-
Wszystko zdarzyło się dokładnie 15 min temu (bez aluzji ;p).
Expiłem sobie moim 18 najtkiem, ze skillami 65/65, na soldach, w kazoo. Już chciałem wychodzić, ale zauważyłem, że przy rope place stoi sobie 9 najcik z white skullem. Zawahałem się czy go zabic, czy zostawic, jednak mialem przy sobie lootbaga wartego pare k, więc postanowiłem go ominąc. Nie było wiekszych przeszkod i szybko dotarlem do rp, zarzuciłem na niego baga i szybko wszedłem na góre. Wtedy zauważyłem jakiegoś innego chara z rsem :O. Zszedłem szybko na dół i zacząłem myśleć co zrobić... Nie dali mi jednak zbyt wiele czasu, bowiem 9 najcik zaczął mnie bić. Robił to jednak strasznie nieudolnie, więc szybko załapał yellow HP ode mnie. Chwilę potem pojawil się wcześniej wspomniany RS- zauważyłem, że to 21 drut. Najt zapewne wziął w tym momencie max defa, bo przestałem mu wbijac hity po 40+, jak to robiłem wcześniej, a drucik lał mnie z volcanika. Pomyslalem, że jak najt dłużej pożyje, to będę miał duży waste (miałem bp uh i bp hmm), więc zacząłem bić druta. Szybko załapał reda, jednak sie uleczył, i tak pare razy, ja w między czasie mialem już zółte hp. Wkońcu druta zjechałem na bordowe i juz nie był w stanie się leczyć, wićc zwiał na góre, tam skąd przyszedł. Nie zastanawialem sie długo i zacząłem bić najta. Padl bardzo szybko, pewnie się przestraszył i zmienił na max atak, bo myślał, że to mu coś da... Loot był nie ciekawy; dark helm, troszkę kaski, dwarfen ring i jakieś badziewia. Po chwili wpadła kolejna ekipa, jednak już dla mnie przyjazna :P. Zaczęli się wypytywać co tu zaszło itd. to im opowiedziałem. Powiedziałem też, że uciekł mi 21 druid, a oni na to: "spoko, minelismy go^^". Tak zadowolony z przeżytej przygody, uciekłem w ustronne miejsce, aby przeczekać PZ-locka, a wkrótce po tym, zaniosłem lootbaga. Po drodze minąłem jakąś postać, która próbowała zabrać mi baga... Zaatakowałem bez zastanowienia, czując jeszcze adrenaline sprzed 15 minut. Gdy mialem juz sqla zobaczyłem jaki to lvl... You see a *** (34 level). He is a knight. No to wtedy zaczołem sie bać... Wziołem max def, jednak go nie atakowałem, bo miałem zamiar przekonać, że to był czyn w "obronie koniecznej" ;p. Dał sie namowić i dostałem tylko pare hitow za łącznie 30+- HP. Zadowolony przeczekałem kolejny raz koło niego skulla i ruszyłem do depo. Tym razem nic już mi nie przeszkodziło^^
Oto podsumowanie historii xd:
Moj najcik po zalogowaniu na tibia.com i potem pokazaniu na statistic
- Jul 19 2007, 17:16:10 CEST Killed Xhyriu at Level 9 ok
- Jul 19 2007, 17:15:42 CEST Killed Vampire'Do Inferno at Level 21 ok
A to "pekay" ;p:
Druid:
- Jul 19 2007, 17:15:42 CEST Killed at Level 21 by Moorzan and by Trion Fedar
Knight:
- Jul 19 2007, 17:16:10 CEST Killed at Level 9 by Moorzan
Nie dowiedziałem się już jaki loot był z tego druida, jednak nie spodziewałbym się niczego dobrego^^
Motyw z tego taki:
Niewazne jak bardzo sie przygotujecie na PK- zawsze mozecie trafic na kogos, kto byl przygotowany na hunta ^^
-
:)
Wiec ta historia bedzie na Iridi ale mniejsza z tym.... Napisalem do kolegi 21 knighta Edek***** czy idzie ze mna pekowac on odpowiedzial ze tak ja 47 elite knight wziolem 5bp uh,2 bp mf,3 bp hmm,bp explo,P seta,Giant sworda i bohy idziemy na ghostland patrzymy 29 druid zaczynamy go lac ladnie sie bronil lecz wpadl w trapa nie do wyjscia lot spox Vampka,bp mf i crown helmet :). Idziemy dalej a tu naszym oczą pokazuje sie 47 Rp wzucam utani hura i go blocze jade go do reda i mowie Pay (płac) a on ok a ja mowie boots zuca mi bohy a ja mowie ok jestes wolny idziemy dalej patrzymy a to ten Rp stoi chyba mial kicka i padl Lot:bp sd,3bp uh,key ring :D i bag z ringami glownie time i stealth :]....Mówie do kolegi ok teraz ty dobijasz dalem mu bp hmm i biegamy i patrzymy czy ktos jest nikogo nie bylo....Czekamy az pz-lock zniknie i do depo jestem przy depo w carlin a tu przybiega 5 ludzi z Arcanium mianowicie Laubau,Fardel,Chealiano,Huxy i Jinn bax odrazu noby blocza depo biegne do tample ale tam tez trap :/ kolega powalili lecz chyba jinn bax dostal kicka bo przeztal mnie bloczyc i moglem uciec :)...Na nastepny dzień poszlismy na Poh i patrzylismy czy ktos jest biegal 70 rp,i 56 masterek na cycach master a na gs Rp wziolem sie za masterka cyce go bo 30-40 ja hmm 40 kolega hmm 20 ja gs 90+ i padl:O Otwieram g legi odrazu pisze do mnie Sir slaviax "Hunted" ja biore g legi na siebie time ring,Bohy,Utani hur wzucilem i jazda do depo....W thais Sir slaviax mnie dopadl spadly puste bp po mf i po uhah ale dobry oplacalo sie pk.....Po kilku dniach znów zaczolem pekowac ale tym razem solo ale długo nie popekowalem :(....Gdy bylem na dragon luire zobaczyc czy jakis masterek sie n ie kreci wchodzac na Dragon lorda dostalem kicka 45 lvl i spadly bohy i gaint sword,8 bp uh,3 bp manasow i 10 bp hmm :(
-
PK + niezły loot
To moje pierwsze opowiadaniexD prosze o wyrozumiałość.
Serwer: Galana, Name mojego palka: Xanto Zaris, wtedy 45 royal paladyn
Czas akcji około 7 miesięcy temu.
