+ bilet miesięczny i komunikacja miejska staje się droga, porównywalna z utrzymaniem auta.
Zresztą tu nie chodzi o to czy dużo czy mało, wole po prostu sam decydować na co mam wydawać hajs
Wersja do druku
Zapomniałeś dodać, że Warszawa wygeneruje dochody w 2013 w wysokości 12 984 mln zł tj. prawie 13 miliardów złotych . Deficyt na poziomie ok 1 000 mln zł nie jest ani ogromny, ani zaskakujący, ani nowy. Prawda jest taka, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jest zwykłym prezydentem i nie zrobiła nic wybitnego, po prostu rządzi tym miastem zwyczajnie jak to tylko możliwe. Na pewno nie jest Starzyńskim naszych czasów, ale traktowanie jej jako pomocnika diabła jest grubą przesadą.
P.S. Gadanie, że warszawa wydaje 14 mld zł rocznie jest błędem, ponieważ w 2012 wydała prawie 13 mld zł, a w 2011 prawie 12 mld zł. Można co najwyżej powiedzieć, że wydaje w granicach 10-14 mld zł rocznie, aczkolwiek wskazałbym, że wg. oficjalnych bilansów rozliczeniowych (sprawdzałem lata 2009, 2010, 2011, 2012) to realizację planów finansowych mają w granicach 90-100%, tak więc można uznać, że mniej więcej poprawnie szacują możliwości stolicy, a generalnie planują do 2016 zmniejszenie deficytu. Oczywiście to zależy od polityki przyszłego prezydenta, aczkolwiek dług nie jest jakimś wielkim problemem stolicy.
Woah, nie mieszkam w Stolicy tylko w Trójmieście i codziennie zabieram się autem z Gdynii do Gdańska, średnio wydając na samo paliwo ok 300-400 zł miesięcznie, podejrzewam, że w stolicy powinny być podobne sumy co do paliwa + dochodzą jeszcze koszty nadzwyczajne, ale nawet z ich pominięciem ciężko byłoby mi uwierzyć, że komunikacja miejska kosztuje na podobnym poziomie. Na bilet jednorazowy na skm-kę kiedy auto miałem po wypadku w warsztacie wydawałem ok. 5 zł w jedną i drugą stronę (ok 150 zł miesięcznie, ale biletami jednorazowymi), to ile kosztuje komunikacja miejska w Warszawie?
Być może, ale tak można zdyskredytować absolutnie wszystko, ponieważ faktycznie nie mamy żadnych realnych narzędzi do efektywnej kontroli księgowości, szczególnie w tak dużych podmiotach. Ergo bez dokładnego analizowania ksiąg, ani ja, ani ty nie jesteśmy wstanie stwierdzić na ile prawdziwe są te dane, aczkolwiek poprzednie lata wychodziły na podobnym poziomie tak więc rozrzut pomiędzy prawdą a papierkiem najprawdopodobniej nie jest duży. Przynajmniej nagle jak przyjdzie nowy prezydent to nie dowiemy się, że deficyt jest 10 razy większy.
Osiągnięcie dokładnej równowagi w wydatkach/przychodach jest praktycznie niemożliwe do zrealizowania. W domyśle są one ustalane jako zrównoważone, ale ostatecznie w praniu wychodzą zazwyczaj deficytowe na to się składa multum czynników zewnętrznych. Prowadzenie wydatków takiego podmiotu nie jest tak proste jak prowadzenia własnych wydatków na zasadzie "dostaję wypłatę to wydaję tylko ile dostałem". Pomijając fakt, że deficyt nie zawsze oznacza zła sytuację.
Myślę, że referendum się dobrze zakończyło. Sam nie poszedłem bo nie chciałem brać w tym cyrku i nie popierałem go. Wręcz muszę przyznać, że byłem mu przeciwny. Dlaczego? Bo nie miało żadnego sensu.
