Skoro chodzi do kościoła, nikt go do tego nie zmusza, no to chyba nie dlatego, że go tam biją i psychicznie się nad nim znęcają.Cytuj:
Dobrze się poczułem, dużo lepiej, i tak od właśnie pasterki chodzę do kościoła i przestałem się tego wstydzić.
Wersja do druku
Załącznik 304901
Jesteś chyba największym ignorantem jakiego tu spotkałem. To po co miałby tam chodzić? Widzę, że Ty lepiej znasz powody dla których chodzi do Kościoła niż on.
Pisał że poczuł się lepiej. To zasługa przebywania w grupie a nie kościoła. Sam pisze że chodzi bo tam mu się podoba a nei dlatego że wierzy, ludzie czytajcie co inni ludzie piszą. Ignoranty jedne.
Czepiam się i śmieję sie z tego że wyciągasz wnioski z dupy i uważasz że masz racje XD
Twoja wnikliwa analiza rozłożyła mnie na łopatki xD
Po pierwsze w którym miejscu napisał, że to zasługa przebywania w grupie? Przypuszczam, że chłopak się jeszcze uczy, więc od poniedziałku do piątku spędza parę godzin w grupie (jaką jest jego klasa), więc po co miałby iść do Kościoła? Przecież to by wystarczyło, żeby poczuł się lepiej.
Po drugie nigdzie nie napisał, że chodzi tam dlatego, że mu się podoba. No chyba logicznym jest, że chodzi do Kościoła, bo wierzy. Znasz jakąś osobę, która co niedziele śmiga na mszę tak 4fun, żeby było wesoło, ale nie wierzy?
Ja pierdole... Stary, uspokój się, przestań spinać poślady. Miałem na myśli że po 3 latach nie chodzenia, ba nawet walki z kościołem oraz jego dogmatami, zacząłem brać czynny udział w mszy świętej, przymierzam się nawet do spowiedzi jeśli już tak Cię to boli :). Śmiem twierdzić, że to właśnie moja luba jest takim darem o których się tyle gada, ale w twoim chemicznym świecie nie ma raczej miejsca na takie postrzeganie świata :) Czyż nie? ;>
Skąd znasz jego środowisko w jakim przebywa? hm?
Tak. Znam.Cytuj:
Po drugie nigdzie nie napisał, że chodzi tam dlatego, że mu się podoba. No chyba logicznym jest, że chodzi do Kościoła, bo wierzy. Znasz jakąś osobę, która co niedziele śmiga na mszę tak 4fun, żeby było wesoło, ale nie wierzy?
Nie bardzo wiem o czym tu piszesz mówiąc o darze, rozwiń pls. Bo to że zaciągnęła cię do kościoła to chyba nie jest dar?
No tak, do bagażnika mnie i pod groźbą wymordowania mojej rodziny zaciągnęła mnie do kościoła... Zastanów się chłopie :D
A mówiąc o darze mam na myśli, że dotychczas żyłem tak jak Ty! Wyzywałem ludzi na forach, nic nie było dla mnie sprawą duchową. Taka pusta egzystencja, znasz to uczucie prawda? :) Aż tu nagle pojawił się ktoś, dla kogo zechciałem coś zmienić, zacząłem myśleć nad wyborami których dokonałem i taki właśnie efekt, że jestem szczęśliwy, wiesz jak to? Nie myśląc jak dziś dojebie w temacie o religii na forum? :)
Mimo wszystko Pozdrawiam :)
Zaciągnęła w myśl nakłoniła cię byś poszełd, nie rób z siebie większego wełnianego człowieczka niż jesteś.
