Mam bardzo dobre relacje ze swoją dziewczyną i jestem jej pierwszym chłopakiem także jest "wyuczona" pewnych zachowań no i nie zachowuję się jak jakaś gimbaza żeby poniżać się idąc do takiego gościa jak on żeby mi było przykro...
Wersja do druku
A że tak zapytam, długo jesteście już razem?
Jako, że nasz ekspert od wszystkiego Vegeta, wyłapał bana (w końcu xDDD) więc można w końcu normalnie podyskutować, to takie pytanie do was. Jak radziliście sobie z rozstaniem? Ile wam zajęło pogodzenie się i zapomnienie? Jak szybko znaleźliście sobie kogoś innego? I czy będąc z tym kimś, nadal w jakiś sposób rozpamiętywaliście byłą? (ją jako osobę, a nie tylko jej dupę - pozdro Vegeta ;ddd).
Z dziewczyną rozstałem się jakoś w połowie lipca, przestałem o niej myśleć dopiero na początku stycznia.
Na początku był lajt, nie rozpamiętywałem niczego - w końcu wakacje, wyjazdy, te sprawy. Byłem z półtora miesiaca z jedną dziewczyną, ale to bardziej z nudów, niż jakiegoś zauroczenia. Wtedy siłą rzeczy porównywałem ją z byłą, więc i jakieś przemyślenia przychodziły, ale olewałem je równo.
Kryzys przyszedł razem z jesienią, kiedy po prostu zaczął trafiać mnie szlag, bo od myśli nie dało się odpędzić. Znajomi pytali mnie po co mi ciągle numer Pauliny, albo czemu nadal trzymam ją w znajomych na fb (nie rozstaliśmy się w zgodzie, bynajmniej), no to im odpowiadałem, że nie widzę sensu w usuwaniu jej. "Co z tego, że wywalę numer czy wypieprzę ze znajomych, jak ona śni mi się po nocach?" - a to jest mega chujowe uczucie. To tak, kiedy kładziecie się spać z jakimś bólem, powiedzmy, że brzucha. Skręcacie się po prostu z bólu, ale w końcu, jakimś cudem, udaje Wam się usnąć. A po przebudzeniu pierwsza myśl: "kurwa, nadal boli". Zawód połączony ze złością, rozdrażnieniem i bólem oczywiście.
Po sylwestrze wywaliłem ją ze wszelkich list kontaktów i przeszło momentalnie. Żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej, no ale to pierwszy mój taki przypadek i byłem pewien, że pierdoły, jak te numery i facebooki nie będą tu miały żadnego wpływu. No miały xD
Także, jeśli jesteś w podobnej sytuacji, to nawet się nie zastanawiaj i zrób to, co ja . Polecam z całego serca.
Początek czerwca - rozstanie po 7 miesiącach związku. Dobrzy kumple zaopiekowali się mną w akademiku i dzięki nim poradziłem sobie dobrze (czyt. pijąc codziennie na świeżym powietrzu, słuchając gitary i patrząc na dziewczyny). Zanim skończył się czerwiec już miałem na oku jedną (muszę zainteresować się kolejną, by przestać myśleć o ex; nie układało nam się, dwa różne spojrzenia na świat). Później wyjazd z akademika, więc rozstaliśmy się, ale kontakt fejs/sms/skype został. No i tak się spotkaliśmy pod koniec lipca u kumpla na działce, wtedy to ruszyło już bardziej. Później znowu przerwa bo wyjechała do Anglii, więc kontakt tylko skype, prawie codziennie. W sierpniu ex się odzywała, więc coś tam wróciło, ale znając już ją wiem, że to byłoby głupotą, gdybym się z nią ponownie związał - pogoniłem. Później wrzesień, więc się widzieliśmy parę razy z dziewczyną i na nowo październik, rozwijanie znajomości i jesteśmy razem. ;P
A to wy zerwaliście czy one z wami ? i jak to nie za bardzo osobistę pytanię to co było powodem rozstania ofc nie musicie odpowiadać jak nie chcecie
Jako ze Astinus opowiedział, to ja też opowiem.
Rozstałem się dziewczyną w połowie lipca ( dokładnie 2.5 roku wybiło tego dnia xD ), zaproponowałem jej to bo już miałem dość jej infantylnego charakteru i nieumiejętności panowania nad sobą.
