Froning i crossfit, ma to dla mnie taki sam sens jak ping pong lub maratony. Bezsensowny zbitek aktywności, bez ładu i składu. "Fittest of the earth" - chyba na takiej samej zasadzie jak planet fitness jest siłownią (jak ktoś nie wie o co chodzi to art.
http://anabolicminds.com/forum/conte...ightmare-6002/ ). Dan pan spokój. Marketing i robienie ludzi w chuja. Tak samo jak kulturystyka. Garstka fenomenów na SAA - z sylwetkami oraz tysiące naśladowców bez genów, wiedzy i sukcesów. To samo kalistenika - garstka fenomenów, reszta chuja osiąga -a na wykopie podniecają się więźniami z Birkenau co pozbyli się resztek tłuszczu i robią akrobacje ("ale super sylwetka, ojej") - chuj tam, że moja kobieta ma więcej w bicepsie i udzie od tych "mężczyzn". Głupota ludzi nie zna granic. Jak zapłacą naprawdę gruby hajs to pobawię się w crossfit. Startowanie dla startowania mam za sobą. Za każdy start w pływaniu dostałem kasę. Mam kolosalne wydatki na żarcie, treningi etc. I tak jestem na minusie. Samym treningiem siłowym jestem zajechany - w weekend potrafię odsypiać po 11-12 h. To tylko pokazuje jak duże mam braki w tym zakresie.