Przy zdradzie zawsze, niezaleznie od okolicznosci, winna jest tylko ta osoba, ktora zdradza. Nawet nie dilujcie.
Wersja do druku
Przy zdradzie zawsze, niezaleznie od okolicznosci, winna jest tylko ta osoba, ktora zdradza. Nawet nie dilujcie.
Nie rozumiem co tu jest sprzecznego samego w sobie, nie rozumiem też dlaczego nie zauważasz, że z związek, a także sami ludzie którzy w nim są się zmieniają wraz z upływem czasu. Przykładem są choćby pary z krótkim stażem i dłuższym, ich relacja etc jest zupełnie różna, więc no nie wiem skąd wziąłeś tą teorie, ale radze Ci ją jeszcze raz przemyśleć, ponieważ nie ma ona wiele wspólnego z rzeczywistością
Niektórzy ludzie być może nie są gotowi na dłuższe zobowiązania, niektórzy po fazie "romantycznej" kiedy buzują hormony etc nie potrafią do końca przestawić się i być szczęśliwym i spełnionym w dalszej fazie związku. Istnieje także możliwość, że na początku żyło się innym wyobrażeniem partnera czy dalszego związku, a rzeczywistość przyniosła coś zupełnie innego. I dla mnie w takim wypadku nie widzę najmniejszej winy osoby, która została zdradzona, wina jest tylko i wyłącznie po stronie która zdradziła.
Już nawet nie mówiąc o tym, że u zdradzającego zmieniły się priorytety w życiu, wpłynęło na nie środowisko czy cokolwiek i wtedy obarczanie winą kogoś, kto de facto został skrzywdzony jest żenująco śmieszne.
Oczywiście mogą być wypadki w których ta strona która została zdradzona zaniedbała związek etc. Ale jeżeli ktoś uważa, że coś w związku jest nie tak, to zamiast zdradzać powinna ten związek skończyć, i tu wydaje mi się nie ma ale. Jeżeli jej to nie pasuje, to nie ma powodów, aby w nim trwać, a jeżeli pasuje, ale oczekuje od życia więcej kosztem "ukochanej" osoby, to myślę, że tutaj nie ma nawet pola do dyskusji
kobiety to najbardziej zawistne, bezczelne, bezuczuciowe stworzenia jakie chodziły po tej planecie, praktycznie żadnej nie można zaufać i to w sumie nic dziwnego. kobiecie wystarczy, że jest w miarę ładna i nie jest przygłupia, a może mieć wspaniałe życie u boku jakiegokolwiek faceta.
W sumie podobne coś usłyszałem, niezły tupet trzeba mieć by coś takiego mówić.
xD typowe 20stki
+1
Najwyraźniej dla niektórych za trudno jest to zrozumieć ;]
Co z tego? Jeśli Jej nie pasuje to niech to powie i spierdala na drzewo, a nie bawi się w podchody i fantazjuje o koledze aby ją zerżnął, co?
No bo widzisz, masz tu przyklad typowego czorta. Oby tylko na taka dziewczyne nie trafic w swoim zyciu, chyba ze na imprezie :)
Ja patrzę czysto teoretycznie. Nie twierdzę, że ktoś zdradza przez swojego partnera/partnerkę i to ten zdradzony partner jest winny. Twierdzę, że jeśli ktoś dopuszcza się zdrady to coś musiało mu nie pasować, czegoś brakować w swoim partnerze czy związku. Kiedy kogoś przerosła rzeczywistość związana z upływem czasu w związku to powinien po prostu ten związek zakończyć, a nie zdradzać. No a jeśli zdradza, no to właśnie z powodu rozczarowania, czyli nie czuł się szczęśliwy w tym związku. A relację muszą pielęgnować obie strony. Po co człowiek miałby szukać pocieszenia gdzie indziej, skoro byłby szczęśliwy ze swoją drugą połową?
Nie szufladkuj. Nie toleruję zdrady, nie wybaczyłabym, sama nigdy nikogo nie zdradziłam ani nie wyobrażam sobie w ogóle tego zrobić.
No to przecież właśnie o tym mówię... Gdyby jej pasowało to by nie myślała o żadnej zdradzie. Ale jej nie pasowało, nie porozmawiała o tym i nie zakończyła związku tylko zdradziła. O takiej sytuacji cały czas mówię, kiedy ktoś nie porozmawiał tylko zdradził.