Na poczatku bylo spoko, po miesiacu z hakiem zaczalem myśleć o niej ( ale nie żeby wrócić, tylko po prostu , co z Nią ). Pogadałem z Nią pod koniec sierpnia gdzie usłyszałem wiele fajnych rzeczy ( byłeś najgorszym facetem ever ) no i smutno mi było.
Potem powoli powoli dochodziłem do siebie, na zmianę wyjebane i smutno, wyjebane i smutno, ale jedno było pewne - wiedziałem że nie chce wracać, pamiętałem o tym dlaczego się rozeszliśmy. Gadałem od tamtego czasu z Nią chyba trzy razy ( w tym ostatnio w nowy rok xd ). Szalę przeważyło to, że znalazła sobie kogoś innego ;p Teraz jest już dobrze, bo poznałem jakiś czas temu kogoś innego ;) w sumie tyle?
Ja z nią. Straciłem do niej resztki zaufania, spierdoliła ostatnią daną jej szansę przy pierwszej okazji xD
W sumie, to nie wiem czemu takie pytania miałyby być tu "zbyt osobiste". Na forum mówi się o bardzo dziwnych rzeczach, o których w towarzystwie raczej się milczy, rozmawiamy bez oporów o naszych preferencjach seksualnych czy tej kategorii przygodach, to czemu pytanie o powód zakończenia związku miałoby być nie na miejscu? :)
@Havaran
Niesamowicie podobnie te nasze nieszczęsne związki wyglądały, serio xD Może nie dokładnie dwa i pół roku stuknęło nam w tej połowie lipca w dniu rozstania, ale byłby to poślizg max kilka dni, więc całkiem możliwe, że i ja z moją wytrzymałem równo 30 miesięcy ;d
Więc może ja też. Niecałe 1,5 roku (bez kilku dni). Ja zerwałam. Zwyczajnie pewnego dnia coś pękło i po prostu to zrobiłam. Nie mogłam z nim dłużej być. Nie myślałam potem prawie wcale. Skomplikowane to wszystko było, ale pomógł wyjazd na 3 dniową wycieczkę parę dni po tym. Ucieczka, ale potrzebna. Była to najlepsza decyzja w moim życiu ;)
Wszystkie moje związki kończyły się ze zgodą obu stron. Stwierdzałem, że skoro mam się męczyć, to nie potrzebuję takiej dziewczyny. O dziwo, exy to rozumiały i na to przystawały. Niestety, jedna kobitka zawróciła w głowie, ale już mi przechodzi. Punktem kulminacyjnym była zjebana studniówka, na którą dostała zaproszenie :[ wiem tylko tyle, że chcę do mnie napisać bo mi jej koleżanki same do mnie piszą. Skoro wróciła do swojego exa i jest z nim miesiąc (balowała ze mną, kiedy z nim miała przerwę) to niech wypierdala :(
U mnie było tak, że ex 3 lata starsza. W momencie kiedy ja szedłem na studia, ona już była po licencjacie. Powiem, że z jednego punktu widzenia, mieć starszą dziewczynę to wiele plusów, ale z drugiego, najgorsze co może być. Moja ex, na początku była w porządku, ale po czasie zaczęła się zachowywać, jakby była mądrzejsza ode mnie, bo starsza, więc może więcej itp itd. Wkurwiało mnie to niesamowicie. Pruła się o byle gówno. Dzień spędzałem z nią, wracałem do akademika koło godziny 19-20 i wydawało mi się normalnym, że pójdę do kumpli/na piwo/do klubu. Ale nie. Ona wiedziała lepiej, uważała, że 4-5h w ciągu dnia to za mało uwagi i chciała, żebym później z nią jeszcze pisał. Mało tego, miała swoje ubzdurane wyobrażenia na temat akademika, że zło, że alkohol non stop, orgie, itp itd przez co ona nie chciała do mnie przyjeżdżać, tzn, przez pierwszy 3 miechy spoko, ale kolejne 4? Zapomnijcie. Po czym gdy ja na nią lachę zaczynałem kłaść, wiecie, juwenalia, ciepło, piwo w plenerze, koncerty, to ona stwierdziła, że inaczej patrzymy, nasze oczekiwania się różnią. Mimo to starałem się jakoś to uporządkować, dawkowałem wyjścia, imprezy, spędzałem z nią czas. Ale po jakimś czasie stwierdziłem, że to nie ma sensu. Powiedziałem jej, że to nie ma sensu, skoro się kłócimy codziennie i w ogóle, po czym życzyłem dobrego dnia i poszedłem. Później pisała, odzywała się jeszcze jak już miałem na oku swoją obecną. Po czym napisałem jej na fejsie, że nie ma szans na to, bo później było tylko coraz gorzej i pewnie byłoby tak dalej. Powiedziałem, że się z kimś spotykam i jedyne co usłyszałem to "Głupi fagas ;) żegnam" XDDD.
