Cytuj:
Penthagram napisał
I tak też nikt nie twierdzi, że człowiek, nawet będąc świętym, może stać się równy Bogu.
Tak, tylko że często ludzie nie zwracają na to uwagi - 'zacierają' tą podstawową różnicę. Przez to też powszechny sąd "o modleniu się do świętych" - wiem, że to nie o to chodzi, choć trudno mi to jest zrozumieć, wiedząc o możliwości bezpośredniej, prostej relacji z Bogiem.
Cytuj:
Właśnie po to, by potwierdzić, że dana osoba przebywa z Bogiem - a więc jest święta. Bo jeśli ktoś trafia do nieba, to jest świętym. Będąc na ziemi nie wiemy ile osób dostało się do nieba, więc nie wiemy ilu jest świętych, ale po to proces kanonizacyjny, by w jego toku ustalić czy jakaś konkretna osoba trafiła do nieba. Jeśli np. są odpowiednie dowody, że chora kobieta prosiła, powiedzmy, JP II o wstawiennictwo i nagle wyzdrowiała, to dzięki temu wiemy, że Bóg wyleczył tę kobietę dzięki wstawiennictwu Jana Pawła II, co z kolei jest równoznaczne z tym, że można uznać Jana Pawła II za osobę obcującą z Bogiem - to znaczy świętą. Oczywiście to tak w uproszczeniu, bo żeby kogoś kanonizować nie wystarczy historyjka z prośbą i wstawiennictwo. Często brak dowodów i materiałów, by ogłosić kogoś świętym, ale to nie znaczy, że ten ktoś nim nie jest.
Jak widać, jest to trochę kłopotliwe, a daje te same efekty, jak prośba o to samo (uzdrowienie) Boga.
Cytuj:
I tak z grubsza naucza Kościół, z tą różnicą, że po to przeprowadza się procesy kanonizacyjne, by zbierać dowody i poszlaki na świętość jakiejś osoby. Jeśli uzbiera się wystarczająca ilość materiałów, a papież zdecyduje się ogłosić kogoś świętym, to pewnie takim jest - w końcu zgodnie z obietnicą Jezusa "bramy piekielne go (Kościoła) nie przemogą."
Zrozumienie "Kościoła" jest niestety czasem zbyt szerokie... Zbyt wielu ludzi czuje się uprzywilejowanymi, tylko z tego powodu, bo należy do jakiegoś wyznania.
Cytuj:
Przecież nie można zostać świętym będąc złym człowiekiem.
I też nie to mam na myśli - można być dobrym, nie będąc świętym (z tytułu, który jednak, jak napisałeś, dużo daje). Takich ludzi jest mnóstwo.
Cytuj:
Napisałeś, że święci są ustanowieni przez ludzi. Są ustanowieni przez Boga, a człowiek - papież - tylko potwierdza świętość części tych ludzi, nie ma żadnej mocy 'nadawania' świętości.
Ale niejako nadaje i ogłasza tytuł. Poza tym bez tych procesów kano~ i beatyfikacyjnych dany człowiek nie ma szans, żeby zostać pośrednikiem między Stwórcą a ludźmi. A więc jednak coś w tym jest.
Cytuj:
Ale co konkretnie masz na myśli?
Interesuje mnie po prostu... a z resztą - powtórzę się raz jeszcze:
Cytuj:
napisał
[...]Nie zmuszę Cię do dania świadectwa Twojej wiary i opisu swoich osobistych przeżyć, wynikających z życia z Nim, bo nie każdy może się na to zdobyć (czym oczywiście nie sugeruję, że Ty również ;-) , ale mógłbyś skrobnąć jakąś opinię na temat wiary chrześcijańskiej. Wiary. Żywej. Twojej. Osobistej. Nie wyznania, czy religii.
Cytuj:
Lothardan napisał
Ja jestem katolikiem i nie mam nic do innych religii, wierzcie sobie w co chcecie a która religia tak na prawdę mówi prawdę przed śmiercią się nie dowiecie ;-)
Cieszy mnie to, że nowe katolickie pokolenie nie jest już tak zacofane, stereotypowe i nietolerancyjne.
Cytuj:
KrystianeK napisał
Dzisiaj dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy o śmierci Jezusa na religii. Chociażby tego, że w filmie pasja jest kilka przekłamań, np. ilość uderzeń biczem. Żaden Rzymianin o zdrowych zmysłach, nie uderzyłby skazanego więcej razy niż wynikałoby z jego kary, tak jak to było pokazane w filmie, bo za każde dodatkowe uderzenie on dostawał takie samo, dlatego często było tak, że bite bez jednego raza, czyli jak wyrok wynosił 30 uderzeń to bito osobę 29 razy, żeby czasem w razie pomyłki nie otrzymać bata.
"Pasja" jest świetnym filmem, pokazującym, ile na prawdę, z punktu widzenia obserwatora, Jezus musiał wycierpieć za nas.
Żydowskie prawo określało najsurowszą karę chłosty: "czterdzieści uderzeń bez jednego". Rzymianom najwyraźniej wisiało, czy Jezus przeżyje; w końcu duża część skazanych na chłostę nie przeżywała całej kary, a widać było, że kaci to jacyś psychole... xd. Z resztą widać, jakie było narzędzie... (bicz z rzemieni, z umocowanymi na końcach kostkami/kulkami). Aż dziw bierze, że żydów nie zdjęła litość i podziw dla człowieka ("Ecce Homo!"), który zniósł taką potworność.
Cytuj:
Albo dowiedziałem się jaki był mechanizm śmierci na krzyżu? Nie tak jak większość myśli, ze z wyczerpania, wykrwawienia, braku jedzenia i picia, ale człowiek na krzyżu się po prostu dusił, musiał cały czas mieć prosto głowę, bo gdy opadała na pierś automatycznie tracił oddech.
Serio...? Kiedyś też tak myślałem, ale raz na historii facet w bodajże 5/6 kl. podstawówki zrobił nam wykładzik o ukrzyżowaniu... Ale dobrze, że chociaż teraz wiesz ;P . Dodać można też, że ręce, jak to powszechnie jest przedstawiane na obrazach (prawie wszystkich), nie były przebijane w dłoni, a w nadgarstku, bo ciężar ciała spowodowałby wręcz przerwanie dłoni. Często też ramiona skazańca były przymocowane łańcuchami/linami do poprzecznej belki.
Śmierć zależała od konstrukcji krzyża i kondycji ukrzyżowanego przedtem - czasem dodawana była poprzeczka, na której możliwe było oparcie się, również pod nogami była czasem takowa stosowana. W zależności od 'rozwiązań konstrukcyjnych' i tego, czy skazany był silny, zależał czas jego śmierci. Właśnie dlatego ukrzyżowanym po obu stronach Jezusa połamano golenie, bo wtedy nie mogli się oprzeć na nogach i unieść, żeby zaczerpnąć tchu.
Sry, że się rozpisałem, ale jestem trochę w temacie ;p
Pzdr ^^