Vegeta napisał
Koala, tak apropo ślubów. Chciałbym poznać jakiś żeński punkt widzenia na sprawę: mianowicie, często jest tak że nawet jeżeli chłop nie chce się żenić, to zrobi to dla kobiety, pomijam te pieprzenie o najszczęśliwszym dniu w życiu etc, chodzi mi o bardziej aspekt psychiki. Że kobieta potrzebuje tego poczucia że facet jej nie oleje, przez co musi wyjść za mąż.
Wiesz, ja chyba jestem inna pod tym względem, bo patrzę na względy praktyczne. W mojej rodzinie z tego "młodszego pokolenia" są 2 wieloletnie związki i jeden nie myśli wcale u ślubie jak narazie (10 l.), a drugi stwierdził, że może z powodów właśnie prawnych/medycznych (niedawno zaistniała sytuacja, imię męża, jakie nazwisko wpisać i tu taki penis... :P), chociaż do wielkiego szczęścia też nie jest im to potrzebne.
Mi poczucie bezpieczeństwa daje sama obecność partnera, zaufanie, miłość. Do tego nie jest potrzebny papierek. Prawda jest taka, że jeśli będzie miał zostawić, to zostawi na każdym etapie, nieważne, czy będzie to miesiąc związku, narzeczeństwo czy 15 lat po ślubie. Ze ślubem po prostu żyje się łatwiej (znowu: prawo, medycyna, nawet wychowanie dziecka).
Może to dziwne, ale nawet jako mała dziewczynka nie marzyłam o wielkim kościele, białej sukni itp. Wystarczyłby mi ślub cywilny i skromny toast w gronie rodziny i przyjaciół (chociaż typowo amerykańskim ślubem na świeżym powietrzu, z urzędnikiem, którego moc nadana jest przez stan xxx też bym nie pogardziła :P).
Zakładki