Strach się przyznać, bo spotkam się pewnie z wieloma nieprzyjemnościami i paru z naszych forumowych braci i sióstr zacznie spinać część ciała o której chyba nie musze mówić ale... Jestem wierzący i... po 3 latach się nawróciłem. :)
Czytając wielkich forumowych ateistów, którzy w Wielkanoc popylają koszyczek święcić, znalazłem trochę siebie z wtedy.. Pare miesięcy temu poznałem dziewczynę, nie.. nie nosi jakiś sukienek do pięt (;_;), ba wręcz przeciwnie, ma tatuaż, parę kolczyków, nieco się wyróżnia w tłumie ;).. Kwestia tego że Ona zapytała mnie kiedyś co ja na to żeby pójść do kościoła. Wiedziałem rzecz jasna że jest wierząca, tak samo Ona wiedziała że jestem 'ateistą XD', jakoś tak wyszło że nie poszliśmy. Przyszły święta, wiadomo w domu sporo gadki o tym żeby w końcu pójść do kościoła (dodam że nie miałem żadnych nacisków odnośnie chodzenia lub nie chodzenia ze strony rodziny)... Trochę krytyczny moment miałem, mam na myśli samopoczucie, często byłem przygnębiony, mało się uśmiechałem itp.. i zapytałem czy pójdziemy na pasterkę, no cóż poszliśmy... siedząc w kościele, po 3 latach zacząłem nawet kolędę podśpiewywać XD.. Dobrze się poczułem, dużo lepiej, i tak od właśnie pasterki chodzę do kościoła i przestałem się tego wstydzić. :))
JESTEM DUMNYM OGRANICZONYM, ZJEBEM KATOLEM. :(
Kto dotrwał do końca temu ogromny szacunek, mi by się nie chciało :x
Zakładki