Master_Tv napisał
W sumie dobrze wychowali cię rodzice - nie narzucili ci wiary. Wszczepili ten chrzest ale tylko po to abyś potem nie miał problemów gdybyś chciał powrócić do katolicyzmu.
Masz całą paletę odmian katolików w rodzinie, ojciec prawdziwy Polak, matka zagorzała katoliczka, babcia jak zwykle zagania do kościoła a nie do Boga. Zapędzanie kogoś do kościoła bez większego zrozumienia tego co tam się dzieje jest jak dla mnie bez sensu i w życiu nie będę tego praktykował wśród moich dzieci ale to wynika z tego że twoja babcia też zapewne nie rozumie wszystkiego. Wiadomo jak to kiedyś było, ludzie wierzyli bo było trzeba, bo ksiądz ich przeklinał z ambony i taka babcia wystraszona wizją piekła chodziła do kościoła i modliła się namiętnie nie roztrząsając tego w co tak na prawdę wierzy, komu oddaje cześć, kim On jest. Gdybym zapytał moją czy twoją babcię dlaczego ksiądz w czasie postu ma fioletowy ornat zapewne nie uzyskałbym odpowiedzi a tylko pojękiwanie że nie jest mi to potrzebne do niczego. Wiara bez poznania Boga jest ślepa i w gruncie nie prawdziwa i jak dla mnie tacy ludzie są wierzący ale nie rozumiejący istoty wiary.
W sumie ja też byłem pewny że Bóg jest ale jakoś nie roztrząsałem tego. Z wiekiem samo przyszło, zacząłem się nad tym zastanawiać i coraz bardziej Go zauważam w innych ludziach, w ich czynach.
Więc prosiłeś żebym ci odpowiedział na to, postaram się.
Kim jest Bóg? Bóg jest osobą który ma trzy główne cechy boskie: wiarę, nadzieję i miłość. To jest takie katechizmowe stwierdzenie. Miłość do bliźnich która nakazuje pomoc innym wokół nas, niezależnie od tego czy są wierzący czy nie i tutaj pięknie robiła to Matka Teresa z Kalkuty. Opiekowała się ludźmi trędowatymi których nie pytała się o wiarę, jej nie interesowało w co wierzy człowiek - po prostu pomagała innym, co prawda w imię Boga, ale jej pomoc była odbierana pozytywnie wśród innych i jej też nie pytano się jakiej jest wiary. Pomagać innym możemy na misjach, w oratoriach, na co dzień. Sam w sierpniu wraz z oddziału SOM'u [Salezjański Ośrodek Misyjny] i dwoma dziewczynami i jednym chłopakiem jedziemy na miesiąc do Czarnogóry do pomocy w świetlicy katolickiej. Jak wiadomo katolików tam przeważnie nie ma - na obszary takie jak 3-4 województwa jest może z 200 katolików. Świetlica działa pod okiem księży misjonarzy, polaków i tam właśnie jedziemy pomagać. Moja decyzja wynika z chęci pomocy innym, z chęci poznania nowych rzeczy, ludzi i oczywiście z takiego katolickiego obowiązku pomocy innym.
Potem jest nadzieja - nadzieja w to że w każdym z nas drzemie wiara w jakiegoś boga i tutaj Bóg nie nakazuje wiary w niego, dopuszcza taką opcję i jest ona nawet wskazana ale od razu nie potępia takich ludzi, daje im czas do namysłu, czas do nawrócenia się mają aż do śmierci, do sądu ostatecznego gdzie każdy będzie osądzony według swoich ziemskich czynów lecz jak to głębiej wygląda nie wiem ; )
No i wiara - wiara w dobroć ludzi, wiara w przestrzeganie przykazań, wiara w nas.
Katolicyzm to nie tylko chodzenie do kościoła, to też masa wspaniałych młodych ludzi którzy spotykają się i razem chwalą Boga np. na Lednicy 2000, w różnych katolickich świetlicach. Na prawdę jest masa świetnych, normalnych ludzi którzy są otwarci na Boga i na innych ludzi, na świat. Nie trzeba klepać paciorków żeby żyć zgodnie z Bogiem. Katolicyzm nie jest nudny, nie jest monotonny, jest to wspaniała wspólnota.
Zaraz ktoś napisze że jestem jakiś głupi - czy to że w imię Boga wiele tysięcy ludzi pomaga innym jest złe? Czy to że wiele młodych ludzi modli się wspólnie do Boga jest złe? Czy to że ktoś wierzy a nie atakuje innych jest złe? Bo na prawdę mochery to tylko grupa kilkunastu babć które są ciągle pokazywane w mediach i przez ich pryzmat katolicyzm jest wyśmiewany przez innych.