hehe
w miesiącu*
Wersja do druku
A firma TNT jakie ma opinie ? Koleś do mnie zadzwonił i jakiegoś haczyka szukam bo mówił mi o 32 stopach, zarobki OK , rejon może być i jutro mam przyjść na 8 zobaczyć czy mi się spodoba..
Jedyne co mnie ciekawi to 32 stopy, skąd on to kurwa wyliczył?
Jeśli chodzi o napiwki... u mnie zależy to od tego jak zostałem obsłużony. Jeśli obsługa była miła, nie wkurwiała mnie, nie wyglądała jakby pracowała za karę i nie musiałem za długo czekać to parę zł zawsze znajdę. Nie mam jakiś jednolitych stawek, zależy ile mam w portfelu. Tak samo mam z gościem, który np. pizzę mi dowiezie, czy kurierem, który ma do mnie ciężką paczkę w opór, a wniesie mi ją na górę(mimo, że nie musiał)...
Co do napiwków. Czasem dorzucę kilka zł ale raczej sporadycznie, zależy od sytuacji i od knajpy. Dodam tylko od siebie że w te wakacje byłem we Włoszech i tam to masakra z tymi napiwkami. Byłem tam z dziewczyna więc zabrałem ją parę razy do jakiejś knajpy/na kawę itp. I w każdej knajpie/kawiarni napiwki były doliczone do rachunku -,-. Chcesz czy nie chcesz to płacisz za parę +5EU. Czyli jak kupiłem jedną pizzę za 15EU to automatycznie płacisz 20EU tak samo jak kupujesz tylko dwie kawy to płacisz za dwie kawy 6-8EU + 5EU napiwek czy Ci to się podoba czy nie. Wkurwienie może trochę wziąć bo jednak dla nas 5EU to prawie 20zł... za to że Ci jakaś randomowa kelnerka przyniesie dwie kawy albo coś taniego do jedzenia... Na dodatek się pytają gdzie chcesz wypić tą kawę czy coś tam zjeść. Jak w ogródku to rachunek znowu rośnie o kilka EU. Nie mówię tu jakichś nie wiadomych restauracjach. Raczej coś typu Sfinks albo i gorzej. Nie polecam 0/10
Trochę dziwne, zazwyczaj to procentowo się nalicza np. 10/15%
tak pewnie dymają turystów, swojaków albo inaczej liczą albo swojacy wiedzą gdzie chodzić na kawę bo normalnie espresso we włoszech to 1e, a to, że kawa pita w ogródku jest droższa niż na szybko przy barze to normalne z tego co wiem
1. Nikt im nie kaze przyjmowac pracy za taka stawke.
2. Dobrze wiedza jak taka praca wyglada w sezonie zawsze moga isc na rozladunek tirow/praca w fabryce czy za taka sama stawke isc na ciecia czy innego sprzedawce w sklepie, w maku placa chyba 10 zl na reke, zapierdol taki sam.
3. Kierowca tira robi po 260h w miesiacu i jezdza, powiesz ze kierowca siedzi, ale on siedzac tyle niszczy sobie kregoslup, a kelnerowi co najwyzej stawy w kolanach siada, kierowca autobusu miejskiego moze nie jezdzi tyle godzin ale czesto nie ma nawet przerwy bo ma opoznienia z powodu jakiejs sytuacji na drodze i musi nadrabiac i gdzie tu jeszcze isc do toalety chociazby?
No moze jest podzial napiwkow w niektorych miejscach w lodzi co nir zmienia mojego podejscia ze nie daje pieniedzy za nic. Mozna nazwac to cebula a mozna nazwac oszczednoscia
1. Przyjmują, bo napiwki są częścią ich zarobku, a zarazem motywacją do nie traktowania pracy jak kołchozu, bo sobie wyobraź jakby Cię obsługiwali ludzie, którzy zarabiają 6zł/h. Możesz mieć to w dupie jak stołujesz się w Da Grasso, ale jak ktoś wychodzi na kolacje do dobrej restauracji to chce żeby cała otoczka też była fajna i za to jest skłonny dać to utartę 10%, bo jeśli kogoś stać żeby zapłacić za obiad 50zł to go 5zł nie zbawia.