To już zupełnie inna sprawa. Na to może wpłynąć miliardy czynników, jak zwykle wychodzi na to, ze komunikacja to klucz. A nuż widelec udałoby się coś zmienić.
Zabawne, to samo usłyszałem od chyba każdej dziewczyny. Nie szufladkuję - zwracam jedynie uwagę na fakt. ;)
Możesz spać spokojnie, nie trafisz, bo nie imprezuje. :)
Jeśli kobieta zdradza mężczyznę dla sportu i z braku szacunku, to mnie nasuwa się tylko jedna myśl - to znaczy, że jest głupią ci*... (nie przeklinam na co dzień, ale tutaj tylko to mi się nasuwa). W ogóle jeśli kobieta zdradza mężczyznę z jakiegokolwiek powodu to nie można o niej powiedzieć nic dobrego.
Chciałam zwrócić uwagę na problem, że jeśli nie ma wystarczającej komunikacji, zrozumienia i pociągu fizycznego w związku to ktoś w efekcie może zdradzić w poszukiwaniu tego, czego mu brakuje u partnera. Wtedy uważam, że oboje zawalili, ponieważ gdzieś związek zaniedbali. Jednak to nie jest powód do zdrady i winna samej zdrady jest tylko i wyłącznie ta osoba, która zdradziła i nie ma żadnego usprawiedliwienia dla niej. Ale powodów do zdrady może być też i milion innych, nie neguję tego.
Przykro mi jeśli te obietnice nie były prawdziwe i przepraszam Cię za takie przedstawicielki mojej płci. ;)
Przeciez to widac kiedy sie udaje a kiedy mowi prawde. Ty akurat po sposobie pisania i po paru atakach z naszej strony zaczelas sie wypierac poprzednich slow.
I tak, kazda bedzie pisala takie bzdury jak ty. Ide o zgrzewe piwa ze nie jestes taka ą ę na jaka probujesz tutaj wypasc.
no dobra ale skoro kogoś ciągnie do zdrady to czemu jest w związku, niech się rozstaną i wtedy można robić co się chce bez zobowiązań
to sie teraz zacznie szufladkowanie
a facet moze byc cymbalem nie majacym nic ciekawego do powiedzenia, wystarczy zeby byl przystojny i umial into seks, moze wtedy miec wspaniale zycie u jakiejkolwiek bogaczki ;];p
swiete slowa
niestety, po stronie obu plci znajduja sie parapety, co nie chca sobie komplikowac zycia zrywaniem z partnerem i wolą zdradzac na boku, nie da sie okreslic jednoznacznie, ktora plec jest bardziej zdradliwa i tez sadze, ze nie nalezy przypisywac zadnej winy zdradzanemu, mozna oskarzyc ze zwiazek sie zdupil i zerwac, ale zdrada to juz podlosc
Dziewczynom nie wytlumaczysz, bo one nigdy nie sa niczego pewne i nie moga sie zdecydowac czego dokladnie chca. Bo co jezeli ona sie rozstanie, przespi sie z kims i pomysli, ze jednak w zwiazku bylo lepiej? Nie chce zostac na lodzie, wiec kreci krzywe akcje za plecami. Najgorsze jest to, ze taka sieczke w glowie ma co 2 dziewczyna.
Przecież to kobiety są specjalistkami we wzbudzaniu poczucia winy w innych, byle tylko nie wyjść na tą złą. Posty Phoebe to idealny, wręcz podręcznikowy przykład. Czyli niby przyznaje, że wina jest po stronie osoby, która zdradza, niby się zgadza, że na zdradę nie ma usprawiedliwienia, ale jednak ciągle jest jakieś ale i jakieś dziwne rozkminki, a bo coś tam, coś tam.
Myślałem, że łatwiej to pójdzie, jednak fchuj tesknie za nia i mam doła...
Weź mnie nie załamuj. Jakieś dupsko postawiło idiotyczną i gimbazjalną grę ponad ciebie, a ty jeszcze za nią tęsknisz. Jakby wyszło w tej grze, że ma komuś dać dupy, to co wtedy? Trzeba być niespełna rozumu, żeby się godzić na takie coś. Niech wypierdala.
Ja tu w ogóle widzę same pozytywy. Pierwszy to taki, że w końcu poznałeś prawdę o niej. A drugi, że już z nią nie jesteś.