Tutaj chyba wiek nie ma nic do rzeczy, gdybyście byli rówieśnikami przypuszczam, że ona nie byłaby wiele lepsza. Bycie zarozumiałym oraz uważanie się za pępek świata a do tego stwarzanie zakazów spotykania się ze znajomymi nie ma nic do tego, że skończyła licencjat xd
Możesz mieć rację, ale z tego co wiem, gdy była z poprzednim chłopakiem to on był z tych zabraniających, zero imprez (chyba, że z nim), zero kolegów, parę koleżanek. Stawiam, że to jest efekt tego, że stworzyła sobie przewagę psychiczną, dzięki wiekowi i starała się to wykorzystać. Gdyby była znowu w takiej sytuacji jak z tamtym to byłaby łagodna jak cholera i robiłaby wszystko co się chce.
Bez zdrowego egoizmu, czyli nie przedkładaniu nad siebie innych osób, myśleniu nie tylko o tym jak uchylić nieba drugiej osobie, ale o swoich własnych potrzebach, trwałego związku nie zbudujesz. Taka delikwentka owinie Cie wtedy wokół palca, a jak się jej znudzisz, to kopnie Cie w tyłek i nie powie nawet do widzenia.
A potem przychodzi taki misiek jeden z drugim i lamentuje, że go dziewczyna rzuciła, a on dla niej zrobiłby wszystko, poświęcił całe swoje życie.
@down
Dlatego dodałem przymiotnik zdrowy. :) No, ale to już kwestie kosmetyczne, najważniejsze jest przesłanie z tego płynące.
Zgadzam się, ale IMO to co opisujesz to nie jest egoizm. Egoizm jest wtedy, kiedy w imię swoich potrzeb zrobimy absolutnie wszystko i nie będziemy liczyć się z nikim.
Przytoczę już któryś raz to pewnie, ale co tam - moim zdaniem, dobry związek jeśli by narysować na kartce to byłyby dwa zakleszczone okręgi. Przestrzeń między nimi to ich wspólne życie i wszystko z tym związane. A pozostałe części to oni jako ludzie, ich potrzeby, marzenia i tak dalej. Nie może być tak, że w imię związku poświęcamy siebie.
Jakie prawdziwe <3
Oczywiście są sytuacje (nie przytoczę teraz przykładów), w których swoje ja trzeba odsunąć na krótką chwilę na bok, ale głównie działa to tak, jak napisałeś.
Ostatnio miałam właśnie rozkminę na temat pomagania innym z <3 i też wyszedł temat Matki Teresy i dokładnie taki wniosek :DDD
Jezus, czy ktoś podobny mawiał: "kochaj bliźniego jak siebie samego", nie "kochaj innych bardziej od siebie" lub odwrotnie. Matka Teresa nie posłuchała. :D Najlepiej jest dostosować swoje poświęcenie do potrzeby partnerki - oboje powinni dawać z siebie tyle samo, tyle ile im obojgu pasuje. Nie ważne czy bardzo wiele, czy prawie nic, to już zależy od człowieka.