2. No wiedzą, ale patrz punkt 1
3. co to w ogole ma do rzeczy? rozmawiamy o napiwkach dla kelnerów, a nie o porównywaniu ich do innych zawodów.
No to skoro nie dajesz to po prostu przyznaj, że Ci szkoda, a nie się tłumaczysz śmiesznymi przykładami o kierowcach MPK albo "TO ICH PRACA ZA CO MAM DAĆ NAPIWEK" czyli typowe tłumaczenia Janusza na wakacjach w Chorwacji.
Nawet jakbym zarabial kuoe hajsu i niemialbym z tym co robic, to nie dawalbym napiwku bo hehe tak nalezy. Taka praca,
W lepszych lokalach mysle nie skapia na wyplacie dla obslugi. No ja wole te 5 zl dac na cele charykatywne czy tez glodujacej osobie obok tego lokalu niz osobie ktora wykonuje swoja prace. Zdarzylo mi sie dac napiwki, nie mowie nie ale bylem obsluzony tak jak chcialem i moje prosby zostaly spelnione, a nie ze ktos mi podal piwo, gyrosa
Widzę, że również zielony w temacie jesteś. Wszystko zależy od menadżera/właściciela/zespołu.Cytuj:
W każdej restauracji kelnerzy się dzielą napiwkami z barem/kuchnią więc trochę herezje opowiadasz
Nie żeby coś, ale mam znajomą która wyciąga w Dominium (pizzeria sieciówka) w Krakowie na rynku dość spore napiwki, szczególnie w sezonie.
No offence, ale pierdolisz Pan.Cytuj:
No kelner tez ma swoja stala pensje, wiec argument nie na miejscu. A specyfiks pracy ze inna? I kierowca i kelner obsluguje klientow.
Ale taka jest rzeczywistość.Cytuj:
1. Nikt im nie kaze przyjmowac pracy za taka stawke.
A Ty możesz zawsze zareagować odpowiednio na zachowanie obsługi, a właściwie to iść zjeść w innym miejscu.Cytuj:
2. Dobrze wiedza jak taka praca wyglada w sezonie zawsze moga isc na rozladunek tirow/praca w fabryce czy za taka sama stawke isc na ciecia czy innego sprzedawce w sklepie, w maku placa chyba 10 zl na reke, zapierdol taki sam.
Kolejne nie trafione porównanie.Cytuj:
3. Blablabla....
Obawiam się, że znów twoja wiedza jest tylko z zasłyszenia.Cytuj:
W lepszych lokalach mysle nie skapia na wyplacie dla obslugi.
Znam parę miejsc w Krakowie, na które nie stać Cię żeby chodzić na niedzielne obiadki, gdzie stawka kelnerek/barmana wynosi 5zł/h.
Ja nie wypowiadam się na temat branż o których nic nie wiem, bądź moja wiedza jest znikoma. Radzę robić to samo.
no to rób tak, że napiwek przeznaczasz na cele charytatywne, to brzmi fajnie, kelner bez Twojego tipa nie zdechnie a jakieś grosze gdzieś na psiaki czy cokolwiek się zawsze przydadzą, dałeś chociaż raz? a to, że wolisz dać jakiemuś nierobowi żulerowi to już w ogóle nie mój poziom postrzegania świata
Nigdzie nie napisslem ze dalem zulerowi, glodujaca osobs =/= zul. Tak dalem i to wielokrotnie mlodym osobom, a wlasciwie to kupilem w sklepie jakies jedzenie i dziekowaly mi bo nie jadly od paru dni nie wiem jaki byl tego powod ale nie byli to zule ani alkoholicy od ktoryxj jebie woda. A na cele charykatywne daje w miare regularnie nie sa to duze kwoty ale wlasniw jak mi zostaja drobne w portfelu to wplacam na te rozne akcje.
