bez przerwy. Po dzis dzien pelno jest sekt, ktorych guru uwazaja sie za kogos w stylu jezusa.
Wersja do druku
Jezus nigdy nie był jednym mesjaszem, to bzdura. Ich były masy, ale albo to były małe grupki albo ich wyznawcy byli prześladowani przez jedyne słuszne wiary.
Zapodam coś z Biblii:
Byli ludzie, którzy co jakiś czas podrywali ludność do walki przeciwko Rzymianom. Niektórzy mieli związki z Esseńczykami (ugrupowanie/sekta w ramach Judaizmu), zrywy były też podgrzewane nadzieją mesjańską, jednak w zrozumieniu usunięcia Rzymian z Izraela i odrodzenia państwa.Cytuj:
(34) W Radzie Najwyższej powstał jednak pewien faryzeusz, imieniem Gamaliel, nauczyciel zakonu, którego cały lud poważał, polecił usunąć na chwilę apostołów (35) i rzekł: Mężowie izraelscy, rozważcie dobrze, co z tymi ludźmi chcecie uczynić. (36) Albowiem nie tak dawno wystąpił Teudas, podając siebie za nie byle kogo, do którego przyłączyło się około czterystu mężów; gdy on został zabity, wszyscy, którzy do niego przystali, rozproszyli się i zniknęli. (37) Po nim wystąpił w czasie spisu Juda Galilejczyk i pociągnął lud za sobą; ale i on zginął, a wszyscy, którzy do niego przystali, poszli w rozsypkę. (38) Toteż teraz, co się tyczy tej sprawy, powiadam wam: Odstąpcie od tych ludzi i zaniechajcie ich; jeśli bowiem to postanowienie albo ta sprawa jest z ludzi, wniwecz się obróci; (39) jeśli jednak jest z Boga, nie zdołacie ich zniszczyć, a przy tym mogłoby się okazać, że walczycie z Bogiem.
Co do sekt - tak, jak pisał #Nosikamyk, jest ich sporo. Najwięcej jest tych typu "New Age". Ale można powiedzieć, że jeśli przywódcy nie byli/są idealistami, tylko gromadzą wokół siebie ludzi dla swoich osobistych korzyści (materialne/psychiczne/seksualne), to takie sekty nie są zbyt stabilne...
A co już do samej idei mesjańskiej - już samo powiedzenie "Polska mesjaszem (Chrystusem) narodów/przedmurzem Chrześcijaństwa" (taa, chociaż "nie-rządem stała") w odniesieniu do jej losów coś nam może powiedzieć ;-)
Raczej zostałby zlinczowany przez Moherowe Berety lub samych hierarchów KRK... Z resztą, dotychczas ludzie, którzy autentycznie odnajdują Boga i z nim żyją, są potępiani przez tych, którzy najczęściej są tylko osobami religijnymi, nie wierzącymi... Norma. Już mi się zdarzyło doświadczyć krytyki ze strony ludzi, którzy uważają się za wierzących, ale gdyby tak było, nie krytykowali by mnie w dany sposób.
Polecam odnośnie zacytowanego posta #Mastera!! http://docs6.chomikuj.pl/92512164,PL...%C5%BCania.doc
Pzdr
O ile mnie pamięć nie myli to już za swojego żywota, doświadczał problemów ze strony dostojników kościelnych, więc nic nowego. Ogółem, Jezus to jest genialna postać. Wyraża w chuj i jeszcze więcej pozytywnych idei, jednak prawdę mówiąc ówcześnie nie wiele wspólnego mają jego wyznawcy z tym co propagował. Kościół wydaje mi się być bardziej po stronie krzyżujących niż ukrzyżowanych.
Po prostu łatwiej jest "wierzyć w Boga" (w Jezusa - w sensie, że istnieje), ale można nie wierzyć Jemu... No, ale w końcu to Jezus powiedział "Nie każdy, kto mówi "Panie, Panie"..." .
Na przestrzeni wieków istota wiary większości się rozmyła... Istnieje niesamowita różnica pomiędzy Kościołem w I, II wieku, a później...
Niekoniecznie trzeba się odcinać od nauk swojego wyznania. Po prostu warto to skonfrontować z Biblią i własnym sumieniem. To najłatwiejsza droga na określenie tego, w co się wierzy, a na tej podstawie można znaleźć wspólnotę z ludźmi, którzy wierzą podobnie.
Pzdr
sam kosciol sie zmienia, a kazdy czlowiek w tym kosciele wierzy na swoj, inny sposob, ale jednoczesnie kazdy wierzy, ze to on ma racje. Przeciez to kompletnie nielogiczne.
Kurcze, tak mnie ostatnimi czasy naszła rozkmina na temat spowiedzi. Jeżeli chcę się wyspowiadać, to dlaczego muszę iść do konfesjonału, do pośrednika? Kiedyś w Kościele funkcjonowała spowiedź powszechna i jakoś nikt nie robił problemów (np. Starokatolicyzm). Jeżeli świadomie i dobrowolnie uklęknę, powiem Bogu co mi tam leży na serduchu, czym zgrzeszyłem, to chyba powinno być wszystko w porządku. A tak muszę iść do księdza, który pewnie mnie zna i krzywo będzie się na mnie patrzył. Dlaczego w ogóle odstąpiono od tego?
