Zależy: rok związku po wieloletniej znajomości to co innego, niż rok związku rozpoczętego na trzecim spotkaniu
Wersja do druku
Zależy: rok związku po wieloletniej znajomości to co innego, niż rok związku rozpoczętego na trzecim spotkaniu
Nie wiem czy wszedłbym w związek z kimś kogo znałem wiele lat wcześniej a nagle coś odjebało chodź się pobzykać i jesteśmy razem XD
Nie potrafię tak po prostu, znam wiele fajnych dziewczyn wyglądem jak i charakterem, o wielu z nich kiedyś marzyłem, ale dorosłem i patrzę na sprawy nieco inaczej :D Jak kiedyś nie chciały ze mną być i nie wyrażały zainteresowania to czemu po wielu latach im się zmieniło? Tak zazwyczaj się dzieje jak ktoś weźmie się za siebie i nagle z wieszaka/grubasa stanie się mr Universe, od razu fajnie chodź na spacer bądź ojcem moich dzieci, nie przejmuj się przeszłością i tym że nie mogłam na Ciebie patrzeć jak byłeś obleśnym grubasem XD
i na odwrót
rok związku rozpoczętego na trzecim spotkaniu może być bardziej wartościowy niż rok związku po wieloletniej znajomości, która nie miała żadnego znaczenia
moim zdaniem nie istnieją tutaj żadne reguły, prawidłowości i tendencje, każdy związek jest inny, każdy inaczej się rozwija, każdy się przeżywa na inny sposób ;)
Z jednym się zgodzę - znalezienie nowego partnera jest świetnym remedium, ale nie powinno być celem. Celem powinno być ułożenie sobie własnego życia, wyciągnięcie z niego czegoś więcej, a nie "wypełnianie pustki", bo to na dłuższą metę nic nie zmienia.
Ej, dobra. Jak mając 20 lat poznajesz kogoś to 5 lat to sporo, ale jeśli powiedzmy koło 12 to zanim w ogóle zaczniesz myśleć o takiej możliwości może trochę czasu minąć. Znam dwie pary, które znaly się 8 i 10 lat zanim coś ruszyło, i jest pięknie. Takiego close kumpla (w wieku szczeniecym ciężko mówić o przyjacielu IMO) się po prostu zna na tyle, że niespodzianek raczej nie będzie. i jeśli się zdecyduje zacząć taki związek (oczywiście już w nieco bardziej ogarnietym wieku) to powinno wyjść. ale oczywiście, znajomość bez znaczenia... ja nie liczę czegoś takiego jako "znamy się całe zycie" i tyle
Poza tym co jest w tym zlego, ze kiedys patrzyla na ciebie jak na oblesnego grubasa skoro np. nim byles? Czyli to, ze sie zmieniles na lepsze, a ona to dostrzegla jest czyms zlym?
Wiadomo, ze zadna kobieta nie bedzie chciala byc ze spoconym oblesnym grubasem, ale mlodym, pracujacym nad soba i swoim cialem mezczyzna juz bardziej... i nie wiem co w tym zlego. To raczej oczywista oczywistosc bo pociag do drugiej osoby i milosc nie bierze sie tylko z cech charakteru czy zachowania, ale takze wygladu...
To ona uważała Cię za spoconego grubasa, Ty byłeś po prostu trochę grubszy czyli nie byłeś modelem = nie zasługiwałeś na jej uwagę, byłeś takim fajnym kolegą misiem mimo że charakter zajebisty i wiedziała że może kiedyś weźmiesz się za siebie, mogła dostrzec potencjał, motywować do działania. A nagle zmieniasz się sam masz w nią wyjebane, pojawia się znów ohoho widzę schudłeś chocz sie ruchacz :D Nigdy nie wszedłbym w taki związek, dla mnie iskrzyć musi już od początku a nie nagle wyhodujesz sobie miłość.
Co nie znaczy że takie związki nie mają racji bytu, piszę tu o sobie.
Mieliscie kiedys sytuacje taka ze byliscie z kims w zwiazku, relacje zajebiste ogolem jest super, ale ta osoba stwierdzila ze jednak mimo szczerych checi nie potrafi pokochac i niestety trzeba sie rozstac. Olewacie? Trzymacie kontakt i liczycie na to ze to sie zmieni czy co innego?
to się nie trzyma kupy, jeśli w związku było tak zajebiście i super to taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, musi być jakiś głębszy powód
A jednak ma miejsce i też nie wiem czemu tak jest, sam twierdze ze to nie trzyma się kupy, nie potrafi po prostu pokochać, dlatego szukam jakiegoś leku na to, nie mam pojęcia czemu tak jest, sama cięzko to przeżywa i kurwa no w tym przypadku staje się bezradny. Coś mi kiedyś wspominała ze moze to miec tez przyczyne w tym ze, w ostatnich latach miała praktycznie mało przestrzeni i czasu dla siebie, ze ciagle była w związku, może jednak potrzebuje tej przestrzeni. Nie wiem mam zamiar sie spotkać, ale jak ją widzialem to nie wyglądała za ciekawie, przeżywała to wszystko.
Mm, jest spoko i w sumie nie ma co na ciebie narzekać, ale to nie to. To niestety nie jest tak, że wystarczy praca i "bycie miło" żeby ktoś cię kochał, a już na pewno nie w TEN SPOSÓB. Nie ma co się spinac z tego powodu, pogadac mozna, przykro pewnie będzie, ale czy ty byś chciał spędzić całe życie z każdą kumpela, z którą po prostu jest fajnie cośtam? Ja nie, mógłbym próbować jakby jej zależało, ale po dłuższej próbie widać, czy coś z tego będzie. I po co to ciągnąć, jak później poznasz kogoś, kto będzie TYM KIMŚ nadal będąc z tą osobą to dopiero zacznie się piekło