Jesli sie godza na prace za taka stawke to wiedza ze z napiwkow,wyciagnsc trzykrotnosc tej stawki, w przeciwnym razie nie wiem czym sie kieruja idsc do tej pracy.
Moja wiedza nie jest jakas znikoma bo jednak pracowalem i moi znajomi pracuja i mam jakies informacje.
Prawda jest taka, ze kelnereczka z dobra dupcia w krakowie na rynku to i moglaby za darmo pracowac. Wpadam czasem tam na piwko i wlasciwie za kazdym razem trafiaja sie jakies dziadki z anglii czy irlandii, ktore sie slinia i napiwku zostawiaja tyle co ja w swojej robocie przez 3 dni zarabiam. Gorzej w jakims pcimiu dolnym gdzie bida az piszczy, tam to faktycznie jest wyzysk po 6/7 zl pracuja, a i napiwkow nie ma.
Dokladnie to samo slyszalem od kumpla ktory pracowal jako kelner w 2 dobrych hotelach w stolicy, ze jak przychodzily noce gdy mial jakies imprezy zamkniete dla "elyty" to nie rzadko w ciagu jednego wieczoru wyjmowal wiecej od starszych babek ktore sie slinily na mlodego bolca niz zarabial w miesiac. A faktycznie wygladal zajebiscie.
A napiwki daje gdy:
-nie czekam 10 minut na sama karte
-kelner/ka podchodzi do stolika z usmiechem na twarzy i bez wiekszej laski
-czas od zlozenia zamowienia do otrzymania dania nie jest dluzszy niz 30 minut. (ofc. gdy czekam na sam stolik 20 minut przy barze a restauracja wypchana po brzegi nie mam pretensji o dlugi czas oczekiwania)
-gdy dania przychodza wszystkie w jednym czasie
-gdy kelner zna karte
w 99% jak widac wymagam zbyt wiele, wiec napiwkow nie daje, bo za zle wykonana prace nie zamierzam nikogo dodatkowo nagradzac.
Ostatnio jak bylem na mazurach w jakiejs malej knajpce w ktorej spedzilem pol wieczora i troche nocy z plcia przeciwna to zostalismy tak zajebiscie obsluzeni przez takiego bardzo sympatycznego chlopaka ktory nie wiem czy mial nawet 18 lat, ze lekka reka zostawilem mu stowe, bo zasluzyl na to w 100%.
Dlatego wole w wiekszosci nie dawac, ale za to jak juz sie trafi ktos kto na ten napiwek zasluguje to nie dawac mu 10 czy 20 zl tylko sypnac wiecej zeby wiedzial, ze jego ciezka praca jest doceniana.
napiwki w sfinksie bardzo sympatyczne, pracowałem we wro przez czas trwania euro2012, godzinowka 5,50 tipow prawie 4,5k w miesiąc. Brat pracował tam jakis czas i zawsze te 2-2,5 z tipow miał. ;)
Co do dzielenia sie tipami z kuchnia i barem to xD to jest raczej rzadkie, do tego kuchnia i bar zazwyczaj w takiej sytuacji dostają 10%
To nawet nie wiedziałem, że w Sfinksie tak to wygląda, bo ogólnie byłem tam może z 2 razy w życiu. To samo z tym niedzieleniem się napiwkami, pierwszy raz się z tym spotykam na torgu, chyba że kucharz miał wyraźnie wyższą pensje - to wtedy tak.
w ogóle skąd się wzięło zostawianie napiwków? bo ktoś mnie miło obsłużył? babce w warzywniaku też zostawiacie albo policjantowi? za miłą i fachową obsługę?
