Ja nie czekam, żyje sobie spokojnie i nie szukam na silę jak niektórzy, wyjdzie coś fajnego ok, ale nie mam potrzeby mieć po prostu kogoś
Wersja do druku
Ja nie czekam, żyje sobie spokojnie i nie szukam na silę jak niektórzy, wyjdzie coś fajnego ok, ale nie mam potrzeby mieć po prostu kogoś
Przedewszystkim nie wiem jak inni, ale ja np nie jestem osobą która jest w stanie 'uwywnętrzniać' się i prowadzić z kobietą do której startuje taką samą polemikę jak z moją dziewczyną. Po prostu niektóre tematy są na tyle prywatne i osobiste że nie widze powodu dla którego miałbym je komuś wyjawić, z kim nie jestem pewien że coś wyjdzie. Po co taka wiedza? Różni są ludzie i jak mi z jakąś nie wyjdzie to potem plotki nie mają końca.
Co innego z osobą do której mam zaufanie, znam bardzo długo i nasze stosunki są bardzo bliskie. Wtedy i ona i ja zachowujemy się w 100% naturalnie, akceptujemy siebie wzajemnie i wraz z czasem poznajemy siebie z każdej strony.
Bo mamy rację i przedstawię Ci to na przykładzie.
Jest sobię Sebastian, który nigdy nie jeździł samochodem. I jest również Jaś, który od 3 lat ma prawo jazdy i przejechane 50 000 kilometrów. Ów Sebastian uczy Jasia jak powinien jeździć samochodem, ale nie ma racji, więc Jaś próbuje mu coś wyjaśnić. Jak Ci się wydaje, który z nich ma rację?
Z takim podejściem to najlepiej iść do zakonu. Nikt nie mówi o dziecku, latach czy kredycie, stary zrozum to. Mówimy o potencjalnym wchodzeniu w związek z osobą, którą znamy powiedzmy miesiąc. Lepiej jest wejśc w taki związek i ewentualnie go zakończyć niż "poznać" jakąś osobę i czekać na miłość. Zrozum, że miłość nie ma prawa powstać bez związku, bo bez związku tak naprawdę nie poznasz drugiej osoby. Dlaczego ludzie się rozstają po 6 miesiącach? Bo się okazuje, że dana osoba się zmieniła i jest kimś innym, kiedy jest się jego "drugą połówką" przez tak długi czas. Ale z drugiej strony, bez związu, nigdy byś się o tym nie dowiedział. Nikt nie mówił, że miłość i związki to prosta sprawa, a wszystko zostanie podane na tacy. To nie programowanie, że tutaj 2+2=4.
I ja również. Nie szukam miłości, nie rejestruję się na portalach typu sympatia.pl, ale za to mam zdrowe podejście do związków i już pewne doświadczenie. NIE poznasz osoby, dopóki nie wejdziesz z nią w poważniejszy związek. Kurwa, nie i już.
I to też nie działa na zasadzie - jesteś fajna dupa, bądź moją dziewczyną.
Może przedstawię to w prosty, schematyczny sposób.
Poznajesz kobietę > podoba Ci się fizycznie > postanawiasz działać > Ty się jej też podobasz > spotykacie się > pierwsze intymne rozmowy > pierwsze pocałunki, dotknięcia > zostajecie parą > uprawiacie seks > spędzacie razem czas > poznajecie się > cały czas jesteście w związku > dalej się poznajecie > zaczynacie razem mieszkać > happy end (lub na którymś punkcie to się kończy i żyjecie dalej.
A teraz z Twojej perspektywy:
Poznajesz kobietę > podoba Ci się fizycznie > spotykacie się > podobasz się jej > Ciebie coś blokuje, bo przecież jeszce jej nie kochasz > ona jest zmieszana, widzi zainteresowanie z Twojej strony, ale nie ma żadnych działań > tutaj powstają 2 opcje: ona zaczyna działać, ale Ty i tak nic nie robisz, bo jej nie kochasz, więc kobieta ucieka od Ciebie i nigdy z nią nie będziesz LUB od razu z Ciebie rezygnuje > kończycie znajomość lub wpadasz do friendzone.