1. Szczerze nie lubię Hanki, po prostu wkurwia mnie, już nie mówiąc o kilku incydentach jakie się zdarzały, ale mówienie, że jest jakimś złym prezydentem miasta to jest przesada. Obiektywnie jest ok, ani nie jest źle ani się jakoś nie wybija. Miasto sobie żyje, inwestycje są, czego chcieć więcej? Wiadomo, że nie wszystko chodzi jak w zegarku ale jak na polskie realia to naprawdę prężnie się rozwijamy.
2. Stracona kasa...no bez jaj! Jak tylko usłyszę od osoby, która podpisała się pod referendum, że politycy przewalają kasę i jest to poważny problem to chyba zakurwię z laczka...No bo jakim prawem taka osoba, może krytykować polityków skoro zrobiła to samo (czyt. zmarnowała publiczny hajs) podpisując się pod referendum. Rok przed wyborami? Proszę was...
No i niech mi ktoś wytłumaczy zachowanie tych ludzi, którzy nie mieszkają w Warszawie a są gorącymi zwolennikami pozbycia się obecnej prezydent. Ilekroć idąc po mieście mijałem zbieraczy podpisów to słyszałem ludzi pytających 'to trzeba mieszkać w Warszawie, żeby się móc podpisać?', 'to trzeba pracować w Warszawie, żeby się podpisać', 'Trzeba być zameldowanym w Warszawie, żeby się podpisać?'...No bez jaj...Nie jestem jakimś przeciwnikiem słoików czy coś, moi starzy sami przyjechali tutaj z interioru, ale jak ja nie cierpię takich ludzi, którzy jak pasożyty tu przyjeżdżają, nie rozliczają się tutaj z ani jednej zarobionej złotówki, a jeszcze chcą wszystko skrytykować i na wszystko mieć wpływ. Nie twój hajs? To nie pchaj się
W normalnym państwie istnieje konkurencja - szkoły są płatne. Jakość nieporównywalna.
Nauka też jest odbierana jako coś cennego - nie zło koniecznie. Państwo powinno/ma wręcz obowiązek zagwarantować stypendia dla najzdolniejszych.
Moja ciotka posłała niedawno dzieciaka do podstawówki. Po tygodniu już znało słowa "kurwa, ja pierdole, chuje, dziwka itd.".
Oczywiście, że to nie wina tych dzieci, ale dlaczego normalne dzieciaki muszą iść do getta? Nie można w imię równości robić coś kosztem innych.
Bo dlaczego większość klasy ma równać w dół, bo rodzice nie potrafią przypilnować swojego gimbusa z pracą domową?
Rodzice niewychowanego dziecka powinni dostać kuratora z rozszerzonymi uprawnieniami.
Ostatnio słyszałem, że wszyscy rodzice przepisali dzieci do innych szkół, bo to rozwydrzone, które biło, kopało, znęcało się nad innymi to była święta krowa.
Pewnie nie jeden z nas przypominając sobie "siebie" z gimbazjum ma przed oczami idiotę, który był najbardziej zainteresowany "kręceniem beki" pod dyktando gimbusiarskiego lokalnego "badassa"(który do gówna dojdzie) Dlaczego wtedy nie zacząłem się uczyć drugiego języka, dlaczego nie znalazłem sobie jakiegoś ciekawego hobby. Choćby pieprzonego tenisa czy koszykówki.
Owszem - moja wina, ale sądzę, że jeżeli byłbym w normalnym gimnazjum z normalnymi, kulturalnymi, młodymi ludźmi dałoby mi to więcej na 'start'.
Jak to było "łyżka dziegciu w beczce miodu?"
To typowa ohydna demagogia. No jasne, że "wygeneruje dochody". Może wygenerować nawet 100 miliardów dochodów! Wystarczy, że podwyższy różnorakie podatki i opłaty. Przecież generowanie dochodów to w większości rabowanie w różnoraki sposób.
Tak!!! Zdyskredytujmy wszystko co tylko się da! Całe obecne państwo spalić i posypać solą. Sprywatyzować wszystko co jest możliwe do sprywatyzowania, zlikwidować debilne prawo i głupie regulacje. Cieszy mnie to, że zauważyłeś że jest taka możliwość. Można wystarczy chcieć. Zostawmy to co konieczne, a resztę zdyskredytujmy. :D
Jasne, że nie możliwe, ale kurde nie ważne! Co z tego, nawet jeśli było by możliwe, bo byśmy zatrudnili milion kolejnych urzędników co by obliczyli wszystko co do grosza. Pytam się po co? Po co za moje pieniądze ma to się dziać?