W XVIII wieku pracownicy najemni usługujący w karczmie nie byli opłacani przez właściciela. Ich wynagrodzeniem było wyłącznie to, co dostali od korzystających z ich usług gości. Ten zwyczaj - wyrażenie uznania za grzeczność i jakość obsługi - pozostał w Europie jako napiwek do dziś.
pojade klasykiem:
https://www.youtube.com/watch?v=Z-qV9wVGb38
"So’s working at McDonald’s, but
you don’t feel the need to tip
them, do ya? Why not? They’re servin ya food, but no, society
says “Don’t tip these guys over here, but tip these guys over here”. That’s
bullshit."
pracuje aktualnie w naprawde spoko restauracji, kucharze zarabiają tu 25 do 35zl/h, kelnerzy dla porównania 9/h, dziennie przychodzi do nas 10-15 stolików, do 30~ w weekendy, mimo to, kelnerzy wciaz zadowoleni :D
Co do sfinksa, to mnóstwo ludzi wlasnie z wysp, Irlandczycy sa bardzo hojni (jak przyjdą w 5 i Ci zostawia 30 funtów, to dla nich to nic, dla kelnera mnóstwo siana), prócz tego rodzinki potrafią całkiem niezły sypnac
no nie tylko ja, to Ty jesteś cebulą i Ci szkoda za dobrą obsługę w restauracji dołożyć to śmieszne 10% zamówienia. i sprzedawca biletów czy kierowca autobusu (XD) to nie jest to samo, ale co ja się będę kłócił z gościem co wyjeżdża z takim argumentem. Ostatnio mówiłeś, że Twój brat pracował na statku, zapytaj się go jakie podejście jest do napiwków.
Nie widzę połączenia między niedawaniem napiwków, a byciem cebulą. Jak ktoś nie chce swoich pieniędzy oddać dodatkowo to po co się wpierdalać w to.
Nie chodzi o nie dawanie jako oznaka cebuli, bo można z wielu względów nie dać. Chodzi o to tłumaczenie, wystarczy po prostu napisać, że nie daje, bo mi szkoda, bo sam zarabiam 8zł/h i każdy to rozumie.
Ja to generalnie jestem z Łodzi, do pracy dojeżdżam codziennie do Warszawy co zajmuje mi 7 godzin, ale zarabiam więcej niż 8 zł/h. Więc jak wychodzę na Piotrowską zachlać pałę, gdzie jest 2 km barów to zawsze zostawiam napiwek bo mnie stać. Jak ktoś nie zostawia, to jest lamus i robi za minimalną krajową.
Podejscie mial takie ze kto dal temu dziekowal ale nie liczyl sobie ze w ciagu miesiaca to on tyle z napiwkow bedzie wyciagal raz dostal stowke raz dostal zlotowke. Ale on nie robil za glodowa stawke tylko minimum 10-12 zl/h i mial checi isc na te statki wiec tym bardziej sie staral w tej pracy nauczyc jak najwiecej. No porownuje sprzedawce czy kierowce bo czym sie rozni to ze sprzedawca w podanym np wczesniej mc donaldzie poda ci zarcie i nie dostanie napiwku a cizia ze sfinska tak? Kierowca tez ci serwuje usluge i wklada swoj wysilek w to bys dojechal na czas w to miejsce co chcesz czemu nie sypniesz mu napiwkiem jak dojedzie na czas i nie odczujesz sie jakby wozil ziemniaki? I nie jestem cebula ani lamusem jak tu niektorzy sugeruja. Czy kogos stac czy nie stsc to jego kwestia indywidualna co chce robic ze swoimi pieniedzmi, jeden pojdzie zachlac morde a drugi odlozy na cos kazdy robi z tym co chce.
Ale koniec tenatu bo tu juz offtop sie zrobil, a kazdy ma swoje zdanie
Pracowal ktos w domu maklerskim? Z tego co slyszalem, jest to podobne do telesprzedazy, ale jak bardzo? Tez siedze na telefonie, wydzwaniam do ludzi i probuje im wcisnac jakies glupoty?
co za roznica czy zarabiam 8 zl czy 40+/h
jak mam te 40+ to mam rozdawac wszystkim napiwki za to, ze wykonuja swoja prace?
