eh ci oświeceni torgowi filozofowie, za każdym razem xDD
w sumie to trochę żal
eh ci oświeceni torgowi filozofowie, za każdym razem xDD
w sumie to trochę żal
Mają swoją ideologię - szanuję to. Nie szanuję tego, że wmawiają innym, że ich spojrzenie na życie jest błędne i tylko i wyłącznie oni mają racje. Żeby nie było, przeszedłem ciężką depresje: myśli samobójcze, twarde narkotyki w tym heroina itp przez ponad pięć lat. Teraz może nie jest w stu procentach różowo, ale jestem szczęśliwy w niczym się nie oszukując. W zasadzie stawiam tu kropkę.
Nie fascynuje mnie świat zewnętrzny ani trochę jak i praktycznie każdy jego aspekt (oprócz filozofii i paru hedonistycznych "zachowań"). Wychodzę jedynie (a w zasadzie zmuszam się) do wyjścia po zakupy i do pracy. Następnie siedze resztę czasu w domu. Żyję sam na własną rękę. Jedynymi "potrzebami" są potrzeby fizjologiczne, nie oczekuję i nigdy nie oczekiwałem czegokolwiek od życia. Generalnie mój dzień niczym się specjalnie nie różni, z racji tego, że zakładam biernośc więc wygląda mniej więcej tak sen->jedzenie->praca->dom-> przyjemności itp. i takie błędne koło.
Dokładnie, własne wnioski i obserwacja to "klucz".
@Dzzej
Żadne. Poza tym, ja także w niektórych kwestiach się oszukuję. Nie wiem czy o to ci chodzi, ale osobiście wolałbym (patrząc na swoje korzyści) nigdy nie dojść do takich wniosków do jakich doszedłem, tylko przyjebać sobie z dwójkę dzieci (co zawsze było i jest jednym z moich marzeń), "czerpać z życia" i wierzyć, że to wszystko ma sens, a samo życie jest czymś wartym przeżycia i kontynuowania (mam na myśli reprodukcję).
Ale (nie?)stety, podążałem w myśl zasad "najważniejszy jest rozwój świadomości" i "zawsze trzeba dążyć do poznania prawdy, nieważne jak brutalna by ona nie była". No, to mam ;)
Generalnie najchętniej promowałbym tylko moje zasady moralne (weganizm i antynatalizm) bez ładowania w to filozoficznego pesymizmu, coby nie rozprzestrzeniać tego "ponurego nastroju", ale przekonanie kogokolwiek do antynatalizmu bez owego pesymizmu jest czymś niemożliwym.
Poczytaj o "depresyjnym realizmie".
Bzdura. Często wynikają z realistycznego spojrzenia na świat, bez zniekształceń i filtrów. Tak jest w przypadku depresji wywołanej hipertrofią świadomości, a wspomniałem, że jest to jej częsta przyczyna, a nie, że zawsze nią jest.
Nie nalezę do osób, które uznają kogoś z papierkiem automatycznie za autorytet. Wnioskuję z obserwacji własnych i osób, które uważam za wiarygodne. Psychiatria i psychologia działają pod dyktando społeczeństwa i dla jego dobra, dlatego podchodzę do nich z dystansem.
Nie wszystkie, niektóre są niezbędne do przetrwania, a proces wypierania nadmiaru świadomości zdecydowanie do nich należy.
Chodzi o tworzenie w umyśle "obiektów zaczepienia" - dom, rodzina, praca, naród, kraj, religia, bóg, przeznaczenie, planowanie przyszłości, gromadzenie dóbr materialnych - a następnie wykorzystywanie ich jako konstrukcji obronnych, samemu też broniąc ich przed zagrożeniami.
Jednak nie przedstawię ci tego w tak dokładny sposób, jak zrobił to Peter Wessel Zapffe w swoim eseju "Ostatni Mesjasz". Jest to bardzo krótkie dzieło (na youtube z lektorem trwa 37 minut, więc samemu da się to na pewno dużo szybciej przestudiować). Jeżeli chcesz zrozumieć o co mi ogólnie chodzi z tym "ograniczeniem świadomości", to wyjaśnienie znajdziesz w owej lekturze.