Bieluu, przejdzie Ci, ja po 2 tygodniach po rozstaniu odżyłem że tak powiem i żyje dalej.
A pierwsze dni były najgorsze.
Co do tego, że jest facet przystojny i dobrze robi w łóżku... Przyjdzie taki czas, że będziecie chcieli porozmawiać i jednak okaże się że Twój partner nie ma nic innego do zaoferowania jak tylko dobry seks i to pewnie zdarzy sie każdemu, jak i facetowi tak i kobiecie.
#tibia77, propsuje!
Ja po części zgadzam się z Phoebe, lecz zinterpretował bym jej wypowiedź nieco inaczej.
Przemyślałem sprawę i według mnie nie powinno się mówić, że wina za zdradę leży po dwóch stronach, nawet po części. Zdrada, to zdrada i ten, który się jej dopuszcza nie ma żadnego usprawiedliwienia.
Ja zdradę określiłbym, jako skutek (ten najgorszy) złych relacji w związku. Inną kwestią jest to, że każda dorosła i odpowiedzialna osoba, nigdy nie powinna do takiego czegoś doprowadzić, na początku przede wszystkim rozmowa, próby zmian, jeśli nie pomaga - zerwanie i wtedy "pchanie się / nabijanie na bolca", ale wiadomo "są ludzie i parapety".
Sam kiedyś byłem zdradzony, więc nie pisze tego czysto teoretycznie i wiem co to znaczy. Wiem również, że relacje z moją ex przed zdradą nie były najlepsze, związek stawał się co raz to większym ciężarem, aż w końcu się stało. Mogła to załatwić w inny sposób, ale nie była wtedy na tyle "dorosła".
Mam kolegę, który od 2 czy 3 lat "jest" z pewną dziewczyną. Najpierw męczył jej dupę, ale nic tam z tego nie wychodziło przez parę miesięcy i w końcu byli razem przez dosyć długi czas(może koło roku), on wydawał na nią kasę, gdzieś chyba pojechali nawet na wakacje jeżeli dobrze pamiętam i w końcu się rozstali(pewnie z jej inicjatywy). Później po jakimś czasie przerwy wrócili do siebie i nie wiem jak to się dokładnie skończyło, ale ona pojechała do Anglii do pracy na dosyć długo. Gadali ze sobą kilka razy w tygodniu, a przynajmniej raz na tydzień, ale tak niby "po koleżeńsku". W końcu jak ona miała wracać to jakoś doszli do tego, że znowu będą razem. On przed jej przyjazdem zapłacił za hotel w Zakopanem i jak ona tylko przyjechała to mówi jej, że jadą tam. Ona dopiero wróciła, chciała pobyć z rodziną, ale wszystko zapłacone to pojechała. Po tygodniu od kiedy wrócili z Zakopanego(max) ziomek mówi, że pokłócili się i nie są już razem(domyślam się, że on tego nie chciał...). I teraz kręcił z taką dziewczyną, młodszą, ale bardzo ładną całkiem fajną, a po tygodniu od rozstania ta jego 'była' pisze do niego, że tęskni, że coś tam, żeby przyjechał. Mówię mu, olej ją, masz tą młodą, fajna, a ta wali w chuja. Ale on mówi, że "jestem zakochany żadnej dziewczyny nie poznałem takiej, żeby się tak zakochać ble ble" i znowu niby wrócili do siebie... Można coś na to poradzić, czy Polak przed szkodą i po szkodzie głupi? Kiedyś może sparzy się i zrozumie?
Ale co Cię to obchodzi?
wampiirr - nie no, na głupotę nie ma rady.
przechodziłem kiedyś przez taki związek, rozstanie, powrót i tak z 5x, nie polecam za każdym razem coraz bardziej chujowo, i to wracanie jest chyba tylko z przywiazania ze 'MAM KOGOS' 1x można wrócić, ale to tez jak uzasadnione.
Pisanie że wina w zdradzie jest po obu stronach bo jednej musiało czegoś brakować to jest jak pisanie, że mąż bije swoją żonę bo ona go wkurwia i wina jest po obu stronach (on nie powinien bić, a ona nie powinna wkurwiać). Wina jest zawsze po stronie zdradzającej i jak ktoś tego nie rozumie to nie wiem.
