Dlatego dodałem że mógłby się poświęcić w jakiś inny sposób niż ten w jaki to zrobił, co w pewnym sensie było samobójstwem
Wersja do druku
Czy bedac niewinnym i wiedzac o tym, ze zostanie sie skazanym na smierc, posiadajac wszelkie srodki do zmiany tego, Jezus nie popelnil samobojstwa?
Co z tego, ze zabil go ktos inny. Byl swiadom swojej niewinnosci, byl swiadom, ze ludzie podejmuja zla decyzje, wiedzial, ze umrze, mogl to zmienic - ale nie zmienil.
Calkiem powazne pytanie
Ciekawe pytanie. Znalazłem coś takiego:
"W katolicyzmie samobójstwo jest grzechem, przez wieki uznawanym za grzech śmiertelny — skazujący samobójcę na wieczne potępienie. W świetle współczesnej nauki Kościoła samobójcy mogą osiągnąć zbawienie, jeżeli samobójstwo jest wynikiem działania diabła, silnego stresu, poświęcenia, depresji lub innego zaburzenia czynności psychicznych"
W definicji samobójstwa jest napisane, że to celowe, świadome odebranie SOBIE życia.
Czyli teoretycznie emo nastolatki ze stanow zjednoczonych, ktore maja depresje, biora psychotropy i sa narazone na duzy stres zwiazany z dorastaniem (wszystkie te czynniki sa niezwykle popularne w stanach, co 3 osoba chodzi do terapeuty) wcale nie sa z gory skazane na wieczne potepienie?
Jezeli masz racje, to tym sposobem kosciol stracil jedna z niewielu ostatnich rzeczy, ktore w nim szanowalem - mianowicie, calkowite potepienie samobojstwa z w/w powodow ktorego nie toleruje i ja. Przynajmniej strachem trzymali slabsze jednostki przy zyciu, jednostki ktore po prostu musial ktos przytrzymac na tym swiecie przez ciezki okres czasu.
Przecież oczywiste, że osoby chore psychicznie będą potraktowane inaczej. A depresja jest chorobą. I nie ma czegoś takiego jak "zabiłbym się, ale będę miał grzech... ale zaraz! przecież ja mam depresję, to mogę się zabić! <skacze z okna>"
"Słabe jednostki" - ciekawe jestem jak ty, silna jednostko, byś się zachował np. gdyby cała twoja najbliższa rodzina zginęła na twoich oczach. Pewnie byś pomyślał "trudno, taka kolej rzeczy" i poszedł zjeść kolację, a potem spać. Każdy jest silny, gdy nie spotyka go nic złego. A są momenty, kiedy każdy jest słaby. Ale co tam, najlepiej zmierzyć wszystkich swoją miarą.
Ale to jest cholernie glupie rozumowanie.
Ja rozumiem, ze ciezko odpowiedziec na wszystkie mozliwe warianty, ale zalozyles ten najgorszy, czyli najwieksza tragedie. A co z dzieciakami, ktore maja depresie, bo rodzicow nie stac na Nowego iPada? Jestem przekonany, ze trafiaja sie dzieciaki ktore z tak glupich powodow popadaja w depresje. Nie uwazasz, ze jest to slabosc jednostki? Nie uwazasz, ze jest to zbyt blachy powod aby wybaczyc tak wielki grzech?
Nie wspomne nawet o tym, ze samobojstwo z dobrym powodem - ok, jakos ujdzie, ale aborcja po gwalcie? NICHUJA. To przeciez zycie.
Kosciol w sprawie decyzji o smierci (czy swojej, czy swojego dziecka - nie chce sie zaglebiac w temat aborcji, sluzy mi jedynie za przyklad w ktorym kosciol nie wybacza, o ile wiem) powinien miec jednoznaczne stanowisko, bez wyjatkow. Chca chronic zycie, to niech chronia kazde - nawet to, ktore przechodzi najciezzy okres w swoim zyciu.
I jestem swiadom, ze kosciol czesto wyciaga pomocna dlon do takich ludzi, ale nie powinien im dawac furtki z ktorej moga skorzystac, swiadomie lub nie.
Czy ty nie rozumiesz, że depresja jest chorobą, która wymaga leczenia? I może ona dotknąć KAŻDEGO.
Tak jak samobójstwo MOŻE zostać odpuszczone, tak MOŻE zostać odpuszczona aborcja. Nie zmienia to faktu, że Kościół jest przeciwny jednemu i drugiemu i nie widzę tu żadnej niekonsekwencji. Problem polega na tym, że rozumowanie "mogę się zabić, bo mam dobry powód i jakoś to ujdzie" może zostać uznane za zuchwałą ufność, co z kolei jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, czyli bodaj najgorszym rodzajem grzechu.Cytuj:
Nie wspomne nawet o tym, ze samobojstwo z dobrym powodem - ok, jakos ujdzie, ale aborcja po gwalcie? NICHUJA. To przeciez zycie.
Kosciol w sprawie decyzji o smierci (czy swojej, czy swojego dziecka - nie chce sie zaglebiac w temat aborcji, sluzy mi jedynie za przyklad w ktorym kosciol nie wybacza, o ile wiem) powinien miec jednoznaczne stanowisko, bez wyjatkow. Chca chronic zycie, to niech chronia kazde - nawet to, ktore przechodzi najciezzy okres w swoim zyciu.
I jestem swiadom, ze kosciol czesto wyciaga pomocna dlon do takich ludzi, ale nie powinien im dawac furtki z ktorej moga skorzystac, swiadomie lub nie.
Nie wiem kto dał kościelnym prawo decydowania kto ma zostać potępiony, gdzie przebiega granica między samobójcą, a ofiarą choroby
Kiedyś wszystkich samobójców chowali pod płotem cmentarza, dziś się próbują rehabilitować za to że mogli chować niewinnych na niepoświęconej ziemi [i kolejny absurd: jak się coś poświęci to jest to święte]
A i jak można być przeciw i tolerować coś?
No wlasnie nie bardzo, ale znawca tematu nie jestem wiec poddaje sie i przyznaje Tobie racje w tej kwestii. Ale co z silnym stresem? Czy moze nie zgadzasz sie z definicja podana wczesniej przez Vyvina?
I fajnie by bylo, gdybys sie odniosl do mojego wczesniejszego pytania odnosnie Jezusa-samobojcy.
Właśnie. Mógł zmienić, ale nie zmienił. Chciał pokazać nam, że Bóg to nie facet siedzący na tronie - pokazał że jest dość "normalny", że niekoniecznie musi używać swoich darów do uciekania z sytuacji. Jezus, nie pomagając sobie "mocami", postąpił jak najbardziej słusznie. Gdyby pokazał na co go stać, po prostu zebrał by rzeszę fanów - pseudo fanów, którzy kochają go tylko za jego cud.
mógł wyjść z tego bez cudów, a tak było to preludium do największego pokazu mocy-wstania z martwych, załatwienia dwóch legionistów po uprzednim usunięciu wielkiego kamienia, danie sobie wsadzić w rozszlachtowany bok nieumytą rękę Tomasza, przełażenie przez ściany, lewitowanie i teleportację na statek-matkę.
Raczej nie. Po prostu został osądzony, jak przystało na tamte czasy - taka kara funkcjonowała, i była dość logiczna za szerzenie jakiś dziwnych poglądów.
Po prostu chciał udowodnić kim jest? Jakby nie pokazał nic światu, powiedzielibyście że wariat - uczynił cuda, a mówicie że dalej źle. Nie rozumiem was, widzę że na siłę się przyczepiacie do byle czego.