Hemingway napisał
na karate nigdy nie warto
Ćwiczyłem od 7 do 17 roku życia i raczej nie żałuję, bo dało mi to porządne podstawy do kontynuowania przygody z SW. Jedyne co mnie odwiodło od karate tradycyjnego, że kompletnie z niego zrezygnowałem to polityka (która może w kyokushin, czy sportowym jest inna), w której chodzi obecnie o hajs i tylko hajs. Ba, podobno teraz żeby więcej kasy ściągać to zmniejszyli próg czarnego pasa do 14 roku życia. A żeby zdać na czarny pas trzeba uczestniczyć w seminariach, zgrupowaniach, i innych rzeczach, za które płaci się gruby hajs.
Kwestia tego, na jakiego trenera się trafi (jeśli trener to gówno to i treningi będą gównem, jak wszędzie) i czy kogoś to jara. Na przykład mój ojciec nadal ćwiczy i mu się to ciągle podoba. ;)
Oczywiście jeśli chcesz być porządnym fajterem to nie możesz się ograniczać do samego karate, a rozwijać się też inaczej, np. dodatkowo boks, bjj czy coś. Nam na przykład trener robił dodatkowo jeden trening w tygodniu typowo mieszanych sztuk walki z jakimś jego znajomym od MMA, także mieliśmy też podstawy kickboxingu i parteru ;)
Zakładki