Mnie to w ogole zastanawia ze zeby dojsc do takich wnioskow potrzeba parenascie postow... Przeciez to jest tak oczywiste.
no ale na chuj tu w ogole polemizejszyn
jesli twoja dziewczyna sie roztyla i juz ci sie nie podoba, a chcesz sie ruchac z inna, to wypadaloby najpierw przeprowadzic dyskusje "sorry bejbe wole chudsze a teraz wypizdongo" i dopiero potem bzykac sie z druga loszka
zdradzanie kogos = gowno, jesli posuwasz sie do czegos takiego to znaczy, ze dalszy zwiazek i tak nie ma sensu wiec lepiej zerwac, zeby potem nie bylo jakichs wyrzutow sumienia czy chuj wie co
chyba ze ktos sie ludzi ze jak przeleci inna to nagle zaczna sie motylki w brzuchu to pozdroxd
Racjonalne myślenie nie działa jak wchodzą uczucia, zarówno te prawdziwsze jak i indukowane przez hormony
po roku organizm jest na tyle przećpany, że uważa, że bez tej osoby nie może żyć i może i boli, że coś odjebała, ale więcej przecież tego nie zrobi, zapomnimy i będzie jak dawniej
ten wyżej prawde mówi, tak niestety jest
Trochę z innej beczki. Czemu kobity, jak chłopak jest zajęty, bardziej się nim interesują aniżeli byłby sam, to tracą nim zainteresowanie?
Jeśli podobam Ci się będąc w związku z inną to tak samo powinienem Ci się podobać będąc sam.
no co Ty, ze nie rozumiesz czegos tak oczywistego? ludzie tak działają - gdy widzimy, ze cos/ktos jest pożądane to automatycznie chcemy tego bardziej ;p gdy np na mieszkanie czy samochod jest duzo chetnych, to ja bardziej sklonny bylbym je wziąć niz gdyby go nikt nie chcial :) to samo z dziewczyną - gdy widzisz ze obraca sie obok niej duzo chlopakow, np w klubie widzisz ze do laski probuje sie dostac 5gości to odrazu ona jest duzo bardziej atrakcyjna ;d
ja juz sobie to ogarniałem na poczatku gimnazjum gdy sprzedawalem konta w travianie/plemionach sobie i znajomym na allegro. Jezeli nie było chetnych to znajomi licytowali te konta w celu pokazania innym, ze na te konto jest duzo chętnych:)
Siemka. Jestem ponad 2 lata z dziewczyna. Dluzej juz nie chce z nia byc, ale nie wiem w jaki sposob jej to mam powiedziec. Przedwczoraj powiedzialem jej ze nie chce z nia byc, ze dlatego i dlatego, ale widac ze nie wziela tego na powaznie. Dzis te slowa podtwierdzilem to sie rozplakala, to powiedzialem jej ze zartowalem, ze to i tamto, jutro wyjdziemy na kawe i porozmawiamy. Tutaj jest spory problem. Jezeli powiem stanowczo ze to koniec, panna mi bedzie wydzwaniala, bedzie ryczec, nie bede mial spokoju. Pomimo tylko tych 2 lat, dziewczyna naprawde, dawala z siebie wszystko, starala sie, bylo cudownie. Nigdy takiej kobiety nie spotkalem. Jest prawdziwym czlowiekiem o najprawdziwszych uczuciach/charakterze... i wiem jak to brzmi, ale niczego nie wyolbrzymiam. Taka kobiete miec to jest cud, naprawde jest dobrym, uczciwym czlowiekiem, ma olej w glowie, stara sie, kocha z calego serca, nie leci w chuja, na kazdym kroku pokazuje mi jak mnie kocha. Dlaczego chce sie rozstac? Po prostu po 2 latach uswiadomilem sobie ze nie szukam takiej kobiety. Nie chodzi o to ze ona jest zla, ale troche z innym charakterem. Pewne rzeczy mi u niej sie nie podobaja, po prostu nie dopasowalismy sie do siebie, ja tam troche staroswiecki jestem. To nie jest tak ze ona cos zrobila, ma jakies chujowe cechy charakteru, bo to kobieta aniol. Co prawda zycie z nia jest naprawde cudownie, ale jak juz wspominalem - nie z taka kobieta chce byc do konca zycia. Teraz nie wiem co zrobic, bo mam jeden dylemat jeszcze. Poswiecic moje zycie dla niej (bo jest tego warta, naprawde), ale nie bede szczesliwy, ale wiem ze ona na to zasluguje. Czy jednak sie rozstac i patrzec na siebie bo przeciez zycie ma sie tylko jedno, ale z drugiej strony to kurwa nie wyobrazam sobie zeby ona byla z kims innym, szczesciarz by byl z tego kogos, a wiem jacy sa teraz chuje i by to wykorzystywali. Tymbardziej ze ona jest naprawde piekna (nie ze ja tak mysle i mowie) az za bardzo, codziennie sa problemy jakies z tym, ale idzie sie przyzwyczaic juz. Panna jest naprawde zakochana i o kazda blachostke jest zla (ma nerwice lękową od niedawna - przez ten zwiazek). Codziennie wklada siebie w to w 100%, widze to, czuje, wiem ze jej zalezy i watpie ze od ktorejs innej kobiety bym poczul taka milosc.