Taka sytuacja
Rozstałem się z dziewczyną po prawie 4 latach, tzn ona mnie rzuciła bo się zauroczyła w innym. Chodziłem za nią, żeby ją zatrzymać, ale ona ślepo wpatrzona w niego, więc po 3 tygodniach starania się odpuściłem. Napisałem jej, żeby była szczęśliwa, a ja sobie też znajdę szczęście. Od tamtej pory 0 kontaktu. Wywaliłem ją ze znajomych na fb i te sprawy. Równo po miesiącu, tydzień temu, dostaję od niej wiadomość. Że ją wywaliłem ze znajomych, ale znajomymi jesteśmy i z ciekawości pisze co słychać. Napisałem, że wszystko Ok. Wymienialiśmy po kilka zdań dziennie. Napisałem jej, że nie chowam urazy, że ma we mnie kumpla. Ona mi napisała, że się na tym typie przejechała, ale że nie chce na razie chłopaka. Że lubi wyjść z koleżankami, kolegami i nie myśleć co robi ta druga połówka. Poznawać nowych ludzi. Chce się wyszaleć. Oboje studiujemy, ale daleko od siebie. Ustawiliśmy się w przyszłym tygodniu na pizze, tak o jako kumple. Nie wiem co o tym myśleć bo od wczoraj, piszemy jakby się nic nie stało, tzn po kilka godzin, o głupotach. Ktoś to potrafi wyjaśnić, bo nie bardzo wiem jakie mam mieć podejście?
Ja bym się w to nie ładował. Mówi Ci, że nie szuka chłopaka, chce się wyszaleć itd, ale spotkacie się, pogadacie, przypomnicie sobie, jak dobrze było Wam razem, a od tego to już blisko do powrotu do siebie. A ona przecież zostawiła Cię dla innego...
@down: Dokładnie tak. A imo nie powinniście, no ale to jest Twój wybór.
ona chce ale się nie przyznaje więc pisze jakieś smuty o wyszaleniu (za bardzo przyzwyczaiła się do bycia w związku), Ty też chcesz pomimo, że zostawiła Cię dla innego bolca (nie oceniam) także na pizzy wrócicie do siebie xd
moja skromna rada to albo rzuć to w pizdu ale konkretnie albo jeśli nie jesteś w stanie to trudno, wróć do niej a ona pewnie odwali to samo za tydzień/miesiąc/rok/po ślubie xd
edit : swoja drogą nieźle można się zdenerwować, że tak to łagodnie określę w takiej sytuacji, trochę współczuję bo taka akcja po 4 latach to kaszanka na maxa i nikomu bym nie życzył
No jest też szansa, że zrozumie swój błąd i więcej go nie popełni. Jeśli ją kochasz i w to wierzysz, to możesz spróbować, no ale ryzyko jest bardzo duże niestety. Sam musisz ocenić.
@Ja mam trochę nieciekawy problem. Spodobała mi się pewna dziewczyna - koleżanka mojej koleżanki. Pojawiła się raz na imprezie u mnie na działce, ale wtedy kolega mnie uprzedził i przegadał z nią całe spotkanie, także się nie wtryniałem. Niedawno zacząłem coś tam z nią pisać na fb - przyjemnie się się rozmawiało, więc spędziliśmy tak ze dwie noce, dyskutując na różne poważniejsze tematy. I wydaje mi się, że byłaby fajnym materiałem na dziewczynę, że pasowalibyśmy do siebie, że mógłbym spróbować, no ale jest jedno ale:
Ona jest głęboko wierzącą katoliczką, co mnie ,jako ateiście, nie pasuje w ogóle.
Mam za sobą jeden taki związek i niemiłe doświadczenia w ziązku z tą różnicą. Gdybym szukał sobie dziewczyny na moment, żeby tylko była, to miałbym to gdzieś, no ale ja jestem raczej z tych, którzy szukają "stałego" związku. A w takim - po jakimś czasie - zaczną się rozmowy o ślubach, ewentualnych dzieciach i wtedy pojawiają się problemy. Mnie wystarczyłby ślub cywilny, bo i tak uważam to za nonsens, a ona będzie wymagać kościelnego (i to nie byle jakiego przecież). A co z wychowaniem dzieci? Co z chrztem, kwestią ich wiary?
Z resztą, beznadziejna sprawa, kiedy chcecie się spotkać z dziewczyną, a ona ma akurat jakieś święto u siebie w kościele (których jest przecież od groma -.-), albo mówi Wam po jakimś czasie, że spowiada się z seksu z Wami (o ile uda się ją do tego przekonać, ale to akurat nie jest chyba takie trudne).