ja rozumiem, ze praca kelnera to niesamowicie skomplikowana praca i zwykle trzeba znac jakies 20 pozycji z karty, umiec wpierdolic swider w wino i nie pluc po mordzie kwasem klientowi, przy czym etap nabywania tych umiejetnosci byl niesamowicie dlugi
to teraz w czym gorsza jest praca budowlanca, kuriera, kasjera, recepcjonisty lub kogokolwiek innego
i czemu mialbym sugerowac sie zwyczajem z 17 wieku, ktory nijak ma sie do obecnych czasow?
czy moze mam komus dawac pieniadze bo jego pracodawca to pospolity kurwiak i chce najebac sobie na nowego merca z salonu najszybciej jak moze przez co daje kelnerowi 8zl
i tutaj znow pada pytanie- to czemu nie dac np. kasjerce, kurierowi, ekpedientowi - przeciez oni tez sa jebani i w wielu przypadkach ich praca jest o wiele ciezsza
a wez nie daj napiwku jak masz kilka/ kilkanacie 200 w portfelu i to ktos zobaczy to patrzy na ciebie jakbys nasral mu na glowe
ale ja Cie nie rozumiem stary, tak się po prostu przyjęło, idziesz do knajpy, zostawiasz (lub też nie, przecież nikt Cie kurwa nie zmusza) tipa i wychodzisz, nie ma w tym wiekszej logiki
uwierz, że kelnerzy, jak nie dasz im tipa (chyba, ze są idiotami), to nawet słowem sie nie odezwą najczęściej i nie opierdolą Ci później dupy z kolegami, bo każdy kto nie pracuje w jakims sfinksie, wie, na czym to polega
bo tak się po prostu przyjęło, taki plus zawodu, strażak ma trzynastkę, pracownik opieki społecznej zadaniowy czas pracy, komornik od chuja siana, listonoszom zostawiało się końcówki, nauczyciel dostaje kwiaty. po prostu, specyfika zawodu + to, że obsługujesz ludzi w sposób zupełnie inny od kuriera, ekspedientki czy pizzermena.
nie wiem czy sugerujesz, ze nie stac mnie na odwiedzenie czegos innego i pisze z perspektywy osoby odwiedzajacej tylko takie lokale, czy moze, ze kelnerka w przecietnym+ lokalu to jest niesamowita filozofia i trzeba tego sie uczyc w teorii wiecej niz tydzien a w praktyce z 2mc
zdaje sobie sprawe, ze taki kelner u modesta zna sie na kompozycji posilku z winem i wielu aspektach gotowania, ale zastanow sie ile jest takich lokalow, pewnie jakies 0,5% w skali kraju, albo mniej (juz pomijam, ze jest to wiedza teoretyczna i czesto wybiorcza, ktora mozna nabyc szybko)
moze zaskocze cie niesamowicie, ale znam pare osob (i z niejednym z nich wodke pilem nie jeden raz), ktore zajmuja sie prowadzeniem gastro (lub wlasciciele calego obiektu) w np. hotelach, przy ktorych najtansze stojace auta to pewnie z 200k, i takich bardziej przecietnych gdzie w 2 os zjesz sobie za 200~, wiec nie sugeruj, ze nie wiem jak wyglada sytuacja
ale ja to znam od srodka i wiem, ze ci ludzie zwykle nawet nie licza na napiwki, ale chodzi bardziej o spoleczenstwo w, ktorym ten zwyczaj sie przyjalCytuj:
uwierz, że kelnerzy, jak nie dasz im tipa (chyba, ze są idiotami), to nawet słowem sie nie odezwą najczęściej i nie opierdolą Ci później dupy z kolegami, bo każdy kto nie pracuje w jakims sfinksie, wie, na czym to polega
https://www.youtube.com/watch?v=dgYTJpLN_-o&spfreload=10
;)
a napiwki sie daje i huj. dobranoc
Daje napiwki tylko wtedy kiedy sam cos bd z tego mial. Przykladowo zawsze rzucam 15$ fryzjerowi w dosyc popularnym salonie i teraz wbijam sobie bez kolejki nawet jak maja zapierdol. Kelnerka z ladna dupa moze co najwyzej kutasa dostac. Pzdr
nie macie poczucia, że napiwki to taka trochę jałmużna?