No ale niestety, ja jednak szukam innej kobiety, poniewaz u obecnej niektore rzeczy mi sie nie podobaja (nie mowie ze sa zle, bo wrecz przeciwnie, tylko nie szukam takiej kobiety po prostu). Tak naprawde "ryczala" i "odpierdalala" to za malo powiedziane
ps. jeszcze nigdy nie widzialem tak starajacej sie kobiety kazdego dnia o swojego faceta. Czy to w tv mialbym widziec, czy w internecie przeczytac, czy od znajomych uslyszec ze ich babka to i tamto, czy sobie wyobrazic - nigdzie
1. zastanów się jednak czy faktycznie chcesz ją zostawić bo drugiej takiej nie spotkasz.
2. jeśli z pewnymi rzeczami u niej nie możesz się pogodzić to z nią pogadaj o tym, skoro tak Cie kocha to może to zmieni dla Ciebie
3. nie bądź z nią jeśli masz być nieszczęśliwy
4. czyim jesteś multikontem?
Co ty pierdolisz w ogóle? Nawet nie doczytałem do końca. Jeśli faktycznie jest taka cudowna, to ci po prostu odwaliło, nudzi cię bycie z jedną tyle czasu i zamarzyły ci się podboje. Stawiam, że ją olejesz/skrzywdzisz i wtedy sobie zdasz sprawę, co straciłeś i będziesz sobie pluł w brodę i błagał ją na kolanach o wybaczenie, ale będzie już za późno. Więc lepiej się dobrze zastanów.
Chyba, że wciskasz nam tu jakiś kit.
Może po prostu masz za dobrze i przez to Ci się to nudzi.
Według mnie jeśli na prawdę jesteś nieszczęśliwy, to lepiej zerwać, bo prędzej, czy później ona też zacznie to odczuwać i będziecie się męczyć, lecz zanim to nastąpi, tak jak pisali, Andaryel i tibia77 zastanów się, czy na prawdę tego chcesz i czy warto. W dzisiejszych czasach nie jest łatwo znaleźć taką kobietę, a im będziesz starszy, tym większy "szrot" Ci zostanie i nie będziesz miał już w czym wybierać.
Po tych 2 latach wymadrzalem, zpowarznialem i po prostu, cechy charakteru ma ludzkie, ale nie podoba mi sie jej niektore zdania na dany temat, jej priorytety, o to ze sie wkurza o blachostki, czuje sie jak w klatce, nie odpisze na smsa do 3 minut to od razu dym, wyjscia z ziomkami to jedynie wtedy jak jej nie ma, ale jakies szybkie, ale wtedy tez jest zla, nie wspomne o tym ze mam wybic slowie z glowy takie slowa jak np. "kolezanka", wyjsc sam na miasto - nigdy, czasem wyjde do sklepu to problem jest ze po co ide, znowu, ze 2 raz juz itp, chodzi mi mniej wiecej o takie rzeczy. Od dluzszego czasu juz sie klocimy, ona zauwazyla ze juz mniej ja kocham, a przy wiekszych klotniach leca z jej strony dosyc powazne slowa typu ze nigdy nie czula ode mnie milosci, ze nie jestem taki jakim by chciala itp. Dlatego chcialem z nia powaznie porozmawiac i jej przetlumaczyc, ze skoro sie nie kochamy, jest tak zle to po co byc razem? Ale ona nie chce o tym slyszec. Te wakacje cale byly zjebane, od kilku miesiecy sa grubsze klotnie dzien w dzien i moze 1 albo 2 dni na miesiac sa spokojne. Mysle ze chce byc ze mna, bo powiem szczerze ze jestem normalnym chlopakiem, nie zadnym idiota i ciezko by miala znalezc kogos normalnego, a oleju w glowie mam sporo. Tymbardziej ze ona potrzebuje teraz "opiekuna" i faceta ktory jej pomoze.