Także nie wiem czy mam próbować iść z tym dalej. Albo inaczej: Czy chcę iść z tym dalej. No bo z jednej strony: Miła, sympatyczna, inteligentna, porządna dziewczyna. Ale z drugiej... Nadajemy na tych samych falach, ale, cholera, w dwóch różnych kierunkach ;d
jest też szansa, że ona po prostu nie umie nie mieć faceta więc wraca do 'pewniaczka' i ciągle będzie rozglądać się za nowym, potencjalnym facetem i jeśli będzie myślała, że takiego znalazła to mamy powtórkę z rozrywki, szanse są 50% albo się uda albo się nie uda ;d sam ją znasz najlepiej to powinieneś wiedzieć z grubsza co robić
Miałem podobną sytuację, też zostawiła mnie dla, jak wcześniej mówiła jej "przyjaciela", pobyła z nim 4 m-ce, ale jednak coś nie pykło. Zaczęły się smsy, najpierw luźne gadki, a potem "może jednak spróbowalibyśmy jeszcze raz?". Niestety (albo i stety) przez ten okres, gdzie była z tym drugim całkowicie się z niej wyleczyłem i nie widziałem opcji powrotu, chociaż do dzisiaj utrzymujemy kontakt, czysto koleżeński i w sumie ciesze się z tej decyzji.
Po prostu straciła grunt pod nogami, wie, że Tobie na niej zależy (mimo, że po tym co zrobiła nie powinno) i sprawdza Cię, czy byłbyś w stanie zgodzić się na powrót, a najlepiej, żebyś sam to zainicjował.
Ogólnie powroty to nie najlepsza opcja, bo "ciało puszczone raz, puszcza się cały czas", chociaż podobno znane są przypadki, gdzie pary, które do siebie wróciły żyją długo i szczęśliwie.. ale jak zwykle jest ale.. nie są to powroty po miesiącu, dwóch, trzech, ale np. po roku, po dwóch latach, gdzie spotykają się już dwie inne osoby, przez ten okres jesteś w stanie wyciągnąć wnioski z popełnionych w związku błędów, zmienić swoje podejście do niektórych spraw. Po miesiącu to ledwo jej tyłek wystygł, od twojego ciepła (wymieszanego z ciepłem jej nowego ex) i nic się nie zmieni. Będziesz zapchaj dziurą i czasoumilaczem do czasu, aż znajdzie kolejny nowszy lepszy model.
No można się zdenerwować po 4 latach, zwłaszcza, że angażowałem się dość mocno, wcześniej w tym temacie tak z grubsza opisałem całą sytuację. Wiem, że jest ze mną szczera, więc żadnego bolcowania nie było, spotkała się tylko z nim kilka razy, a że typa znam, mówiłem, że się przejedzie i się przejechała. Powiedziała mu definitywnie (podobno), ze nic z tego nie będzie, a on w niej zakochany i dalej do niej pisze.
No pisze mi, że ktoś inny jeszcze ją tam podrywał, ale że ona nie ma zamiaru się z nikim wiązać, że jest młoda i chce się wyszaleć. Wie, że mi na niej zależy, bo wywaliła do mnie z tekstem, "wiem, że masz jeszcze pewnie nadzieje, ale ja na razie nie chce mieć chłopaka, a czy będziemy jeszcze kiedyś razem to raczej tego nie widzę, na daną chwilę na pewno nie".
Kurde dylematy, w sumie wiadomo, że coś do niej czuję, ale jednak zrobiła co zrobiła.
Czyli panowie mówicie, że te jej koleżeństwo ma głębszy sens? Coś mi pisała, że ma nasze zdjęcia, filmiki i oglądała dlatego napisała, że to pamiątka na całe życie i że nigdy tego nie usunie.
Ta pizza wyszła w sumie z mojej strony, jeszcze się konkretnie nie ugadaliśmy na kiedy. Znam ją, a nawet jeśli nie, to u każdego, po takim czymś odbudować zaufanie to kosmos. Ale jak mówicie, że jeżeli ona myśli, że z mojej inicjatywy wyjdzie też powrót to raczej nie stanie się to na tej pizzy, o ile w ogóle.
Chodziło mi głównie żeby dowiedzieć się, czy rzeczywiście chce się ona tylko kolegować czy liczy na coś więcej, a jeżeli tak to po co tak pisze?