Bardzo schematycznie i uproszczone, ale posłuchaj się kolegów, którzy już to przeżyli.
I nie rozumiem jak można tak kurczowo trzymać się swojego zdania, jeżeli nigdy nie było się w związku i ma się gówniane doświadczenie w tych sprawach. Sam nie jestem jakimś alvaro czy ki chuj wie kim jeszcze. Po prostu swoje przeżyłem i wiem, że nie macie racji.
"Istnieje różnica między znajomością drogi, a podążaniem nią."
Nie trzeba miec na koncie 5 panienek obowiazkowo przed magicznym 18 rokiem zycia zeby miec jakas wiedze do udzielenia sie w tym temacie.
Przeciez ten temat sprowadza sie do jednego - poznalem fajno dziewczyne i co mam jej powiedziec co robic help - mysle ze nie trzeba byc zwiazku zeby umiec potrafic rozmawiac z innymi kobietami i po prostu ich zrozumiec, przeciez to nawet geje potrafia (nie wiem, czy teraz przesadzilem?)
i skoncz cisnac tego zakiusa ze nigdy nie mial panny, bo sie zaloze ze jest dluzej w 1 zwiazku niz Ty razem ze swoimi wszystkimi liczac od piaskownicy.
wszystko spoko, az do 6 pkt
moim zdaniem zanim zrobie ten 1 jasny krok to duzo rozmawiam i poznaje dziewczyne, chociazby na tyle czy jest ciekawa, normalna itp I WLASNIE POZNAJE TA OSOBE zeby nie bylo potem zdziwienia, ze przeciez myslalem ze jest spoko, a tu nagle taka mi sie trafila z ktora nigdy bym nie chcial byc, ale wszedlem juz w zwiazek hehe kucze stracilem troche czasu, ale chuj z czasem szczerze wam powiem, mi by sie po prostu nie chcialo tak sprawdzac wszystkich dziewczyn. Powiedz mi tak szczerze, idac tym schematem ktory tutaj napisales, masz w ogole poczucie starania sie? Czy po prostu myslisz sobie ze to 5 w tym miesiacu to podchodzisz do niej z dystansem i nie wkladasz w to calej sily?
bo się nie znali wcześniej wystarczająco dobrze
no wow, no i co z tego? mam podrywać każdą która mi się podoba? pogrążasz się
no nie, kumpel jest dla mnie kumplem niezależnie od płci, a z powodu ładnej dupy nie będę zainteresowany
no bo po co mam cokolwiek robić jak mnie w tym sensie nie interesuje?
no i?
jeśli rozkminiała mnie od pierwszego dnia jako samca żeby trochę się poświrować to żadna strata, jeśli dobra kumpela się wkręciła to ból trochę jest jednak, ale myślę że znałaby już moje spojrzenie na te sprawy i jakby coś ją zaczęło przyduszać to byśmy po prostu pogadali bez żadnych gierek
a czymże dla ciebie jest friendzone? w internetach określają tak "ona ma fajne cycki i rozmawiamy a nie chce się ruchać" także to prędzej ona wpada...
nieno, tu poleciałeś, każdą trzeba interpretować z osobna bo każda ma swoje własne jazdy i moim zdaniem nie ma żadnego ogólnego schematu, no może poza "często będzie gadać jedno a myśleć drugie" i "nie przejmuj sie za bardzo jak pierdoli"
@zakius ;
umiec rozmawiac mialem na mysli umiec rozmawiac, a nie stereotypowe myslenie ktore zacytowales na koncu zdania. Umiejetnosc rozmawiania = umiec interpetowac kazda z osobna bez schematu.
stresci mi ktos o czym dyskusja? nie zagladalem pare dni a widze ze posty leca jak z rekawa
Zakius i Oryks nie rozumieja jak mozna "na poczatku" znajomosci wchodzic w zwiazek i twierdza, ze bedac kumplami mozna rownie dobrze poznac osobe jak i bedac z nia w zwiazku wiec nie ma sensu sie tak angazowac we wczesnej fazie znajomosci tylko nalezy czekac najlepiej kilka(nascie?) miesiecy (lat?) i dobrze sie poznac zanim sie z dana loszka zwiazesz.
