Niekoniecznie musi trollowac. Osoboscie znam dziewcyzne ktorej chlopak sie wrocil 40km do domu bo ta nie umiala odkrecic wody mineralnej. Zycie pizdy jest meczace :(
Wersja do druku
Niekoniecznie musi trollowac. Osoboscie znam dziewcyzne ktorej chlopak sie wrocil 40km do domu bo ta nie umiala odkrecic wody mineralnej. Zycie pizdy jest meczace :(
osobiscie jestem zwolennikiem zamawiania jedzenia juz po przyjsciu danej osoby(pizza, chinczyk) ewentualnie mozna tez cos razem ugotowac. kazdy lubi co innego i raz mialem taka sytuacje ze laska zrobila mi zarcie ktore jej bardzo smakowalo, a ja musialem wkrecac ze mam alergie na jakies tam warzywo bo to bylo kurwa niezjadliwe.
Jak juz koniecznie chcesz jej cos zrobic to wyslij esa w stylu "masz moze ochote na xxxx ;)?", zeby potem nie doszlo do niezrecznej sytuacji.
Nie mozesz jej nawet na pizze wziac?
A propos randek, to pytanie ogólne co najczęściej lubicie robić na takowych spotkaniach, dokąd pójść etc?
zalezy od pogody lub pory roku. Glownie ogladanie filmow w domu, przejscie sie do parku, pojscie na pizze, kebaba, lody; kilka razy poszedlem z loszka na zakupy zeby jej cos doradzic lub ona mi doradzila(wbrew pozora to jest calkiem dobry pomysl). Miejsce nie ma tak naprawde znaczenia, wazne zeby bylo o czym mowic.
A jesli lubisz robic cos wiecej niz jesc to zostaje basen, tenis, scianka etc etc.
Jak chcesz zrobić wrażenie i Twoja wybranka nie jest jakąś księżniczką to tak jak ktoś #up polecałbym coś niekonwencjonalnego, nie podejrzewam żeby ktoś ją zabrał na ścianke czy tenisa (o ile coś potrafisz, bo jak bijesz się rakieta po łbie to odpuść)
od siebie polecam kręgle, nie trzeba tak jak w tenisa specjalnie potrafić grać, żeby się wybrać. do tego coś do jedzenia/piwko można na miejscu zwykle zorganizować. w poprzedni weekend świetnie się bawiliśmy.
W ogóle, tak z ciekawości, czym dla Was jest randka? Bo jak dla mnie to o czym tu mówicie to takie zwykłe wyjście z jakąś dziewczyną, którą *potencjalnie* by się widziało jako swoją partnerkę. ( Co nie zmienia faktu, że i z takimi dziewczynami nie raz wychodziłem wcale nie próbując do nich podbijać, bo np uwazałem to za chujowy pomysł albo po prostu nie miałem ochoty : P )
no, a co innego :D ?
wychodzisz żeby wstępnie zobaczyć jak się rozmawia, jak ona się zachowuje, czy macie wspólne tematy itp. itd.
Od dawna nic tutaj nie napisałem, bo uznałem, że ze wszystkim sam sobie poradzę i tak było do tej pory. Ale dzisiaj mam mega dylemat i chyba zjebałem sprawę i nic tego nie zmieni :/
Rok temu kolega powiedział mi, że jego siostra nie ma z kim iść na wesele, poznałem ją tak na prawdę kilka tygodni przed tym, ale gdzieś tylko przebiegała (jest 3 lata młodsza ode mnie) i nawet z nią nie gadałem, ale jest bardzo ładna i od razu mi się spodobała. Powiedziałem jej, że mogę z nią pójść, ona się zgodziła, bo miała iść z kolegą(friendzone na pewno), ale jemu coś wypadło. Poszliśmy razem, bawiłem się super, ona chyba też, ale nie całowałem się z nią na wesele, bo... no niby mogłem, ale trochę dałem dupy, a po drugie przecież wszędzie wujki Mirki, mama, tato i nie wiem czy by chciała xd. Z poprawin zabrał nas jej brat z rodzicami, my całą drogę przytuleni z tyłu, jak przyjechaliśmy to całus na pożegnanie przy starych i tyle. Pisaliśmy potem ze sobą, spotykaliśmy się na mieście, ale nigdy nie zaprosiłem jej sam na sam. Później ja pojechałem na studia, ona szkoła i jakiś tam kontakt mieliśmy chyba cały czas z tego co pamiętam, ale czasami przestawałem się do niej odzywać, no bo w sumie i tak nic z tego nie było, ale ona pisała po jakimś czasie i takie tam głupoty. Potem byliśmy razem na sylwestra(osobno, ale na jednej imprezie). Ona się najebała xd, a jak to zobaczyłem to zabrałem ją z sali i na zewnątrz jakoś przy mnie szybko odżyła, dziękowała mi itp. Chciałem z nią iść potańczyć, złapałem ją za rękę, a ona, że co ja z tą ręką. Wkurzyłem się i pojechałem z kumplami na inną imprezę, gdzie też byliśmy zaproszeni, bo miałem tam inną laskę do ogarnięcia, ale wcześniej koleżanka "tej mojej" powiedziała mi, że jak to ja z nią tak się przytulam, jak ona chyba kogoś ma(okazało się, że faktycznie miała chłopaka, z którym potem zerwała). Jak z nim już zerwała to coś tam gadałem z nią o tym, że ma mnie itd. "hehe", ale ona mówi, że młoda jest i teraz musi się wyszaleć, a nie chłopak(czerwone światełko-friendzone). No dobra hehe nie było tematu. Mieszkamy w małym mieście, praktycznie co weekend się widujemy na mieście na imprezach itp. Zawsze przyjaciel itp. (chociaż serio nigdy jej się nie przydupasiłem, tak jak z innym koleżankami, bo bardzo nie lubię być wykorzystywany). Ostatnio pisaliśmy praktycznie dzień w dzień, jak czasami przestawałem się odzywać, bo myślę "olać i tak nic z tego nie będzie, traktuje mnie tylko jak kolęgę" to ona do mnie pisze czy się obraziłem i w ogóle. jakiś czas temu były dni miasta i ona oczywiście też się koło mnie kręciła, chodziłem z nią gdzieś tam pod rękę, ale od tamtej akcji na sylwestra niczego nie próbowałem, bo po pierwsze mamy wspólnych znajomych, po drugie to siostra kolegi, więc jakby co to wstyd lekko.
Teraz sedno sprawy Jej koleżanka zaprosiła mnie na wesele (bardzo ładna, może trochę mniej niż ona, a może sobie wkręcam, charakter fajny, moze trochę mniej niz tej "mojej", ale może sobie wkręcam) zgodziłem się. Po jakimś czasie "moja" zaprasza mnie na swoje wesele, które jest tydzień po weselu tej pierwszej i jeszcze mówi, żebym poszedł z nią na studniówkę. Poszedłej z tą pierwszą na wesele, było fajnie. Potem przez cały dzień zastanwiałem się czy ciągnąć to dalej. Dzisiaj zaprosiłem ją do siebie, był seks, ona mówi, że liczy na coś więcej niż tylko seks. Wszystko byłoby spoko, ale kurwa jest BFF "mojej" z którą za tydzien ide na wesele i jestem w niej zabujany od roku. Ja pierdolę, to było przed chwilą, przybiegłem na torga HALP chyba zjebałem na maksa :(