Ostrzegam, w poniższej przygodzie pojawią się wulgaryzmy.
Był to dzień jak co dzień. Wróciłem ze szkoły do domu, odrobiłem lekcje i zjadłem obiad. Chciałem wejść do kompa, jednak oczywiście mój stary już siedział i robił swoje "wykresy". Zszedł po pięciu godzinach. Maksymalnie wkurwiony zalogowałem się do gry. Poszedłem na żółwie moim 50+ ek. "Kurwa, wszystko zajęte". Zaraportowałem sześciu botterów, jednak moje zgłoszenie pozostało bez jakiegokolwiek odzewu. "Kurwa, zapłaciłem za Pacc, a te skurwysyny z Cipsoftu się opierdalają" Maksymalnie wkurwiony poszedłem na małpy. Przez 10 minut resp był całkowicie wolny, nie mogłem w to uwierzyć! Przez rzeczone 10 minut zdążyłem się odprężyć, aż tu nagle pojawiło się 3 botterów 100+ . No kurwa mać! Byłem tak nabuzowany, że musiałem się wyżyć. Zrobiłem to na worku treningowym ;p Wróciłem do gry już odstresowany. Poszedłem z powrotem na drugą laguna island, poziom -1. Zacząłem ropować thornbacki z -2 na tego ciecia bottera, który tam campił. wiedziałem, że moje starania spełzną na niczym, gdyż owy botter miał 100+ lvl, lecz nagle rzeczony debil przestał się ruszać i rzucać exurę. Widząc to zlurowałem jeszcze więcej thornbacków i kiedy palant miał już red hp, bot zaskoczył i debilek zaczął się leczyć. "No nie kurwa!". To jeszcze nie wszystko. Po 2 minutach zjawił się GM, ale, że noob miał ustawionego dobrze bota, zaraz jak Gm się zjawił przestał się ruszać, i robić cokolwiek, wylogował się po 15 minutach. GM nie mógł nic zrobić, ale podziękował mi za raportowanie. Po kolejnych 10 minutach ten sam idiota zalogował się i nadal bocił. Myślałem, że kurwa zaraz rozpierdolę ten mój wór treningowy.Byłem tak wkurwiony, że pierdolnąłem pięścią w ścianę i wybiłem sobie środkowy palec. Od tego czasu nie gram już w Tibię, uspokoiłem się i cieszę się życiem.
Zakładki