Ale sam poczytaj bo warto.
No. To wlasnie probujemy Ci uswiadomic. I nie poznaja sie wystarczajaco dobrze jezeli nie beda "razem", stary nawet z tym nie handluj.
Zebys sie pozniej nie zdziwil jak juz poznasz ta wymarzona kobiete, przezyjecie 5 lat jako friendsy po czym ona okaze sie zupelnie inna osoba kiedy juz bedziecie w zwiazku. Chociaz Ty najwyrazniej musisz to po prostu przezyc. W sumie jak wiekszosc.
Napisałem posta na kilkaset słów, kliknąłem cytuj i w pizdu wszystko poszło, ehhh... Nie chce mi się od nowa pisać, więc powiem krótko: Zakius, zmienisz zdanie jak poznasz kobietę, wtedy Twój dziwny i wyidealizowany światopogląd się zmieni.
Choćbyś, kurwa, znał ją 5 lat to i tak nie poznasz jej tak dobrze, jakbyście byli w związku. Możesz to w końcu zrozumieć czy będziesz się spierał z ludźmi, którzy mają kilka związków za sobą?
Wasza wersja jest jak najbardziej możliwa, tego nikt nie neguje, ale cholernie rzadko się zdarza.
Podawałęm wcześniej przykład znajomych, którzy znają się od 5 lat (jako dobrzy znajomi, wiele imprez spędzonych razem, wiele litrów wódki wypite razem etc), a są parą od 6 miesięcy. No i zdziw się, ale właśnie po tych 6 miesiącach związku zaczęły wychodzić kwiatki, o których gościu wcześniej nie miał pojęcia. Dziewczyna w stosunku do niego zmieniła się, otworzyła się bardziej aniżeli byli przyjaciółmi. Chociażby w sprawach łóżkowych, o które nigdy by jej nie podejrzewał. I co? Podoba mu się jeszcze bardziej, ale to czysty fart. Gdyby mu się ta zmiana nie spodobała to chuj by strzelił całe 5 lat znajomości. Twój argument jest inwalidą.
Przeczytaj dokładnie zanim odpowiesz, proszę. Napisałem wyraźnie, że jest to czysto schematycznie i w mocnym uproszczeniu, a sensej tej częsci wypowiedzi było wskazanie końcowej różnicy, a nie cały proces.
Co udawać? To nie jest udawanie, do jasnego chuja. Poznajesz kobietę, podoba Ci się trochę bardziej niż inne, więc wchodzisz w ten związek, żeby poznać ją lepiej. Nie poznasz nigdy kobiety tak dobrze, jak w związku. N-I-G-D-Y!
Zamieszkanie razem to kolejny poziom wtajemniczenia. Wtedy wychodzi najwięcej kwiatków.
Żeby kogoś co, bo nie użyłeś czasownika i nie wiem o co Ci chodzi? Nikt normalny nie zamieszka z kobietą po 2 miesiącach znajomości. Zrozum Panie, że dopiero w związku można zobaczyć prawdziwe, takie kurewsko TRUE, oblicze drugiej osoby, a tym bardziej jak się z nią mieszka. Żadnej koleżanki, żadnej przyjaciółki, żadnej kumpeli nie poznasz tak dobrze, jak kobiety, z którą jesteś w związku (czy mieszkasz). Po prostu nie. Kobieta nie pozwoli Ci na niektóre zachowania (nie mówie o "ruchanku" czy "lizanku", bo to nic nie znaczy), nie dopuści Cię do swoich największych pragnień, marzeń czy swojego prawdziwego ja, dopóki nie wejdziesz z nią w bliższe relacje. I nie diluj z tym, bo tak po prostu jest. Choćbyście nie wiem jak jak kurewsko dobrze się znali, jak cholernie długo się znali, NIGDY nie poznasz jej tak dobrze, jak w związku i ZAWSZE coś wyjdzie. Choćbyście znali się pierdylriad lat jako kumple i nagle byście się w sobie zakochali, ZAWSZE wyjdzie coś nowego.