"tak jako kumple"
Serio wierzysz w to ze po takim czasie mozna ,,być na kumpelskich relacjach"? ;]
Moim zdaniem? Zrezygnuj. Po prostu skoczyła do kogoś innego i jak się przejechała, to odbudowuje stare kontakty. To niestety źle o niej świadczy. Ja wróciłem raz po takim numerze i gdybym wiedział to co wiem teraz, to bym tego prawdopodobnie nie zrobił, chyba że dziewczyna byłaby naprawdę jakaś niesamowita :p
@Edit
O właśnie. Skoro była do tego zdolna, to nic nie stoi na przeszkodzie by zrobiła to kiedyś ponownie.
Jak mozna utrzymywac "przyjacielskie/kolezenskie" stosunki z laska, ktora Cie zostawila dla innego? Widze, ze to taki standard, a ja tego nie pojmuje.
przecież ona wie, ze ma Cie obkręconego wokół palca i traktuje jak pewniaka. to ona tu trzyma ster i ma przewagę, bo jestes za bardzo dostepny i jeszcze rozmawiasz z nią na luzie jak '''kumple'' podczas gdy po 4 latach zwiazku ona zauroczyla sie w jakimś fagasie i Cie zostawila xD super kumple
daj spokoj po co Ci takie ''koleżeństwo'' narazie jak i tak wiadomo, ze bys chcial czegos wiecej
zajmij się sobą
Ja bym sytuacje rozwiazal zupelnie inaczej, jest to jedna z opcji, ale tez trzeba miec do tego odpowiedni dystans ;d
Ja tam bym sie z nia spotkal na tej pizzy i obadal sytuacje, ze niby nadal kochasz itd. Jak ona tez to po prostu sie z nia spotykasz/sexik te sprawy, ale sie nie przywiazujesz, bo z tylu glowy masz to, ze Cie zajebala w rogi. Z czasem kontakt bym oslabil, ale sexik raz w tyg bym z tego mial. Nie widze powodu zeby sobie odmawiac sexu zwlaszcza, gdy kobieta sama chce sie spotkac. A jak trafisz na cos "lepszego" w Twojej ocenie, t obierzesz i mowisz "papa".
Proste.
Ja chwilowo jestem po 3 letnim zwiazku, ale u mnie sytuacja byla jasna i klarowna- rozstalismy sie za porozumieniem stron i po msc-dwoch ona sobie znalazla wspanialego araba (heheszki). Miesiac popisali i okazalo sie, ze jednak nie jest tak cudowny jak sie okazywalo, 2k znajomych an fb z czego 90% kobiety itd.. I chwilowo tez jestesmy "kumple", gadamy normalnie, wspieramy sie, ale sexik raz w tyg wpada. I mi to pasuje i jej. Ja juz nie przewiduje wielkiej milosci z tego, ale i ja i ona mamy z tego profit.
nikt normalny nie wraca do kogoś, kto go olał dla innej osoby. Dawniej myślałem, że to oczywiste jednak po tym temacie widzę, że jednak nie. Chyba nie zdajesz sobie sprawy jak to żałośnie wygląda z zewnątrz: laska cię olewa i idzie do innego, a ty za nią biegasz xDD. Wiadomo, że 4 lata bolą, ale jednak takim zachowaniem dała ci do zrozumienia co znaczą dla niej te 4 lata, pewnie nic.
Właśnie nie wiem do końca czy można, bo jednak niektóre akcje mogą zaboleć. A co do kolejnego skoku to cały czas mi to siedzi w głowie i nawet jakby było miodzio to i tak gdzieś o tym będę pamiętał. Nie chcę teraz myśleć o tym czy do niej wrócę. Obecnie chyba słabo to widzę, więc się nie zastanawiam. Chciałem tylko zrozumieć o co chodzi kobiecie gdy się tak zachowuje, żeby wiedzieć jakie mieć do tego podejście, czego unikać itp.
Też jeszcze do końca tego nie rozumiem, może poprzez to jak było OK. Nie mam zamiaru być jej przyjacielem od wypłakiwania się jak inny ją rani.. Na razie nie było czegoś takiego, a że zdystansowałem się do sytuacji, przemyślałem, może trochę mi przeszło to i może wybaczyłem na tyle by z nią gadać.
No ona do mnie też, w sumie w innym kontekście, ale że nikt nie jest idealny i każdy popełnia błędy.