Oczywiście że tak jest. Dlatego warto by w Waraszawie sprywatyzować jak najwięcej instytucji. Słusznie zauważyłeś prowadzenie własnych wydatków jest prostsze niż niczyjego molochu. Wpuśćmy setki prywatnych firm, w miejsce publicznego badziewia. Firm ludzi którzy dbają o nie jak o własne (w końcu sami je stworzyli)
Deficyt jest ogromny, ponieważ ogromne są przychody i wydatki. Zgadzasz się ze mną że jeśli HGW wydała by tylko 1,4 miliona złotych rocznie, to deficyt by był na poziomie ok. stu czterdziestu tysięcy złotych?
Poza tym już przestańcie o tym deficycie jakby to było najbardziej istotne. Najważniejsze jest to ile nam zabiorą w tym roku, a nie deficyt(czyli ten miliard który wydali, ale nie zdążyli go jeszcze zrabować). HGW powinna wstydzić się tego, że zbudowała molocha co wydaje 13 miliardów, a nie że zrobiła deficyt. Jakby zrabowali nam 15 miliardów to cieszył byś się że HGW zrobiła miliardową nadwyżkę budżetową?
Niestety im większe państwo tym więcej strat. Żonglować nieswoimi miliardami każdy głupi potrafi.
Oczywiście by nikt nie zrozumiał mnie źle, racja to nie jest tak, że HGW zabrała Warszawiakom 13 miliardów, nie dając nic w zamian. Dała im dużo rzeczy, nie wszystko zostało rozkradzione i zmarnowane. Są tam jakieś autobusy, szkoły i parę innych atrakcji. Po prostu chodzi tu o to, że wiele rzeczy mogą robić prywatne firmy, które robią coś lepiej i taniej.
Z tezą, że prywatna firma jest wydajniejsza od państwowej, żaden lewicowiec nie chce dyskutować (bo po stronie prywatnej firmy stoi logika i fakty). Dodatkowo miliony sprawozdań i dokumentów poświadczających o tym; miliardy naocznych świadków, którzy porównują jakość prywatnej, a państwowej firmy. Tymczasem za państwową firmą stoją tylko lewicowi krzykacze i dzieło Marksa.
Wiadomo HGW nie jest ani tam specjalnie o wiele gorsza czy o wiele lepsza od jej podobnych. Jest zła z natury, jak każdy socjalista. :D
przykro sie czyta te wasze kretynizmy o szkołach, o komunikacji miejskiej w Warszawie (szczególnie z klawiatury goscia ze Świnoujścia). tyle mówicie o utopii, ze sami nie zauwazacie, ze to co mówicie nie ma racji bytu.
i nie wiem czy śmiać sie czy płakać
Jakie kretynizmy? Państwowa, niepłatna szkoła to wynalazek dość nowy, także nie wiem o co ci chodzi. Zwłaszcza że dobrze widać, że działa beznadziejnie. Jak masz wątpliwości to przejdź się do jakiegoś gimnazjum.
W Warszawie bywałem i powiem tak: No jest ta komunikacja, działa, ale skoro rocznie dokłada się do niej każdy mieszkaniec Warszawy 2400zł, to chyba coś jest nie halo, i to bez znaczenia czy mieszkam w Warszawie, Świnoujściu czy na Marsie.
Nie ma racji bytu bo? Bo co? Bo teraz tak nie jest? Kiedyś tak było, np. w USA, i jakoś ludzie masowo stamtąd nie emigrowali. Najlepszym przykładem jest chyba kolej ze wschodu USA na zachód, zbudowana przez prywatną firmę za prywatne pieniądze. Ale nie, państwo musi się dokładać do transportu bo inaczej nie będziemy mogli się ruszyć z domu...