Nie bardzo. Może mi pokażesz? Bo twoje sugestie na mój temat są bardzo śmiałe.Cytuj:
A mówiąc o darze mam na myśli, że dotychczas żyłem tak jak Ty! Wyzywałem ludzi na forach, nic nie było dla mnie sprawą duchową. Taka pusta egzystencja, znasz to uczucie prawda? :)
Jesteś może i szczęśliwy ale samoocenę lubisz sobie poprawiać.Cytuj:
Aż tu nagle pojawił się ktoś, dla kogo zechciałem coś zmienić, zacząłem myśleć nad wyborami których dokonałem i taki właśnie efekt, że jestem szczęśliwy, wiesz jak to? Nie myśląc jak dziś dojebie w temacie o religii na forum? :)
Pozdrawiam, życzę szczęśliwego życia w nowym fałszywym świecie.Cytuj:
Mimo wszystko Pozdrawiam :)
A Ty Vegeta widzę jesteś wielce oświecony. :D Ja jedynie napisałem co czuję, może nie potrzebnie Cię zaczepiłem, nie chciałem nawet prowadzić tej dyskusji... :D
@top
Ponawiam pytanie odnośnie Rastafari, jest z nami jakiś faktyczny wyznawca tej religii? nie szukam wikipediowej definicji, tylko 'relacji' kogoś kto siedzi w temacie. :)
To nie jest "jego" chemiczny świat, tylko taki jest świat nauki. I Vegeta miał rację z tą grupą - chodzi ci o przynależność "gdzieś". Nie chcę wnikać dlaczego uwierzyłeś w boga pod wpływem jednej mszy - zakładam, że była to po prostu "magia miejsca i chwili" - w tym właśnie wpływ grupy i przynależności. A co do tej chemii - zawdzięczasz jej swoją miłość za sprawą między innymi C8H11N, C8H11NO3, C8H11NO2, C43H66N12O12S2 (to zwykle trochę później).
Nikt nie nakazuje ci "porzucać źródła szczęścia", ale nie kpij jawnie z nauki.
Jak nie wierzysz w potęgę chemii to jest na to prosty sposób - malutki kwadracik nasączony kroplą roztworu chemicznego może rozpierdolić cały twój tok myślenia i zmienić całkowicie sposób, w jaki będziesz (przynajmniej na czas trwania) patrzył na świat. Poza tym psychotropy które zmieniają ludzi całkowicie "wypalonych" w takich, którzy odzyskują chęć do życia.
Trzeba być ignorantem by zaprzeczać ogromnemu wpływowi chemii na nasze zachowanie.
Więc ciesz się z obecnej sytuacji jeżeli chcesz - nie ma w tym nic złego. A to, że jest za nią odpowiedzialna głównie chemia wcale nie oznacza, że twoje uczucia tracą na wartości - to po prostu chemia na niej zyskuje :)
@Edit
Chemia vs wiara :D
http://img.myepicwall.com/2014/01/95...4e79e9375f.jpg
To jest wlasnie ta cienka czerwona linia. Bycie szczesliwym, ale zyjac w falszywej rzeczywistoci, czy byc nieszczesliwym wiedzac prawde? Wtedy wlasnie wchodzi LSD, jak napisal Arktos, i widzisz piekno i sens w zyciu bez falszywego Boga i innych stworow, ktore nie sa mechanicznymi aniolami DMT mieszkajacymi w centrum wszechswiata ;d
Oho, nasz As powrócił. Słuchamy tomix, dlaczego on upraszcza tą kwestię? Leczenie wiarą to leczenie efektem placebo, niczym innym.
Bzdura. To twój świat jest smutny bo to ty dużo rzeczy nie rozumiesz. Tak, to jest na pewno "prawdziwsza" rzeczywistość niż "twoja" - jak inaczej wytłumaczyć DMT w mózgu i jego wpływ na sny i (o ironio) doświadczenia mistyczne i objawienia? To nie znalazło się tam bez celu.
Także przeproś ładnie DMT i inne narkotyki bo gdyby nie one nie miałbyś w co wierzyć, bo nie byłoby objawień i innych tego typu.
"Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy" Fides et ratio.
Nie sądzę, żeby stan narkotycznego odurzenia miał cokolwiek wspólnego z objawieniami a tym bardziej z "najprawdziwszą rzeczywistością", ale zapytaj lekarzy co o tym sądzą.
Nazywasz to "narkotycznym odurzeniem" bo cię kultura do tego negatywnie nastawiła i tyle. Alkoholem też gardzisz czy jesteś hipokrytą? Nazywanie DMT "narkotycznym odurzeniem" to przecież jawna profanacja.
A co do lekarzy - czytałem o tym dużo i faktycznie za wizje podczas medytacji, sny i objawienia czy doświadczenia mistyczne może odpowiadać obecne w mózgu DMT, które jednak po coś tam jest. No i ma odpowiednią moc by subiektywnie uznać, że "to było coś innego", gdyż endogenne DMT deklasuje większość narkotyków i charakteryzuje się czystymi, potężnymi, wysoce świadomymi wizjami. Można je śmiało uznać za "boskie" i wiele osób je za takie uważa.
Poza tym opowieści z objawień mają bardzo wiele wspólnego z narkotycznymi wizjami i to potwierdzają naukowcy, którzy zajmują się narkotykami, w tym wielu psychiatrów.
