ale czemu xDD zazdrość zżera czy co?
Wersja do druku
częściowo napisane z ironią, a częściowo z tego powodu, iż jest straszna dysproporcja zarobków pomiędzy zawodami i nie ma ona nic wspólnego z wymaganymi umiejętnościami czy odpowiedzialnością, i powiem szczerze średnio mi się to podoba (pewnie dlatego że ja nie IT, wiec buldupy)
tl;dr trochę zazdrość, trochę ironia
ps. powiedz, że tobie odpowiada to, że będziesz sobie kiedyś zapierdalał po drzewach ryzykując swoje życie przy robotach, a taki zakon w tym momencie pewnie będzie już zarabiał dwie twoje pensje, a teraz zarabia pewnie 3 twoje pensje
i nie mówię, że mu się nie należy, tylko po prostu nie podoba mi się to rozwarstwienie, gdzie średnio-zaawansowany (chyba, bez urazy zakon) człowiek-programista-kuc w wieku 20-kilku lat zarabia kilkukrotnie więcej niż kumple w jego wieku w pracach nie związanych z IT
@Astinus ;
no to rzeczywiście ból dupska. Może naucz się programowania i sam idź w stronę it w takim razie?
No nie jest to fajne, ale mnie to nic a nic nie boli, takie życie. Przecież nikt nikomu nie broni iść w kierunku IT, to nie jest żaden przywilej dla wybranych.
Aktualnie w biurze projektującym instalacje związane z oczyszczaniem wody jako pomocnik (jako pomocnik w sumie robisz wszystko, modele 3D, rysunki, schematy technologiczne, zestawienia, tylko czuwa nad tobą projektant) ale mam zamiar w tym roku zmienić dość sporo w moim życiu i jak brat przyjedzie z Anglii to zakładam z nim działalność - wykonywanie tynków, gładzi, malowanie, sucha zabudowa.
@up
Wy tutaj nie pokazujcie jacy wy to super elokwentni i pełni zrozumienia, bo ja też to rozumiem i większych problemów z tym nie mam (tak jak wspomniałem, to było częściowo ironicznie napisane, a w 2 poście trochę rozwinąłem to, co miałem na myśli). Do IT nie chce przechodzić, chociaż patrząc na fora i ludzi studiujących budownictwo (tak jak i ja), sporo osób wykształconych, z uprawnieniami, porzuca budownictwo na rzecz IT mimo sporego doświadczenia w branży. Coś jest kurwa nie tak.
chujaście w zyciu widzieli, ale nie mam do was o to pretensji.
uwazam ze kazdy czlowiek w zyciu powinien znalezc sie w paru stanach. powinny byc okresy kiedy ma bardzo duzo pieniedzy, kiedy ma troche pieniedzy i kiedy nie ma w ogole. dopiero wtedy mozna ogarnac, ze to wszystko to jeden chuj i pieniadze naprawde szczescia nie daja. a na forach (tych co juz nie istneija i fejsbukach) kruluje instagramowe podejscie - ile to kto nie zarabia, na pokaz, łooo zal zapierdalac za 2k, w polsce to lekkim chujem sie 7 zarabia, a w rzeczywistosci kurwa schleb ze smalcem, od swieta z gownem i guralskie skarpety. taka prawda
ty sie nic nie przejmuj bo boro tez jebal w galerii sztuki za 2k. i jeszcze problemy mial bo kazali mu sami jechac bo beksinskiego do sanoka, a ja to mialem w pizdzie i wrzucilem go do bagaznika, a kolezka na to torbe wypelniona piachem i brudnymi gaciami pierdolnal. tak bylo.. ale musisz pamietac ze to byl 1982 rok.
nie sluchaj tych co zarabiaja tutaj po 5k. tyle zarabiam tylko ja, ale nic sie nie boj bo powiem ci ze od kwoty 4k do 8k to juz jeden chuj ile to jest. juz lepszego alkoholu sie nie da pic i a atrakcyjnosc kurew w pewnym momencie juz nie wzrasta
Sam napisałeś, że częściowo z ironią, częściową z bólem dupy :)
I jasne, że jest w tym trochę niesprawiedliwości, no ale kurwa, Ty wczoraj się urodziłeś? Ludzie w IT mogą generować gigantyczne pieniądze, dlatego też tyle zarabiają. Sam mam kolegę, który z IT był raczej luźno związany, a teraz zapierdala na jakimś konkretnym kursie programowania, bo chce zacząć w tym pracować i zarabiać sensowniejszy hajs niż w korpo.
Podobno każdy może się tego nauczyć, ale nie każdy może to robić. Ja wiem, że nie dałbym rady wysiadywać tyle przy kompie i klepać kody (tibijka to co innego :kappa).
A jak chcesz pomstować nad niesprawiedliwościami tego świata, to zacznij się wkurwiać na to, że Ty masz kibel w mieszkaniu, a Mokebe z Ghany, któremu, gdy miał 13 lat, partyzanci wjebali się do lepianki, rozstrzelali rodziców i 8 sioistr, po czym wzięli go siłą do armii, musi srać w dżungli.
Przecież to jest takie pierdolenie, że szkoda gadać. Jasne, że pieniądze dają szczęście, czego w ogóle uczy to klepane non-stop powiedzenie, lol. Prawdziwe szczęście może dać ci tylko druga osoba, prawdziwe szczęście to miłość, witające cię roześmiane dzieci, gdy schodzisz rano na śniadanie, to rozgrzewające serce ciepło ogniska domowego, bla, bla, bla...
A szczęście płynące ze spełniania marzeń to już nie jest prawdziwe? Szczęście z beztroskiej zabawy też nie? Szczęście z realizacji swoich celów też fake, gówno warte?
Są różne rodzaje szczęścia i różne levele, a to, że nie stać cię na obiad w zajebistej restauracji nie oznacza, że masz chodzić głodny, bo, kurwa, hot dog z żabki to nie jedzenie. Każdy, kogo głód przycisnął, a który trafił po drodze na żabkę wie, jak zajebiste potrafią być te hot dogi.
Ja mam już za sobą okres, w którym nie miałem pieniedzy i mam to porównanie, także jak ktoś mi mówi, że hajs szczęścia nie daje, to mogę tylko popukać się w czoło.
I pewnie, że jeśli poza pieniędzmi nie będziesz mieć nic w życiu, że jeśli nie będziesz mieć nawet do kogo się odezwać, żeby je wspólnie wydać, to nawet dobre jedzenie, dobre ciuchy, fajne samochody i spełnianie marzeń nic ci nie pomogą, ale to jest już zupełnie inny temat.
Jeśli możesz zarabiać więcej (oczywiście nie kosztem innych ważnych w życiu rzeczy), to, kurwa, zarabiaj więcej.
mialem na mysli
skrajne ubostwo < stan ktory pozwala na normalne zycie
normalne zycie = bycie pierdolonym bogaczem
kiedys zrozumiesz jasiu, ze to nie jest tylko pierdolony frazes i ze w istocie sa to tylko pierdolone papierki
zawsze bedziesz za czyms gonic, a jak juz to osiagniesz to nie stwierdzisz ze o kurwa warto bylo chuj mi w dupe tera posiedze. tylko skoczysz z tym jebanym spadochronem i pomyslisz, ze w sumie jesli dales rade finansowo i w ogole, to co to za problem zbierac na jebaną łódź podwodną.
ten łysy skurwysyn w pigułce stresil o co sie zasadniczo rozhcodzi
Załącznik 367076
I co jest złego w zbieraniu na łódź podwodną? Kurwa, gdybym uważał to realny cel możliwy dla mnie do zrealizowania, to zbierałbym hajs na lot w kosmos, bo chciałbym ten cały, przytłaczający ogrom zobaczyć na własne oczy. I co, to źle? Jasne, poleciałbym, kilka minut rozpierającego szczęścia, a potem smutny powrót do szarej rzeczywistości i dalej ból istnienia. Tylko czy istnieje cokolwiek, co daje Ci stałe szczęście, co sprawia, że jesteś szczęśliwy cały czas? Jak Ci ukochana dziewczyna zasypia w ramionach po zajebistym seksie to omg, nic mi więcej w życiu nie potrzeba, >najszczęśliwszy człowiek na świecie here tutaj< a rano znowu się o coś pożrecie, znowu się na siebie powkurwiacie i na tydzień szlag wszystko trafił. Tak działa świat, niestety. W życiu piękne są tylko chwile i to jest pierdolona, najsmutniejsza prawda. Ale na szczęście w dużej mierze od nas zależy, ile tych chwil będzie.
