Słonecznego ranka obudziłem się w moim pięknym mieście Venore. Po ostatnim PK nieźle mi się oberwało. Przypomniałem sobie, że jestem 58lvl. EK. Bez zwłocznie założyłem swój ubiór, i broń. (Fire Axe, Crown Set i Boh-y) i ruszyłem do depo.
Szedłem spokojnie ulicą, przyśpiewując sobie, nieprzeszkadzając nikomu. Zdziwiłem się lekko dlaczego nikogo nie ma na ulicach. Nagle zauważyłem wielkie zbiorowisko. Przepycgałem się przez tłum, żeby zobaczyć co się stało. Nagle, ku mojemu zaskoczeniu na ziemi leży mój brat. Był on niewiele słabszy o de mnie. Podbiegłem do niego i powiedziałem:
-Co ci sie stało??
-Drużyna PK mnie zaatakowała, gdy szedłem z depo do ciebie-odpowiedział.
-Opowiedz mi wszystko pokoleji-mówiłem spokojnie.
-Jak wspomniałem wcześniej, szedłem do ciebie, aż nagle, z każdej strony wyskoczyli oni. Każdy z nich był innej profesji, innego poziomu. Zaczeli mnie atakować, nie zdążyłem nawet ich drasnąć.
Zaraz napisałem do mojego przyjaciela, aby do nas przyjechał. Był on 56 ED. Na miejscu uleczył mojego brata swoim czarem i odproadziliśmy go do jego domu. Gdy zasnoł ruszyliśmy po reszte naszej drużyny.Byli nimi:57 Sorc, 60 RP i 58 EK. Wszyscy razem tworzyliśmy drużyne PK. Bez dłuższych namysłów zaczeliśmy tropić zbrodniarzy. Pierwszych znaleźliśmy koło Starego Depo. Oby dwóch zniszczyliśmy do red HP. Wypytywaliśmy gdzie jest reszta ich drużyny. Okazało sie, że było ich dokładnie 8. Kryli się w swojej kryjówce, koło statku w Venore. Zabiliśmy ich i poszliśmy do Pk-owiczów. Rozpoczeła się krwawa walka, ja z knightem blokowaliśmy ich i trapowaliśmy. Palladyn bił z Bełtów, Ssorc i Druid z SD. Cięzko ranni zwyciężyliśmy, zabraliśmy im wszystkie itemy, i wróciliśmy do mojego brata. Ozdobyliśmy naszym łupem jego dom.
W wesołych nastrojach zakonczyliśmy ten piękny dzień. Braciszek był nam bardzo wdzięczny, a grupa PK już nigdy nie pokazała się w mieście.
KONIEC
Mam nadzieje że sie podobało. Komentujcie :)