Wszystko zaczeło się pewnego dnia w miejscowości zwanej carlin. Wstałem z łóżka, po krutkim namyśle zdecydowałem zjeść na śniadanie smoczą szynke (ham- szynka). Po chwili spokojnego śniadania zastukał do mnie sąsiad. Powiedział mi o tym, że wczoraj w banku spotkał się z naszym wspólnym wrogiem 47 mistrz magów, otórz ten ms zabronił nam wstępu na pola spustoszenia. Mój sąsiad 42 elitarny ryczerz urarzony tym zakazem zaproponował mi żebysmy poszli sobie własnie tam pohuncic, lecz nie dla zwykłego expa tylko dla spotkania się z ów magiem. Dokączyłem więc śniadanie podszedłem do stojaka z ekwipunkiem i ubrałem: niebieską pelerynę, rycerskie spodnie, szlachetny hełm, buty przyśpieszenia, naszyjnik obrony oraz kusze. Podszedłem do komody w kturej znajdowała sie amunicja oraz runy większego leczenia i runy nagłej śnierci (niewiem jak przetłumaczyc sd). I wyruszyliśmy na nasz niby hunt. Zabiliśmy kilka wielkich pająków lecz niepozostawiły nic cennego po sobie. Nadszedł czas walki, zobaczyliśmy najpierw 39 elitarnego ryczerza a potem naszego "oprawce" ^^. Walka zaczeła się koło dziury śmierci ( dziura ze skorpionami na pohu). Rycerze walczyli miedzy sobą, mag zaczął mnie atakowac kombinacja ciosów trzy razy z eksplozji i raz z nagłej śmierci, oczywiście ja niepozostawałem w tyle z moimi elektrycznymi boltami oraz runami nagłej śmierci. Nasza walka była wyrównana wiec postanowiłem pomuc koledze z rycerzem, przeciwnik padł pod napływem naszej siły. Mimo to mag sie nie poddał, walczył aż do utraty wszystkich run ofensywnych jak i defensywnych. Bitwa była już wygrana pare ciosów i koniec. Mag upadł na ziemie, podeszliśmy do ciała rycerza a tam pare run leczenia, kilka złotych monet i hełm wojownika warty około pięciu tysiecy złotych monet, następnie udaliśmy się do ciała maga, a tam pustka, nasz przeciwnik miał pewnie amulet zagubienia (aol). I oto w taki sposób bozbyliśmy sie naszego wroga.
Ogólny zysk: warior helmet sprzedany za chyba 5,5k( niepamiętam dokładnie za ile) oraz około 10 uhów, plate armor z gs-a
Straty: ponad 100 p boltów, ponad 5 bp of uh, 2 bp sd
Wyszła z tego niezła strata finansowa xD
Imienia wrogiego knighta niepodaje bo niepamiętam,
Imienia kolegi niepodaje poniewaz sorcer mógłby sie mścic
Imienia sorca niepodaje ze wzgledów humanitarnych (niech sie noobek cieszy)
Obecnie niegram na Galanie, postac sprzedałem na allegro.
To moje 1 opowiadanie. Oceniajcie.
PROŚBA do Admina, Moderatorów- jeżeli ten post powinien znajdywać się w dziale przygody prosze
o zgłoszenie tego do mnie, usune post, a zawartość jego umieszcze w dziale przygody. Dziękuje.
-
Mały hunt
Chciałbym wam opowiedzieć moją historię która zdarzyła się na świecie "Titania".
Wlogowałem się rano (ok 10 nie długo po resecie) na mojego 33 lvl sorcerera. Napisałem do kolegi (31 knight) czy pujdzie ze mną pk, on odparł ,że może ale nie wbijamy rs. Poszedłem do depo i wziąłem 2bp explo i chyba 4 bp manasów, poszedłem jeszcze do sklepu i kupiłem bp sd. Najpierw poszliśmy na elf fortes. Tam huncił sobie spokojnie 30 druid (lol). Napisał do nas "Hi" ,my nic stalimy w miejscu ,napisał kolejny raz "Hi". Po jakimś czasie dał sobie spokój i poszedl na elfy do podziemi. Goniły go 2 arcanisty chyba z 4 scauty i kilka zwykłych elfów.
Mój kolega knight go bloczył ,elfy zjechały go do red a ja chwyciłem za sd i padł ;]. Loot słaby bo kilka uhów (ciekawe czemu sie nie uhał ;P) plate legi i kilkaset gp.
Niedługo po tym zdarzeniu napisał do nas jego pro 50 lvl EK, "Hunyed" (tak napisał :P) , my nic lecimy dalej. Chwilke po zniknięciu skulla przyszedł jakiś 29 knight i zaczął bić mojego kumpla (chyba mnie nie zauważył) dostał odemnie kilka explo i się wycofał ,przyszli jego kumple 26 i 28 sorcki wiąłem utamo vite i bawiłem się w metode up/down dostawałem z hmm (lol xD) wkurzyłem się już na serio i mój kumpel podobnie. Manasowałem się krótką chwilkę i patrze a tam mój kumpel ma red hp ,dałem my te uhy co wypadły z druida i zaczęliśmy dobijać tego knighta. Przyzwałem fire elementala a on już się nim zajął.
Jeden sorcerer ubił mojego fire~ ja nie zastanawiająć się chwiciłem za sd i zjechałem go do red hp a mój kumpel go zabił. Loot z knighta to ok 300 gp i medusa shield a z sorca kilka hmm =/. Zaczęliśmy bić ostatniego gościa ale on stanął w miejscu i się nie ruszał. Mój kolega bił go z miecza a ja z tych hmm`ków. Potem się ruszył ale było już za późno i miał napis "You Are Dead" ;]. Wypadł z niego bp manasów i crown legi :D Yeah. Potem dostaliśmy spam "hunted, hunted !" Odczekaliśmy skulle i się wylogowaliśmy :)
To moja 1 opowieść jest prawdziwa.
Sorka za błędy ort. i int.