skoro dajecie kelnerowi w knajpie za to, że przyniósł wam talerz z żarciem z kuchni to czemu nie dajecie listonoszowi/śmieciarzowi/kurierowi którzy zapierdalają w zimę jak piździ przez pół miasta z twoja paczką/listem/żeby wyjebać twoje śmieci ?
a kto powiedział, że nie dajemy?
jak mam kuriera z paczką za pobraniem 97zł to nie każę mu 3zł szukać, tak samo ktoś od dostawy żarcia, a prawie zawsze jest jakaś taka końcówka
poza tym wszyscy spłycają pracę tego kelnera ale on nie przynosi tylko żarcia, powinien pomóc poruszać się po menu, doradzić coś, jak nie znam jakiegoś składnika to wytłumaczyć, powinien reagować na to, że mam jakąś potrzebę typu dolanie wina czy domówienie czegoś itd jeśli tego nie robi to może rzeczywiście nie warto dawać napiwków ale tak naprawdę prawie nikt z tego nie korzysta tylko zamawia w ciemno kaczkę po mandaryńsko-syczuańsku a potem ma pretensje, że nie smakuje bo jakiś składnik nam nie odpowiada
czy z mojej wypowiedzi wywnioskowałeś, że każdy ma obowiązek dać napiwek, w dodatku niezależnie od wszystkiego?
swoją drogą straszny syf i offtop z tym tematem tutaj powstał
Ta, już skończcie o tych napiwkach.
Chcesz? Dajesz.
Nie chcesz? Nie dajesz.
EOT
Kurde jestem po 3 tygodniach od zmiany roboty. Niby praca spoko bo nie jest jakas stresujaca itp, ale minus taki że codziennie muszę wstawać o tej 04:40 do roboty bo mam 70km dojazdu. Prace zaczynam od 07 (tak sie dogadalem z szefem bo niby moge od ktorej chce), i koncze o 15. Z korkami jestem spowrotem w domu na 17. No jednym slowem wydaje mi sie ze przegralem zycie w pewnym stopniu. Teraz albo wynajac mieszkanie i liczyc sie z tym ze duzo nie oszczedze albo nie wiem co
Życie przegrasz jak w wieku 30-40 lat dalej będziesz robił to samo za te same pieniądze. Jeśli uważasz, że w robocie się rozwiniesz i z biegiem czasu będziesz zarabiał więcej to wcale nie traktowałbym tego jako przegranie tylko jako drogę do lepszej fuchy.
Dla mnie najgorzej jak się nie ma planów na życie. Coś tam mam poukładane w głowie w wieku 20 lat i wiem jak chce aby mi się potoczyło a mam ziomków z osiedla z którymi się znam pół życia i po LO poszli na studia.. teraz po 3 latach są dalej na 1 i 2 roku pracując we Wrocławiu za 1600 złotych, progress z 1300 z rodzinnego miasta na produkcji i jeszcze mówią ze wcale ich o nie interesuje i nie chcą pracować w zawodzie jeśli wgl uda im się skończyć studia. A strzelam ze nie
btw, od miesiąca pracuję jako junior game designer. można zadawać pytania xD
a co będziesz robić w tej robocie za 3lata, co robiłbyś za 3lata w starej? w pierwszym przypadku sądzę, że będziesz dostawał ze 3x więcej kwitu niż teraz plus dużo się nauczysz i ciągle będziesz mógł dalej się rozwijać i robić jeszcze więcej kwitu, w drugim przypadku sądzę, że nic by się nie zmieniło na tej spedycji i szef nadal by Cię wkurwiał tylko z każdym rokiem coraz bardziej
Poki sie jeszcze jest mlodym to imo nie ma czegos takiego jak przegranie zycia, bo to mozna odmienic, ale najbaardziej sie wlasnie boje w zyciu ze tak za 20 lat "ockne" sie, popatrze w lustro i zobacze czlowieka zniszczonego monotonia, niespelnionego, bez marzen i wtedy sobie pomysle ze przegralem zycie