No wiem jak to wygląda ;d bieda. Chcieć chciałbym czegoś więcej, może dlatego te "koleżeństwo", bo jak od razu po akcji przeważało serce i było w stanie przebaczyć, to teraz, po czasie chyba górę bierze rozum i analizuje, jak napisał @KrystianeK "ciało puszczone raz puszcza się cały czas", czy w tym przypadku sprawdzi się to czy nie.
No ale ona mi pisze, że nie chce chłopaka to jak mam jej zaproponować, "ej mała, może sexik bez zobowiązań"? Nie wiem czy bym potrafił się na tyle zdystansować ;d
Jedynie co za nią "przemawia" to że się opamiętała "w porę" i tylko na gadce z typem się skończyło.
Zdaję sobie sprawę jak to wygląda, no ale kurwa, nie mówię, że ja jej to wybaczę i za tydzień będę z kwiatami pod jej domem. Biegałem wtedy, ale wiem, że nigdy więcej. Ludzie jednak potrafią przebaczać i może niektórzy na tą drugą szansę zasługują.
Jednak na razie nie myślę o powrocie tylko chciałem zasięgnąć opinii o co jej może chodzić tak pisząc, czy rzeczywiście chce mnie jako kumpla czy na coś liczy.
Tak jak wspomniałeś - mało kto uczy się na błędach i wyciąga obiektywne, wartościowe wnioski.
Dlatego uogólniłem. Tak jak napisałem, musiałby to być ktoś naprawdę bardzo wyjątkowy.
Czytaj ma się zachować tak samo jak ona? Nie rób drugiemu co Tobie nie miłe , słyszałeś o tym?
Otototo
@up
Stary, wiem, że pewno Ci zależy i jest Ci ciężko, ale postaraj się na to spojrzeć trzeźwo. Naprawdę chcesz mieć w życiu osobę, która po czterech latach i prawdopodobnie wielu wspaniałych chwilach, rzuciła to wszystko w kąt dla "potencjalnie lepszej" przyszłości z kimś innym? Trochę szacunku do siebie tutaj , serio ;)
czy ty widzisz co ty piszesz? Dla mnie w takiej sytuacji byłyby tylko 2 możliwe wyjścia:
1. odpuszczam kobiete
2. ona przychodzi do mnie i próbuje mnie przepraszać
a nie, że ona cię olewa, ty za nią biegasz, a na koniec ona ma decydować czy jest dla was jakaś przyszłość...
no panowie, szanujmy się!
No ale tutaj na razie nikt o niczym nie decyduje, tzn napisała mi, że nie chce mieć chłopaka bo chce się wyszaleć. Lub jest ta jakaś forma przeprosin? Chociaż mnie przeprosiła i przyznała mi racje otwarcie.
Właśnie czuję, że mam ten dystans i nie działam impulsywnie
Ludzie pod tym względem się nie zmieniają. Jak ktoś cie zrobi raz w chuja, nie ważne czy to kolega czy żona, a ty tej osobie wybaczysz to prędzej czy później będzie próbować cię wyjebać jeszcze raz. Jak wszędzie od reguły są wyjątki, ale to jest na prawdę mały procent. Ja na Twoim miejscu albo bym odpuścił, albo spróbował ją zrobić w chuja, np pomysł Egiego.
Dlatego też napisałem, że trzeba mieć bardzo dużo wiary w drugą osobę i jaja ze stali ;d Dla mnie druga szansa dla dziewczyny, która zdradziła albo zostawiła dla innego to abstrakcja, no ale są tacy, którzy gotowi są wybaczyć.
Lepiej niech nie próbuje odwdzięczać się tym samym. Po co się zniżać do takiego poziomu? Satysfakcję miałby przez kilka dni, może miesiąc. A później będzie pluł sobie w brodę z powodu swojej głupoty.
To mnie rozwaliło ;d. Zdradza Cię z jakimś gościem i jeszcze łaskę Ci robi żebyś jej dupę lizał to może do Ciebie wróci. W tej sytuacji powinny być 2 możliwości jak ktoś wyżej napisał:Cytuj:
"wiem, że masz jeszcze pewnie nadzieje, ale ja na razie nie chce mieć chłopaka, a czy będziemy jeszcze kiedyś razem to raczej tego nie widzę, na daną chwilę na pewno nie".
- Albo pucuje Ci buty błagając żebyś jej mógł kiedyś wybaczyć i choć czasem zastanowił się czy w ogóle warto,
- Olać ją.