Tego, co daje największe szczęście nie da się kupić - owszem. Ale nie da też się tego stworzyć, zrobić, nie wiem, wypracować - dopóki nie pojawią się jakieś podstawy, dlaczego więc w międzyczasie nie pracować na rzeczy, które też uszczęśliwiają - i nieważne, że mniej i na krócej - a które kupić można?
Pomińmy już nawet tę jebaną miłość, spójrzmy np. na przyjaźń - nie znajdziesz przyjaciela na siłę, nie stworzysz go sobie, żadne pieniądze, ani żaden wysiłek tu nie pomogą. To musi przyjść samo. I jak już przyjdzie, to nawet głupie piwo wypite z przyjacielem przy ognisku rozpalonym na zajebanych z magazynu paletach będzie dla nas czymś fajnym. Ale 8 piw będzie fajniejsze, na to potrzeba kasy.
Naprawdę, byłem przeszczęśliwy mogąc po prostu usiąść ze swoją paczką na działce, pośmiać się, powygłupiać, pogadać i to jest wystarczające. Ale szczęśliwszy byłem, kiedy zapakowaliśmy się z tymi ludźmi w busa i pojechaliśmy na Hel uczyć się surfingu na Bałtyku (tak, da się). Tam też najfajniejsze było to wspólne siedzenie przy piwie, ale ognisko na plaży smakuje lepiej niż ognisko na działce. A przy tym więcej kosztuje.
I ja niestety bardzo dobrze wiem, o czym mówię, bo sam jestem teraz w sytuacji, w której zamiast pieniędzy wolałbym zdecydowanie coś innego - bo wszystkich tych ludzi, o których napisałem, praktycznie już nie ma i są dni, że po pracy nie mam nawet do kogo ryja otworzyć i chuj z tym, że kupiłem sobie komputer, jak nie ma z kim pograć i chuj z tym, że mam super auto, jak nie mam z kim pojeździć. Ale zawsze mogę wsiąść sam, włączyć sobie muzykę i pojeździć dla frajdy - to nie to samo, co wypad z przyjaciółmi, ale jest. A nie byłoby tego, gdyby nie - wow - pieniądze, których szczęśliwie mam nieco więcej niż kiedyś, kiedy nie mógłbym sobie na to pozwolić.
Jak jesteś głodny, to i hot dog jest dobry. Ba, potrafi być zajebisty. Najesz się tylko na pół godziny, ale co się nawpierdalałeś bułki z parówką, to Twoje.
pracuje ktoś w branży TSL?
Trzeba bylo klikac w komputer, a nie lazic po drzewach przeciez to takie proste.
Duzo zarabiaja ludzie, ktorych praca jest potrzebna, a ktorych jest stosunkowo do podazy pracy malo. Co tu jest do podobania sie lub nie. xD
Hmmmmmmm coz moze temu, ze w budownictwie nadal najbardziej licza sie znajomosci, a pozniej asystentem kierownika budowy jest typ po gimnazjum albo chuj wie kto inny tego typu. xD
Co prawda Boro te slowa skopiowal ode mnie niestety, ale i tak szanuje za cytowanie medrca.
No zlego nie ma nic. Poza tym, ze jest to kurwa bezsensu. xD Bo bedziesz ja miec, pocieszysz sie chwilke i siemaszko znudzi Ci sie i szczescia zadnego nie da. W ogole rzeczy materialne nie daja szczescia, one daja co najwyzej chwile uniesienia, ekstazy, fajnie jest sobie kupic nowe auto za 40, pozniej 80, pozniej 160 tysiecy. Swietnie sie nim pobawic, ale po 3 dniach jest to juz porzadek dzienny, ktory nie ma wiekszego znaczenia. Czy sa rzeczy, ktore daja takie dlugotrwale szczescie? Oczywiscie, ze sa tylko trzeba nauczyc sie je doceniac. Trzeba sie cieszyc, ze masz rodzicow, ktorzy Cie kochaja, ze masz konskie zdrowie dzieki, ktoremu mozesz napierdalac po drzewach na linie (albo i bez), szczescie daja znajomi czy rodzenstwo, ktorzy tez sa zdrowi. Szczescie to dzieciaki, szczescie to natura. Wszystkie rzeczy materialne to tylko ulotne i tymczasowe pierdoly, raz sa, a raz ich nie ma. Kiedy sa to szybko sie przyzwyczajamy, do tego ciagle biegamy za nimi w sumie nie wiadomo po chuj. Tylko te rzeczy rozumie sie chyba raz jak sie juz jest starszym z pewnymi doswiadczeniami, a dwa kiedy serio zarobi sie juz jakis godny pieniadz i ma sie zapewniony normalny, codzienny byt.
W zyciu nie sa piekne tylko chwile, samo zycie i fakt istenienia i codziennosc sa najlepsza i najszczesliwsza rzecza pod sloncem tylko trzeba potrafic to docenic. Widzisz Ty jestes tak przyzwyczajony do swoich niebywalych luksusow, ze masz je po prostu w dupie. I to jest najsmutniejsza prawda.
Ale co wiecej kosztuje? Przeciez wziecie namiotu, pojechanie na plaze, zrobienie ogniska i wypicie paru piwek to zaden koszt, nikt z nas nie zyje w skrajnym ubostwie, nie przesadzaj. Liczylo sie grono osob, z ktorymi to robiles.
Co do ostatniego akapitu - boru mowil, ze nie pisze o skrajnym ubostwie. Fakt zycie w totalnej biedzie jest chujowe i dobijajace z tym kazdy sie zgodzi. Ale przeskok 6.000, a 11.000 / miesiac to jest zaden przeskok, to jest nic. Zeby wykonac jakis kolejny przeskok, ktory zastapi (chociaz na chwile) te wymienione rzeczy wyzej - przyjaciol, rodzine, zdrowie, dzieciaki, pasje itd. to juz musi byc skok do nie wiem 25.000 tak zebys sobie mogl np. co 3-4 miesiace kupowac nowy dojebany samochod. Ale to nadal tylko takie chujowe zagluszacze bolu istnienia.
Tak ja, od wielu lat.
@GM Gorn ;
Co do szczęscia i pieniędzy to w moim praiwe 30 letnim życiu doszedłęm do wniosku że pieniądze nie dają szcześcia ale ułatwiają je osiągnąć. Prawda jest taka ze trzeba w tym wszystkim znalezc złoty środek a nie w 100% poswiecic sie zarabianiu hajsu bo pozniej nie bedzie czasu na nic po za tym. Ja sobie pracuje 2-3 lata i pozniej robie pol roku przerwy zyjac z oszczednosci i szukam innej roboty i dla mnie taki styl życia jest w pyte bo przez te pół roku nie dość że odpoczne to jeszcze pozwiedzam trochę świata. Aktualnie jestem bez roboty do konca miesiaca bo sobie ogarnałem coś za granicą i planuje znów z rok ponapierdalać nazbierać trochę więcej hajsu i zwiedzic ameryke połódniową myśle że to mi da szczescie w jakims stopniu bo jest to moje marzenie a trzeba robic wszystko by spelniac marzenia. Mamy takie czasy że można zmieniać roboty jak rękawiczki i trzeba z tego kozystać bo przyjdzie kryzys i znów będzie jeden wielki chuj i jedzenie kanapek z gównem.
@Master ;
mógłbyś powiedzieć czym się konkretnie zajmujesz i gdzie pracujesz?
na dniach oddaję pracę inżynierską i zakwalifikowałem się do finansowanego przez UE projektu stażowego, trwa 3-4 miesiące i jest płatny dla obu stron, wobec czego liczba firm, które się zgłosiła jest całkiem spora. brakuje mi jednak doświadczenia praktycznego, a nie znam nikogo kto siedziałby w tej branży dłuższy czas żeby zasięgnąć opinii co do wyboru firmy. myślałem o firmie spedycyjnej, bo uważam, że tam bym mógł się najwięcej nauczyć, a doświadczenie ze spedycji przyda mi się obojętnie gdzie bym później chciał iść.
