitowałem wolniej, bo tempa były słabsze. Dałem z siebie 90%, a nie 110%.
Hej panowie, mam takie pytanie ( a wiem, że spipczyłem sprawę ).
Mianowicie, od dwóch tygodni ćwiczę w domowym zakresie i oto mój skromny plan treningowy:
-podciąganie nachwytem 6 powtórzeń po 5 serii
-wymach w kucnięciu hantlami 8kg do przodu 10 powtórzeń po 5 serii
-trzymanie tych samych hantli, ramiona zgięte i koliste ruchy barków 10 powtórzeń po 5 serii
I to na razie tyle, na początek. Trening zajmuje mi około godziny. Wiem, że nie jest on idealny. Co byście Wy zrobili w domowych warunkach?
Kilka podciągnięć i wymachów hantlami i godzina czasu? O PANIE w tym czasie to można przerzucić spokojnie 10ton.
Zmień wszystko ale podciąganie zostaw + zainteresuj się książką skazany na trening paul wade oraz olivier lafay trening domowy czy jakoś tak, tam masz gotowe rozwiązania planowe ale możesz też po prostu korzystać na zasadzie doboru pojedynczych ćwiczeń (nie polecam patrząc na to co robiłeś przez ostatnie 2 tygodnie).
no chyba se stroicie rzarty
od miesiaca ciencie jak z bajki
na dniach zszedlem do wagi -90 ;]
dejcie miesiac i wrzuce fotki jak juz powaznie bedzie cos widac
ale bym odjebal hiit ale butuw nie mam ehhhhh
też chętnie, ale kolana nie mam xD
no ja wlasnie swego czasu biegalem hiity po asflacie w zwyklych butach i potem jak wchodzilem po schodach to mn kuło w kolanach jakbym mial z 70lat. masakra
Coś w tym jest. Jak w roshe róbowałem biec to normalnie mnie kolana bolały że szok, zmieniłem na takie do biegania z lidla (XD) i nie bolało nic.
BTW - wydaje mi się że jestem na pseudo IF.
O 7 pobudka, 7:30 śniadanie, 8:00 praca i do 15/16 praktycznie jestem tylko na wodzie. Później wracam i jem. Mimo to ciągle low carb.
Może jakieś propozycje co by stosować aby w tym czasie efektywniej spalać fat? Yoha już mi się skończyła, biorę fx7 w tym czasie by zabić głód i zwiększyć energię.
To ile miales tej johy, ze Ci sie pol grama skonczylo? U mnie 500mg starcza na 7 tygodni jedzac 10mg/ed xD
@
ej, jak Michok zerwal klatke? bo rozkminialem wlasnie przy ktorym cwiczeniu mozna zerwac srodek i jedyne co mi przychodzi to przenoszenie hantla za glowe
@Tiwi
HEHESZKICytuj:
Opowiem wam jak przed laty mieszkałem w Gdańsku i trenowałem w siłowni "u Leszka".
Siłownia w miejscu pojebanym magazynie nieopodal portu, typowa kuźnia, żadnych pedalskich maszyn, tylko sztangi i ciężar.
Zima kiepskie ogrzewanie, latem smród od ryb. no cóż takie były uroki treningu na przełomie tysiąclecia.
Jedyne dobre było to ze były łańcuchy do treningu. Dobra ale odbiegam od tematu, chodziły tam największe byki z okolicy,
część z nich pracowała na stoczni inni na bramkach w Sopocie, ja tam bylem młody szczylek ale tez tam chodziłem.
chłopaki ostro bombkowali żarli mete na potęgę, teścia tez walili do oporu. Jednak była to masa typu knur, a nie żyła.
W końcu jeden z nich się wyłamał ze schematu, powiedział ze ile można żreć jak świnia i wyglądać jak świnia,
ze wcale mu taka masa nie pozwala wyrywać sikoreczek w Sopocie (on należał do bramkarzy).
oczywiście chłopaki go na początku wyśmiali (pieszczotliwie wołali na niego michok albo karma) mówili ze chyba mu za bardzo w dekiel przygrzało na bramce i ze po prostu pierdoli głupoty,
ze jak pojedzie do Mielna to i tak ma bankowe "jebanie", odbiegając, wtedy rządziły czasy wixy i styl napakowanego karka z kietą na łapie i świńskim łańcuchem na szyi pozwalał zbajerować jakąś blond maniure,
dobra wracam do meritum, no ale "karma" miał w to wywalone i dążył do swojego. z dnia na dzień odstawił potreningowe piwko na zakwasy, już nie stołował się w kfc (zawsze lubił brać sałatkę), a dawki mety z 50ed zwiększył do 100ed. robiliśmy zakłady ile michok tak wytrzyma, ludzie stawiali 2 tygodnie, inni miesiąc itd. ja bylem cwańszy i się pytam,
- Michał ile chcesz tak na tej zielenice pociągnąć? a on na to:
- 100% albo nic!!!