Proszę o łagodne oceny =]
-
Pewnego dnia stojac w depo w Venore moim 52 palkiem zauwazylem druida szukajacego palka do ekipy na deserta. Postanowilem skorzystac z okazji, napisalem do niego i po krotkiej rozmowie doszlismy do wniosku, ze za roha i 2k moge im pomóc. Zebralismy pozostala czesc "teamu" i poszlismy na pustynie. Na drodze nie stanela nam zadna trudniejsza przeszkoda od napotkanego w podziemiach pustyni Slime'a. Gdy dotarlismy do pomieszczenia za bramką levelowa okazalo sie, ze druid nie ma jabłka, ale nie stanowilo to wiekszego problemu, bo ja i ów druid mieliśmy czar "create food" i po kilku prubach udalo nam sie wyczarowac jablko. Gdy zostalismy przeteleportowani do pomieszczenia z nagrodami, druid dal mi roha i 2k, ale ja postanowilem zarobic nieco wiecej. Upatrzylem sobie sorca, poniewaz mial najnizszy level, wiec byl latwym celem dla palka takiego jak ja, a ze nie mialem przy sobie run SD postanowilem bić tylko z boltow. Rozpoczalem atak poprzedzając go tylko żądaniem:
- Oddaj 10k i ROHa, to cie zostawie w spokoju!
Gdy druid i knight dostrzegli, ze bije sorca w poplochu uciekli. Sorc uciekal w kierunku Thais, jednak nie mial zadnych szans, gdyz bylem zdecydowanie szybszy. Po chwili ucieczki, podczas biegu zaczal wyrzucac po 1k z nadzieja, ze kiedy bede zajety zbieraniem kasy oddali sie na tyle, zebym go zgubil, jednak sie mu to nie udalo. Na moscie obok Mount Sterum sorc sie zatrzymal i zaczal blagac o to, abym go nie zabijal. Przestalem go atakowac (mial red hp), gdyz pomyslalem, ze moze to byc okazja na wiekszy zarobek niz 10k i ROH. Powiedzialem:
-Oddaj mi tarcze to zostawie cie w spokoju.
Mialem juz 10k, ktore wyrzucil podczas ucieczki, wiec nawet gdyby nie udalo sie juz niczego zdobyc bylby to niezly zarobek. Druid oddal mi Dragon Shielda, na to ja:
-Taka tarcza to za malo. Oddaj armora.
-Nie - odpowiedzial Sorc
-Dlaczego?
-Bo mam Blue Robe! - oswiadczyl.
-Oddaj wszystko oprocz zbroi i po sprawie! - rozkazalem.
Oddal Crown Helmet, Plate Legs, Wand of Plague i Leather Bootsy i Backpack, w którym była łopata, lina i jedzenie.
- Mozesz odejść. - oznajmilem.
Sorc skierowal sie w strone Thais i odszedl. Jednak na mysl przyszedl mi iscie szatanski pomysl. Dogonilem Sorca i powiedzialem:
-Mozemy zrobic zamiane. Oddam ci rzeczy, ktore zabralem, a ty w zamian dasz mi zbroje.
Sorc zgodzil sie, dalismy trade i wymienilismy sie. I tu skorzystalem z okazji tej, ze mial red hp. Zaatakowalem go. Zginal po pierwszym hicie z bolta. W zwlokach znalazlem itemy, ktorymi sie "zamienilismy"(nie zdazym ich zalozyc, wiec wypadl bag z nimi wszystkimi).
Po calym zajsciu postanowilem isc na bagna do Venore, gdzie chcialem poexpic troszke na Amazonkach do momentu az skonczy sie pietnastominutowe PZ. W miedzyczasie sorc straszyl mnie swoim pro na 100+ levelu, ale nie bralem tego na powaznie, bo duzo jest noobow, ktorzy chwala sie znajomosciami z h-levelami, a tak naprawde nawet na oczy ich nie widzieli.
Gdy bylo juz po wszystkim wbieglem do dp. Po chwili przybiegla Boltina, protektor mojego sorca, ktorym niegdys gralem (teraz to noob char na 16 levelu, ale za czasów swojej swietnosci byl 35 ms'em). Gdy tylko mnie ujrzala powiedziala:
-Oddaj 10k i Blue Robe albo hunt.
Ja na to:
-Elo, Mintaj Jaworzno here.
-No, to spoko. Jak tak to ide expić. Pa. - odpowiedziala i wyszla z dp nie zabierajac mi niczego.
Zdobycze z wyprawy na Desert Questa:
-12k,
-2x ROH,
-Blue Robe,
-Dragon Shield,
-Plate Legs,
-Crown Helmet,
i kilka innych śmieci.
Mam nadzieje, ze opowiadanie sie podobalo, chociaz jest troszke przydlugawe. Prosze o oceny. To moje pierwsze opowiadanie, oparte na faktach oczywiscie.
pozdrawiam
Mintaj
@edit
Wszystko dzialo sie na Galanie. Nick mojej postaci to Bobiik. Aktualnie ta postac nie jest juz moja wlasnoscia.
-
2 dni mojego pk chara :)
Przygoda, a raczej 'kartka z pamietnika' opisuje moje 2 dni charem do pkowania.
Pierwszy dzien
Wlogowalem sie na mojego 24 druida. Przed depo ab stal 21 knight z pk. To zaczalem go bic, ale potem 59 rp kazal mi przestac to ok. Tego knighta zaczal bic 16 druid, wiec mial yellow skulla to on go ubil, mimo ze jego kolega 32 sorc mowil ze ma go zostawic. Potem stalismy ja, ten knight i ten sorc pod depo ab i czekalismy na ofiary. Podszedl 28 druid i raz jebnal z quagmire roda w knighta, to we 3 zaczelismy go bic. Dostawal z wandow, hmm, fieldy. Padl przy gornym wejsciu do dp w ab. Przed smiercia wrzucil k arma do dp, a w ciele byla meduska i bp, ale ci koledzy skosili odrazu. No to potem sie pytam czy idziemy gdzies popkowac. To oni weszli na noob chary, ja na moim i jeszcze kilku ich kumpli. Lacznie byl to team : ja 24 druid, 19 druid ze snakebitem ;P, 4 palkow 9-16 lvle i 34 knight z broadswordem. All ubralismy sie na czarno z czerwonymi butkami w citizena (ja mialem pacca, ale mial byc element zaskoczenia). Poszlismy na zamek, ja pilnowalem wyjscia, ale potem poszedlem do srodka. Padal jakis typek, loot to p legi, ktore ja wzialem. Teraz pora na kopalnie... w drodze zalozylem private chat zeby lepiej sie komunikowac. Po drodze padl 16 sorc i wypadl wand of dragonbreath, ktorego ja wzialem. Na kopalniach 11 knight padl i strange helmet wylecial. I sie zdziwilem - ja zadalem najwiecej obrazen, wiec frag mi wszedl, a co sie z tym wiaze wpadl mi rs. W trzeciej kopalni byl 35 palek - to all jeb go odrazu, mwalle, poty przed droge, ale koles mial niezle pvp i nam uciekl. No to kit z nim idziem na czwarta kopalnie, ale ten typ sie wraca i zaczyna nas klepac. To ja gran hur i proboje mu bloknac mostek, ale sie nie udalo i tak kilka razy. Potem pisze wszedzie ze all do kopalni bo tam nie ma z nami szans ale oni woleli bic sie z 35 palkiem i jego kumplem 29 msem na otwartej przestrzeni ;/. No to sie przylaczam do nich, msa nie widac to gran hur i blok palka od tylu. Probuje uciec ale jest w trapie. Nagle widze ze od tylu (od strony kopalni, my pierwsi z tamtad atakowalismy) wlatuje 29 ten ms i widac dobijajacy mojego kolege czar exori hur wylatujacy zza ekranu. Caly czas mialem xxx has left the party. To trzech na mnie, ale ja mialem gran hura a ten ms chyba czekal na kolegow, takim sposobem ucieklem i mialem plate legi, strange helmet i wand of dragonbreath.
