Panowie pozwolą, że się wpierdolę z butami w tę arcyciekawą dyskusję.
1) Praca w kancelarii odszkodowawczej. 8h szukania wypadków po necie, segregowania ich i wrzucania do systemu skąd szły dalej w biuro. Generalnie zajebiście, bo po 2 tygodniach miałem wszystko pięknie ogarnięte i działałem systemem 1:2. Czyli powiedzmy 30 minut szukania i godzinka joemonster/torg/fejsik/cokolwiek. Najniższa krajowa, umowa o pracę. Niestety robota tylko na 2 miesiące. Generalnie bawiłem się zajebiście.
2) Call center. Trafiłem w sumie przypadkiem, stwierdziłem że jak jest okazja to zobaczę jak to w rzeczywistości wygląda. I nigdy, kurwa, więcej. Mimo, że nie miałem nad głową jakiegoś menagera, mogłem sobie na luzie wyjść na fajkę/zaparzyć yerbę/zrobić kilka przerw w ciągu dnia to odpuściłem bo krew mnie zalewała jak tylko wstawałem rano i myślałem co będę dzisiaj robić. Ah, jutro jadę rozwiązać umowę xD