Po części podzielam nerwy autora. Aż mnie krew zalewa, jak moim jakże wypasionym pallkiem idę sobie na ghoule pod Sternum, a tam gracze 50+ sobie siedzą. Albo Fibula. Ale bez takich nerwów. Tibia to gra, czyli rzecz z założenia mająca sprawiać przyjemność. Moi rodzice też często korzystają z komputera, a jednak umiem wygospodarować parę minut, żeby zaspokoić swój nałóg. Na Infernie nie widziałem nigdy GMa, na Shanerze podobnie, więc bocenia się nie wypleni. Nic to, trzeba grać dalej, albo iść na odwyk. Widać strzał w ścianę lub worek zadziałał jak przyspieszony "detox", za co powinieneś być sobie wdzięczny, że udało Ci się skończyć. Nie oceniam, bo po co? Nie nazywam Cię debilem, bo nim nie jesteś, jesteś tylko nerwowy trochę ;] Pozdrawiam, i życzę nie wracania do Tibii.
Rori
Zakładki