Temat: Szkoła Średnia

Osobiście poszedlem do najlepszego LO w mieście, na mat-inf-ang z zamiarem studiowania informatyki. Wybór profilu był oczywisty biorąc pod uwagę, kim chciałem wtedy zostać. Obecnie studiuję elektronikę i telekomunikację, na którą dostałem się bez większego problemu. (Miałem problem z rozszerzoną matmą, ale to już z własnego lenistwa, a nie z winy poziomu szkoły :P)
Generalnie polecam mat-fiz i biol-chem, bo to najbardziej ambitne profile. A human... Cóż, najlepszym razie można próbować zostać prawnikiem, a jak z tym jest, to wiadomo.

Ja poszedlem do najlepszego LO w okolicy oddalonego od mojego miasta o 40km. Mimo ze mam jakies tam u siebie.
Wybralem biol-chem, pomimo ze w gimnazjum chemia prawie caly czas 3 i biola 4. Lubilem w tym czasie obejrzec jakies discovery i interesowalo mnie to wszystko od strony przyrodniczej.
Jednak oceny lepsze mialem z histy i polskiego i wydawalo mi sie ze jestem dobry. Mialem zamiar isc na humana jednak w ostatniej chwili zmienilem. Teraz z chemii 4+,3 i w miare ogarniam tematy (2klasa)
Biola 1, 2, 3 ale jak sama mowi nauczycielka gdybym sie uczyl mialbym 4 i 5.
A niestety zagladam tylko przed sprawdzianem ( 1 i 2 z odpowiedzi).
Moim zdaniem dobrze wybralem poniewaz gdybym byl na humanie dostalbym kurwicy interpretujac stos niepotrzebnych tekstow.
Jak dobrze zdam mature to pojde na jakies w miare dochodowe studia
A po humanie historii w szkole bym uczyl?
Jedyny sluszny wybor to prawo, ale tam nauki od zajebania...

Ja wybrałem technikum, pomimo iż dostałbym się do najlepszego LO na każdy profil. Powiem Ci szczerze, że nie żałuję. Jestem jak najbardziej zadowolony z wybranego przez siebie kierunku (t.mechatronik). Poziom jest porównywalny z LO z przedmiotów ścisłych, z humanistycznych nauczyciele czasem odpuszczą, bo wiedzą, że to nam nie będzie potrzebne. Za to na zawodowych jest dużo teorii i ogółem sporo materiału do opanowania.

Gdyby nie to, że u nas szkoły są dwie: bdb liceum i słaby zespół szkół ponadgim.: zawodówka z wszystkimi, co się nigdzie nie dostaną, technikum, gdzie teksty niektórych by mnie zabiły i prześladowały i profile liceum zdecydowanie nie dla mnie - może bym się zastanawiał, ale do liceum mam 8-10 min drogi, a do zsp miałbym 2-4, aż takiej różnicy nie ma, żeby się męczyć.

Ktoś napisał "nie" na moje zadania domowe. Chodziło mi o to, że jak policzę kilka przykładów, które mamy zadane przez 2-3 kolejne dni zadawane są coraz trudniejsze przykłady, to później sobie radzę i umiem zastosować w innych zadaniach, a dalej połączyć jakieś własności w zadaniu, gdzie jest taka potrzeba. Ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy tak ma, każdy uczy się inaczej.

Więc autorowi tematu polecam nie myślenie o tym, kim chce być w przyszłości, bo ja znam doskonale przykład, że do szkoły się ktoś nie przykładał ani trochę, ale ta osoba od ponad 20 lat ciężko pracuje i w swoim zawodzie ma taką opinię, że niejeden student by chciał taką mieć. Myśl na czym nie będziesz się męczył, jak ja bym miał słuchać metafory, że drzewo jest i tutaj 20 zdań, których nie rozumiem to bym padł, albo ze zmęczenia, albo ze śmiechu na polskim, dlatego jestem na mat-fizie, jeżeli się źle czujesz z matmy to omijaj ją szerokim łukiem, bo wcale nie jest taka łatwa jak się może komuś wydawać.

Będąc ma matematycznym profilu zobaczyłem, jak bardzo ludzie mogą być aspołeczni. Ponad połowie klasy stoi jak rozwiążą zadanie "O! Co ci wyszło w 3, bo mi 2323??" Mega mnie to irytuje - takie racjonalne podejście do życia, bez wyobraźni, takie empiryczne... Jest paru ludzi z którymi da się pogadać, wypić piwko, a większość tylko by się uczyła i uczyła. Nie mam nic do nauki - kto co lubi, ale bez przesady. Nakurwiać zadania all day all night to przegięcie jakieś.
Kolejne 1,5 roku męczarni, Boże, dlaczego?!

technikum budowlane, chce miec zawód i mature, proste, poza tym budowlaniec to dosc uzyteczny jak na moja lokalizacje i po prostu podoba mi sie to.
chodze obecnie do 1kl, niestety bede pisal 1szy rok zmienionych matur, ale co poradzic, druga rzecz ktora mnie niszczy to egzamin zawodowy z czesci praktycznej ktory bedzie polegal na opisaniu wykonywanej przeze mnie pracy na jakis temat, ale sie tym nei zrażam bo egz. zawodowy to tylko kwitek dla mnie, wazniejsza jest wiedza praktyczna (praktyki w kazdy poniedziałek, przez co polubiłem ten dzien ;d)
czuje ze dobrze wybralem szkole, nie ma zbyt wysokiego ani zarazem niskiego poziomu ;)

o co chodzi z ta zmieniona matura?

