Ok, a więc odrobinę się rozpiszę, może lepiej zrozumiesz o co mi chodzi.
Dawno, dawno temu, gdy ludzie dysponowali jeszcze słabą wiedzą o funkcjonowaniu świata, narodziły się różne wierzenia. Narodziły się dlatego, że człowiek, jako istota w gruncie rzeczy słaba, potrzebował poczucia bezpieczeństwa. Czegoś w rodzaju dodatkowej nadziei. Gdy np. była susza i plony słabe to modlono się o deszcz, bo wiedziano, że z tych zapasów, które udało się zebrać nie da się przetrwać srogiej zimy. Gdy ranny umierał z powodu zakażenia rany modlono się o jego uzdrowienie itp. itd. Człowiek postawiony pod ścianą, w obliczu nieuniknionej porażki, chciał wierzyć, bo chciał mieć nadzieje, że jeszcze nie wszystko stracone. A że w każdym społeczeństwie są jednostki mniej i bardziej wybitne, Ci drudzy bardzo szybko przekonali się, że można tą ludzką tendencję wykorzystać by zdobyć co nieco władzy. Tak narodziły się organizacje religijne. Od kapłanów, którzy wykorzystywali zaćmienia słońca by wmówić ludziom, że bogowie się gniewają, po wspaniałą firmę z siedzibą w Watykanie.
Z biegiem lat wiedza ludzka zaczęła się rozszerzać, coraz mniej spraw zaczęliśmy przypisywać bogom, coraz więcej umieliśmy wytłumaczyć w sposób naukowy. I na naszą scenę wkraczają ateiści. Jasne, wcześniej również pojawiały się jednostki niewierzące, ale nie tak masowo. Człowiek oświecenia zaczął sobie zadawać pytanie - Kurna, czy ja na pewno potrzebuje tego Boga? Czy to na pewno Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo? A może to człowiek upersonifikował wszystkie swoje cechy i stworzył sobie Boga?
Coraz większa rzesza ludzi zaczęła odchodzić od wiary. Jedni dlatego, że było im to po prostu na rękę (wiadomo, przestrzeganie doktryn wymaga poświęceń), inni dlatego, że nie przekonywały ich jak to określasz "mity zawarte w Biblii", a jeszcze inni mieli to po prostu w dupie. Nie znaczy to jednak, że ludzie Ci byli mądrzejsi od ludzi wierzących. Po prostu przyjęli inny tok myślenia. W mojej opinii ateista jest to osoba myśląca racjonalnie, czyli osoba gotowa na polemikę. Istnienie Boga jest hipotezą - może istnieć lub nie. Ale jeszcze nikomu nie udało się potwierdzić owej hipotezy, nie udało się jej również obalić. Troszkę tak jak z istnieniem kosmitów. Jeśli więc zaprzeczasz hipotezie, której nie jesteś w stanie rozwinąć w sposób potwierdzający lub zaprzeczający, to jesteś ignorantem. Zarzucasz wierzącym ograniczenie, a sam w takowe ograniczenie popadasz, zamykając się na kwestie, których nie jesteś do końca w stanie pojąć.
Ostatnia kwestia - kłucie w oczy. Tak bardzo boli Cie krzyżyk na czyjejś szyi? Ok, a powiedz mi w takim razie, dlaczego nie krytykujesz fanów rocka/metalu? No przecież oni również mają charakterystyczne dla swojej kultury elementy, takie jak glany czy długie włosy. Przykłady można by wymieniać w nieskończoność. Człowiek jest stworzeniem stadnym i większość z nas potrzebuje poczucia przynależności do jakiejś grupy. Co definiuje, która z grup jest lepsza, a która gorsza? Ani ateiści, ani katolicy, nie są w stanie naukowo potwierdzić swoich racji, więc niby dlaczego to akurat my mamy mieć rację? Na zasadzie "bo tak!"?
To jest właśnie różnica pomiędzy ateizmem, a gimbo ateizmem. Jestem ateistą, bronię swoich racji, ale biorę pod uwagę, że nie wiem wszystkiego więc mogę się mylić. I przede wszystkim, moje osobiste poglądy nie uprawniają mnie do gnojenia osób o odmiennych racjach. Zwłaszcza, że ludzie Ci nie robią mi nic, no chyba, że tak jak to określiłeś "kują w oczy". Fajnie było by jak byś w końcu do tego dorósł Nosikamyku :]
Zakładki