Zresztą kiedyś sam zapewne spróbuję DMT - jak tylko będę miał taką możliwość i wtedy będę miał większe kompetencje by się wypowiadać. Nie będę taki jak ty który krytykuje nigdy wcześniej czegoś nie sprawdzając. Nie masz pojęcia jak to działa, nie wiesz jaką ma moc, nie wiesz w jaki sposób takie środki mogą zmieniać stan umysłu i świadomość a już wysnułeś wniosek, że stan narkotyczny ma się nijak do objawień. Gdzie tu sens?
Świat się poznaje przez doświadczenie, a nie wiarę - zapamiętaj.
Ostatnio obejrzałem filmik, nie wiem czy był tu wrzucany, ale po prostu muszę, bo aż żal dupę ściska, że taka ciemnota średniowieczna jeszcze żyje.
Przecież takich ludzi powinno się odizolować od społeczeństwa ;d.
http://www.youtube.com/watch?v=gDoUKQdFXN0
"buzię widzę w tym tęczu"
~katoliczka
Niby z jakiej racji? Widziałeś Matrixa i poruszone w nim kwestie świadomości poznania prawdy? Żyjąc w fałszywym świecie jak najbardziej można być szczęśliwym. Kwestia tego, co daje ci szczęście. Tak samo jeśli śmierć jest ostatecznym końcem, to nijak nie uszczęśliwia mnie posiadanie tej wiedzy.
Szczęście jest cholernie subiektywną sprawą, więc nikt nie powinien wypowiadać się na ten temat za ogół.
Wiedziałem że prędzej wygram w totka niż ty napiszesz tu coś konkretnego :D. I co ten cytacik ma wspólnego z leczeniem wiarą?
Halunowi być może chodzi o to że wiedza jak coś działa nie uszczęśliwia człowieka. Jeśli ja jestem świadomy że miłość to tylko cyrkulacja hormonów, to z tej racji mam być nieszczęśliwy? Nie. Na tym forum są tacy którzy uważają że tacy którzy patrzą na ten aspekt życia biologicznie czy chemicznie to ludzie żałośni i godni pogardy. Co mnie nie dziwi, ludzie wolą żyć w swoich własnych iluzjach, bo tak jest łatwiej, patrz Tomix. Jemu jest wygodnie w swojej wizji świata i nic na to nie poradzisz.
W przypadku życia w iluzji szczęście musi być czymś uwarunkowane, a te warunki są ulotne i zmienne, następstwem tych zmian jest zawsze jakiś rodzaj cierpienia.
W przypadku życia w "rzeczywistości", znając i rozumiejąc "prawdę", szczęście jest nieuwarunkowane, a więc "wieczne".
To oczywiście duże uproszczenie. "Szczęście" jest brakiem cierpienia.
o to wlasnie mi chodzilo.
to co wiekszosc z was nazwie "szczesciem"(tak jak pan nawrócony) to dla mnie zwykla euforia/zadowolenie/cokolwiek co moze daje wam przyjemnosc, ale lada dzien minie, a wy coraz bardziej uzalezniajac wasz stan emocjonalny od warunków zewnetrznych bedziecie tworzyc coraz to nowe iluzje byle tylko znów choc przez chwile poczuc sie dobrze.
tak btw
kiedys czytalem, ze szczesliwy jestes wtedy kiedy odlozysz wszystko na bok, skupisz sie na tym jak sie teraz czujesz i jedyne co bedziesz odczuwal to blogosc. ja osobiscie przez wiekszosc zycia, czuje taki pewien dyskomfort w okolicach zoladka, takie jakby spiecie :/ chyba jeszce dluga droga przedemna
Tomix, jesli wg ciebie substancje psychodeliczne to narkotyki, prochy i inne "odurzacze", to naprawde sie mylisz, chlopie. Dzieki nim moglbys poznac tego swojego Boga, przy ktorym tak bardzo pragniesz byc.
Moim zdaniem obrazek, choć zabawny, jest uproszczeniem, bo słowa chorego rozumiane są literalnie - po to, aby ośmieszyć zaufanie sile wyższej. Tymczasem już sam fakt, że rodzina troszczy się o chorego i życzy mu dobrze (modli się za niego), może znacząco wpłynąć na nastawienie do walki z chorobą i w tym znaczeniu można mówić, że "modlitwy utrzymują kogoś przy życiu - dają pozytywny doping, motywację. Możesz to nazwać efektem placebo lub jakkolwiek inaczej - liczy się to, że ma to jakiś realny efekt. Katolik natomiast powinien jednocześnie ufać Bogu (rozwiązanie ponadracjonalne), nie porzucając jednak racjonalności - poddawać się leczeniu.