szukalem w google, ale nic konkretnego

@up
tez mysle o tym, zeby po tech. budowlanym nie isc na studia, jesli zarobki bede mial jakies przyzwoite to nie ma sensu tracic na to czasu, ale moze mi sie odmienci ta mysli, moze widze to zbyt kolorowo ale po prostu chce isc do pracy po technikum i pracowac w zawodzie, a nie isc na stosunki miedzynarodowe i narzekac na brak pracy
jeden z moich nauczycieli mowil, ze ma byc taki myk, ze przy obecnych maturach musisz napisac: polski, mate, obcy i MOZESZ wybrac sobie dodatkowe przedmioty z ktorych chcesz pisac, po tej zmianie ma byc polski, mata, obcy plus wymagane dwa dodatkowe przedmioty

jak pisze glupoty to prosze mnie upomniec

To byłem ja. Chodziło mi o to, że jak dla Ciebie nauka matematyki to wyliczenie zadań i koniec to stajesz się robotem. Napiszesz maturę na 100% itp, ale co z tego? Nie na tym polega matematyka, ani nauka matematyki. Tylko co zrobić jak taką patologię wprowadza się w szkołach?


Trochę się wyklucza to co piszesz, jednocześnie racjonalne, bez wyobraźni i jeszcze empiryczne... Chyba co innego chciałeś napisać, ale zrozumiałem o co Ci chodzi :P
Co do nawalania zadań z matematyki/fizyki/itp non stop to wyżej o tym napisałem, tacy ludzie to jebane boty, wiadomo uczyć się trzeba, ale co za dużo to niezdrowo. Nie wiem tylko co jest dla Ciebie męczarnią tutaj? To że masz takich ludzi w klasie? Sam napisałeś, że są też normalni, to trzymaj z nimi :P


I kim będziesz po technikum ekonomicznym? Ekonomistą? Na pewno nie. Po większości "ekonomicznych" studiów w Polsce nie można nazwać się ekonomistą. Nie widzę, żadnej przewagi technikum nad liceum i studiami w tej dziedzinie. No może poza tym, że zaczynasz sporo wcześniej pracować i zdobywać doświadczenie, ale dużo szybciej się zatrzymasz jeśli chodzi o rozwój i karierę.


Jeśli tak to fajnie, teoretycznie matura może znaczyć coś więcej, ale zapewne skoro trzeba będzie pisać 5 egzaminów to poziom automatycznie spadnie, coby za dużo osób nie oblało (ale kurwa po co?? :( ) i wyjdzie na to samo.

a czy np. angielski rozszerzony + podstawa bedzie sie liczyc za 2? jak nie, to przejebane

Ale się klasa trafiła :D. To już chyba peszka miałeś, u mnie na szczęście ludzie spoko, do wszystko podchodzimy z umiarem i z dystansem, na lekcjach normalnie gadamy z nauczycielami (wiemy, kiedy można zażartować i znamy miejsce w szeregu, to że czasem jest looz nie oznacza, że mówimy do nauczycieli jakoś po imieniu albo bez szacunku) i każdy ma z tego pożytek, dzień bez ciekawej, śmiesznej historii na chociażby jednej lekcji dniem straconym :)
Chociaż mam 2 osoby w klasie, które nie uczą się jakoś regularnie w domu, ale na lekcjach liczą zadania i też mnie lekko irytuje jak się bez przerwy wyniki sprawdzają.

Sory, że zapytam, ale do klasy dostały się osoby z łapanki, tzn. nie dostały się na inny profil to na mat-fiz poszły, chociaż nie chciały, czy oni sami chcieli i jakieś sukcesy w konkursach odnoszą?

Matmy się uczę, żeby umieć ją zastosować, jak nie będę tego potrafił to po co miałbym jej czas poświęcać. Prawda taka, że to czego teraz się nauczę ma mi pomóc na studiach, żebym czasu dodatkowego na nadrabianie nie musiał szukać, bo do liczenia zadań są komputery i kalkulatory, prawie wszystko da się wyliczyć na kompie. Tylko czy 20-25 min dziennie na naukę do szkoły i 100% z tego na zadania z matmy można nazwać jakimś nawalaniem zadań?

Chodzi o to, że umiesz liczyć, ale nie rozumiesz tej matematyki której używasz, a to bardzo ważne (w zastosowaniach też). Komputer potrafi wiele rzeczy policzyć, ale jak nie będziesz rozumieć matematyki to nie zinterpretujesz wyników, ani nawet nie będziesz potrafił kazać komputerowi liczyć tego co Ci jest potrzebne.

W mojej szkole, w moim roczniku, mat-inf jest najlepszą klasą pod względem wymaganych punktów (najwięcej punktów trzeba). W klasie mam syna dyrektorki, synów jakiś szefów firm - rozpuszczone dzieciaki...

Czyli powinni organizować grube imprezy, a nie zakuwać :P