"Jak trwoga, to do Boga" ;)
Bo do takiej decyzji trzeba dojrzeć, żeby być pewnym tego czasem potrzeba wielu lat i setek argumentów za i przeciw.
Wersja do druku
Nie wiem skąd się bierze pierdolenie, że ateista nie ma żadnych zasad. Bzdura, ja w bogów nie wierzę a mimo to mam bardzo obszerną filozofię i zasady, którymi kieruję się w życiu. Najważniejszych zasad oczywiście nie łamię ale w przypadku nawet pierdołowatych również pojawia się poczucie winy.
Prócz tego, że muszę przestrzegać swoich zasad a więc rzekoma "niewygoda" zostaje, to jeszcze wizja śmierci jest dla mnie dużo bardziej "przytłaczająca" niż dla katolików. Przecież wiara w to, że po śmierci będzie się skakało po chmurkach z aniołkami jest błogosławieństwem. To jest zajebiście przyjemna iluzja której można ludziom religijnym na prawdę pozazdrościć.
A co ma sporo ateistów (nie mówię, że wszyscy)? Nicość, której nie da się ogarnąć naszą ograniczoną percepcją i umysłem, do tego może uchodzić za przerażającą. Poza tym w życiu codziennym nie mają odniesienia do niczego, coby nad nimi czuwało, mają świadomość tego, że są pozostawieni sami sobie.
Tak więc podsumowując ja wychodzę z wręcz opozycyjnym poglądem - religie* są wygodne a ateizm wręcz przeciwnie.
*Nie dotyczy nonteistycznych i innych, które zakładają, że człowiek jest "kowalem własnego losu" oraz nie mają pewności co do wizji śmierci.
no ale katolik, równez moze trafic do piekła
zreszta skonczcie pierdolic, jak to katolicy maja wygodnie, sam nim nie jestem, moj poglad jest pewnie zblizony do tego arktosa i wcale nie czuje sie bardziej niepewnie/mniej komfortowo niz wtedy kiedy bylem katolikiem, wrecz przeciwnie
niepewnie za to czuje sie np. nosikamyk, te jego ciagle ataki w strone ludzi wierzacych/kosciola sa naprawde dziwne. wynika to pewnie z tego, ze podswiadomie katolicyzm wciaz jest w nim w jakis sposob obecny, on boi sie(podswiadomie), ze za to, ze odszedl od religii spotka go kara, wiec zeby oslabic swoj lek próbuje osmieszyc cos co go wywoluje, czyli katolicyzm(#psycholog)
ja jak juz, mówilem katolikiem nie jestem, nie wyznaje zadnej tradycyjnej religii(ateista tez nie jestem), ale jakims cudem katolicy/inny wierzacy w zaden sposob mi nie dzialaja na nerwy, nie odczuwam w stosunku do nich zadnych emocji, niech kazdy sobie wierzy w co chce, co mi do tego?
Mój znajomy jak rozmawialiśmy o pastafarianach stwierdził że latający potwór i jego kościół to sekta, jak mu powiedziałem że katolicyzm to też sekta, to mi powiedział najlepsze zdanie ever: Nie, to co innego, jak można kurwa wierzyć w kulkę makaronu? Ja się pytam jak można wierzyć w faceta chodzącego po wodzie i to że umarł za twoje grzechy i w zapłodnienie przez ducha. Każdy wierzący ideologicznie jest debilem, na razie życie nie pokazało mi że jest inaczej.
Jeśli uważasz śmierć Jezusa za śmierć postaci historycznej to tutaj też można niestety mieć wątpliwości. Niektórzy twierdzą, że Jezus w ogóle nie istniał i podważają wartość historyczną źródeł pozabiblijnych. Inna sprawa, że faktycznie to dziko dziwne, że ludzie deklarują wiarę w Boga [w kontekście chrześcijaństwa jak mniemam], nie wierzą w samą śmierć na krzyżu centralnej postaci całego wyznania... O_o Rozumiem , żeby nie koniecznie wierzyć w zmartwychwstanie, ale żeby w samą śmierć? Ech...
Katolicyzm to NIE sekta. Sektami są pomniejsze odłamy głównego nurtu np. zielonoświątkowcy. Katolicyzm czy Prawosławie to raczej główne odłamy i nie można ich nazywać sektą.