Ale Wy to przekręcacie, i mamy też fanów odmiennych stanów świadomości! Nie wiem co ma to wspólnego z tym że radość daje mi chodzenie do kościoła bo daję, modlę się po swojemu. Aha i Jeśli macie zamiar mi wyjechać z tym że Ja mówię do Boga a On nie kwapi się odezwać do mnie, to odzywa się. Rzecz jasna nie słowami, ale czasami widzę po prostu 'znaki' a przynajmniej takie odnoszę wrażenie, dlaczego chcecie zjebać człowieka który jest szczęśliwy chodząc do kościoła. W imię czego ? :)
2 Pyatnia:
1. Jak to jest się modlić: po twojemu?
2. Jakie znaki ci daje: Poza tym że masz dziewczynę, to już wiemy że to znak od boga.
1.Po prostu rozmawiać, liczę na to że ktoś mnie słyszy, a raczej wierzę że mnie ktoś usłyszy, mam czas dla siebie i zastanowienie się nad sobą.
2.Jakie znaki, kiedyś bardzo dużo kłamałem żeby po prostu wyjść na kogoś ciekawszego, historyjki z rękawa itp... od dłuższego czas mam pewien hamulec, co wcześniej mi się nie zdarzało :)
Zresztą... dlaczego cały czas próbujesz mnie przekonywać do tego że rację masz Ty, znasz to powiedzenia że racja jest jak... :)
@top
Nie mamy tutaj Rastafarian? Bo chciałbym zakończyć tę 'dyskusję' :D
Nikt nie chce zjebac czlowieka, ktory jest szczesliwy chodzac do kosciola. Po prostu szkoda byloby cos przegapic w zyciu bo sie gnilo w weekend godzine w budynku spiewajac piosenki wsrod starych babc na temat wyimaginowanych postaci, zamiast np. zabrac dzieci na spacer albo do planetarium, pokazac im jaki swiat jest piekny i co wiemy dzieki nauce.
tak, zartuje, wszyscy powinni siedziec w kosciele i byc szczesliwi :)))))))))
Nie wiem o co chodzi z Zeitgeist(??). Jedynie co kojarzę to jakiś film, ale moje informację brałem z książek a nie z pseudonaukowego filmu.
Chrześcijanie brali zapożyczenia z innych religii tak samo jak z czasem inne religie zapożyczały z chrześcijaństwa. Odbiegając trochę od tematu, na czym ma polegać ta tradycja chrześcijańska? Jeżeli ma ona się opierać na nauczaniu i braniu przykładu z życia Jezusa to zdecydowanie mówimy o innych religiach niż o katolicyźmie. Porównując nauki Jezusa do tego jak zmienił się Kościół przez blisko 2000 lat, to trudno mówić o tradycji chrześcijańskiej która byłaby opierana na naukach opisywanych w Ewangeliach.
Zresztą, historia papiestwa (który notabene został ustanowiony przez ludzi prawie 300 lat po śmierci Jezusa a nie przez niego samego) sama pokazuje, że od dawien dawna papiestwo służyło z reguły do gry interesów, wpływów z bogactw i polityki.
gnije z katolickiego cierpienia, ze jacy oni to sa biedni, ze ateisci im nie pozwalaja na spokojnie sobie wyznawac ich wiary i niech sie odczepia w ogole bo jestesmy szczesliwi ;(
jak palono ludzi zywcem za poglady sprzeczne z chrzescijanstwem to nie bylo neta zeby sobie pomarudzic, a teraz wielkie cierpienie, bo oni znajduja szczescie i pokoj w chodzeniu do kosciola xD
gnije z ateistycznego cierpienia, ze jacy oni to sa biedni, ze katolicy im nie pozwalaja na spokojnie sobie wyznawac ich racjonalnych pogladow i niech sie odczepia w ogole bo jestesmy szczesliwi ;(
jak scinano ludzi na gilotynie za samo bycie katolikiem to nie bylo neta zeby sobie pomarudzic, a teraz wielkie cierpienie, bo oni znajduja szczescie i spokoj w hejtowaniu religii xD
Bez takich uproszczeń historycznych proszę ;S
Jak obdzierano ludzi żywcem ze skóry za wyznanie imienia Jezus to nie było neta, żeby sobie pomarudzić. Jak teraz skazuje się na śmierć w krajach islamskich za posiadanie książki religijnej to nie było neta żeby sobie pomarudzić. Jak w XVII w. wymordowano tysiące nawróconych Japończyków to nie było neta żeby sobie pomarudzić. Jak w trakcie rewolucji francuskiej żywcem mordowano całe zakony i wspólnoty seminaryjne to nie było neta żeby sobie pomarudzić. Jak pod okupantem niemieckim gazowano katolickich duchownych w obozach to nie było neta żeby sobie pomarudzić. W końcu jak w nowoczesnej Polsce mordowali bł. Jerzego wrzucając pobitego z kamieniami przywiązanymi do nóg w nurt rzeki to nie było neta żeby sobie pomarudzić.