Dlatego zaznaczyłem, że rozwój świadomości jest częstą przyczyną, a nie, że jest nią zawsze.
Żadne dodatkowe definicje "normalności" mnie nie interesują. "Taki jak większość" i "zgodny z normą" (ustalaną oczywiście przez większość) - to mi wystarczy bym stwierdził, że słowo "normalny" i "słuszny", "właściwy" mają się nijak do siebie. A ujęcie "społeczno-kulturowe" już przez wzgląd na samą nazwę i jej pochodzenie do mnie nie przemawia.
Jeżeli mówimy o depresji spowodowanej wysokim poziomem świadomości, to te zniekształcenia zanikają, a nowe nie powstają na ich miejsca. Więc jak już jakieś są, to tylko pozostałości po stanie "sprzed".
Może pójdź do kościoła. Czasami czujesz się jakby Bóg Cię opuścił, a zadaj pytanie czy Ty nie odwróciłeś się od Boga? Stań w ostatnim rzędzie i po prostu posłuchaj. Wiara też jest rodzajem uduchowienia, więc spełnia Twój światopogląd poszerzenia świadomości.
Cierpieniem nazywam ból egzystencjalny, (bezsens, bezcelowośc, bez znacznośc i bezwartościowośc życia). A nuda i rutyna względem świata to inna sprawa.
"Modliłem się" o takiego posta.
boga uważam za martwego i w gruncie rzeczy nie istniejącego. Wiara jest rodzajem "iluzji", zniewoleniem umysłu. Napisałbym parę innych rzeczy nie przemawiających za Twoją religią, ale nie chcę Cie urazic. (chcesz to wierz)
Dlaczego zakładasz, że poznałeś prawdę? Zdajesz sobie sprawę z tego, że możesz się totalnie mylić, a najprawdopodobniej nigdy się o tym nie dowiesz?
"Mojsze zasady są lepsze niż Twojsze?"
Antynatalizm - tego też nie mogę zrozumieć. Skoro ktoś jest przeciw narodzinom czyli rodzeniu dzieci czyli życiu to dlaczego jeszcze żyje?
Weganizm - a to już sobie chyba człowiek współczesny z nudów wymyślił. Jak najbardziej rozumiem bój o to, żeby zabijać zwierzęta dla pożywienia w sposób bezbolesny dla nich, tak nie mogę pojąć tego fame'u na weganizm. "Nie jedz mięsa, bo krzywdzisz biedne zwierzątka" - kontrargumentem, jakkolwiek bezsensownie brzmiącym, jest to że człowiek tak samo zwierze mięsożerne/wszystkożerne jak inne zwierzęta.
Sam się nakręcasz. Wyszedłbyś do ludzi, poznał kogoś ciekawego, spotkał jakąś kobietę, a zmieniłbyś zdanie. Ale przecież...nie będziesz się oszukiwał.
A Tyś człowiek objawiony? Jak sam wierny jakoś mocno nie jestem to nie odważyłbym się użyć takich słów.
Przeciez powiedzial, ze spedza czas na przyjemnosciach, tez sie oszukuje biedak.
Ja chyba jestem totalna przeciwnoscia tych tutaj ludzi, mnie cieszy kazda pierdola. Stawianie sobie celow, osiaganie ich, nawet i porazki z perspektywy czasu sa ciekawymi lekcjami, ktore pozwalaja sie jeszcze bardziej rozwijac. Zycie jest piekne.
Unikam ludzi, nie czuję potrzeby szukania przyjaciół i kobiety.
Jesteśmy przeciwni, czyli sami nie będziemy tworzyc kolejnych istot. Wywyższamy pustkę nad istnieniem. Stworzono nas bez naszej woli. (Dlaczego jeszcze żyję) Napisałem już parę stron temu, nie wiem jak to argumentuje @Arktos Weganizm działa na tej zasadzie jak opisałeś, lecz człowiek przeżyłby nie jedząc mięsa (jesteśmy pośrednio odpowiedzialni za śmierc zwierząt).
