Teraz to Wam tak Panowie kochani powiem, że wam dupska pękną z żalu, żeście tego nie wymyślili i nie zarabiali grubych milionów.
Mianowicie.
Stoję noob charem w depo thais, wyszkuje 50+ najlepiej knighta chociaż niekoniecznie i pytam takiego delikwenta czy nie chce royal helmeta. Człowiek pazerny tak, że własne gówno by spod siebie zjadł, no więc mówi, że jak nie jak tak. Oczywiście wyczuwa już w tym szwindel, no ale przecież pazerność wygra z rozsądkiem. No ale pyta co ja z tego będę mieć, więc odpowiadam, że 1k odpali i będzie okej, bo ja w ten sposób zarabiam i tak mam duże profity blabla. Gość zatem mówi - no dobra, to dawaj. W tym momencie prowadzę go do króla tibianusa, a konkretnie do pomieszczenia obok sali tronowej. On widzi, że tak, owszem, rzeczywiście royal helmet leży na stołeczku ale są LOCKED drzwi. W tym momencie każe mu iść do króla i powiedzieć HAIL KING a następnie FAG KEY. I teraz są tylko trzy opcje:
1. Gość nie mówi nic i odchodzi (bardzo rzadko, przypadek jedynie very hlvl)
2. Gość mówi od razu, podchodzi do króla i recytuje bez wahania -> w momencie wypowiedzenia fag key janusze króla przekopują go do 1hp, ja noob charem dobijam z lmm = PROFIT
3. Gość mówi, no spoko, aha cwaniaczku, ale najpierw ty.
Przy punkcie numer 3 była okazja do wykazania się pełnią kunsztu, majestatem i obeznaniem świata tibijskiego i wyglądało to tak:
Widzicie Szanowni Państwo tę żółtą linię? Otóż stanowiła ona pewnego rodzaju granicę, o której wiedziały tylko eternale obliviony piszczelowego świata. Kiedy wypowiedziało się tę formułę za żółtą linią (dalej od tibianusa) odzywały się TYLKO janusze króla mówiąc bodajże "LONG LIVE KING" czy coś w tym guście. Gracz widząc, że zachodzi interakcja z npc, nie zauważa, że właściwie król się nie odzywa, więc bez wahania wymawia formułę nie zwracając uwagi gdzie stoi, a zazwyczaj stał o to 1sqm bliżej niż wcześniej ja. A jeśli nie stał to i tak swoim kunsztem i wyrafinowaniem dało się spowodować żeby stał --> dostaje strzała z lmm = PROFIT.
Pamiętam swoją pierwszą ofiarę. Spadło dsm. Zarobiłem na tym w sumie miliony. Sam sov warty ogromne pieniądze tego czasu 7.6 - 7.92, spadł mi dwa razy jednego dnia. Jeden z tych przypadków szczególnie zapadł mi w pamięć, bo spadł sov, gość od razu przybiegł mnie zabić ale zapomniał biedny, że nie ma czym. Wymanewrowałem go w trapa i ósmy level po raz kolejny zabił z rózgi i lmm ~90 knighta i tym razem spadły steel bootsy. Oczywiście często przybiegali w odwecie i mnie zabijali, ale rzadko zdarzało się, że akurat z eq spadło mi to, co wcześniej im. A backpacki chowałem w bagach za drzewkami zaraz za mostkiem, albo w kratach w podziemiach zamku. Jeśli ktoś na amerze lub nebuli stracił coś w ten sposób - dziękuje, pozdrawiam, to byłem ja.
Zakładki