pewnie wali je na boku bo wie ze jestes taka wyrozumiala i nawet w to nie uwierzysz
Wersja do druku
W 100% się zgadzam ;) Przykłady, w których logika nakazywałby zakończenie związku, a jednak serce/przyzwyczajenie/uczucia nie pozwalają można by mnożyć w nieskończoność (np. mój poprzedni związek jak już wspomniałem wcześniej :D)
@up Ahhhh jak ja "uwielbiam" takie podsumowania... Ja tak miałem/znam kogoś kto tak miał, więc teraz na pewno każdy każdego kantuje, a miłości nie ma i ch**
Ja, osobiście jako płeć żeńska, na pewno nie chciałabym żeby facet się ze mną żenił tylko dlatego, że ja tego chcę. Dla mnie ślub to jest pewnego rodzaju dowód, potwierdzenie miłości. W kwestii psychiki uważam, że jest to takie pełne oddanie i potwierdzenie, że on chce się opiekować tylko mną, ze mną się uśmiechać, ze mną płakać, być w każdej chwili czy to dobrej czy złej, po prostu choćby nie wiem co by się działo, przez wszystko przechodzić razem. Myślę, że to po prostu się czuje w sobie. Tylko żeby brać ślub trzeba być tego pewnym, że chce się tego na całe życie, bardziej niż czegokolwiek. Po prostu wierzę w takie idealistyczne i może trochę naiwne przekonanie, że ślub ma być z wielkiej miłości. Oczywiście trzeba też dodać trochę rozsądku. Nie ma co się spieszyć. Jeśli się jest z kimś parę lat, mieszka razem, zna się wszystkie swoje wady/zalety/zachowania itd., i mimo wszystko nadal kocha się tą osobę szalenie, akceptuje się te wszystkie wady itp., ta miłość ciągle trwa i jest się szczęśliwym, to ślub jest tylko wisieńką na torcie, sformalizowaniem otoczonym pięknym przyjęciem. W innym przypadku małżeństwo dla mnie nie ma sensu.
Natomiast obserwując różne kobiety, możliwe, że często kobiety nalegają na ślub, bo myślą, że jeśli ich mężczyzna przed ślubem nie był taki idealny, że np. oglądał się czasem za innymi, albo lubił wychodzić na dłużej i gdzieś zabawić się z kolegami czy podobne rzeczy, to po ślubie się zmieni. Po ślubie będzie już tylko jej, zajmie się tylko nią i w ogóle będzie cały czas z nią w domu, no bo przecież jest jej mężem. Wydaje mi się, że to jest trochę taka niepewność i strach, że on je zostawi czy nie będą doceniane, więc myślą, że jak wezmą ślub to nagle on się zmieni i będzie księciem z bajki. Co wydaje mi się bzdurą.
Szczerze mówiąc, lepiej bądź ostrożny. Trochę zazdrości nie zaszkodzi, ale taka jest trochę przesadna. Nic dobrego to nie wróży, za jakiś czas możesz mieć akcje o to, że patrzysz w ogóle na inne dziewczyny na ulicy...
Co do ślubu to kiedyś usłyszałem śmieszne zdanie, mianowicie on przed ślubem ma nadzieję, że ona się nie zmieni a się zmienia, ona zaś ma nadzieję, że on się zmieni a się nie zmienia ;)
A co, ma pisać żeby jakoś to wytrzymał i odstawił Bogu winne koleżanki? Ja pierdole, trochę logiki. Tego kwiatu jest pół światu, nie ma sensu trzymać się kurczowo tej jednej dziewczyny, skoro ona robi takie problemy.