byłem już na jednej rozmowie kwalifikacyjnej ale jest to mała firma(10~ osób) i zajmuje się jedynie spedycją lądową(praktycznie sam transport samochodowy). szef tej firmy ma dość poważne podejście do tematu(2,5h rozmowa kwalifikacyjna), podkreśla, że ten staż to 'przygotowanie' przed pracą w tej firmie, chce żebym wyrabiał dodatkowe, nieprzewidziane przez staż godziny dodatkowe(darmowe). z jednej strony wydaje się to dobrą możliwością na zebranie solidnego doświadczenia, ale zajeżdża mi to też trochę wykorzystywaniem stażysty, bo przypuszczam, że po 1-2 tygodniach będę już w stanie wykonywać większość zadań, będę zapierdalał dodatkowe 65h miesięcznie za darmo, a oni będą jeszcze zgarniać za to pieniądze. poza tym, tak jak pisałem wcześniej - chcę 'liznąć' tej roboty - zobaczyć jak jest, czy moje oczekiwania się sprawdzą i czy będzie mi się podobało, dodatkowo myślałem o magisterce, więc doszedłem do wniosku, że mógłbym wybrać jakąś lepszą opcję. sęk tkwi w wyborze firmy, myślałem nawet, że jeżeli nie spedycja to jakieś przedsiębiorstwo, są ciekawe propozycje od firm z branży energii odnawialnych(wiatraki), netto(całe centrum logistyczne), bridgestone, cargotec, ale nie chciałbym, żeby okazało się, że będę popierdalał fizycznie gdzieś na magazynie, albo nie robił nic i na tym staż się zakończy.
pierdol jakies firmy garazowe gdzie pracuje 10 osob, jezeli masz mozliwosc, znasz dobrze jezyk udarzej od razu do jakiejkorporacji na staz, pozniej o wiele latwiej Ci sie wybic jakw cvbedziesz mial jakis globalna firme,a i pewnych standardow i tempa pracy nauczysz sie w takich firmach. z @trudniejszej@ firmy to latwiejszej zawsze Cie wezma i bedziesz mial juz lzej, w drugim przypadku nie koniecznie
Ta no kurwa tylko, ze pozniej w takim korpo ciula chlop za 4500 i cieszy miche, ze wielki bos transportu bo pracuje po 16h dziennie gdzie w garazowym kurwidolku se ludzie po 15 000 zarabiaja klikajac w tirowego olxa i sraja na caly swiat bo maja normalny system prowizyjny, a nie jakies chujwieco korporacyjne xDD
Po pierwsze jak jestes z Bielska to zapraszam do mnie xD
Po drugie musisz sie zastanowic co chcesz robic i jaki typ pracy Cie interesuje. Mozesz isc do jakiejs CEVY, Schenkera czy innego Rabena - na pewno sporo sie tam nauczysz jezeli trafisz na odpowiednich ludzi. Nauczysz sie sporo bo oni maja duzo transportow, duzo sie dzieje, ogolnie wszystko leci na pelnych obrotach i ludzie maja co robic. W mniejszych spedycjach jest czesto tak, ze kiedy nie szukam klientow to 2-3 dni pod rzad np. siedze i ogladam filmy, zwiedzam yt i spamuje torga bo roboty jest mniej i najczesciej "kazdy robi na siebie". Tzn. masz ugadany system prowiyzjny (staly lub progogresywny (tak to sie kurwa nazywa??)), jakichs klientow do obslugi dostajesz na start, a dalej sobie szukasz sam... Wiec notabene robisz sam na siebie, wszystko jest jasne i klarowne. W duzych firmach czesto jest tak, ze kontrakty nawet zwyklemu spedkowi nie sa znane - on dostaje budzet od swojego koordynatora/managera i ma wykonac dany transport, a czy firma zarobi na tym 50⏠czy 500⏠juz nie ma pojecia.
Co do 1-2 tygodni wykonywania juz wszystkich zadan. Moze podstawowych. Wg. mnie zeby zapewnic odpowiednia obsluge klientowi zagranicznemu potrzeba min 6 miesiecy - 1 rok doswiadczenia (dla niektorych potrzeba wiecej czasu). Branza jest dosc trudna i jest ogromna konkurencja, jak podlapiesz dobrego klienta i on bedzie potrzebowal transport z Mediolanu do Paryza to on dzwoni do Ciebie i mowi, ze ma transport z Mediolanu do Paryza i podaj mu cene. Tak o od buta, musisz znac sytuacje jak jest z autami, ile licza, warunki drogowe, wszystko to musisz miec wbite w banie. Jak nie dasz mu odpowiedniej opcji podczas tej rozmowy to czesto jest tak, ze on wykona drugi telefon, do kogos innego i po minucie bedzie mial opcje, a Ty zostajesz z niczym. Ogolnie ta branza jest dosc plynna, glownie opiera sie na doswiadczeniu i kontaktach. To nie jest cos czego mechanicznie sie nauczysz po tygodniu jak np. nwm obslugi programu rozliczajacego cos tam w jakiejs apce bankowej, w korpo w mordorze. Nie, to tak nie wyglada.
Generalnie jeszcze jezeli chodzi o studia - w mniejszych spedycjach nie maja zadnego znaczenia. W srednich tez nie. Jezeli chodzi o korpo - np. branza kurierska, w ktorej tez pracowalem - do pewnego stopnia tez bez znaczenia (do bycia Kierownikiem Oddzialu wystarczy matura, a to juz naprawde wysokie stanowisko). W wiekszych korpo z tego co wiem to troche zwracaja na to uwage, ale raczej na zasadzie "mamy dwoch typa temu damy 9/10 po kwalifikacyjnej i temu drugiemu tez to wezmy tego ze studiami". Pracuje w tej branzy od troche lat i spotkalem moze ze 2-3 os. z takim wyksztalceniem, przy czym niezaleznie czy by mialy te studia czy nie to i tak pracowalyby na tych samych stanowiskach.
Teraz co do wyboru firmy jeszcze - to jest duza zagwozdka. Jezeli kierujesz sie na korposzczurostwo to obojetne do jakiego korpo idz, tam wszedzie jest taka sama wyginka. Pracowalem w korpo pare lat i wiem, ze juz nigdy nie bede w zadnym pracowal wiec no nie polece zadnego szczegolnego bo dla mnie kazde to frajerska i niewolnicza robota.
Jezeli chodzi o spedycje - kierunek spoko, ale jest maly szkopul. Jest w chuj takich firm i firemek, niestety 80% jest gowno warta i niewiele sie tam pewnie nauczysz albo wrecz zrazisz sie do pracy w spedycji. Od tego gostka dowiedz sie co niby masz robic konkretnie i co masz robic w tych godzinach dodatkowych - jezeli liczysz na prace spedytora i czillout po pracy to tak nie jest. Czasem faktycznie jest tak, ze siedzisz tydzien na home office jajami do gory bo nie ma co robic, ale czasem jak np. u mnie wczoraj dzwoni klient o 19:30 w Sobote jak siedzisz przy piwku i mowi zebys mu ogarnial transport z Kopenhagi do Werony ASAP zaladunek za 2h i musi byc na rano we Wloszech i chuj. No i dzialasz, poswiecasz swoj czas i prace, a czasem nawet nic z tego nie masz bo moze sie okazac, ze po negocjacjach anuluja taki transport. Wiec dowiedz sie co masz tam konkretnie robic. Jak kaza Ci przepisywac ladunki z gield na transa i szukanie w ten sposob kasy to odradzam - duzo firm tak operuje/operowalo, ze siedzieli na teleroutach, spendingach, timocomach i przepisywali kazdy jeden ladun na transa i szukali najtanszej opcji zeby 50⏠na tym ugrac - ja czegos takiego nie akceptuje i dla mnie to marnowanie czasu szczegolnie jezeli masz sie czegos nauczyc.
Daj znac tu lub na PW co to za firma to sprawdze i byc moze znam to bede w stanie powiedziec Ci cos wiecej. Trudno jest mi doradzic bo nigdy nie wiesz czy trafisz na profesjonalistow czy na jakis dziad trans. Ewentualnie tez jak juz pojdziesz do jakiejs pracy to dawaj znac co tam robisz, jakie masz obowiazki, a ja bede w stanie Ci podpowiedziec czy to normalne czy spoko itd. Bo spedycje tez sa rozne - jedne maja swoja flote, a do tego korzystaja z podprzewoznikow, inne nie maja w ogole swojej floty, jeszcze inne dzialaja tylko na swojej flocie itd.
Od siebie dodam, ze poszedlbym do malej/sredniej wielkosci spedycji czyli cos w co Ty celujesz. @GM Gorn ;
Ale nikt z korpo nie podpisuje cyrografu, zawsze prace mozesz zmenic, co juz napisalem idac z takiej mordowi do garazowego januszeksu to juz masz plaze..a co nauczyz sie w takich firmach (nie mowie teraz tylko o logistyce, bo ja calkiem inna branza) to Twoje, poza tym nie wiem jak wysoko ktos mierzy, ale w dobie globalizacji, montujesz sie na jakiegos linkedina, niemeickiego xinga i za chwile mozesz pracowac w jakims fajnym miejscu na swiecie, i jak masz w cv firmy typu ; samsung, nokia, Volkswagen, Robert Bosch, apple, google to masz wjazd juz wszedzie, a poza mirex s.a juz nie koniecznie
Koleś do mnie dzisiaj dzwonił, powiedział, że wypadłem najlepiej i chce się spotkać żeby ustalić warunki(tylko kurwa jakie warunki skoro staż jasno je określa).