Ja mowie na to: spoko ty sportowy świrze, i na zakładzie dałem mu pól roku.
Minął miesiąc drugi trzeci, pól roku rok... michok zaczął wyglądać coraz lepiej, klata nabrała kształtu,
bary jak arbuzy, i nie zamierzał przestać. wszyscy się zdziwili, jak ta forma pozwoliła mu wyrwać maniurke asie (dobra szprycha była).
No i ludzie zaczęli się przekonywać do jego teorii, nawet już nikt się nie śmiał gdy wykrzykiwał swoje "all dej trejning, all tajm fitness" albo "każdy sportowy świr ma w żyłach teścia wir",
razem z Leszkiem walnęliśmy farba napis nad lustrem "100% albo nic" swoja droga ta nazwę 100% podjebała nam jakaś dzieciarnia, która uważała ze robi rap...
no ale dobra minął jakiś czas Michał stal się miejscowym guru 50 w łapie na żyle w pasie miał setkę, a w klacie ze 150,
sam awansował w Vanessie na kierownika bramkarzy i mógł więcej trenować (wtedy mnie zaciągnął na bramkę) był tak pewny siebie ze gdybym mu rzucił wyzwanie na bank by go nie odrzucił.
Była wakacyjna noc, cieplutko, na niebie gwiazdy i przyjechała ekipa (jak się później okazało ekipa z Łodzi).
Oczywiście były to karki i jako ze trochę szaleli musieliśmy interweniować, nie dawaliśmy rady wiec karma musiał osobiście wkroczyć do akcji.
W tej całej szamotaninie, michoka wypatrzył guru ekipy z Łodzi, nagle cisza, ekipa z lodzi odpuszcza my tez.
Dochodzi do rozmowy, koleś z lodzi rzuca wyzwanie Michałowi, a jak już wcześniej wspomniałem był ostro nafaszerowany anabolikami wiec jedyne co powiedział "młody ganiaj po ławkę i hankle",
no to tez poleciałem na zaplecze ale mowie se "kurwa w klubie ławka i sztanga? no ni chuja", ale była na magazynie jakaś jebana kotwica, pieruńsko ciężka, wiec wracam do szefa i mowie nie ma hankli jest kotwica jebitnie ciężka,
a on "dawaj 100% albo nic, pokażemy im co to znaczy sport!". Wziąłem chłopaków i polecieliśmy po nią.
Namordowaliśmy się zęby to przytachać ale jakoś daliśmy rade. Patrzymy, a karma kładzie się na granitowa ladę.
Wszyscy oczy wy****i na wierzch, a on:
- chodź Amelka do tatusia!
- DAWAĆ MI JĄ KURWA
Czemu on krzyknął Amelka na kotwice do dzisiaj nie wiem...
No ale dobra jako ze my miejscowi jako pierwszy miał wypierdalać ciężar .
Jakoś ja mu podaliśmy no i zaczął.
1...
2...
zaczyna stękać, ale poszło
3 powtórzenie...
czwwwa...i nagle trach, coś jebło jakby piorun w klub nam strzelił, miochoka przygniotło i żeśmy musieli ściągać to z niego.
Ten wyje ale nie z bolu!
- KURWA NIE DOKOŃCZYŁEM SERII! ALBO 100 PROCENT ALBO NIC!
Ściąga koszulkę, a tam cala sina, jak się później okazało zerwal se klatke.
Chłopaki z lodzi jak to zobaczyli okazali szacunek, podali grabę i się rozeszli, do konca nocy bylo juz spokojnie.
Tylko michok jakis taki nabuzowany był ze przegrał ten pojedynek, mówił ze jak coś zaczyna to to kończy i ze tanio skore sprzedał.
Już nie chciałem tej nocy drążyć tematu dlaczego kotwice nazwał Amelka.
No ale w każdym razie po tym wypadku chłopina się załamał, już tak ostro nie trenował, co prawda wygrał jakieś tam zawody, ale przez to ze umiejętnie pozował i ze zerwanej klaty nikt nie widział. Michała jako szefa dobrze wspominam, potem nasze drogi się rozeszły jak wyjechałem na wyspy, a on nadal siedział w Gdańsku, dopiero sobie o nim przypomniałem jak wróciłem do polski na wakacje i telewizja tvn emitowała program z Michałem ze chce se klatkę naprawić. i tak mi się przypomniało, zacząłem o nim czytać, no i okazało się ze założył własną siłownie "all time fitness" a córkę nazwał Amelia...
żal przeciez kazdy wie ze michok zerwal klate podnoszac kotwice o nazwie amelka
powiedzcie mi jak to jest na tych wielkich silowniach jak pure czy platinium. tez sie kazdemu podaje grabe czy jak