W spowiedzi z posrednikiem chodzi o to, aby wlasnie poczuc wstyd za swoje grzechy - nie mowiac o nich nikomu nie odczujesz tego samego wstydu i zalu, gdy mowisz to 'obcej' osobie.
No i jest druga strona medalu, ze wtedy ksiadz nie dowie sie o naszych zlych uczynkach i nie bedzie mogl nami manipulowac ; d
Osobiscie nie jestem wielkim zwolennikiem tej teorii w dzisiejszych czasach, moze kilkaset lat temu taki wiejski ksiadz mogl nabyta wiedze wykorzystywac do swoich i kosciola niecnych celow, jednak w dzisiejszych czasach chyba nikogo nie obchodza grzechy pospólstwa.
Co innego bycie ksiedzem kogos wysoko postawionego w hierarchi spolecznej (Jarek K.), ktory moze kilka ciekawostek przekazac swojemu ksiedzu.
W Kościele Rzymskokatolickim funkcjonuje spowiedź powszechna (chyba bezpośrednio przed Komunią), byłem na niejednej mszy i wiem, że jest... Nie wchodząc w niuanse - jest to prawie to samo, co podczas nabożeństw ewangelickich. Dobra, wiem, że tak na prawdę spowiedź to konfesjonał itp. Ale istotą spowiedzi nie jest powiedzenie księdzu grzechów. To akurat jest błędem Rzymskiego Katolicyzmu - pogląd, że wyznając grzech innej (oczywiście odpowiedniej, czyli księdzu, a jakże!) osobie czuje się wstyd, co jest motywacją do poprawy. A w praktyce - wiemy, jak jest - może nawet z autopsji... ;>
To, że z KRK wychodzi najwięcej ludzi, rozczarowanych wiarą jest spowodowane tym, że w większości przypadków nie ma relacji z Żywym Bogiem - zamiast tego jest liturgia, tradycje itp.
Spowiedź to tak na prawdę wyznanie grzechów Bogu. Nie trzeba być jakimś mistykiem - po prostu wystarczy relacja oparta na wierze - powiedzieć Bogu o tym, że nie chcieliśmy, żeby tak to wyszło. Że chcemy żyć lepiej i żeby On nam w tym pomagał.
Spowiedź powszechna to dla mnie z kolei bardziej element liturgii. Nie modlę się często słowami modlitwy spowiedniej, wolę to zrobić swoimi słowami. Niektórzy tego tak nie odbierają, im nie przeszkadza utarta forma. Ale i ja, i oni wierzymy, że grzechy zostały nam przebaczone, bez względu na FORMĘ.
No, tak de facto, to kwintesencją spowiedzi jest pojednanie się z tym, wobec kogo się zawiniło. Wiem z doświadczenia, jakie to jest ciężkie - wyznać komuś, że się żałuje tego, co się komuś zrobiło i proszenie o wybaczenie. Też zależy oczywiście, jak "ciężki" w naszym mniemaniu ten grzech wobec drugiej osoby był... Ale o to właśnie chodzi - o pojednanie.
Zasada "Ecclesia reformata et semper reformanda" (podkreślana zwłaszcza przez kościoły tradycji reformowanej) jest dość ważna. Tradycję należy stale kontrolować, żeby nie "wryła" się na miejsce Biblii i Jezusa... W KRK poczyniono istotne zmiany podczas II Soboru Watykańskiego, ale po tym wydarzeniu mam wrażenie, że KRK od strony strukturalno-dogmatycznej znowu "przystopował"... Aż do kolejnego soboru...? "Aż Pan przyjdzie"? (no, to już będzie wtedy trochę za późno...). To tak w ramach, że "kościół się zmienia" ;-)
Każdy człowiek wierzy na swój sposób, ale w ramach, granicach Chrześcijaństwa. Ja np. wierzę nieco poza granicami nauczania swojego kościoła, ale nie mam zamiaru konwertować. Są osoby, które z powodów niezgadzania się z nauczaniem swoich - i zmieniają wyznanie (to, że całkowita zmiana kościoła z rzymskiego jest trudna i to w kilku aspektach). Jednak cały czas pozostaje się Chrześcijaninem, bo podstawą nauczania każdego kościoła, katolickiego, protestanckiego, czy prawosławnego jest Chrystus (od tego tytułu pochodzi też nazwa "Chrześcijaństwo").
Ale co innego, jeśli ktoś zaczyna głosić tezy, jednoznacznie nie mające poparcia w Biblii - bo na Biblii, która powinna być Słowem Bożym, docierającym do człowieka, opiera się Chrześcijaństwo - to już inna bajka... W KRK najczęściej powoduje to nie tyle świadome działanie, co niewiedza; czasem rzymscy katolicy nawet nie wiedzą, że dana kwestia, którą głoszą, nie jest popierana przez ich kościół :p
Babcia mówiła mi, że podczas II W.Ś (i okupacji hitlerowskiej) były przypadki wydawania przez księży ludzi, którzy się im spowiadali... Może faktycznie tak bywało...