Drugi dzien
Wlogowalem sie na chara i napisalem do kolegi, 24 sorca zebysmy poszli popkowac, on na to ok. Wiec idziemy na zamek, tam 11 lvle uciekaja ode mnie (rs ;p) a nagle 26 knight. No to bijemy - wndy, hmm, fieldy, kolega sd czasem i tak ciagle latalismy po zamku, koles zerowe pvp, na drodze do wyjscia z zamku stalem ja, mwall i pot, to on go nie przesunal, tylko uciekal. Walka trwala ponad 5 minut, wszystko bylo zupelnie inaczej niz dzien przedtem. Jak sam go bilem to mnie atakowal. Na oko mial 2 bp ih, ktore dawaly mu 1/10 calego hp >.<
Na koniec jak leczyl sie exura, to wiedzialem ze pada. A ulozenie bylo takie:
|Knight| |Pot|
|JA| |Kolega|
Wiec przesunalem cialo kratke do przodu i patrze loota. Kolega sie nawet nie ruszyl. Mial bp a w nim 2 bp, otwieram pierwszy a tam c armor !!! To go lapie, a w drugim kasa i looty. Wyjmuje kase i ten loot i go rowno dziele (kolega nie zauwazyl c arma) i potem uradowani wychodzimy. Mialem czystego parcela, wiec w northport wyslalem se c arma (tu moj blad - moglem czekac do konca pzta i jak nikt nie przyjdzie to tylko c arma wyslac i loga dac, a jakby ktos przyszedl to all wyslac ;/) i stalem i czekalem az pz zniknie (ja dobilem) i tak 2 minuty przed koncem pz przydchodzi 35+ ed i 50+ rp. Ja gran hur i uciekam, ale oni chyba w innej sprawie, bo mnie nie gonili. Po drodze 44 ek mnie leje i krzyczy 'u killed my rl', 'give c arm' a ja tam pro by i wymienial h-lvle z serva, ale on to olal i mnie bil dalej. Uciekalem do krypty w carlin, tam by 40+ knight, to ja wbieglem, wlozylem bp do jednej skrzyni i uciekalem jaknajdalej tam w podziemia. Potem padlem i wrocilem bo bp noobcharem, ale go juz nie bylo ;<
Ogolnie przez 2 dni zyskalem : C armor, wand of dragonbreath, p legi, strange helmet
Stracilem : z 5 run hmm, 5 fb, 3 ff, 1 ef, 1 fbomb, p-set, beho shield, volcanic rod
Tu pare screenow:
http://img408.imageshack.us/img408/6361/carmlv4.jpg
Shot at 2007-07-30
http://img337.imageshack.us/img337/1999/fragsrl8.jpg
Shot at 2007-07-30
-
Byłem u kolegi. Logujemy się na jego PK hara z RS. Pierwsza myśl - PoPKujemy sobię, ale nie za dużo żeby nie wbić bana. W zasadzie to był noob har. 14 lvl crossbow, bolty, plate set oraz kilka run fire field i HMM. Idziemy na amazony nad Carlin. Powiedział mi żebym poszedł do domu, wbij na swojego hara i czaił czy ktoś nie idzie. Nie minęły 2 min. i jedzie jakiś 12 lvl, pewnie po spery bo pall. No to ja msg. do kolegi że jest kolo i można walić :) Ok. Stal on na pierwszym piętrze wieży. Ja udaję że ide do Carlin. Rzuciłem Fire Fielda przy wejściu żeby jakieś noobki nie wchodziły.Ide do wieży. Nagle wyskakuje mój kolega z tym noobkiem PKując go. Ok dołanczam się. Wand Of Vortex, 4 runy fire field x3 i 8 lvl ( roockowałem ale nie dokończyłem ) Nawalamy z fire fieldów bowa i ja z wand of vortex. Średnio na turę walimy po 25+ OK on red ha.. No wkońcu padnie... A tu nagle kolo UH, mój przyjaciel żółte HP, no ale bijemy. Tym razem częściej z fire fieldów. No udało się. Padł. Noble armor i 200gp+ ( chyba wracał z Fibuli ). Siedzimy tam, jemy fooda all full hp/mana. Za 2 min jakiś noob. Kolejny. Prosto było. Biegł do temple koło tych kamieni. Nagle staje koło wejścia i nie może wejść. Popełnił błąd. Zaatakował mnię. Zrobił PZ. Oczywiście Ded i brass legsy i 2 bat wings. Nagle wlatuje nam jakiś Pro 50 lvl+ i PKuje nas. Obydwoje ded. I co? Pod depo PKować. Ja nie chciałem już PKować. Stałem w depo. Oglądałem. Kolega zaczyna nawalać jakiegośtam 8 lvla ( potem dowiedziałem się, że miał 24 i go chcieli zrockować ) okazało się, że kolo afk. Przesuwał go koło sklepu z brońmi. On red HP i nagle zaczął sie ruszać. Szedł do depo i wydusił z siebie 1 exurę. Jakiś 10 lvl zaczął PKować mojego kolegę. Knight. Ostro obrywał. Chyab miał dobre skile. Koega pod kratke, do kanałów. Tamten noob idzie do depo. Ja mu blokowałem drogę. I stał się cos z czego śmiałem się przez cały dzień. Opiszę to takjakby na tury:
Knight wali mojego kolegę. Ma red hp ( około 10 )
Muj kolega hit w tego nooba. On to bordowe HP ( chyba 1 albo 2 )
Teraz mój kolega powinien oberwać on knighta i paść. Z tego się śmieję. Nie wiem jakim cucem, ale muj kolega miał jeszcze kilka run fire field! Po tym gdy go hitnął z arrowsa puścił fire fielda. Noobek padł. I co? BAN ZA PK!