Nie moge isc pograc do szkoly wieczorami w kosza z chlopakami bo przychodza tam tez jakies dziewczyny. Ogladamy cos na yt i jak wyjdzie jakas "Dupa" z cyckami na wierzchu, blondyna to ona jest zla na mnie, ostatnio taka sytuacja ze szukalismy w google sposobu na otwarcie wina bez korkociagu, otworzylem naraz 2 linki, przegladam 1 link i tam bylo 10 sposobow, do kazdego film/zdjecie i tam na ostatnim zdjeciu byla jakas dziewczyna skromnie ubrana, dobra, przechodze do drugiego linku, jade w dol, patrze ze jest to samo, ale zobacze jeszcze pare zdj czy to jest na pewno to samo bo tytul inny, a ta juz wkurwiona ze specjalnie to robie zebym sobie poogladal... Muzyki slucham roznej, moj ulubiony gatunek to rap, ale wiekszosc kawalkow to mam jakies pop, hity z wakacji, czy to co leci na ESKA TV, ostatnio nowa nutke ogarnalem, pop, jakas dziewczyna spiewala, nutka pozytywna, a ta juz do mnie czy sobie teledysk obejrzalem, czy sie nagapilem itp. Najgorsze jest to, ze ona nie jest ze mna, tylko ona sama w swej wyborazni kreuje mnie. Ona ma mnie za zupelnie kogos innego niz jestem. Ze lubie sie ogladac za pannami, ze podobaja mi sie skromno ubrane, no kurwa - szanujmy sie i na zadna sikse sie nie gapie jak ma cycki na wierzch albo legisny jej wchodza w dupe i jej pieroga widac, nie kreci mnie to ani troche, wrecz przeciwnie - wole ubrane kobiety. Mowie jej to od daawna, ale ona dalej swoje.
W tym poście przedstawiłeś swoją dziewczynę już w trochę innym świetle.
Wcześniej wspominałeś, że ma nerwice lękową. Czy jest to stwierdzone przez lekarza, czy Wam się tak wydaje? Jeśli nie była jeszcze u lekarza, to proponuje z nią porozmawiać, a nawet ją tam zaprowadzić. Wiele z jej zachowań może być spowodowane własnie tymi zaburzeniami nerwicowymi i przez to masz jazdy, bo ona nie potrafi sobie z tym sama poradzić.
Powiedz jej otwarcie co Cię boli, co Ci się nie podoba, nie pozwól jej przerywać, jak zacznie płakać itp. daj jej chwilę, na uspokojenie, ew. zakończ rozmowę i powiedz, że dokończycie, gdy się uspokoi. Musisz jej jasno przedstawić swoje stanowisko.
Tak, przez lekarza ma stwierdzona. Problem w tym ze ja jej mowie dzien w dzien i tlumacze jak czlowiek co mnie boli, co mi sie nie podoba. Wstyd mi, ale ona placze przeze mnie dosyc czesto, choc nie do konca z mojego powodu, tylko z jej blachostek o ktore sie wkurwia. Nie interesuje jej ze jest w domu, po prostu ryczy i drze morde jak opentana, pomimo ze wszyscy z domownikow sa.
Tez sie troche blokuje w tym zwiazku, wkurza sie nawet ze chodze do szkoly, bo tam sa dziewczyny tez i jej chyba najwiekszy sukces zyciowy to jest to ze mam meska klase. Ja jej nie daje 100% milosci, ani w polowie, poniewaz nie jest taka jak bym chcial zeby byla moja dziewczyna.
Tuz tuz juz sie szykuje doroslosc, zaniedlugo koniec szkoly, ona juz pracuje i trzeba myslec powaznie nad zyciem.
Wyczuwam toksyczny związek. Uciekaj z niego jak najprędzej. Bo nic dobrego z tego nie wyniknie.