Tomix napisał
Nie ma czegoś takiego jak wybiórcza wiara: Bóg tak, Kościół nie. Jeżeli chcesz się uważać za człowieka wierzącego a odrzucasz to, po co Bóg zszedł na ziemię nazywając to tylko jedynie instytucją czysto ludzką to wpadasz w tzw. schizofrenię duchową.
Twierdzenie „Chrystus tak, Kościół nie” robi w ostatnich czasach dość dużą karierę. Odrzucenie Kościoła polega częściowo na ograniczeniu go do poziomu zewnętrznej organizacji. To tak jakby ograniczyć osobę do ubrania, które nosi. Bywa, że nie zawsze jest zbyt eleganckie czy pociągające, i nie spełnia wszystkich standardów mody. Istota Kościoła leży gdzie indziej. Jezus powiedział, że gdzie dwaj lub trzej gromadzą się w Jego Imię, tam On sam jest obecny (zob. Mt 18,20). Spodobało się Bogu zbawić człowieka we wspólnocie, bo do wspólnoty człowiek został stworzony. Kwestionując tę prawdę, kwestionujemy dzieło i zamiar samego Boga. Tak więc mówiąc: „Chrystus tak, Kościół nie”, popadamy w sprzeczność. Istotą Kościoła nie jest zewnętrzna jego organizacja. Istotą jest to, że ustanowił Go Chrystus i posłał Ducha Świętego, by ożywiał Kościół i go prowadził.
Kościół jest przedziwnym organizmem, w którym świętość spotyka się z grzesznością jego dzieci. Jest święty, bo jego głową jest Chrystus. Jest grzeszny, bo jesteśmy w nim my wszyscy – duchowni i świeccy – naznaczeni skutkami grzechu pierworodnego. Jednak w tym wszystkim cudem jest to, że świętość Chrystusa jest nieskończenie większa od naszej grzeszności. Grzeszność duchownego może wpływać negatywnie na pozostałych wiernych, a jego przykładne życie może ich mobilizować. Mimo to jednak nie wpływa na skuteczność działania łaski Bożej w ich sercach. Do świętości jesteśmy wszyscy wezwani jako ochrzczeni. Mówienie, że nie akceptuje się Kościoła z powodu grzeszności jego członków, w tym i duchownych, jest często usprawiedliwieniem dla tych, którzy i tak się z nim nie identyfikują. Grzeszność i zły przykład zawsze bolą i nie trzeba ich usprawiedliwiać. Jednak pierwszym działającym w Kościele jest Bóg i to z Jego powodu chodzimy do kościoła, modlimy się. Chrystus zresztą wybrał zwykłych, prostych rybaków na swoich apostołów. Nie byli oni wolni od słabości, ludzkich ograniczeń. Nawet zaparli się Mistrza w godzinie próby. A jednak to ich wybrał, by szli i zakładali Kościół. Bo ideałem chrześcijanina nie jest nieskazitelność, lecz głęboka więź z Bogiem, oparta na zaufaniu i wierze.
Przyjęcie Dobrej Nowiny wiąże się z wymaganiami, walki z egoizmem. Mówi o konsekwencjach grzechu, a szczególnie skutkach trwania w nim. To również wielu się nie podoba. Chcieliby, aby Bóg był jakimś dziaduniem, nie za bardzo zorientowanym w sytuacji, naiwnie dającym przyzwolenie na każde widzimisię człowieka, który chce sam decydować co dobra, a co złe. To oni często kwestionują Kościół nie w imię dobra, lecz z powodu chęci życia na swój sposób. Owo kwestionowanie to także owoc pojmowania wiary jako sprawy czysto osobistej, w oderwaniu od innych. A przecież Kościół to, jak głosi Sobór Watykański II, wspólnota wiary, nadziei i miłości tu na tej ziemi. Wszyscy jesteśmy za niego odpowiedzialni, a w nim odpowiedzialni jedni za drugich. Tego chciał Chrystus, który ustanowił święty Kościół jako uprzywilejowane miejsce swojego objawiania się.
Cytaty ze strony o pielgrzymkach...