Ten temat zaczyna przypominać walkę z wiatrakami.
zakius, ma swoją wyidealizowaną wizję związku, najprawdopodobniej niezweryfikowaną życiem ( @zakius ; to byłeś w końcu kiedyś w związku, czy nie?), my mamy swoje i nikt nikogo tu do niczego nie przekona. To trzeba przeżyć i tyle.
Jak udawac? Co ty chcesz udawac? Chcesz przyjaznic sie przez bogowie wiedza ile lat coby "poznac" kobitke i dopiero probowac cos wiecej? Bo tak wychodzi z twoich wypowiedzi.
Duzo lepiej poznasz kogos wchodzac z ta osoba w zwiazek bo jest sie wtedy po prostu duzo bardziej otwartym. Sa rzeczy ktorych sie nie mowi swoim przyjaciolom, niewazne jak dobrym i z jakim stazem(moj przyjaciel z ktorym znamy sie 15 lat nie wie o mnie wszystkiego ani ja o nim). Raz masz farta bo gdy druga osoba sie otworzy jeszcze bardziej cie pociaga(ew. tak samo), a raz masz pecha i twoje podejscie do niej diametralnie sie zmienia. Ty za to chcesz robic jakies chore podchody. Przejedziesz sie na tym w hooy.
https://www.youtube.com/watch?v=NklSgmYbpSE
Czy 2 tygodnie znajomości, czy 5 lat. Z kobitkami zawsze jest tak samo :D
jeśli o to tobie chodzi w tej całej zabawie to przykro mi
a co do tych "związków" kiedy nawet nie znasz danej osoby
w ogóle jak wybierasz tą, której chcesz poświęcić więcej czasu? nie znam to nie znam, równie dobrze mogę strzelać w lotto
ale jeśli faktycznie ta osoba nie jest koszmarna, jesli się jakos dogadujecie, zaczynacie spędzać więcej czasu razem... przyzwyczajenie wchodzi w grę, kontakt fizyczny bliższy czy dalszy wywołuje wyrzut hormonów przywiązania itp także jakoś to się później lepi, ale to nie jest to o co warto walczyć, niektórzy pewnie kiedyś poznają tą osobę i to zrozumieją, innym się ie trafi i będą żyć w błogiej nieświadomości
Nie wiem jak Ci to napisać, żebyś w końcu zrozumiał.
Nie ważne czy znasz kogoś dzień, tydzień, miesiąc, rok, wiek czy kurwa pierdyliard lat, NIGDY nie poznasz drugiej osoby, tak jak w związku.
Weź przeczytaj ten temat od deski do deski (a przynajmniej ostatnie strony, tylko tak ze zrozumieniem) i skończ pieprzyć smuty, bo to było zabawne na początku.