Powiedziałem mu, że rezygnuję bo póki co chcę zdobyć doświadczenie i zobaczyć jak wygląda robota, planowałem też robić magisterkę i nie mam zamiaru na dzień dzisiejszy wiązać się z jakąś firmą na dłużej. Pomimo, że to było dla niego priorytetem i powtarzał, że nie szuka kogoś kto spierdoli po 4 miesiącach to teraz mi powiedział, że koleżanka idzie na urlop macierzyński i będzie dużo roboty, więc nie będzie problemu popracować tylko te 4 miesiące. Umówiłem się z nim na jutro, zobaczę co ma do powiedzenia, ale trochę mi to wszystko śmierdzi. Nie zdziwię się, gdy jutro mu powiem o tym, że dodatkowych darmowych godzin nie zamierzam robić, a on mi powie 'OK'. Albo, że dopłaci mi za te dodatkowe godziny. Sęk w tym, że nabrałem trochę niechęci przez te ostatnie dni, jakby zaczął od razu w ten sposób to bym się zgodził pewnie w ten sam dzień, ale teraz sam nie jestem przekonany. Na pewno spytam go co miałbym dokładnie robić i nie zgodzę się na darmowe godziny. Powiedziałbym, że nikt inny się nie zgłosił i po prostu chce już obojętnie kogo dlatego się zgadza, bo w innym wypadku przepadnie mu hajs ze stażu, ale wiem, że koleżanka też się zgłosiła do tej firmy i się do niej nie odezwali. Nie wiem na czym polega to 'dużo roboty', bo tak jak mówiłem to mała firma, w internecie oprócz ich strony i 5 opinii na google nie ma praktycznie żadnych informacji, a @Master ; wspominał, że bywają dni gdzie nie ma nic do roboty.
Firma, do ktorej aplikujesz to wcale nie taka mala firemka w sumie. Na rynku sa juz dosc troche lat (od min. 6-7 lat), widze, ze glownie dzialaja jako spedycja, jezeli operuja swoja flota to jest ona raczej niewielka. Tak patrzac to ludzie tam raczej maja raczej spore doswiadczenie i siedza tam po kilka lat, praktycznie cala kadra spedytorow to ludzie, ktorzy sa tam zatrudnieni od 3-5 lat wiec wydawac by sie moglo, ze nie pracuje sie tam zle skoro wytrzymuja tam tyle ludzi. Firma ma tez pozytywne oceny, nie znam ich osobiscie (raczej ten sam typ biznesu wiec nie mam z takimi do czynienia, chyba, ze jako konkurencja), ale wydaja sie byc legitna firma. Ja tam bym sprobowal i wysluchal co maja do powiedzenia i zaproponowania oraz co znaczy duzo roboty i nadgodziny.
Co do tego, ze nic nie slyszales o firmie - nie dziwne. Taka spedycja pewnie generuje zyski na poziomie kilku milionow rocznie, ale to nadal nic jezeli chodzi o kase w transporcie. Powiem, ze firmy zatrudniajace 3-4 spedytorow moga generowac dochod rzedu np miliona euro rocznie co juz swiadczy calkiem niezle o takiej firmie oraz jej kondycja, a nadal w szeroko pojetym transporcie taka firma totalnie nic nie bedzie znaczyc bo jest zbyt mala by cokolwiek znaczy. Natomiast jezeli jest dobrze zarzadzana i kierownictwo jest okej to moze sie w niej przyjemnie pracowac.
A dlaczego jest nieznana? Bo nie inwestuje sie w marketing. Po co taka firma ma byc znana? Marketing to gruba kasa, a w tym przypadku nie przynosi zadnych korzysci. Marketing jest dla najwiekszych graczy np. takiego ADARu, ktorych chce sciagnac do siebie dobrych podprzewoznikow, ale nie dla 15 osobowej spedycji bo nawet jak sie wypromuja na najlepsza spedycje w miescie to nie przyniesie im to zadnych korzysci jezeli sa nastawieni na klienta z Europy. Klient z Europy bedzie mial to w dupie bo takich "najlepszych firm w Szczecinie" to on pewnie widzial juz 1000, a 3/4 chuja warte. Wiec wlascicielom takiej firmy totalnie niezalezy by "bylo o nich slychac" i tym nieszczegolnie nalezy sie przejmowac.
Sa firmy generujace dochod rzedu 2-3 milionow euro rocznie, majace biura np. w mieszkaniu :kappa I tez dzialaja. I tez sie w nich dobrze pracuje.
swoja droga myslalem ze era bezplatnych stazy to juz sie skonczyla xd jest ktos z Was moze zwiazany z branży cnc?
Dzięki za odpowiedź, zobaczę co powiedzą.
A co byś poradził w kwestii tych nadgodzin?(staż to 120h miesięcznie, jakoś 5-6h dziennie wychodzi(weekendy teoretycznie wolne), zależnie od miesiąca.) Gdyby zdecydował się za nie płacić(w co wątpię) to pozostanie kwestia ile - brać stawkę taką jaka wychodzi ze stażu(18zł/h) czy stawkę minimalną? Jak Ty byś to widział, gdyby w Twojej firmie taka sytuacja miałaby miejsce?
@Master ;
Szczerze to trudno mi sobie wyobrazic nadgodziny dla stazysty, nie mam pojecia jak i po co. W sensie taki stazysta nie ma zielonego pojecia o realiach transportu, obslugi klienta itd. wiec nie wiem do czego mialbym go wykorzystac. Znaczy na sile moglbym mu kazac obslugiwac klientow, czy wyszukiwac klientow, ale to mija sie z celem w przypadku nowych jak dla mnie bo nie zapewniaja odpowiednio wysokiej jakosci uslug. U nas zreszta nie ma czegos takiego jak "nadgodziny". Pracujesz tyle ile masz pracy i klientow, ogarniasz swoja robote. Czasem caly dzien siedzisz przed filmami, a czasem wybija 19:00 i dopiero wychodzisz z biura, ale nie wyplacamy jako takich nadgodzin, ja sobie tego nie wyobrazam w takiej malej spedycji bo ta praca jest bardzo plynna. U nas w ogole obowiazuja takie dosc luzne zasady i duza plynnosc pracy. Nie wiem no gdyby ktos mial juz cos takiego robic i miec placone to stawke ze stazu bym wzial, ale tak jak mowie nie mam pojecia na co mialby mi sie taki stazysta przydac. Kiedy do nas przychodzi ktos nowy to jest to glownie zadanie i wyzwanie dla mnie i pozostalych doswiadczonych bo pierwsze kilka tygodni to szkolenia i nauka, zero kontaktu z klientem itd. Raczej podchodzimy do tego tak, ze najpierw pracownik musi byc na odpowiednim poziomie by pozniej zapewnic odpowiednio wysoka jakosc uslugi. Z drugiej strony moze byc tak jak wspominalem - 3 dni Cie przeszkola, pokaza obsluge telerouta, timocom, transa i czegos tam jeszcze i kaza masowo przepisywac ladunki po 10h dziennie, dziala to tak, ze np. ktos na timo wrzuca ladunek za 700eur, Ty przerzucasz go na transa i szukasz opcji za np. 650eur, realizujesz i zyskujesz 50eur. Wielkiej wiedzy i umiejetnosci do tego raczej nie trzeba, ale to nie jest cos co np. nasza firma chcialaby robic.