Mam nadzieje że się spodobało.
-
xD
cytuje cinka93..Nagle przed ab .. jeszcze dość sporo [na wolnej przestrzeni] dopada mnie sorc ! .. 30 lvl z Dwoma "Zerkami" .. a ja co ? biegnę w prost do ab'e
by zrobić poziom wyżej .. on wszedł ja zleciał bym zerkow by nie było i do dp ..
lecz ten pk'er .. miał bohy .. i mnie przegonił i jak sie skoczyło ?
straciłem 15k ponieważ 10k wsadziłem na miejsce na strzały ..
I popełniłem 2 ważne błędy ..
1.Moglem wyrzucić skull staffa i zamiast tego wrzucić jeszcze jedno 10k
[mniejsze straty]
2.Wziąść War Hammera .. I wyrzucić te gówno za 1.5k i cala kasę wpakować ..
Niestety sie nie udało .. Padem Straciłem lvl i skille Obecnie mam :
40lvl 74/74 skills.
Morał:
Wiec pamiętajcie drogie dzieci .. ze sie nie kupuje itemqow od low lvl'i.
Morał z tej przygody jest taki ze to ty jestes dzieckiem i to do tego newbie co nie wie ze miedzy miastami kase mozna wyslac parcelem
wiec jednym slowem mogles wyslac sobie parcel z ta kasa do ab i bys jej nie stracin nawet w razie deda
ale o coz mozna tego nie wiedzec
-
Ale tu ludzie taki bajki i glupoty wyspisuja ze wieksza tu komedia niz "Przygody PK" ;D
@koperek8 kto bierze 20 osob na pk (10-15lv)? To tylko pokazuje ze nie umiesz pkowac ;D
A do tematu to moj najwiekszy fart w zyciu:
Było to jak ubilem 16lv sorca swoim 16lv knightem na rs, wypadlo z niego pol bp gfb + kaska (nic nadzywczajnego). Potem pkowalem sobie dalej ale ten sorc (juz 15lv ;D) wrocil ze swoim pro (36lv EK) a ja uciekajac strzelalem gfb za siebie bo pomyslalem ze i tak za chwile ze mnie poleca. Strzelalem wiec za siebie i zauwazylem za ten 15lv nie leczy sie i tak zbilem mu hp do czerwonego (caly czas biegl za mna on i 36ek :P) naszczescie koles w ostatniej chwili uzyl exury vity i przezyl (na moja korzysc ;D). Dzialo sie to na swamp trollach w venore i na samym wyjsiu jak zwykle nalurowalem rotow i swampow, ja jakos przebieglem ropnelem sie a roty przerzucily sie na knighta, potem zamiast biec do miasta skrecilem w prawo przez mostek i wlazlem tam jak najglebiej w krzaki (akurat ten 36 EK nie pomyslal zeby uzyc exivy tylko biegl do miasta bo byl pewny ze tam uciekam -.-), poczekalem 1min, znikl pz lock skull juz sie migal a tu ten 36 EK wchodzi na battle, wcinelem ctrl+q, maly lag i nagle zobaczylem liste postaci ;DD
Odrazu mowie ze to bylo gowniane pk moim nuubcharem ale chodzi o samo zakonczenie ;P
-
prawdziwa historyjka
moja przygoda pk wydarzyla sie wczoraj. poszedłem pkować z moim ziomkiem chcielismy zabic jakiegoś 15-20 bo dwoma palkami spoko hity leca.moja postac to 15 palek skill 55 a ziomka 17 lvl skill 56.
krecilismy sie na dwarfah bo tam expil 21 druid czaismy sie na niego moj kolega lurował dwarfy guardy a ja czekalem na niego dwa poziomy wyzej bo nie mialem liny i pchac tam sie nie bylo sensu. Mój kolega wpadl w dziure i dednal (bylo juz tam 5 guardow) poszedlem szybko pyrnac z jego loot bo mnie poprosil. je tez tam dedlem bo nie zdazyl pyrnac deda i wziąść liny. potem moj kolega postanowic spyrac loot swoim knightem 23 lvl skile po 70. jak dotarl na miejsce lezaly tam juz 4 ciała (moje, jego, tego 21 druida i jeszcze 31 pala) loot byl z 10k w itemkach z tych dwoch gostkow moj kolega zbieral zeczy wziol 4 steel helmety, 27 uhow, 15 hmm, 5 fire field, 2 energy field, backpack ihow, bag explosion, 15 manasów i inne badziewia. dla takiego lootu oplaco sie dednac. dobrze ze nie atakowalismy tego druida bo mial dużo run.
Zdarzyło sie to na serwerze saphira.
Pozdro
-
Znudzony przepełnieniem Secury, postanowiłem wykorzystać swojego 10 maga na Galanie do zabijania. Sprzedałem swój p armor i poszedłem kupić runy niezbędne to morderstw. Kupując fire fieldy i manasy zauważyłem kręcącego się w pobliżu 8 palla, wyglądał na newbie. Jednak zrezygnowałem z niego, gdyż walka w mieście mogła przynieść mój szybki koniec.
Miejscem PK miały być trolle przy dwarven bridge. Przy wyjściu z Venore stał ten newbie na żółtym HP. Piąstka, atak, "hunted", dead. Loot-zero.
Wyrzuciłem ciało do śmietnika i ruszyłem już na te trolle. Przejrzałem swój arsenał, były nim runy: 5x(shots)ff, 3x lmm, 2 ih, 2x fb 3 manafluidy.
Ujrzawszy 13 palladina expiącego na trollach ogarnęły mnie wątpliwości. W końcu widziałem jak brał niektóre potwory na hita(trolle), a 20-30 w PvP dla mnie to już dużo. W końcu przypuściłem szturm na mój cel. Wiedząc, że nie opłaca się marnować run z powodu jego leczenia się, rzuciłem tylko 2 ff i biłem go z rózgi. Doganiałem go dzięki blokującym go potworom. Wtedy odpaliłem swoje runy i ihy(bo zadawał mi hity 25 w PvP) i ofiara padła. Loot to 210 gp i śmieci. Mając już 1 MF i 1x lmm zaatakowałem 9 knighta. Padł szybko, gdyż rzucił tylko jedną exure. Loot-nic... Rs wskoczył i poczekałem na koniec battle mark i dałem loga.
