To juz chyba jakis zly objaw jesli ktos sie wypowiada w necie spokojnie a inrl nie umie ;dd
Wersja do druku
Siemka, wczoraj zasiedzialem sie u niej, jak przyjechalem do domu to nie chcialo mi sie wbijac na kompa.Sytuacja wyglada dosc ciekawie, rozmawialismy na temat fajek, szczerosci i innych takich sprawach. Gdy zabralem sie do domu, po minucie jazdy zczailem sie ze zapomnialem telefonu, no to wracam pieknie, elegencko do jej domu. Wchodze na podworko, podbijam do ganku, patrze a ona fajke pali, no to wkurw taki ze... Poprosilem grzecznie o telefon, no poszla po ten tel, wraca lzy w oczach, prosi mnie abym wysluchal jej mowie zeby sie odjebala, bo mnie wkurwila. Pozniej pisala do mnie, ze kupila sobie sukienke,szpilki chuje muje specjalnie na studniowke, grzecznie odpisalem, zeby sie nie przejmowala, bedzie na nastepny rok :). Trujemi dupe strasznie, ale mam wyjebke na nia. Tyle w temacie,wiedzialem ze tak to sie zakonczy i przypuszczam, ze kazdy z was dobrze to wiedzial.
Pozdrawiam.
Siemka :)
Piszę bo mam pewien 'problem' chociaż to nie problem w gruncie rzeczy.. Otóż mam dziewczynę, która nie trawi palenia trawki :X
Nie jestem oczywiście jakimś typem, który pali bo to żeby się nastukać tak że nie może chodzić i potem po szkole śmigać jak to się nie ujarał ( imo w gimbie tak bywało ;X), ale po prostu są dni, kiedy mam ochotę usiąść, zapalić sobie, posłuchać jakiejś muzyki, może wrzucić film, taka forma relaksu. ;)
Mam do tego bardzo zdrowe podejście, co wśród moich rówieśników jest rzadkością.. I teraz przejdźmy do sedna. Moja druga połówka, w ogóle nie akceptuje palenia trawy, dlaczego? Powiedziała mi, że kiedyś paliła zioło i potem miała jakieś dziwne schizy, po krótkim dochodzeniu, udało nam się dojść do wniosku że nie paliła trawki tylko dopalacza, no cóż... Kłopot taki, że gdy próbuję ją przekonać do tego, żeby chociaż spróbowała ze mną zapalić to słyszę słynne już 'Pogadamy o tym później ok?' i się temat urywa.. Jakieś rady, jak do tego podejść? :)
I dobrze, jesli sie nie mogla powstrzymac to znaczy ze cos jest nie tak...
Mysle ze nie powinienes jej do tego namawiac. Jesli bedzie chciala to sama sprobuje. Jesli ona by ci zaproponowala ze ci wepchnie 20 cm dildosa w dupe to bys powiedzial ze nie, prawda? Moze ona ma takie uprzedzenia co do trawki... Ale powodzenia zycze :P
Małomówne są fajne. :)
Pojechałem w sobotę do mojej internetowej koleżanki, ponad 200km. Pochodziliśmy po lesie za rączkę, potem było przytulanie i całowanie z jęzorem przy naszym kochanym black metalu. Pierwszy raz się do kogoś zbliżyłem, myślałem że będę się stresował, ale było bardzo miło i na luzie. Nie dążymy do stałego związku - piszemy, pocieszamy się, zaczął się fizyczny kontakt, robimy wszystko to, co każda normalna para(oprócz seksu, ale nie pchałem się z kutasem na pierwszym spotkaniu, mimo że znamy się na wylot, hehe dwuznaczność), ale będziemy ze sobą tylko do czasu, aż któreś z nas nie znajdzie sobie kogoś nowego, gdzieś w swojej okolicy, wtedy zamierzamy wrócić do internetowej znajomości. Co sądzicie o takim "układzie"? Żadnych smyczy i zobowiązań, przynajmniej na razie. Wydaje się to rozsądne biorąc pod uwagę nasz wiek i tę odległość. Zaproponowałem jej takie rozwiązanie, bo oboje nie mamy z kim się pomiziać, a znamy się bardzo dobrze i ufamy sobie. Cały czas mówiła, że nie może doczekać się następnego spotkania. Chyba przestaję być przegrywem...
Dla ,,miziania" wchodzisz z Nią w nieco intymniejszy związek i naturalną potrzebą obojga jest, aby to wszystko się rozwijało ( czytaj np możecie któregoś dnia wylądować w łóżku ). No i teraz wyobraź sobie , że ona sobie kogoś znajdzie i ,,skorzysta" z furtki którą sobie zostawiliście. Będzie boleć kolego ;) To takie ,,high risk high reward".
Ale ma to też swoją dobrą stronę. Jeśli pasujecie, to prędzej czy później będziecie chcieli się mieć na wyłączność :) No i wtedy będzie ok.
@edit
I nie ma nic bardziej wkurwiającego niż małomówna kobieta, albo kobieta która boi się wszystkiego dookoła. Potwierdzone info.
A jestes w stanie tak o zapomniec jesli sobie kogos znajdzie tak o? Mysle ze jak ci zacznie naprawde zalezec to nie bedziesz chcial zeby sobie kogos innego znalazla... Ja akurat zawiodlem sie na takim zwiazku, bo jestes uwiazany a i nie wiesz co druga osoba robi w czasie gdy ty jestes wierny.
Nie będzie mnie bolało jeśli sobie znajdzie kogoś innego, bo sam ją do tego nakłaniam i wzajemnie. Jesteśmy takimi jakby kryzysowymi narzeczonymi. Obiecaliśmy sobie, że jeśli któreś zacznie odczuwać chęć stałego związku, to o tym powie i wtedy zobaczymy. Po prostu nie chcemy się angażować emocjonalnie na początku. Może z tego wyjść miłość, "sexfriends", albo zupełnie nic i na każdą opcję jestem przygotowany.
Nie nie nie!
W żadnym wypadku nie chodziło mi o to żeby ją namawiać! Ona się po prostu jakby boi tego co ją może spotkać, wynika to z nie wiedzy. :)) I ja zaproponowałem jedynie że jeżeli będzie chciała spróbować to niech zrobi to ze mną ;))
Faktycznie, czytam swój post i łapie się za głowę jak to wyszło ^.^
a co do tego że się akceptujemy, owszem, ale czy jeżeli nagle stanę się 200kg parchem wożącym bebsol na taczce, Ona musi to akceptowac, może mnie zostawić, pewnie! Kwestia tego żeby zmienić w sobie to co jest złe, wady, i nie chodzi mi tu o wytykanie na każdym kroku błędu, ale bardziej o motywację do stawania się lepszym człowiekiem, dla siebie i też dla niej dodatkowa motywacja, czyż nie?
@vegeta
Chciałem podjąć z Tobą dyskusję w temacie o religii, ale czytając twoje posty tutaj zaczynam się zastanawiać... dla Ciebie istotą miłości jest dmuchanie wszystkiego? Bo przecież to jest naturalne.. Wyjdź z internetów i spójrz na świat zza okna. ;)) Możesz się ładnie zdziwić :)
Masz beke z ludzi dla których seks to coś podniosłego, a nie zwykłe ruchanie. To tak jakby mieć beke z ludzi, którzy zamiast wpierdalać wszystko na 3 razy, chcą się jakimś posiłkiem delektować.
Tym objawem jest najzwyklejsza w świecei nieśmiałość ;)
Nieśmiałość to nie objaw internetów i XXI wieku.
No cóż, mam dla Ciebie złą wiadomość ;d Ona już się zaangażowała.