Also taka kwestia co do tej Twojej magisterki bo widze zes czlowiek wielkiej wiary - zawsze masz opcje robic zaocznie. Prawda jest taka, ze jak trafisz na dobra spedycje to wszystko zalezy od Ciebie i od szczescia. Jak Ci pyknie to zaczniesz sobie zarabiac nie wiem 5-8 kola miesiecznie, pozyjesz jak czlowiek i nagle magisterka przestanie byc tak wazna by rezygnowac z pracy. Nie pyknie to zapewne sie zrazisz i juz do spedycji nie wrocisz. Wiec warto sprobowac imo. i sie przekonac po prostu i nie podchodzi z nastawieniem "nie chce bo musze magisterke zrobic i koniec". W kazdym razie pogadaj i daj znac co powiedzial i co ma byc Twoimi obowiazkami @GM Gorn ;
Pierwsza rzecz jest taka, że chłop chce, żebym zaczął już od poniedziałku. Kobieta, którą miałbym zastąpić idzie na zwolnienie 4 lutego. Do tego czasu miałaby mi przekazać swój zakres obowiązków, wprowadzić, pokazać wszystko itd. Pracowałbym w trzyosobowym zespole do spraw transportu. Odnośnie tego co miałbym robić - mówił, że posiadają swoich zaufanych przewoźników, miałbym organizować transport korzystając z ich usług. Oprócz tego utrzymywanie kontaktu z przewoźnikami/klientami, budowanie relacji, pozyskiwanie nowych przewoźników/klientów. Gadał też coś o wymianie palet, sprawdzanie czy się wszystko zgadza etc. Potem mówił o tym, że nawiązują współpracę z jakąś firmą w Holandii(50 sklepów) i to będzie 'największym projektem' w najbliższym czasie. Skakał po tematach, mówił o tym, że istnieją problemy z samochodami, które nie są w pełni załadowane, mówił o dystrybucji(nie wiem czy odnośnie tej nowej firmy czy ogólnie) - jakieś trudności związane z przeładunkiem ładunku z dużego samochodu na mniejsze. Nie wiem co w związku z tym miałbym robić. Powiedział, że zostanie mi przedstawiona lista zadań na dany miesiąc.
Co do zapłaty - pytał czy na styczeń chcę umowę, zaoferował, że może mi zapłacić gotówką bez żadnej umowy. Co do lutego(staż jest dopiero od marca), dopiero jak zacząłem go naciskać jak to będzie wyglądało jeżeli chodzi o pieniądze - powiedział, że jeżeli się WYKAŻĘ(np. zdobędę nowego klienta) to pod koniec miesiąca będziemy dyskutować o zapłacie xD
Jeżeli chodzi o staż to te 3 dodatkowe godzinny dziennie by były na takiej samej zasadzie - jeżeli będę sobie radził i się wykażę, a nie będę robił tylko to co mam zrobić to jest w stanie zapłacić. Żadnej konkretnej kwoty nie podał.
Ogólnie z mojego punktu widzenia wygląda to średnio. Po pierwsze, jestem na etapie kończenia pracy inżynierskiej, potem chociaż jakieś podstawowe przygotowanie do obrony, miałem również plany na luty, które musiałbym odwołać.
Po drugie, okres przygotowawczy będzie dość krótki, a potem przejmę wszystkie obowiązki kobity, która pracuje tam już X lat. Nie wiem czy mając na tą chwilę zerowe doświadczenie bym był w stanie dodatkowo się 'wykazać'. Jeżeli nie dam rady to co? Nawet jeżeli zrobię wszystkie zadania, które zostaną mi powierzone to mi nie zapłaci bo nie zrobiłem nic dodatkowego?
Nie oczekuję żadnych wielkich pieniędzy, bo doświadczenie mam zerowe, ale jeżeli miałbym anulować wszystkie dotychczasowe plany na luty i robić po 8h dziennie wszystko to co robi spedytor z 2-3 letnim stażem w tej firmie + dodatkowo "wykazać się" żeby dostać za to jakiekolwiek wynagrodzenie to nie wiem czy gra jest warta świeczki. Jeżeli postawiłby sprawę tak, że realizuję 4 miesięczny staż zgodnie z zakresem godzinowym, a po jego zakończeniu rozmawiamy co dalej to zdecydowałbym się na to bez wahania, ale w aktualnej sytuacji nie chciałbym być zrobiony w chuja, szczególnie, że to podejście z tymi godzinami pracy jest zupełnie inne niż u Ciebie.
Jaka jest Twoja opinia jeżeli chodzi o obowiązki i zapłatę?
@Master ;
Obowiazki na tyle co zrozumialem to takie typowo spedycyjne - utrzymywanie i nawiazywanie relacji z klientami/przewoznikami tymi obecnymi jak i potencjalnymi... To jakby podstawowe zajecie takiego spedytora, w TAKIEJ spedycji (ktora obraca ladunkami swoich klientow nie posiadajac swojej floty). Wg. mnie w 2 tygodnie nie da sie wyszkolic czlowieka tak by przejal obowiazki i wykonywal je rzetelnie od spedytora z kilkuletnim doswiadczeniem, niestety. Wiec pewnie nie wszystko rzuca Ci na raz - bo to tez strata dla nich. Konkurencja jest taka, ze jak masz klienta i zawalisz 2-3 ladunki w jakikolwiek sposob (np. nie informujac, ze auto sie rozladowalo/zaladowalo czy tam whatever, male bledy) to go momentalnie tracisz... A strata klienta to strata dla firmy bo przestaje generowac zyski na co na pewno nie moga sobie pozwolic.
Natomiast takie gadanie, ze moze cos zaplaci, jak wykonasz wiecej obowiazkow, jak sie postarasz i umawianie na gebe - ja takiego czegos nie lykam. Jestem fanem jasnych warunkow. U mnie dostalbys szkolenie - min 3-4 tygodnie. Nastepnie zaczalbys sobie szukac klientow + dostalbys do obslugi poszczegolne, latwiejsze ladunki od naszych obecnych klientow i w poczatkowym okresie dogadalbym sie na jakas niska prowizje 10-15% od marzy z ladunku, a ewentualnie po stazu gdyby gosc okazal sie kumaty i moze nawet podlapal juz swoich klientow to zaproponowalbym normalna umowe na czas nieokreslony + ponegocjowal z prowizjami od ladunkow.
Takie gadanie, ze moze zaplaci, a moze nie, a zobaczymy - do mnie nie przemawia.
Tez bym tak do tego podszedl, a z kasa dodatkowa ugadal sie po prostu na % prowizji "pod stolem" do lapy i git - to najlepsza weryfikacja Twojej pracy i tego czy "wykonujesz cos nadplanowo". Sa nowi klienci, sa ladunki = jest dobra kasa.Cytuj:
Jeżeli postawiłby sprawę tak, że realizuję 4 miesięczny staż zgodnie z zakresem godzinowym, a po jego zakończeniu rozmawiamy co dalej to zdecydowałbym się na to bez wahania, ale w aktualnej sytuacji nie chciałbym być zrobiony w chuja, szczególnie, że to podejście z tymi godzinami pracy jest zupełnie inne niż u Ciebie.
Moze jeszcze @thebattlestar ; cos by Ci podpowiedzial bo on tez pracuje lub pracowal (bo ostatnio cos krucho bylo xd) w spedycji.
@GM Gorn ;
czemu krucho? :D
Pracuje w spedycji ale robie cos innego niz kolega wyzej, tj. zgarniam prowizje bedac posrednikiem miedzy klientem od ktorego dostaje ladunek a przewoznikiem ktory zabiera mi ten ladunek na swoje auto,szczerze mowiac nie chce mi sie czytac tych calych scian tekstu wiec jak masz jakies pytania to postaram sie odpowiedziec.
tak btw, juz troche sie rozkreca, pierwszy tydzien stycznia byl "kruchy" ;-) a w grudniu wcale nie pracowalem
Kurcho tak pisales w tmspiw, ze zastanawiasz sie czy nie pierdolnac robota, a jezeli w grudniu czyli najmocniejszym miesiacu nie pracowales w ogole to juz chyba mowi samo przez sie o "krucho". xD
I ja nie robie niczego innego, bo my tez nie mamy wlasnej floty i tez pracuje jako spedytor posrednik.
Nie no może się nie zrozumieliśmy. W grudniu nie pracowałem bo byłem na wakacjach a jak wróciłem to już były święta wiec wszyscy mieli wolne. Nie pracowaliśmy między świetami a sylwestrem i przedłużyłem sobie o trzech króli wiec 3.5 tyg mnie nie było ale głównie przez wakacje a później przez to ze nie było sensu pracować i wstawać.
Grudzień najmocniejszy miesiąc ?:p ja go całkowicie odpuściłem, nie wiem czemu miałby być najmocniejszy jak święta + sylwester odpada mnóstwo dni. Poza tym każdy u nas 3x mniej w grudniu niż w listopadzie
Coz, kazdy w transporcie wie, ze grudzien to najmocniejszy miesiac, kazdemu sie spieszy i sa najwyzsze stawki, ale to pewnie z doswiadczeniem Ci przyjdzie skoro jeszcze o tym nie wiesz... Choc dziwi mnie to. Dla mnie w ogole branie urlopu w takim miesiacu to jakas abstrakcja bo mimo, ze w tym roku byl chujowy i wpadlo nie wiem 10-11k co jest przyrostem tylko jakies 25-30% w stosunku do normalnych miesiecy to i tak warto wtedy pracowac by zgarnac wiecej hajsu, zazwyczaj przyrosty rzedu 80-120% nie sa niczym dziwnym, ale tym razem bylo wybitnie slabo.
