Pracuje na 'zmywaku' (a nazywa sie to Pomocnik Barmana) w lokalu w katowicach, gdzie na jednej małej salce jest co piatek i sobote jakis dj i impreza a na drugiej bistro+też bar. Ja po prostu zmywam naczynia, dokładam towar, dokładam barmanom tam lodu, napojów, śmieci wymieniam, szkło i takie prace porządkowe i pomocnicze. Najwięcej oczywiscie mycia, gdzie jedna wyparzarka nie nadąża za 2 barami, gdzie ludzi jest po prostu multum, bo jest taki ścisk, że sie przejsc nie da. Ogólnie praca ciężka, w bardzo dusznym pomieszczeniu z wiatraczkiem, gdzie poce sie po 2ch minutach, trzeba ogarniać dużo rzeczy na raz. O 22 zaczyna sie impreza (pracuje tylko w dniu imprez, czyli piatki i soboty), i od 20 juz musze miec ogarniete wszystko, tj. dołożony towar, posprzątane w miare, worki, nie-worki pod ręką, wóde dołożoną w zamrażalkach i takie tam. Ok 1 zaczyna się pierdolnięcie, kiedy ludzie zaczynają już tłumnie przybywać (znana z licznych barów, pubów studenckich w Katowicach ulica). Jest taki zapierdol, że miedzy 23 a 4 nie zdąże nawet usiąśćna 15 sekund, bo ciągle jestem do tyłu, jak nie wymienione śmieci, to barmanom sie lód kończy, jak nie to, to dołożyć coli trzeba, bo idzie jak świeże bułeczki, do tego brakuje kieliczków, bo ludzie kupują po 10 szotów i na bieżąco trzeba myći zanosi chpćby po 2 bo jest za mało a dostawa nie przyjechała, do tego cały 2 metrowy blat zapierdolony brudnymi szklankami po drinkach z owocami, z pestkami, wiadomo, najrozniejsze drinki. Jak przychodzi coś po jedzeniu to już w ogole zgroza, jak paruje ten smród w tej dusznocie. Zwalnia sie ruch koło 3 już pomalutku, do tak 4-5 zalezy od imprezy i wtedy pomyć wszystko, posprzątać. Dobrze żyje z kelnerkami, to pomagają mi jeszcze, mimo ze juz skonczyly, bo na mojej glowie potem powycierac, powynosic smieci (po 20 worków 100l nie zawsze pelnych, ze szkłem i komunalką), tak jak impreza sie konczy o 5, kelnerki wychodza 5:30, tak ja po godzinie 6 a i tak czasem juz nie mam siły żeby jakieś butelki powynosić randomowe.
można pić jeżeli zostało coś z baru, tzn barman robil jakiegos drinka czy co tam i zostało pół soku czy tam sprita czy cokolwiek, ale i tak dużo osób po prostu z lodówki sobie na droge szarpnie z 2 cole czy tam redbulle, to nawet nie zwracaja uwagi. Sa kamery, wiec przypuszczam jakby ktos tak na kozaku zwinal 2 smirnoffy 0,7 to juz mogłby byc przypał.
za 20h roboty dostałem 120 złotych, + za piątek 40 z napiwkow i w sobote 50 z napiwków. Ogólnie średnio sie oplaca, bo na prawde najciezsza praca do tej pory, smród alkoholi, dusznota, zero przerw miedzy 23 a 4, ciagły ruch, plecy wysiadaja, nogi, głód i co tylko, ale jakoś można wytrzymać, wiec te 200+zł to nawet niezłą gaża.
Zakładki