-Zabrac go stąd bo zaraz zacznie gnic oświadczył sucho olbrzymi krasnal, pełniący rolę strażnika. Dotarło do mnie, iż będę tutaj pracowac aż do śmierci. Umierały kolejne osoby, na których miejsce przybywali nowi. Myśleli, iż pobędą tutaj parę dni i wrócą do swych miast, lecz grubo się mylili. Nikt nie zwracał tutaj uwagi na ból, cierpienie, strach. Kiedy okazało się, że olbrzymi pająk zrobił sobie lokum pod kopalnią nikt nie wahał się wpóścic do niej dwunastu ludzi, którzy zabili bestię, ale wrócili w siedmiu. Kiedy ktoś nie chciał podporządkowac się tutejszym zasadom był bity biczem po plecach. Nagle zjawił się Mietek. Wiedziałem, że chce coś ode mnie lecz nie wiedziałem co.
-Popatrzysz na jeszcze jedną egzekucję, powiedział do mnie z szyderczym uśmiechem.
Strażnicy chwycili mnie za ręce i przyprowadzili na wielką polanę, obrośniętą wielkimi lasami. Nie wiedziałem jaka egzekucja się tutaj odbędzie, lecz spodziewałem się najgorszego. Moim oczom ukazał się widok wszystkich mych przyjaciół. Byli ze swoimi rodzinami. Wszyscy mieli zawiązane oczy. Przywiązano ich do wielkiego słupa, wokół którego rozpalili ogień. Zacząłem błagac Mietka, aby ich nie spalił, ale ten tylko się uśmiechnął. Jeden z ludzi zapalił siano znajdujące się pod mymi przyjaciółmi. Ogień powoli zaczął iśc w górę. W końcu dotarł do nich, zaczęli wrzeszczec z bólu. Nie mogłem na to patrzec. Tylko bezradnie jęczałem.
-Patrz hahaha, patrz jak się palą hahah, powiedział do mnie Mietek.
-Ty szmato jak mogłeś! Nie mam już nikogo na tym świecie. Przez ciebie!, wywrzeszczałem mu w twarz po czym wykorzystałem nie uwagę pilnującego mnie strażnika i wyciągnąłem nóż z jego kieszeni. Dźgnąłem go w udo, widocznie w tętnice, gdyż krew leciała pulsującym strumieniem. Zraniłem również Mietka, i udałem się biegiem przed siebie. Biegłem czym sił w nogach. Nie odwracałem się za siebie, gdyż nie było sensu. Wiedziałem, że biegnie za mną grupa strażników, z ojcem Czesława na czele. Nagle przed moimi oczami znienacka pojawił się jakiś chłopak, który widząc jak biegnę obezwładnił mnie.
-Dziękuję ci, masz tu parę miedziaków, powiedział Mietek do chłopaka, po czym kopnął mnie jeszcze w brzuch.
-Nie zabiję cię tak od razu, gdyż było by to zbyt łatwe, powiedział ojciec Czesława i rzucił w moją stronę me rzeczy.
-Może i jestem stary, ale jeszcze na siłach, aby ubic takiego plugawca jak ty, dodał i kazał stanąc do walki.
Było mi wszystko obojętne. Nie miałem już nikogo dla kogo mógłbym życ. Postawiłem wszystko na jedną kartę i zaatakowałem. Mietek obronił się, opluwając mnie przy tym. Bardzo go to rozbawiło, więc odwrócił się do swoich kompanów, aby się ze mnie naśmiewac. Wykorzystałem to i dźgnąłem go swym magicznym mieczem prosto w serce. Wydał tylko dziwny odgłos, i oparł się o pobliską skałę.
Wiedziałem, iż jest to koniec mego żywotu. Jeden ze strażników próbował go ratowac, ale nic już nie mógł zrobic. W napadzie desperacji chwycił maczugę i uderzył mnie nią wielokrotnie w głowę. Poczułem tylko zimny chłód połączony z uczuciem wbijania się szpilek w mą głowę. Zaczęło brakowac mi powietrza. Obraz był co raz mniej widoczny. Umierałem z dwoma uczuciami : nienawiścią oraz satysfakcją. Nienawidziłem Mietka za to co zrobił, ale miałem satysfakcję, iż go zabiłem. Jest to przykład historii osoby, która miała za dużo szczęścia w życiu, aby móc dotrwac do jego końca w spokoju i ciszy.
Zakładki