Hm, moze faktycznie zle sie zrozumielismy, niewazne. :)
Tzn z tego co ja widzę to grudzień był miesiącem gdzie ładnie można było przykuć bo płacili niezłe a przewoźnicy byli wszędzie i jeździli za grosze to fakt, ale jeśli normalny miesiąc ma 20-22 dni roboczych to jest ok a grudzień miał jednak trochę mniej + z autami tez zaczynała być lipa w w tym tygodniu w którym były święta bo wszyscy zjeżdżali. W grudniu zrobiłem 4x mniej niż w listopadzie a stwierdziłem ze to najlepszy moment aby pojechać na urlop bo za dużo się nie straci
No nic, gadałem z kobitą od stażu i zdecydowałem się przejść jeszcze do innych firm.
@Master ; możesz się podzielić jakimś doświadczeniem jeżeli chodzi o spedycję morską? Myślałem o Hartwigu, dział spedycji morskiej, babka z uczelni polecała. Sama robota znacząco się różni od takiej spedycji drogowej? Nie ukrywam, że transport samochodowy jakoś bardziej do mnie przemawia, wydaje mi się, że niewiele jest małych/średnich firm, które zajmują się stricte spedycją morską. Przypuszczam, że zarobki są również uzależnione od doświadczenia/umiejętności i kontaktów.
Siemka. Również pracuje w transporcie (zestaw na plandece). U mnie tak samo w grudniu jak u ciebie najsłabszy miesiąc z tym że ja mam stała robotę gazeta na Niemcy Austrię i papier z powrotem do pl to pewnie stawki takie same w grudniu jak w pozostałych miesiącach a odpadają ze dwa kółka
Niestety spedycja morska jako tako sie nie zajmuje, mysle, ze trzeba wiecej i innych kompetencji by to ogarniac. Dochodza jeszcze cla itd. bo zazwyczaj to jest transport poza UE. Tutaj nie za bardzo jestem w stanie pomoc.
Trasy 600-700km za busy sie placilo po 800 euro przed swietami, nie wiem czy to takie grosze, zreszta grudzien to okres gdzie mozna nie raz wyhaczyc po 700-1000eur na jednym ladunku jak sie cos pali.
A tak w ogóle - jeżeli to nie tajemnica - jak zaczęła się Twoja przygoda ze spedycją? Planowałeś pracować w tej branży czy to był przypadek? Długo już pracujesz jako spedytor? Jakieś rady, które sam byś chciał usłyszeć, gdy zaczynałeś?
Chciałem też Ci podziękować za dotychczasową pomoc, nie każdemu by się chciało wszystkiego tłumaczyć, a trochę rzeczy się dowiedziałem.
Mnie wkręcił jakiś koleś z wykopu do spedycji haha i tak się zaczęło. Nawet go nie znałem i nigdy nie poznałem
Master nie chce wchodzić w głębsze dyskusje ale:
Jeśli mówisz 600km się płaciło 800⏠przed świetami to chyba my jednak robimy coś innego xd albo mówisz o tirach a nie o busach.
Nigdy w życiu nie zależnie jaki okres i jaki rejon ładunku nie dałem nikomu więcej niż 0.6-0.65âŹ/km
Może mówisz âprzed świetamiâ i chodzi ci o 2 dni przed wigilia to może ok ale jeśli masz na myśli tydzień, dwa wcześniej to coś mi tu nie gra ;)
Mam klientów z Belgii i jeździli za 0.28âŹ/km na solo na De w 2 tygodniu grudnia
Master tu chyba o takich pojedynczych strzałach mówił, gdzie może jeden taki Ci się trafi. O ile jesteś w pracy :kappa
Nie no tajemnica nie, ale to troche dluga juz historia bo zaczalem z 7-8 lat temu. W spedycji pracuje powiedzmy dwa lata lacznie, ale z przerwa.
Branza jako taka czyli TSL to dla mnie przypadek, dla wiekszosci moich znajomych na nizszych czy wyzszych stanowiskach tez. Lata temu zrezygnowalem ze studiow bo stwierdzilem, ze to strata czasu (wiadomo, nie zeby mnie wyjebali :kappa ) i szukalem sobie jakiejs roboty, a wiadomo w tamtych czasach nie bylo tak lekko o prace jak teraz to sie ludzie chwytali czegokolwiek - zwlaszcza tacy bez wyksztalcenia i bez doswiadczenia. No i tak trafilem na dorywcza robote 2-4h dziennie do Siodemki, zaczalem tam od rozliczania dokumentow, wprowadzania danych do systemu itd., pozniej jakos tam powoli awansowalem na kolejne stanowiska, obsluga klienta, dyspozytor, w miedzyczasie po paru latach nastapilo polaczenie z DPD i zostalem koordynatorem serwisu kurierskiego. Troche tak popracowalem, ale jednak zajebisty wyzysk ludzi i warunki pracy jakie panuja w kurierce sa nie dla mnie, a do tego te pojebane korporacyjne zasady dot. czasu pracy, obslugi sprzetu czy zjebane motywacyjne szkolenia, na ktorych wkladaja ludziom do glowy jakas totalna papke, a szkolen takich jest masa... i kilka innych czynnikow zlozylo sie na to, ze zrezygnowalem. A no i oczywiscie nieadekwatne pieniadze do ilosci obowiazkow bo tam serio trzeba bylo byc dyspozycyjnym po 14h na dobe i nie bylo zmiluj - zawsze. A zarobki w tamtym czasie w przypadku koordynatora wahaly sie od 2700 - 3200 miesiecznie okolo. Teraz zarabiam minimum 2x wiecej i obowiazkow mam nie wiem no z 5x mniej. Ale to byla dobra szkola zycia i branzy tam, teraz kazda praca jakiej sie podejmuje czy kazde zadanie jakie mam do wykonania wydaje sie byc latwe, proste i przyjemne w porownaniu z tym co bylo tam. :P Po odejsciu pracowalem w innej firmie, ale tylko 2-3 miesiace, tez spedycyjna, ale robili walki i wgl. wiec szybko zrezygnowalem, zreszta do dzis nie wyplacili mi czesci kasy, ale, ze wiekszosc z tych ludzi juz zapewne siedzi w pierdlu to i tak tego nie odzyskam. No i pozniej trafilem do spedycji pracowalem jakos 7-8 miesiecy, ale szalu nie bylo z kasa i z klientami. Cos tam zarabialem, ale to tez byly kwoty bliskie 2000 bardziej niz 5000 wiec malo mnie to satysfakcjonowalo i zreszta moich bossow tak samo wiec w pewnym momencie stwierdzilem, ze dosc i rezygnuje bo musze wiecej zarabiac, a mialem opcje wyjechac do UK do pracy (tam tez transport, praca dla firmy zewnetrznej, ktora dowozila meble dla Ikea) i tak zrobilem. Tam popracowalem nie wiem tez z 6 czy 8 miesiecy, po tym czasie przyjechalem do PL, ale raczej z mysla tylko na chwile bo zastanawialem sie nad totalna zmiana branzy bo juz mnie to meczylo, chcialem isc w kierunku IT, ale wtedy wlasciciele tej spedycji, w ktorej pracowalem sie ze mna skontaktowali, ze otwieraja nowa dzialalnosc i czy nie chcialbym zostac kierownikiem... no i sie przekonalem. Wiadomo fajna opcja, firma praktycznie od zera, ale z duzym doswiadczeniem, ciekawymi i fajnymi ludzmi, do tego ciekawe procesy i zadania nie tylko zwiazane z transportem bo i rekrutacje, i zarzadzanie, i jakis marketing itd. wiec skusilem sie, zostalem i nie zaluje. Tylko to tez troche pokazuje, ze w takiej spedycji potrzeba szczescia. Przez ten pierwszy okres paru miesiecy (przed rezygnacja) nie znalazlem nawet 1 klienta tak dobrego jakich znalazlem 4-5 w ciagu miesiaca przy drugim podejsciu, a az tak moje kompetencje i umiejetnosci sie nie zwiekszyly przez te pol roku poza biznesem. xD
A rady... trudno cos powiedziec. Musisz byc otwarty do ludzi, nie bac sie negocjowac, w ogole nie bac sie kontaktu z ludzmi no i przede wszystkim nie zniechecac sie. Taka robota to w jakichs 60% praca przedstawiciela handlowego bardziej niz osoby zajmujacej sie transportem tak naprawde. Majac dwoch ludzi - ogara w transporcie, czlowieka z duza wiedza o branzy, ale srednio kontaktowego, a z drugiej PH z doswiadczeniem i wynikami, ale nie majacego pojecia o transporcie wg. mnie duzo, duzo latwiej bedzie odnalezc sie temu drugiemu i ja tez np. podczas rekrutacji bym na takiego postawil. Wiec trzeba duzo takiej samo motywacji, nie mozna sie zniechecac jak nie wychodzi bo tutaj nigdy nie wiesz co przyniesie kolejny dzien - moze byc chujowo 4 miesiace, a nagle w pewne czwartkowe poludnie wylapiesz 2 klientow, ktorzy beda Ci generowac kase na poziomie 2-4k pln miesiecznie i zaczniesz zyc jak czlowiek. Nigdy nie wiesz wiec caly czas trzeba starac sie i byc w miare mozliwosci na pelnych obrotach, to jest wazne.