Mam teraz wypisac cala liste zbrodni popelnionych w imie Boga? Przegralbys ta wymiane z kretesem ;d
Taka licytacja na pewno ma sens, keep going...
Tu nie chodzi o to, żeby wyliczać kto więcej zabił, tylko żeby wyciągnąć jakieś wnioski - czyli dać ludziom prawo do posiadania poglądów innych niż nasze. Ateiści niech sobie nie wierzą, Katolicy niech sobie wierzą, po co się w to mieszać?
Głupotę? Radziłbym zgłębić się w lekturę CO NAJMNIEJ Pisma Świętego.
Wszystko zaczęło się od Donacji Konstantyna która była sfabrykowanym dokumentem, powstałym ok. 754r. Przedstawia kłamliwy obraz papieża Sylwestra I cieszącego się pełną władzą duchowną i świecką nad Europa Zachodnią. Władza ta opierała się na twierdzeniu, że Chrystus założył Kościół, USTANOWIŁ Św. Piotra jego przywódcą a biskupi Rzymu są kontynuatorami tej władzy na przestrzeni wieków. Nawet św. Cyprian (ok. 250r.) twierdzł, że teoria dziedziczenia władzy po św. Piotrze to jedna wielka lipa.
O Donacji Konstantyna możesz sprawdzić na Wikipedii którą uważasz za... wiarygodne źródło.
A teraz coś a propos ustanowienia św. Piotra głową Koscioła.
Zapewne powoływałeś się na werset ten Ewangelii sw. Mateusza 16,18. Jeżeli znałbyś dość dobrze Pismo Święte (jako taki żarliwy katolik) wiedziałbyś, że po spotkaniu z Jezusem Szymon, syn Jony zmienił imię na Piotr (lub Cefas, co oznacza "skała") ze względu na wielką wiarę. Problem w tym, że Jezus nie miał na myśli Piotra mówiąc o budowie swojego "Kościoła". Dlaczego? Jezus mówił po aramejsku. W tym języku słowa "na tej skale" mogą również oznaczać "na tej prawdzie". Biblia Genewska (odsyłam do Twojej ulubionej Wikipedii) tłumaczy słowo "skała" jako "prawdziwa wiara w Chrystusa". Mimo, że słowo skała i Piotr oznaczają po aramejsku to samo, to Jezus najpierw mówi Piotrowi jak ma na imię a później dodaje, że NA TEJ PRAWDZIE zbuduje swój Kościół. Tłumacząc te dwa słowa na grekę, również użyto dwóch różnych słów.Cytuj:
Mt 16.15-18 napisał
W dodatku w języku aramejskim nie było w tamtych czasach słowa "kościół". Jezus wielokrotnie powtarzał swoim wyznawcom, ze NIE POWINNI stawiać świątyń, synagog mieć księży czy nabożeństw!
Druga sprawa - Jezus zganił Piotra kilka wersetów dalej. Stało się to po proteście Piotra przeciwko słowom Jezusa, który przepowiadał wśród uczniów swoje cierpienie i smierć a Piotr nalegał, aby do tego nie doszło, na co Jezus odpowiedział mu
Czy Jezus powierzyłby przyszłość Kościoła człowiekowi, do którego zwraca się w taki sposób?Cytuj:
Mt 16.23 napisał
Kolejna sprawa to udowodnienie, że św. Piotr żył w Rzymie (nie zwracam już nawet uwagi na to, czy był tam biskupem). Z takiego założenia wychodzi Kościół katolicki. Większość autorytetów twierdzi, że to zwykłe kłamstwo wymyślone na potrzeby Kościoła. Nawet Charles Dumoulin, francuski prawnik z połowy XVIw. który był uważany za gorliwego katolika stwierdził
W publikacji "The Popular and Critical Bible Encyclopedia t.3 z 1908r. -Cytuj:
Nawet w momencie upadku imperium, kiedy biskupi Rzymu zaczeli rozciagac władzę nad innymi Kościołami, NIGDY NIE UTRZYMYWALI ani NIE FORSOWALI historii o obecności Piotra w Rzymie, historii, której moim zdaniem, jeszcze wtedy nie wymyślono.