Ofiary to:
Arturo-Galana
Khalix Jome
Silber tronx
Mój nick to Taifun'mag
Na dowód macie te nicki oraz screen:
http://img259.imageshack.us/img259/9274/rsikfd7.jpg
-
A tu moja historyjka która wydarzyła się dziś.
Grałem kiedyś Sorcem 33 lvl master wszystko fajnie dzienie exp na ankh fajny maglvl - normalnie życie miodzio ;P Lecz złapałem kiedyś hacka i odechciało mi się grać tyle kasy poszło w dupe itemy wszystko :( było jeszcze troche PACCa ale nie chciało mi się grać. Kiedy znowu mnie wzieła chrapka na Tibię zalogowałem się (chyba po roku) na sorca nie ma pacca nie ma moich ukochanych addonów nie ma nic :( Trudno odrobi się :P ale jednak to nie było juz to samo postanowiłem założyć palka no to wszsytko fajnie dziś już dobre eq skilluje narazie nim i potem na łowy. Skończyły mi się kamyki więc postanowiłem iść na gobliny przy Ab tam po 10 minutach zbierania minoł mnie 21 sorc stanął i pomyślałem sobie "super zaś jakis PK" i rak też było podbiegł do mnie ja wiedząc co się święci uciekam a on "pay armor or die" ja na to "ok dont kill me... Come" on mi wyskakuje z tekstem który ciężko powtórzyć bo to espanol i stoi ale gdy pokapował się że próbuje uciec żucił się w pościg za mną (dużo to mnie gonić nie musiał bo z moim speeem zdążyłem tylko pare kratek uciec:P) ale nic zaczął mnie gonić zapalił się skull u niego a mi zaczęło ubywać HP - bił mnie z wanda po drodze blokowały mnie jeszcze roty i baty =\ myśle sobie już po mnie ale ten koles zabił rota który mnie zablokował (o.O) no nic uciekam gdy byłem już red puściłem "Exura Gran" i to mi ocaliło życie po drodze jeszcze zapuścięłm jedną Exure i dobiegłem do bram miasta w dp ujrzałem na Help channel że on pisze ze ja to thief i mu ukradłęm loota tam mu powiedzieli żeby używał trade :P nic dobiegł do Ab i zaczął na mnie ryczeć gdy zniknął mi atak przelogowałem się na mojego starego przyjaciele sorca :P napisałęm mu żeby dał mi spokój bo się wkurzę a on wydygany (nie wiem czego) zaczął mnie pzrepraszać i rzucił mi na dp 39 burstów (może to i mało ale ja nic od niego nie żądałem). Potem gdy szedłęm palkiem znów po kamyki on tam znowu stał ja wystraszony (drugi raz takiego szczęścia moge nie mieć) ale on tylko "really sorry man" i poszedł sobie :) no i w ten sposób nie straciłem żadnej częsci z mojego eq, skilli a i jestem do przodu o 39 burstów :P
Nie opłaca się PKować low lvli bo niewiadomo czy nie mają maina - a jeśli by mój main nie pomógł to juz mam odpowiednich przyjaciół h-lvlowców ;) ale nie opłaca się pkować nawet z tego powodu co on czyli po hacku i próbowal zdobyć jakieś eq mówiąc aby mu oddać armor albo dead a i tak zabijał :P no ale ja nic nie straciłem tylko on.
Bardzo prosze nie mówić mi tu że fajna bajka albo jeszcze lepiej że po co takei gówno tu daje taki loot z tego że nic tylko 39 burstów.. Jak dla mnie to starczy - 12 palek :P wogóle wiem jak to jest mieć hacka i nie żądałem od neigo niczego więcej. (nie wyskakujcie mi z hasłami "skad wiesz że miał hacka mozę Cie oszukał żeby Ci nie dac itemów") raczej miał bo w bugpenie mu nawet bug brał HP czyli był bez eq :) A jeśli nie to nic upiekło mu się i może rozpocząć nowe uczciwe życie maga we wspaniałym (ale jak i okrótnym .. i wciagającym :> ... ) świecie Tibii. :)
-
Terroryści w kopalniach.
Cała przygoda wydarzyła się 11 sierpnia 2007 na Balerze. Bohaterami byli: Ja :P - Deavaron'Insane (przed tymi wydarzeniami 44 knight) oraz Michał (forumowy Cabanik) - Kink'Kinabac (jak wcześniej - 41 pladyn). Przygoda wydarzyła się naprawdę, inaczej nie umieszczałbym tego tekstu w dziale "Przygody".
W tym czasie przebywaliśmy na TeamSpeaku.
Z góry przepraszam za wulgaryzmy, ale chciałem w pełni oddać panującą tam atmosferę.
Pewnego dnia postanowiłem iść z moim kumplem Michałem wspólnie poexpić. Były to godziny szczytu, więc większość expowisk pewnie była zajęta, lecz woleliśmy wybrać się i je sprawdzić niż siedzieć bezczynnie w dp. Zabraliśmy runy, manasy, food, on bolty oraz klucz do tzw. więzienia w kazo (nie wiem, czemu to nazywa się więzieniem -.-), ponieważ zamierzaliśmy się wybrać m.in. na guardy, a klucz pozwala na szybsze przemieszczanie się między kopalniami.
Nie licząc na udany hunt, opuściliśmy mury Carlin. Po krótkim czasie dotarliśmy do kopalni najbardziej wysuniętej na południe. Przy schodach spacerowały roty i krasnale. Był to ich ostatni spacer. Z pierwszego zabitego dwarfa poleciał iron ore na zachęte. Czyżby?
Zeszliśmy w dół na poziom z soldkami, gdzie stały dwie 20 lvl postacie ze skullami:
- Bijemy? – Zapytałem towarzysza podekscytowany – Rozerwiemy się trochę.
- Dawaj. – Odparł.
- Ty weź tego z prawej ja tego z lewej.
Ruszyliśmy do ataku (jeżeli można to tak nazwać :) ). Moja ofiara przeszła zaledwie 5 kratek, po czym ja cieszyłem się backpackiem manasów.
- Ucieka i leczy się. – Usłyszałem w słuchawkach.
- Zaraz ci pomogę.