@GM Gorn ;
To, zrobilem w tym okresie osobisty i chyba firmowy rekord 1600eur na jednym ladunku. xD Transport sie nie oplaca. :kappa
No i tez @thebattlestar ; to co mowiles, ja mialem na mysli ten okres przed samymi swietami juz zle sie wyrazilem. Wczesniej ceny byly raczej normalne to tak.
Skoro mowa o spedycji.
Jak to właściwie wygląda jak chodzi o zlecenia dla np. dość dużej firmy jak takie done deliveries :kappa w porównaniu z małymi, kilkuosobowymi?
Przykładowo w większej firmie masz z 5% prowizji, w mniejszej nie wiem z 30%? Tyle, że i tu i tu idzie zrobić dobrą kase, także od czego to właściwie zależy? Większa firma=większe zaufanie=większa szansa na dobrych klientów/więcej zleceń co przy okazji oznacza więcej roboty?
Czy o huj chodzi. @Master ;
Zacząłem od korpo z kilkoma oddziałami w pl i miałem marże 7-10% wiec nawet mi się nie chciało robić progu. Po zmianie dostałem 3 oferty z prowizjami od 12-32% i teraz mam 36% wiec trochę różnica jest + podstawa , a nie tak dawno ktoś mi mówił i na olx tez widziałem firmę która daje 50% prowizji tylko ze prowizja do ręki.
Jakie kierunki master ze aż tyle przykules haha. U nas w firmie nikt 1000⏠nie przykuł na 1 , ja na razie rekord 750⏠na jednym :-/
Poludnie Wloch -> Polska, ale to akurat na naczepie 13.6 czyli cos co rzadko robie i w terminie miedzy swietami wiec kasa duza i sprzet o wartosciu kilkuset tysiecy euro, ale to wiadomo taki strzal raz na 5 lat.
750 tez zajebiscie, przed tym strzalem teraz na tej naczepie rekordowo chyba mialem z 600.
Roznie bo tak jak mowi battlestar czasem sie taka progresywna prowizje stosuje np. jezeli zrobisz utargu 2500eur to masz 7%, 3500eur 12%, 5000eur 20% itd. (% podane z dupy, tak se wymyslilem dla przykladu tylko). W malych firmach to sa zazwyczaj stale 25-35% z tego co zauwazylem, a wyplacaja roznie - jedni placa normalnie, inni do lapy, w jednych jest podstawa, a w innych masz sama prowizje. Wieksze firmy, takie naprawde duze np CEVA czesto nie maja w ogole prowizji u spedytorow - takie firmy maja juz normalnie przedstawicieli handlowych i zalatwija powazne kontrakty i zlecenia, a spedytorzy sa tylko od ich realizacji i opiekowania sie nimi. Wielkosc firmy powiedzmy 10 osobowej, a 50 osobowej praktycznie nie ma znaczenia dla holenderskiego, niemieckiego czy wloskiego klienta - dla nich te firmy sa nonejmami. Wiekszosc nie zna duzych firm w stylu ADAR czy "srednich", ktore maja np. 100 zestawow... Wiec tym bardziej totalnie niczym dla nich bedzie takie "Done!"... wiec neistety raczej nie dziala to na zasadzie wieksza firma = wieksza szansa na lepszych klientow.
Wieksze firmy raczej dzialaja na takiej progresywnej prowizji, to jest korzystniejsze dla pracodawcy wiadomo - nowym sie naobiecuje zlote gory, ze praktycznie co miesiac i tak beda robic ta najwyzsza, a pozniej prawda jest taka, ze robia ta nizsza. Poza tym im wieksza firma tym wiadomo wiekszy wyzysk zazwyczaj. W pewnym momencie przy duzych zarobkach wykonanie skoku jakosci zycia i takiego bytu materialnego wymaga juz duzej kwoty. Np. Zarabiajac 150 000 miesiecznie przeskok na 180 000 jest nieodczuwalny tak samo jak z 10 000 na 12 000 wiec czesto wlascicielom takich firm troche zaczyna bic na dekiel, wbijaja sie w te korporacyjne zasady, optymalizacje kosztow i tylko patrza jak pracownikow wyruchac itd itp.
Natomiast jest jeszcze szansa, ze maja juz po prostu bardzo duzo klientow i bedziesz dostawal zlecenia z gory do obslugi, bez szukania swoich klientow wiec bedziesz mial w chuj roboty i np 5-7% prowizji (tak malo bo to nie Twoi klienci tylko firmy) i tez zarobisz przyzwoicie, ale nie tak jak w malej firmie. Dla przykladu ja wykonalem 10 zlecen w tym miesiacu i kwit w okolicach 6 000 na ta chwile juz jest, a jeszcze pol miesiaca - przy czym przeliczajac to na roboczogodziny to bedzie tego moze z 12-15 godzin "pracy". Natomiast dostajac z gory zlecenia do obslugi na malej prowizji musialbym zrobic ich nie wiem 40-50 i zapewne tak to bedzie wygladac w Done! przynajmniej na poczatku, tzn. tak obstawiam.
Spedycja spedycji nierowna, w kazdej pracuje sie inaczej na troche innych zasadach wiec trudno powiedziec. Pamietam, ze Mysterious Boy tutaj z forum tez pracowal jako spedytor na duzych autach i zarabial 3,5-4,5k, ale w koncu pierdolnal robota bo mowil, ze pracy mial od chuja, zero wolnego i non stop problemy emocjonalne, znowu u mnie pomijajac okres grudniowy jest generalnie spokojnie i przyjemnie, zero stresu (poza jakimis pojedynczymi sytuacjami). Tylko, ze on tez mial takiego szefa co przy 21 stopniach w biurze w zimie zakrecal ogrzewanie zeby oszczedzic (autentyk, w chuj jest takich wlascicieli firm w transporcie w polsce xd).
a ja od 2 lat nie sprzedalem nic na tira nawet haha. z 3 razy na solowke moze... nie mam nawet pojecia po jakich stawkach jezdza 13.6...
Ja ten rekord walnalem z NL do Irlandii do Microsoftu wiec siano poszlo ladne, tym bardziej ze klientowi tez pewnie niemalo zostalo.
Ostatnio przykulem 500 euro do przodu i niechcacy temu samemu klientowi wyslalem zamiast cmr, to fakture od przewoznika z kwota 400e a nie 900e (tyle ile on placil mi) wiec ladnie polecialem, pliki mi sie pomylily, on sie zasmial i powiedzial ze juz wie ze tak duzo nie moze placic, a 2 tygodnie pozniej znowu temu samemu klientowi ukradli towar na GB i do dzis siana nie dostal bo wszystko w toku od kilku miesiecy... ale pracuje ze mna dalej :D
taki przeciw dla mnie ze jak dostajesz minimalna na konto a 15 000 do lapy to nie mozesz sobie wziac odkurzacza na raty. pewnie mozna sie dogadac na mniejszy % ale na konto, ale to by wyszlo to samo co w wiekszosci firm i tak samo u mnie.
jak tobie wyplacaja master? u mnie kiedys dawali prowizje do reki a minimalna na konto ale sie ogarneli i placa jakies 30-50% na konto i reszta do reki wiec dostajac nawet ta polowe wyplaty na konto jest spoko i moglbym jakis kredyt hipoteczny juz brac mysle
Pamiętam, że master bardzo niepochlebnie wypowiadał się o braniu kredytów będąc spedytorem, bo chuj wie co przyniesie następny miesiąc, a co dopiero rok.
