Tibiarz napisał
Argumentacja, że "zakaz jest dobry, bo australia wie co robi" przypomina mi gadkę wonsa, że przeliczniki wiatrowe i belkowe są zajebiste, bo na pewno wymyślili je mądrzy ludzie, więc muszą być zajebiste. No nie jest to merytoryczny argument. Zaznaczam jeszcze raz że przedmiotem dyskusji były pewne konkretne zakazy, a nie wszystko co australia robi. Australia mogła dobrze wyjść na innych decyzjach, mogły im też sprzyjać inne czynniki, mogli też osiągnąć niską liczbę zachorowań wysokim kosztem, ale ja nic na ten temat nie pisałem. Skomentowałem konkretny zakaz dotykania opakowań produktów w sklepie w celu przeczytania składu - czy to akurat dzięki temu zakazowi mają niewiele zachorowań? Raczej nie.
Tak, jak pisałem, a właściwie cytowałem naukowców - "nie ma żadnych dowodów, że ktoś kiedykolwiek zakaził się przez dotykanie przedmiotów". Nie ma też żadnych racjonalnych przesłanek, że ten zakaz w istotny sposób skróci czas zakupów, by w istotny sposób przyczyniło się to do zmniejszenia liczby zakażeń. W związku z czym wniosek może być jeden: jest on idiotyczny, stanowi nieuzasadnione ograniczenie wolności i utrudnienie w dostępie do informacji nt. składu. Gdzie do tej pory ten dostęp był uważany za bardzo istotny, a producenci byli zmuszeni do informowania klientów, zwłaszcza jeśli chodzi o alergeny. W tej chwili (w australii) niby nadal są, ale już nie możesz sobie swobodnie przeczytać, bo nie. I w czyim interesie to jest?