Dogoniłem Michała oraz jego zwierzynę i zadałem ostateczny cios. Loot był jednak kiepski, gdyż został zużyty podczas pogoni :D.
- Dobra chodź na te guardy. – Oznajmiłem.
Z powrotem weszliśmy do kopalni, tym razem stało tam 4 graczy ze skullami w tym 1 z RSem (wszyscy 20 lvl i magiczne profesje).
Myśleliśmy, że tłuką się między sobą czy pkuja znajdującego się tam również 15 lvl expiącego na krasnalach. Olaliśmy ich. Lecz oni nas nie. Zaczęli mnie atakować, co wydawało mi się śmieszne. 20 lvl startują do 44 ^^.
- Zabijemy i tych. – Powiedział obojętnie Michał.
Co zjechaliśmy ich do reda, to oni leczyli się do pełna. Nie było już tak śmiesznie jak na początku. Z trudem się przemieszczaliśmy, a oni doskonale wiedzieli jak nam to utrudnić.
- Chodźmy do więzienia, za drzwi. – Zaproponowałem.
- Ok. Daj mi klucz wyprzedzę cię i otworzę je.
Ciągle atakowany podążałem za przyjacielem do ziemi obiecanej. UHać za często się nie musiałem, gdyż hity nie przekraczały 10. PKrzy rzucili utani gran hur, przez co nie mogliśmy zostawić ich w tyle.
- Kurwa szybcy są! – Oburzyłem się.
Oprawcy dla pozorów mieli faccowe (hahah word poprawił na fachowe xDD) outfity.
Dobiegliśmy do więzienia. Weszliśmy do środka i zamknęliśmy drzwi na klucz. I co się okazało? Że „nooby” mają klucze -.-.
- Ja pierdole, mamy przesrane. – Wyszeptał Michał.
Szybko wbiegłem jedną z odnóg (niestety RS mnie uprzedził), gubiąc 3 pozostałych prześladowców.
- Jestem w więzieniu, wszyscy poszli za tobą – uprzedził mnie paladyn.
- Goni mnie 1, tamtych nie widzę.
I jak to w takich sytuacjach bywa, zaczęło mi lagować tak, że nie długo musiałem czekać na resztę towarzystwa. Zaczęły drżeć mi ręce. A poziom adrenaliny ekstremalnie się podniósł.
Jeden z nich wyprzedził mnie i zachodził ciągle drogę. Odcięli mnie od wyjścia. Jedyna możliwość to z powrotem do więzienia -.- . Przy drzwiach ta sama sytuacja, jednakże nie wiadomo skąd doszedł do nich jeszcze jeden koleś. Z jego pomocą zrobili całkowity trap. Ani w tą, ani w tą. Michał bezradnie przyglądał się temu z boku (no może nie bezczynny – prał jednego :D), natomiast ja próbowałem przesunąć któregoś z nich. Bezskutecznie. Pod nimi znajdowały się różne śmieci. „Zajebista śmierć. Teraz wiem jak czują się trapnięte high lvl.” – Pomyślałem.
Wiedziałem, że to koniec. Jednak nie było mowy o rozstaniu się z moim EQ (g armor, k legi, demon shield, bright sword, warrior helmet i platinum amulet). Obok więzienia znajdują się skrzynki za drzwiami, niedostępnymi dla zwyklaków :P, a ja zawsze noszę przy sobie 2 parcele. Tak się złożyło, że kumpel nie był zwyklakiem - był po postmanie.
- Wyślesz mi parcela z EQ, nic nie dostaną! – Powiedziałem.
Hp zaczęło spadać coraz szybciej, i musiałem się UHać coraz częściej. Nie zdążyłbym wpisać całego niku w labelu. Więc go skopiowałem. Wsadziłem do paczki całe uzbrojenie. Zapomniałem jednak wpisać nazwy miasta, jeszcze o tym nie wiedząc.
- Ile masz capa? – Zapytałem.
Michał wywalił wszystkie bolty:
- 667.
- Łap. – Powiedziałem, martwiąc się czy parcel nie wpadnie w łapy wroga.
W tym momencie przypomniałem sobie o braku miasta na etykietce. Na szczęście opanowany Michał, zobaczywszy, że parcel stoi na skrzynce, szybko dopisał „carlin”.
- Kurwa, ale się przestraszyłem. Miasta nie wpisałeś. – Wyjąkał.
Gdy skończyły mi się UHy, spostrzegłem, że mam na sobie demon shielda! (ale gapa :D)
- Kurwa, demon shielda nie wsadziłem do paczki. – Wykrzyczałem – Łap. – Nie pytając o nic rzuciłem mu tarcze pod nogi (no prawie :P) i ujrzałem lubiany przez wszystkich komunikat, którego treści i tak nikt nie zna (co za debil to czyta, każdy szybko daje ok. i zasuwa po loota), a PKrzy cieszyli się nowo nabytymi (pustymi xD) backpackami.
- Masz tarczę? – Zapytałem, stojąc w tej zasranej świątyni.
- Mam, ale nie wyśle jej, bo nie mam parcela i mnie teraz gonią.
- No wiem, spierdalaj z nią.
Michał chcąc ich zgubić wyszedł na powierzchnię. Kierował się w stronę domku wiedźmy (na południe od kopalń), by wejść do ukrytej dziury od expowiska z minosami. Podążał za nim tylko 1:
- Zgubiłem trzech. – Powiedział uradowany.
Ku zaskoczeniu reszta przywitała go gorąco przy wyjściu.
- Ja pierdole czekali przy wyjściu.
Po krótkim pościgu trapnęli go między drzewami w pobliżu rzeczki.
- Trapnęli mnie! Po mnie.
Przyłączył się do nich jakiś 47 knight (może ich kumpel, zresztą wszystkie brazole to jedna, wielka rodzina).
Zapasy UH i manasów kurczyły się.
- Rzucę shielda za rzekę, trochę im to zajmie zanim tam doją.
- Rzuć jak już ci się UHy skończą. Idę do ciebie, podasz mi go.
Nie przejmowaliśmy się jego EQ, gdyż nic nie założył, aby unieść więcej boltów. Zalogowałem się na noobchara w Venore. Byłem już na północ od pustyni:
- Już nie mam UH, wyrzucam za rzekę w prezenciku. Kurwa padłem. – Loot? Kolejne puste bp :).
- Ok. Może zdarzę. Gdzie to jest? Albo masz passy, ty nim dojdziesz, wiesz dokładnie gdzie to.