Pzdr
To są warunki spowiedzi według KKK. Opierając się na nich, nie jest mi do niczego potrzebny ksiądz.Cytuj:
1. Rachunek sumienia
2. Żal za grzechy
3. Mocne postanowienie poprawy
4. Szczera spowiedź
5. Zadość uczynienie Panu Bogu i Bliźniemu.
Dlaczego najwiecej do powiedzenia o Kosciele Katolickim mają albo w ogole niewierzący, albo wierzący niepraktykujący?
@Kuba
Spowiedz powszechna gładzi tzw lekkie grzechy, a spowiedz uszna (sakrament) gładzi grzechy ciężkie (najogolniej przeciwko Dekalogowi). Wszystko też zależy jak postrzegasz sakrement pokuty i pojednania. Jeśli jest to dla ciebie spotkanie z Bogiem w sakramencie miłości, to człowiek nawet sam chce sie spowiadac czesto. Istotnym problemem sa sami ksieza. Ale gdy sie mysli o Bogu, to nawet ciskajacy gromami ksiezulo nie przeszkadza, tyle wiem z autopsji. Spowiadam sie u roznych ksiezy z racji tego, że z kapłanami ze swoje parafii jest w kolezenskich relacjach i tak po ludzku nie potrafie przelamac wstydu. Ostatnio zastanawiałem sie nad znalezieniem stałego spowiednika do tzw. kierownictwa duchowego.
A co Pisma Świętego to przede wszystkim chrzescijanstwo nie jest ludem Ksiegi, tylko ludem Jezusa Chrystusa. Biblia nie jest źródłem chrześcijanstwa. Jest Słowem Bożym, w niej jest opisana historia zbawienia. Nowy Testament np. jest pochodną wiary pierwszych chrześcijan (tego co głosili apostołowie). Tak samo ST jest wtórny wobec historii Izraela czy religii Mojżeszowej. Biblia zauważ została napisana pod natchnieniem, ale nie jest tak jak w islamie, że Koran został w całości przekazany z nieba.
To, że ludzie nie mają żywej relacji z Bogiem to nie wina KK, tylko samych ludzi. Nie zapominaj, że trzeba najpierw samemu powiedziec tak Jezusowi.
A na koniec taka refleksja. Jakbym miał patrzeć tylko na ludzi Kościoła, to juz dawno byłbym albo poza Kościołem albo nie wierzący. To że zdarzaja się tacy a nie inny ksieża czy wierzący hipokryci to automatycznie nie oznacza, że to co głosi KK musi byc fałszywe. Mysle też że czasami lepiej byc surowym dla siebie, a wyrozumialym dla bledow innych. Czasami warto dostrzec najpierw belke we wlasnym oku. Jak tak dobrze zastanowimy sie nad swoim zyciem, to potem trudniej jest rzucic kamieniem, prawda?
@down
Źródłem chrześcijanstwa jest Osoba Jezusa Chrystusa. Nigdzie nie podważyłem autorytetu Biblii jako źródła wiary. Wierze słowom Biblii i jest ona dla mnie Słowem Bożym, ale to nie zmienia faktu, że ST to spisana historia Izraela, czy religii mojżeszowej, a NT to wyraz wiary pierwszych chrześcijan (to co apostolowie glosili o Jezusie, Jego Dobra Nowina). Czy przed powstaniem NT, nie było chrześcijan? Owszem byli, np. uczniowie Jezusa a później takze Jego apostołów. Czytanie ze zrozumieniem to Twoja słaba strona. Polecam zapoznac się z historią chrześcijanstwa. A poza tym imputuj mi czegoś czego nie powiedziałem.
A na temat spowiedzi to poszukaj sobie w Ewangeliach słów Jezusa do Piotra "o zwiazywaniu i rozwiazywaniu" oraz o "zatrzymywaniu i odpuszczaniu".
Yyy... proszę, nie pisz nic więcej. Jak to Biblia nie jest źródłem chrześcijaństwa? A co nim jest?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Katolic...ry_katolickiej
Są dwa źródła wiary[3]: Pismo Święte i Tradycja - więc jak to Biblia nie jest źródłem wiary, chrześcijaństwa? Brawo kolejny ślepy Chrześcijaninie, brawo! Pieprzysz takie głupoty, że aż szkoda mi komentować całej reszty. Nie wiem, może wierzysz Apokryfom skoro Biblia nie jest czymś, co napędza wiarę, fundamentem.
Jak to Chrześcijanie nie są ludem księgi tylko ludem Jezusa? Co ty gadasz? Zakładając że Chrześcijanie to lud Jezusa, to musielibyśmy usłyszeć Go, porozmawiać, zobaczyć - chyba że tak miałeś, to okej! Lub księgi czerpie informacje o Bogu, właśnie z Biblii - jak Chrześcijanie mogą być ludem Jezusa, jednocześnie nie będąc ludem księgi?
Boże, widzisz i nie grzmisz!
Tyle napisałeś, a ja nadal nie wiem dlaczego nie mogę wyrazić mojego żalu, miłości wprost do Boga?