Ja tam byłbym zadowolony na papierze dostając równe 2350 czy jakoś tak, resztę pod stołem i ciągnąć 500+ z tego zajebanego kraju hehe :))
to prawda, choc w spedycji jest raczej tak ze zarabiasz z miesiaca na miesiac coraz wiecej i na moim przykladzie jest tak samo, jak patrzylem w folderze miesiace z roku temu to w tym roku mialem co miesiac lepiej
ale przychodzi gorszy miesiac i moze byc dupa :) albo jak klienci odejda ;p
To ja miałbym kilka pytań praktycznych do was:
1. Zakładam, że wasze firmy mają kilku/kilkunastu 'zaufanych' przewoźników, z których usług najczęściej korzystacie. Czy są to przewoźnicy, którzy 'stacjonują' w całym kraju/za granicą czy raczej w obrębie województwa w którym macie siedzibę?
2. W przypadku gdy dzwoni do was nowy klient który chce coś przewieźć, ale załadunek ma się odbyć na drugim końcu kraju. Jak w takim wypadku wygląda organizacja transportu? Korzystacie z usług swojego przewoźnika i każecie mu np. jechać te 600 km żeby odebrać ładunek, dzwonicie czy któryś z kierowców jest w pobliżu czy może wyszukujecie ofert na giełdzie transportowej? Nie przyjmujecie zlecen Wiadomo, że dużo zależy od tego ile klient płaci, ale załóżmy, że nie płaci jakiejś ogromnej sumy.
3. Jak dokładnie wygląda obieg dokumentów? Master wspominał o sytuacji w której dzwoni klient, że przewieźć ładunek z X do Y, za 2h jest załadunek. Co z dokumentami? Zlecenie spedycyjne, instrukcja wysyłkowa, list przewozowy? Jakieś dokumenty potrzebne na granicy? Jak to wszystko się załatwia w tak krótkim czasie?
4. Sytuacja taka sama jak wyżej. Rozumiem, że klient wie, że X firma specjalizuje się w transporcie z/do tego rejonu(Włochy). Czy to jest tak, że znasz przewoźników, którzy działają w tamtym rejonie i dzwonisz? Czy jak do tego podchodzisz?
5. Dostajecie telefon w środku nocy, że samochód z jakimiś ładunkiem o specjalnych wymaganiach(np. mrożonki) zepsuł się na jakimś zadupiu i kierowca stoi, co robicie?
6. Jak jest dokładnie z kosztami transportowymi? Czy oferta którą składacie przewoźnikowi obejmuje już koszt paliwa, płatnych przejazdów, załadunku, wyładunku itd?
7. Jak wygląda wasz kontakt z przewoźnikiem który obsługuje wasz ładunek? Zakładam, że system geolokalizacji działa u firm posiadających własny tabor, a tak to kontakt ogranicza się do telefonu? Dzwonicie kontrolnie czy dopóki nie ma problemów to czekacie tylko na informację czy ładunek dotarł, został rozładowany itd?
8. Jak wygląda dokładna wycena przewozu? Musicie przeanalizować całą trasę przewozu, wiedzieć o płatnych odcinkach, trudnościach na tej trasie(korki, ograniczenia)? Czy wklepujecie w google maps miasto, mnożycie odległość przez stawkę za kilometr i to wszystko?
@Master ;
@thebattlestar ;
Pamiętacie kto tutaj pisał, że pracuje w Niemczech tworząc bodaj aplikacje z nawigacja dla Audi?
1. Kilkudziesieciu. To gdzie stacjonuja nie ma znaczenia, biura maja w calej Polsce. Wazne ile maja aut, jakie ceny i jaka jakosc uslug. A auta sa rozmieszczone w calej Europie.
2. Nie ma czegos takiego, ze auto musi jechac 600km na zaladunek. W Europie jest tyle samochodow, ze maksymalne podloty to 50-100km. A jak, roznie - przewoznicy wysylaja nam liste swoich samochodow codziennie rano (masz powiedzmy 15 takich przewoznikow kazdy ma z 10 wolnych aut, a niektorzy 120 wolnych aut wiec momentalnie masz liste z kodami pocztowymi na np. 300 samochodow w Europie i juz wiesz mniej wiecej co i jak i gdzie), szukamy na gieldzie dostepnych aut (wrzucajac ladunek w normalnej stawce momentalnie masz kilka ofert w ciagu kilku sekund) albo wysyla sie maile/smsy do swoich zaufanych przewoznikow. Aut w Europie jest tyle, ze nikogo sie nie wysyla tak daleko.
3. Wyglada to tak:
a) 11:00 - Klient wysyla zapytanie
b) 11:05 - Klient dostaje wycene zapytania i mozliwosci zaladunku (np. rzeczone 2h od potwierdzenia)
c) 11:45 - Klient potwierdza, przesyla dane zaladunku/rozladunku/nr referencyjny zamowienia lub wysyla cale zlecenie transportowe zrobione w wordzie/jakims autorskim programie - rozne formy sa, niektorzy w ogole nie stosuja jako takich zlecen
d) 12:15 - Masz juz gotowy samochod, ktory wysylasz na zaladunek
e) 12:30 - Tworzysz zlecenie transportowe dla przewoznika w programie dla spedycji i wysylasz go przewoznikow
Dalej to juz po prostu kontrola tego transporu, kontakt z klientem ,spedytorem itd.
4. Odpowiedz w pkt. 2. Malo jest firm, ktore specjalizuja sie w jednym rejonie, a zwlaszcza w takim jak np. Wlochy bo tam chce jezdzic kazdy. Najwiecej ladunkow, najwieksza kasa, kraj idealny do transportu. Ewentualnie w jakies odlegle rejony np. Portugalia - tam mam jednego przewoznika, ktory mi to obsluguje bo jezdzi za bardzo niskie stawki. Podobnie z polnoca - Norwegia, Szwecja, Dania, tam tez kogos takiego mam. Ale to jest na zasadzie takiej, ze uderzam do nich, jak oni nie dadza mi opcji to znajduje wsrod innych, niewiele drozej ewentualnie.
5. Przekazujemy informacje klientowi i natychmiast szukamy zastepstwa, innego samochodu, ktory ten ladunek zabierze.
6. Jezeli mowie przewoznikowi, ze place za transport z A do B np. 400eur to kosztuje to 400eur+vat i nie interesuje mnie jakie on ma koszty i czy za paliwo placi 1,5eur czy 5eur. Na wszystkie dodatkowe uslugi i rzeczy dogadujesz sie przed np. jezeli kierowca ma pomoc w rozladunku/zaladunku to mowi sie o tym przed ustaleniem ceny i prosi o wycene uwzgledniajac juz ta usluge.
7. To juz zalezy od higieny Twojej pracy, zalezy od ladunku itd. Jezeli mam przewidywany czas dolotu przewoznika na miejsce np. we Wtorek, a klient zglasza mi, ze towar ma dotrzec do Piatku to zazwyczaj podchodze na luzie i skontroluje tylko zaladunek/raz w trakcie jazdy/rozladunek. Innym razem mam do zrobienia 1100km w 16hr to zazwyczaj siedze i sprawdzam GPS co godzine-dwie i patrze czy kierowca jedzie, i czy jedzie odpowiednim tempem. Jak za wolno lub stoi to dzwonie do spedytora zeby to ogarnal. No i tez wiadomo jak mam przewoznika, ktory lata dla mnie 5-10 razy w miesiacu od ponad roku to bardziej mu ufam niz krzakowi z gieldy, ktory leci po raz pierwszy.
8. Wazne sa miejsca gdzie towar bedzie ladowany, gdzie rozladowywany. Np. transport ze Sztokholmu do Mediolanu to zupelnie inna wycena niz z Mediolanu do Porto, a przynajmniej zazwyczaj tak jest choc tutaj duzo zalezy od Twoich znajomosci i mozliwosci. Ale generalnie wazne jest miejsce zaladunku/rozladunku (sa miejsca lepsze i gorsze, w ktore nikt nie chce jezdzic). Wazny jest czas dostawy - co innego np. przejechac cala FR autostradami (chyba 200 czy 250eur), a co innego landem. Co innego jest jechac przez Austrie w sordku lata przy pieknej pogodzie, a co innego kiedy mozna spedzic w miejscu 20h przez korek (to samo z FR, tez ceny sie zwiekszyly od momentu rozpoczecia protestow). Pewne rzeczy trzeba sledzic i wiedziec co i jak, ale tego sie szybko czlowiek uczy jezeli jest w miare kumaty.
@GM Gorn ;