Kurwa Zakius Ty hipokryto, teraz prawisz morały o wiązaniu się i jakimkolwiek kontakcie fizycznym po chuj wie jakim czasie, a jak myślałeś że masz szansę na trójkąt z typem XDDDDDDDDDDDDDDi pierwsze dotknięcie kobiety w życiu, to wywalałeś język
Przestań trollować albo zastanów się nad sobą xD
tylko po co zaczynać "związek"" z ZUPEŁNIE OBCĄ osobą, która nie przedstawia sobą NIC co by mogło cię do tego zachęcić?
not really, miałem kiedyś, dawno temu, układ FWB i wiadomo, pobawić się fajnie
spróbować czegoś nowego też, ale... nie, kurde nie, jednak ten układ by był chyba troszeczkę za ciężki dla mnie
a zastanawiałem się co myślicie o takiej propozycji, a sam przede wszystkim chciałem jechać do roboty, a może jakby coś dążyli w tym kierunku to może by coś się działo
tak czytam
"hehe poznałem na imprezie fajną loszkę, nieźle się gadało, kręcić coś?"
tak, zupełnie obcą
I na tym kończę tą jałową dyskusję, bo nie potrafisz czytać.
jak widujesz się z nią tylko na imprezach to wiadomo że bieda, ale ja o normalnych relacjach międzyludzkich mówię, ale i tak 3 msc to jest nic
No to jak ma poznać dziewczynę nie spędzając z nią czasu? Czy ty myślisz że pytanie "kręcić coś?" oznacza, że podbije do laski, widząc ją pierwszy raz i poprosi o chodzenie jak to bywało w podstawówce? Ja pierdole, jesteś idiotą, każdy się tu z tym zgodzi, żyj w swoim świecie dalej
jak ja poznaję człowieka to idzie na kumpla a co dalej to będzie dalej, a jak ktoś zadaje takie pytania to już rozważa w kategorii "związku"
a mi tam starczył tydzień na wakacjach żeby się odpowiednio zainteresować jej osobą, potem po powrocie pojechałem do niej na 5 dni i chyba już wtedy zostaliśmy parą chociaż nie pytałem o to czy będzie ze mną chodzić... gdyby było źle to byśmy się rozstali i tyle, jest dobrze to jesteśmy razem, nie wiem po co zakius tak się przejmuje tym zakochaniem i okresem zapoznawczym, który powinien według niego wynosić 10 lat
Prawda jest taka, że można stworzyć szczęśliwą parę po tygodniu znajomości, a można po 5 latach. Z drugiej strony zarówno związki, które zaczęły się po tygodniu, tak jak i takie, które zrodziły się po 5 latach, rozpadają się. Można poznawać pannę przez 5 lat, wejść w związek, już na początku jakaś trudna sytuacja życiowa i wszystko jest weryfikowane. Co z tego, że "poznawali" się 5 lat, jak nic nie sprawdzało tej znajomości.
W związkach nie ma założeń, nie ma odpowiedniego okresu zapoznania się, tu wszystko jest zmienne i elastyczne, a stawianie sobie jakiś granic świadczy tylko o braku doświadczenia.
I tak naprawdę ludzi poznajemy w skrajnych sytuacjach. To jak się zachowują gdy działają instynktownie a nie szablonowo jak każdego dnia. Psychologiem nie jestem ale ja tak to widzę.
nie rozumiesz że ja bym w ogóle nie latał? Nie jest bezwartościowym karaluchem to ląduje w dalszych znajomych, może się losy potoczą tak, że trafi do bliższych, a dalej w miarę poznawania może się wyłamać do elitarnej grupy przyjaciół, ale nadal to za mało żebym myślał o związku z nią...
Reszta: Jasne, że może to jakoś działać, już pisałem na jakiej zasadzie, może nawet jakimś chorym fartem jest to TO, ale jak nie jest niby dobrze, ale może być przypał jak coś poważnego się stanie lub poznasz odpowiednią osobę w końcu.
@up: I właśnie dlatego jak kogoś nie znam, nie interesuje mnie w sensie partnera to nie zaczynam "związku"
Ale jest jakaś zasada że nie można pogadać czy gdzieś wyjść z kumpelą we 2?