Skoro Piotr nigdy w życiu nie był w Rzymie, to w jaki sposób mógłby przekazać następcom władzę papieską?! W 1440r. Lorenzo Valla udowodnił PONAD WSZELKĄ WĄTPLIWOŚĆ, że Donacja Konstantyna była sfałszowana a sam Konstantyn nigdy nie nadał papieżowi władzy ani nad Kościołem, ani nad imperium.Cytuj:
Najbardziej dokładne badania znakomitych uczonych potwierdziły, że nie ma nawet najdrobniejszej wzmianki pochodzącej z I wieku (po śmierci Piotra), która potwierdzałaby jego obecność w Rzymie. W rzeczywistości żaden autentyczny dokument wcześniejszy niż z początku III wieku nie zawiera informacji potwierdzającej tę tezę.
Zapomniałeś o:
- mordowaniu "czarownic" przypadających głownie na lata 1550-1650
- ścięciu 4500 Sasów z rozkazu Karola Wielkiego którzy odmówili przejścia na chrześcijaństwo
- 19 wyprawach krzyżowych
- kolonizacji Konga przez chrześcijan, nadzorowanej przez Kościół Katolicki gdzie "zgineło az 10mln Kongijczyków w wyniku egzekucji, nieznanych chorób i głodu"
- hiszpańskiej inkwizycji
- przywiezienia do Meksysku katolicyzmu przez Hernando Corteza
A z współczesnych przykładów to niedawna (w sumie to od wielu lat występuje o wiele więcej przypadków) afera arcybiskupa Wesołowskiego którego Watykan nie chce wydać władzom Dominikany mówiąc, że to obywatel Watykanu.
A gdzie walka z pedofilią? Gdzie się podziały wartości którymi PODOBNO kieruje się Kościół? Nauki Jezusa idą w odstawkę gdy chodzi o wspólne interesy i wpływy? Ostatnie zdanie powinno być raczej stwierdzeniem. Potwierdzenie moich słów -
Po tym cytacie widać, że Kościół może nie zmienił nauk Jezusa, szkoda tylko, że nie czerpie z nich w ogóle.Cytuj:
Mk 9,42 napisał
Można więc stwierdził, że Kościół katolicki to ogromna sekta która przez blisko 2000 lat zgromadziła nieprawdopodobne bogactwa i wpływy.
dobra skonczcie to blazenade z licytowaniem sie kto kogo wiecej zabil xDD
szukam jakiego artykulu/ksiazki, który zglebiłby sie dokladnie w nauki jezusa tzn, który mniej wiecej tlumaczyłby "co jezus mial na mysli" tylko w sposob jak najbardziej zblizony do oryginału. cos w stylu
znacie cos?Cytuj:
Zapewne powoływałeś się na werset ten Ewangelii sw. Mateusza 16,18. Jeżeli znałbyś dość dobrze Pismo Święte (jako taki żarliwy katolik) wiedziałbyś, że po spotkaniu z Jezusem Szymon, syn Jony zmienił imię na Piotr (lub Cefas, co oznacza "skała") ze względu na wielką wiarę. Problem w tym, że Jezus nie miał na myśli Piotra mówiąc o budowie swojego "Kościoła". Dlaczego? Jezus mówił po aramejsku. W tym języku słowa "na tej skale" mogą również oznaczać "na tej prawdzie". Biblia Genewska (odsyłam do Twojej ulubionej Wikipedii) tłumaczy słowo "skała" jako "prawdziwa wiara w Chrystusa". Mimo, że słowo skała i Piotr oznaczają po aramejsku to samo, to Jezus najpierw mówi Piotrowi jak ma na imię a później dodaje, że NA TEJ PRAWDZIE zbuduje swój Kościół. Tłumacząc te dwa słowa na grekę, również użyto dwóch różnych słów.
W dodatku w języku aramejskim nie było w tamtych czasach słowa "kościół". Jezus wielokrotnie powtarzał swoim wyznawcom, ze NIE POWINNI stawiać świątyń, synagog mieć księży czy nabożeństw!
Bhagavad Gita z jakims opracowaniem najlepiej. Polecam mocno, chyba ze chcesz specyficznie bogow judeochrzescijanskich