Różnica jest taka - Latający Potwór Spagetti to świadomie wymyślona bzdura i każdy kto przystępuje do tej sekty o tym wie. Z Chrześcijaństwem jest ciut inaczej - są pewne źródła, przekazy... Nawet doniesienia [bo w końcu nie każdy doświadcza tego osobiście... ] o cudach czy innych objawieniach... Generalnie choćby różnica jest taka, że chrześcijaństwo czy sam katolicyzm to normalna religia, w którą ludzie wierzą [albo i nie, jak pokazuje ww. sonda >_>], a pastafarianizm to po prostu kpina z religii.Cytuj:
to mi powiedział najlepsze zdanie ever: Nie, to co innego, jak można kurwa wierzyć w kulkę makaronu? Ja się pytam jak można wierzyć w faceta chodzącego po wodzie i to że umarł za twoje grzechy i w zapłodnienie przez ducha.
Troche przykre.Cytuj:
Każdy wierzący ideologicznie jest debilem, na razie życie nie pokazało mi że jest inaczej.
Jezus jako jezus istniał, wątpliwości budzi jego monopol na proroctwo, bo w jego czasach proroków była cała masa.
Katolicyzm jest odłamem, przez co jest sektą.Cytuj:
Katolicyzm to NIE sekta. Sektami są pomniejsze odłamy głównego nurtu np. zielonoświątkowcy. Katolicyzm czy Prawosławie to raczej główne odłamy i nie można ich nazywać sektą.
Ty sobie zdajesz sprawę że jedynym źródłem informacji o religii o której tak tu piszesz jest książka sprzed 3500 lat, przełożona setki razy? Nikt nie wie jak wyglądała biblia w oryginale i na tym się kończy źródło informacji. A to że biblia to zbiór mitów i bzdur, wie każdy kto ją kiedyś przeczytał. Nie widze też powodu dla którego katolicyzm dostał miano normalnej religii a pastafarianizm kpiny. Oba te twory spełniają takie same wymagania i powinny być traktowane na równi, mam nadzieję że przegłosują wniosek o durszlak w sejmie, w końcu w tym kraju panuje wolność wyznania.Cytuj:
Różnica jest taka - Latający Potwór Spagetti to świadomie wymyślona bzdura i każdy kto przystępuje do tej sekty o tym wie. Z Chrześcijaństwem jest ciut inaczej - są pewne źródła, przekazy... Nawet doniesienia [bo w końcu nie każdy doświadcza tego osobiście... ] o cudach czy innych objawieniach... Generalnie choćby różnica jest taka, że chrześcijaństwo czy sam katolicyzm to normalna religia, w którą ludzie wierzą [albo i nie, jak pokazuje ww. sonda >_>], a pastafarianizm to po prostu kpina z religii.
Trochę przykre jest to co tu wypisujesz ;/Cytuj:
Troche przykre.
Takim sposobem można podważyć wszystko, co wydarzyło się w historii. Tutaj z założenia wierzymy księgom i innym zapiskom jako historycznym źródłom. Historia to wiara, a nie pewność.
Ciekawa interpretacja słowa "sekta", ale trochę niekonsekwentna. Ile według ciebie wyznawców musi zebrać odłam by stać się "głównym odłamem" a nie "pomniejszym" czyli sektą?
Też się im dziwię. Ja akurat wierzę w śmierć Jezusa na krzyżu - to wydarzenie historyczne po prostu.
Sekty? Przecież to nie jest odłam niczego, poza tym zrzesza sporo ludzi (bardzo wielu antyteistów czy ateistów lubi odwoływać się do LPSa czy NRJa).
Nie każdy doświadcza tego osobiście, ponieważ kościół zakazał źródła tych "objawień" - halucynogenów. Ale objawienia i tak się zdarzają - halucynacje mają różne podłoże, chociażby paraliż senny czy choroby psychiczne.
Była cała masa bo wtedy halucynogeny były popularne i nie były piętnowane. I wtedy takich ludzi nazywano "prorokami", obecnie "ćpunami" lub "wariatami". Kwestia relatywnego podejścia do sprawy - w tamtych czasach to wyglądało inaczej.
Dokładnie. W ogóle księgi wszystkich starych religii były przecież fałszowane na potęgę. Islam, chrześcijaństwo, hinduizm, buddyzm i inne - wszystko przeżyło masę fałszu i teraz mamy przez to tonę hipokryzji w każdym z wyznań.
Słusznie, sami Żydzi nazywali go imieniem Eliasza, czyli jednego ze starotestamentowych proroków.
Ponadto samo określenie "Syn Człowieczy" pochodzi ze starego testamentu, gdzie nazywano tak proroka Ezechiela.Cytuj:
13 Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: "Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?" 14 A oni odpowiedzieli: "Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków".