Michał wbił na noobka i biegnie po mojego shielda (cóż na poświęcenie :P)
- Jestem na moście dwarfów. – Oznajmił.
Po krótkim czasie znalazł się na miejscu:
- Ok. Mam ją. O kurwa przyszli po prezencik. Zmywam się.
Zawiedzeni PKrzy nie zwrócili na niego uwagi.
W między czasie załogowałem się na innego noobchara w AB.
- Idź w stronę AB spotkamy się po drodze, gdyby cię zaatakowali. – Powiedziałem.
Już po chwili tarcza znalazła się na drugim noobcharze, a pierwszy zniknął w szarym obłoczku. Całkowicie ochłonąłem, gdy wszedłem do bezpiecznego dp.
- Dzięki stary – powiedziałem.
- Zawsze do usług.
Równie dobrze Michał mógł mnie zostawić w więzieniu i uciec wychodząc z tego bez szwanku, lecz od czego są przyjaciele :P
- Zagramy w medala? (medal of honor jakby ktoś nie wiedział) – Zapytałem.
- Założę (serwer).- Odparł Michał.
Nie było czasu na robienie screenów podczas pogoni, więc zamieszczam ssy deadów:
Mój:
http://i183.photobucket.com/albums/x146/Cabanik/lol.jpg
Michała:
http://i183.photobucket.com/albums/x...banik/lol2.jpg
Po przemyśleniu sprawy mogliśmy uciec za bramkę lvlową na cruz helmet queście, ale jak to mówią: "Mądry Polak po szkodzie".
-
Buraczysko tez gram na thorii. Grasz tam jeszcze??? Duzo n00bow tam jest, ale da sie grac :)
-
Wstalem pewnego slonecznego dnia w depo w ab'dendriel (jestem bezdomny-nie bylem w stanie oplacic krolewskich czynszow)z garscia wulgaryzmow cisnacych mi sie na usta- w koncu slonce wstajace gdzies daleko nad ankrahmun nie pozwalalo mi zyc spokojnie. Zirytowany ta sytuacja postanowilem kupic sokowirowke strzelic sobie kubek soku jagodowego (mojego ulubionego moczu nie mozna znalezc w okolicach ab :/)i isc dalej spac.
Obudzilem sie poznym popoludniem- na moim zegarku skradzionym podstepem minomagowi wyswietlala sie godzina 17.30. Odurzony lekko sokiem (jagody jak sie okazalo byly sfermentowane) postanowilem wziac moja rozdzke i zobaczyc co slychac w poblizu. po drodze napotkalem znanego mi knighta oraz sorca trenujacego na mc. Mial chyba zly dzien i postanowil przelogowac sie na doskillowanego 8 palladyna, ktory pogonil mnie az do wiezy slonca(tm). Tam kupilem 2 cheeseburgery na wynos i ruszylem szukac przygod w carlin (kiedy nie mialem kasy zawsze mozna bylo nacieszyc oko w tym miescie kobiet, no i jeszcze byla opcja 2-wyprawa na amazon camp-nekrofilia ale nie bylem az tak zdesperowany) gdy dotarlem do depozytu i otworzylem skrzynie wpadlem w szal gdzyz nie bylo tam nic poza kilkoma smieciami :/ postanowilem dla zabawy krzyczec ze poszukuje ludzi do pk teamu- moj psycholog uznal to potem za przejaw syndromu "szukam kumpli" wracajac do pk zglosily sie 3 osoby: 13 pall,15 druid oraz 8 sorc (sam bylem 9 druidem) sorc zaoferowal pomoc swojego kolegi,22 lv. Oczywiscie nie moglem odmowic i tak w 5 ruszylismy ku przygodzie
postanowilem rozpakowac pierwsza kanapke aby zregenerowac sily przed akcja. Ruszylismy ku goblinom gdzie napotkalismy 15 sorcerera. Ten jednak mimo ze nasz 22 sorc uzywal nawet sd zdolal nam umknac. droge zastapil nam natomiast 8 pall,ktory wczesniej do mnie podskakiwal. nie mial chyba broni (pewnie wracal z carlin i nawet zbroje i spodnie mu zabraly-biedny chlopak) wiec padl na combo rozdzki+ belt od palla. idziemy dalej a tu... ten 28 sorc idealnie wszedl w nasza zasadzke. przywlokl sie za nim jego niewolnik, niejaki monk, ktory jednak polegl szybko. Sam sorc padl na xcombo rozdzki+2x hmm+ bolt+ 2x lmm + sd a potem 2 hit z samych rozdzek. nie zdazyl uzyc nawet czaru leczenia. utracil plate legs oraz bp z ponad 300 robakami (no niezle to sie powinno leczyc;p). przybiegl tez ten 42 knight ale mial tylko knife, wiec postanowil uciec do suntower. my tymczasem ruszylismy dalej, napotykajac same przedszkolaki, ktore nie warte byly tracenia run :) w miedzyczasie kolo ,mojego imieniu pojawila sie truskawka(najpierw myslalem ze to przez te jagody, ale nie znikala) probujac zjesc ja napotkalismy 23 druida, ktory uciekal, jednak nieswiadomie wpadl w najlepsza pulapke- stracil ponad 3 bp ih, lootem byl leo arm :) niestety pozniej popelnilismy blad, 13 pall juz chwial sie na nogach, 15 lv tez juz nie dawal sobie rady. postanowilismy ruszyc w ku kopalniom krasnali by chronic tych nieszczesliwcow (moze akurat krolewna sniezka sie odwdzieczy, nigdy nie wiadomo :D). Tam napotkalismy 20 palladyna i 21 maga. Moi towarzysze zostali gdzies z tylu kiedy ja koncentrowalem sie na magu, ktory bezradnie uzyl czaru magicznej tarczy, widzialem juz ze skonczyla mu sie mana, ale przy wejsciu czekala na mnie niespodzianka (nie, nie byla to niestety krolewna sniezka :/)- byli tam ten (teraz juz 22) druid a takze 20 pall. sorc nie mogl sobie odmowic lupu i w 3 rzucili sie na nas. walka byla krotka- polecialy sd i wszyscy 3 zginelismy. tak wiec loot byl 0 ale dla nas liczyla sie zabawa :) pozniej kumple wpadli po nich i wszyscy trzej padli :) tak zakonczyla sie ta historia :)
prosze o litosc :PP moze znajdzie sie ktos chetny do dolaczenia do mojego teamu (patrz:podpis)