Nie pamiętam jaka to była wersja klienta, ale to było gdzieś w połowie 2004r. Może nawet wcześniej. W każdym bądź razie niedługo po uruchomieniu mojego pierwszego świata - Aldory. Na podwórku starsi koledzy rozmawiali o tajemniczej grze o wdzięcznej nazwie Tibia. Jeden z moich znajomych znalazł u innego kartkę z numerem i hasłem do konta. Przyszedł do mnie i chcieliśmy się zalogować. Niestety nie pamiętaliśmy dokładnej nazwy tej gry. Pisaliśmy Tbi (!), Tibbia i podobne. Aż w końcu wpisaliśmy Tibia. Pokazała się stronka po czym szukaliśmy skąd można ściagnąć tę grę. Jak już ściągneliśmy, zainstalowaliśmy czas na zalogowanie się. Wpisaliśmy, zapisany na karteczce, numer i hasło (pamiętam, że hasło było <tu numer>chujciwdupeiwam, serio ;p). Zalogowaliśmy się w Carlin, pierwsze co po wyjściu z temple zaatakowaliśmy jakiegoś randoma. Nagle rzuciło się na nas całe Carlin i padliśmy. Karteczkę podarliśmy i niby nic. Następnego dnia na podwórku powiedziałem, że taka sobie ta gra. Namawiali i namawiali aż w końcu założyłem moją pierwszą postać. Znany wszystkim dobrze Doublet Quest. Szczury mnie biją, a ja walczę z drabiną. Niestety poległem. Założyłem nową postać, moim celem było wbicie 8 poziomu. Bo kilku tygodniach miałem niedużo expa do 8lvl. Jako bardzo zaawansowany gracz szedłem na węże. Pomyliłem trochę drogę i wpieprzyłem się na Spearmana. Dostałem ze speara i spierdzieliłem jak najdalej od niego. Szlajałem się bez celu śpiewając ciągle "zaraz 8 lvl i main, main, maaain!". Jakoś udało mi się dobić wymarzony poziom na wężach i lece na 'main'. Poszedłem gdzie? Na mostek premmium ;-) Nie mogłem oczywiście przejść więc spammowałem 'jak wyjść na main'. Kazali iść do Oracle, no to piszę jak mi koledzy radzili "hi, yes, carlin, yes". Nie działało. Oracle pyta się mnie o profesje, a ja mu piszę Carlin, Carlin, Carlin. Potem brat do mnie "może napisz coś z tego". Dobra z wielkim wysiłkiem wpisałem 'sorcerer'. Temple Carlin, idę na miacho. Wbiłem się na Bugi i expie. Po kilku dniach, jakimś cudem miałem 12 poziom i wtedy rozpoczął się koszmar. Mój ostatni Torch się wypalał aż w końcu zgasł. Strasznie ciemno, nic nie widać - kończę grę. Po tygodniu znajomi zapytali się jak sobie radzę i wtedy opowiedziałem im moją historię. Nagle szybko poszliśmy 'ściągać lighthacka'. O, jaki byłem szczęśliwy widząc wszystko na bugach. Nie miałem liny więc kolega poszedł szukać drabiny. Po wyjściu długo zwiedzałem mapę. Kiedyś doszedłem na POH (oczywiście nie widząc o nim nic). Patrzę, ciało pająka, ale strasznie dużego. Pytanie 'ciekawe czy dam radę?'. Idę dalej, sekunda, dead. Potem miałem jeszcze wiele przygód, zamieniłem się z kolegą na postacie (on chciał maga do HMM). Dał mi paladyna. Mówił, że gra paladynem to czysta przyjemność. No i grałem, najpierw chodziłem na amazonki, później dragi. 40lvl i gra mi się znudziła. Potem długo, długo nie grałem, postać oddałem koledze.
Zakładki