W czasach biblijnych tego typu nauczycieli i "proroków" były setki i tysiące. W starym testamencie mamy masę scen, gdzie rzekomy "prawdziwy" prorok wdaje się w dyskusje z "fałszywymi". Nie pamiętam, która to księga, ale Bóg powiedział w niej do proroka, że każdy "prorok" który mówi, że Jerozolima nie zostanie zburzona ma zostać przez niego ujawniony jako fałszywy. Komentarz do tekstu mówił o tym, że proroków w Judei było jak psów, bo to był dobry sposób na to, żeby sobie zarabiać na życie jakimiś pochlebnymi proroctwami, albo, przeciwnie, straszyć nieszczęściem.
tez kiedys bylem zdania, ze jezus jest postacia bezsprzecznie historyczna, az moja dociekliwosc doprowadzila mnie do zrodel owej historycznosci. powiedzmy, ze teraz dla mnie historycznosc jezusa utracila sporo swojej bezsprzecznosci.
nie sadze jednak, zeby rozprawianie nad historycznoscia zycia biblijnego jezusa mialo sens w tym temacie. mozna traktowac to jako ciekawostke historyczna, jednak z punktu widzenia religii nie ma to najmniejszego znaczenia. ludzie religijni nie potrzebuja potwierdzenia od historykow, ze dane zdarzenie mialo miejsce, zeby w nie uwierzyc. dla niewierzacych natomiast historycznosc jezusa nie oznacza z automatu dania wiary w chodzenie po wodzie i niepokalane poczecie.
Warto przypomniec ze nawet jesli jakis zydo arab o imieniu jezus kiedykolwiek zyl to i tak nie ma zadnego znaczenia.
Wazne czy ten czlowiek byl synem bozym - a jak wiemy oczywiscie tak nie jest.
Na dzisiejsze czasy niema to juz znacxzenia, jak sie popatrzycie na poczatki kosciola to ten event mial duze znaczenie.
Swoją drogą uważam, że gdyby Jezus był jedną wielką ściemą to i tak mu się należy wielki szacun za tą całą szopkę, która jest wokół niego :)
Jestem wierzącą osobą i wiem co nieco i bardzo mnie irytują niektóre wasze posty. Vegeta jak widzę przoduje pod względem debilizmu w tychże postach.
Po pierwsze nie można nazwać katolicyzmu sektą. Katolicyzm jest 'wyznaniem' a nie 'odłamem' chrześcijaństwa, tak samo jak prawosławie.
Co do tych proroków to tak na wstępie powiem, że Tora i Stary Testament a nawet spora część Koranu jest tak naprawdę tym samym. Tutaj już wchodzą kwestie tłumaczenia i interpratacji tekstów ale wywodzą się z tego samego źródła. Żydzi nie uznali Jezusa za Syna Bożego tylko za kolejnego z proroków, oni proroków mieli naprawdę bardzo dużo, nawet po śmierci Jezusa i do teraz byli prorocy, oni wciąż czekają na mesjasza. Prawda jest taka, że Jezus był prorokiem, był w "kontakcie z Bogiem", a to czy był Synem Bożym to jest kwestia naszej wiary, bo chyba na tym polega religia, nie? W dzisiejszych czasach zatraca się pojęcia wiara, bo każdy może wszystko zweryfikować na google i coraz mniej "wierzymy na słowo", a szkoda.
Wspominałeś też Vegeto, że biblia to stek mitów i bzdur. Wiedz, że Biblia składa się ze Starego i Nowego Testamentu. Czytałem sporo i powiem szczerze, że Stary Testament jest straszny. Bóg każe za wszystko śmiercią, jest wymagający ale też i sprawiedliwy. Nie lubię tekstów ze Starego Testamentu, większość z nich jest mało autentyczna, ale ludzie potrzebowali wtedy takiego Boga - srogiego Boga. A czym jest Nowy Testament? Jest świadectwem o Jezusie, tam Bóg już jest dobry, przebacza. Większość tekstów można już historycznie wytłumaczyć. Jak wiadomo kościół ostro zmanipulował te księgi. Dał tylko 4 ewangelie (z kilkuset), które trzymają się kupy i ich treści odpowiadają tradycji kościoła. Więc generalnie to nie Nowy Testament jest zły ale kościół, teraz już z nim lepiej, jednak kiedyś robił dużo złego.
Reasumując, jak się nie znasz to się nie wypowiadaj, nie rób z siebie speca z tematu o którym wiesz tylko zalążek.
Jak jesteś takim ateistą i antychrześcijaninem to wypierdalaj do pracy w wigilie a nie siedzisz i żresz.