Gubicie się w zeznaniach po prostu a do mnie macie jakies wąty
Ostatnie pytanie było w sensie po co hehe "związek" żeby zobaczyć jak się zachowuje 1v1
A jak ktoś ma cię interesować jako partner jak go ledwo znasz? Bez sensu, może mi się podobać co widziałem, ale to tyle
Cała dyskusja toczy się o tym, że Ty w związek nie wejdziesz póki się nie zakochasz, a nie zakochasz się w sposób naturalny, jeśli w ten związek nie wejdziesz, bo nie poznasz kobiety tak, jak powinieneś to zrobić. Czy Ty to możesz, kurwa, w końcu zrozumieć?
A nawet jeśli się zakochasz przed związkiem i wejdziesz w ten związek to i tak wszystko może jebnąć, bo zarówno Ty jak i ona będziecie zachowywać się inaczej.
inb4, wyjątki potwierdzają regułę.
Może kolega po prostu wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia (włożenia XD).
Według mnie to jest bzdura, może Ci ktoś wpaść w oko, ale to nie może być(wg mnie.) miłość jak z filmu.
Co, jeśli zakochasz się w babce tak od razu, a ona po 2-3 miesiącach okaże się potworem, będzie Cię yebać na każdym kroku, zachowywać przy znajomych jakby Cię nie znała, poniżała. To dalej ją będziesz kochał?
Wy tu wlasnie cały czas stoicie za CZYMŚ. od pierwszego wejrzenia...
Związek opiera się na zaufaniu, na przyjaźni. A jak kurwa znasz kogoś kilka tygodni to chyba ciężko mówić o przyjaźni i zaufaniu co?
Tak w ramach rozluźnienia :D Sam kiedyś tak pisałem, ale warto się z tym zapoznać:
http://michal-gorecki.pl/2013/08/co-...ierdza-regule/
http://blog.zdobywalnia.pl/komunikac...e-jest-w-cenie
Dajcie już spokój, bo ta rozmowa przypomina dialog ateisty z wierzącym. Każdy ma swoją wizję i przy tym zostańmy.
Normalnie. Jest gdzies dziewczyna z twojego otoczenia, ktora Cie interesuje, rozmawiasz z nia i z tej rozmowy wywnioskujesz jaka ona jest. Myslisz ze jest wporzadku, fajnie Ci sie z nia rozmawia, ma cechy ktore Ci sie podobaja to kontakt dalej ciagniesz.
To nie dziala na zasadzie "o, idzie blondynka ulica, a ja lubie blondynki, to chuj, wchodze w nia w zwiazek"
zgadzam sie w 100%
dlatego tez nie rozumiem jak niekotrzy po niedlugim czasie mowia do tej drugiej osoby "kocham cie", przeciez to puste slowa
Skończyły ci się argumenty, nie możesz udawać że nie rozumiesz więc mnie wypraszasz, sprytne
Tak, skończyły mi się argumenty, bo napisałem do Ciebie kilkanaście postów, a Ty po prostu nie rozumiesz o czym prowadzi się dyskusja, mimo że poniekąd sam ją zacząłeś. Wydaje Ci się, że piszemy o czymś, odpowiadasz głupoty, a tak naprawdę dyskutujemy na inny temat. Powiedziałem Ci kilka razy, żebyś przejrzał ostatnie strony, zapytałem 4 razy czy byłeś kiedykolwiek w związku - wszystko to ignorujesz, więc jak mam z Tobą dyskutować?
Ale opiera sie tez chyba na innych rzeczach nie uwazasz? Bo z tego co mowisz to laska zaczyna ci sie podobac dopiero gdy sie z nia kumplujesz jakis czas i dopiero wtedy probojesz cos tworzyc.
Chyba jestes w stanie ocenic czy osoba jest warta blizszego poznania po jednym spotkaniu. Najwyzej sie przejedziesz, ale jak zacznie cie irytowac i odpychac to wiesz tez, ze nie warto sie z nia przyjaznic.
No to po pierwszym spotkaniu trafia do dalszych znajomych lub karaluchów... A "podobać się" po pierwszym spotkaniu może najwyżej fizycznie, a to nic nie znaczy