Pisząc "burza z piorunami" miałem na myśli kłótnie, ale chciałem to opisać bardziej poetycko :> I nie chodziło mi tu o rzucanie w siebie talerzami, a o zwykłe rozładowanie emocji, które chcąc, nie chcąc w każdym z nas się nawarstwiają. A co do tych dwóch spokojnych osób, to jest takie powiedzenie, że "cicha woda brzegi rwie". Może i na pozór jest tak jak mówisz, ale takie osoby długo trawią ból i problemy w sobie, aż przychodzi moment kiedy to wszystko musi znaleźć ujście i zaczyna się "burza z piorunami". Łatwo mi o tym pisać, bo sam na pozór należę do osób spokojnych i tłumie w sobie emocje, lecz przychodzi moment, kiedy trzeba je rozładować i wtedy kończy się "arkadia" :)