Wyrażam jedynie swoje zdanie.
Dzięki za dobre rady, ale sam wybrałem taki żywot zupełnie świadomie (z pełną świadomością wiedziałem co i dlaczego odrzucam). Z tego osiągniętego stanu świadomości, cięzko "powrócic".
Przyjemnośc to pojęcie względne. Osobiście mam ich tylko kilka: alkohol, papierosy, gry, książki, muzyka, filozofia, ewentualnie film/serial (innymi słowy "zabijam czas".)
Niby gdzie się oszukuję?
No, na pewno nie społeczeństwa. Niczego nie "odkryliśmy". Jedynie doszliśmy do bardzo podobnych wniosków.
To nie dziwię się, że masz takie smutne podejście do życia.
Wypomnij matce, że nie zapytała Cię o pozwolenie.
Nie znam się na zwierzętach, ale zakładam, że lew też przeżyje bez mięsa. Inne zwierzęta też są odpowiedzialne za śmierć innych zwierząt.
Przez "prawdę" rozumiem wiedzę o świecie w zakresie jego obiektywnej wartości, a raczej bezwartościowości i przypadkowości, który jest głównie wylęgarnią cierpienia. Przyjemności jest dużo mniej i nie rekompensuje ona w żadnym wypadku cierpienia (mówię tu ogólnie o wszelakim życiu, a nie pojedynczej jednostki).
Każdy uważa własne zasady moralne za lepsze od tych, które stoją do nich w opozycji. To chyba oczywiste?
Poza tym już wcześniej wspominałem, że uznaję relatywizm moralny.
Objaśnienie tego zajęłoby mi sporo czasu, musiałbym też przytaczać f. pesymizm. W tej sprawie w miarę obszerne wyjaśnienia dostaniesz na blogu.
By propagować swoje idee. Póki żyję mogę się w dużo większym stopniu przyczynić do redukcji cierpienia, niż gdybym się zabił - to oczywiste. Nie zatrzymam oczywiście w pełni jego ekspansji, ale sam przyznasz, że szansa na to, że przez całe życie przekonam do któregokolwiek ze swoich poglądów jakąkolwiek osobę jest w miarę spora. Mam więc szansę osiągnąć coś, czego na pewno bym nie osiągnął zażywając teraz cyjanek potasu.
Zauważ, w jakim temacie urządziliśmy sobie tę dyskusję. Jeżeli kogoś przekonam do antynatalizmu, to zredukuję szansę na wystąpienie w przyszłości takich zdarzeń jak to opisane w tym temacie. Zredukuję szansę na powstanie zjawisk implikujących cierpienie. Nie powstrzymam oczywiście tego wszystkiego, ale mogę chociaż zmniejszyć potencjał. Nawet jeżeli w skali całego życia będzie to bardzo nieznaczące, to jak dla mnie ocalenie przed ślepymi ewentualnościami choć jednego "łańcucha" będzie sukcesem ("łańcucha", gdyż każde narodziny zwykle pociągają za sobą następne). W przypadku weganizmu też każda, pojedyncza osoba którą uda mi się przekonać będzie dużym sukcesem jak na działanie jednostki. A poza tym przecież nie działam sam.
Współczesny? Nie żartuj - ta idea jest bardzo stara, towarzyszyła wielu religiom, filozofiom i pojedynczym filozofom już tysiące lat temu.
My w przeciwieństwie do zwierząt mamy wybór. One są całkowicie bezwolne i sterowane instynktami i popędami. "Zwierzęcą naturą" można by równie dobrze usprawiedliwiać gwałty (zwierzę zrobi wszystko, by zaspokoić swój popęd).
Wszystko o czym teraz pisałem jest także zawarte i objaśnione na moim blogu, więc daj mi jeszcze trochę czasu, a będę w stanie dużo lepiej objaśnić ci moje poglądy i przesłanki, jakie za nimi stoją.