#up
nic nie rozumiem
#moja przygoda
Pewnego dnia (wczoraj) postanowilismy z kolegami popekowac na naszym dawnym swiecie. Mielismy stare chary, pieniadze z poprzednich pekowan, wiec zabawa byla gwarantowana. Ponadto kazdy z nas mial pacca. Ekipa byla nastepujaca: ja - 70 ed, 89 ms, 60 rp, 73 ek, 76 ek, 90 ek. Gdy wbilismy na serva, okazalo sie, ze czlonkowie huncacej nas gildii sa akurat offline, wiec mielismy komfort, ze nikt nam nie zagrozi. Kupilismy wszyscy poty/amunicje/runy i zastanawialismy sie, gdzie isc. Na pierwszy ogien poszedl stone tomb za tp. Po drodze wszystko bylo wyczyszczone, wiec mielismy nadzieje na jakas ofiare. Po 2 minutach spotkalismy 140 msa i 130 ek, ktorzy powiedzieli, ze ida pohuncic faraona. Z kolegami na vt omowilismy taktyke i po chwili wyzej wymienieni panowie stali w trapie. Ms nie zdazyl nawet utamy wlaczyc, gdy padl na combo exori gran, 3x sd, 3x melee. Z knightem bylo troche trudniej. Odliczalismy na vt, kiedy puscic combo, ale ofiara miala duze szczescie i zawsze jakos sie leczyla. Postawilem z msem po 2x fe. Nagle, ek dostawal zalosnie male hity z melee. zrozumielismy, ze zalozyl ssa. odliczylismy combo i pieknie sie zlozyl. Okazalo sie, ze nie zdazyl zalozyc aola :D Loot: mms, aol i bohy (w bp), 7 ssa, kilka bp mp i uhp. Ms mial aola.
Oczywiscie 2 ofiary nam nie wystarczyly :P poszlismy do sklepu po nowe zapasy i polecielismy na dle. Okazalo sie, ze expi tam 90 ms. Niestety, stal przy schodach i zaczal robic gora/dol (jak ja tego nienawidze...). Postanowilismy dac mu szanse ucieczki, wiec ci co byli na dole odsuneli sie. Ms wrzucil s haste i pognal w strone dp, ale ja czujny czlowiek od razu walnalem go z paralyze. Uleczyl sie, ale my zdazylismy do niego dobiec. Nie musielismy go nawet brac w trapa. Kilka ex gran i sd i juz nie mial many. Ostatnie 2 hity i padl. Loot: kilka bp gmp, troche avalanche, 2x woi i drag shield. poszlismy sellnac to u djinna. Niestety nam wciaz nie bylo dosc. Poszlismy na resp 7x hydr. Nikogo nie bylo. poszlismy na tem maly (3x). znalezlismy tam 49 ed, 70 ek i 45 rp. Male lvle, ale my sie juz troche nudzilismy, wiec zaczelismy ich bic. Ed od razu polecial w strone mostu, ale przybloczyly go elephanty, ktore dodatkowo go hitaly. powiedzialem reszcie, zeby bili tamtych a ja dobije tego ed. padl w kilka sekund. otworzylem loota a tam softy ; o do bp nawet nie zagladalem tylko wrzucilem pod jakies drzewo i poszedlem zobaczyc jak sobie radza koledzy. gdy wszedlem ek akurat padal. loot: dsm, poty, rh, medusa. pochwalilem sie lootnietymi softami i poszlismy w strone port hope. zupelnie zapomnialem o bp ktory zostawilem pod drzewem. gdy bylismy w polowe drogi napisal do mnie ten ed ktorego zabil:
-give my soft boots and teddy bear or hunted
z poczatku nie wiedzialem o co mu chodzi. jaki teddy bear? potem przypomnialem sobie o bp. polecialem na s haste. okazalo sie, ze malo brakowalo a zostawilbym calkiem ciekawe items... oprocz misia byl jeszcze rh oraz bohy. Zastanawialem sie po co mu ten mis i czemu chodzil bez aola...
wrocilem do reszty ekipy ktorzy czekali na mnie w dp. wyslalismy loota i poszlismy uzupelnic zapasy. za nastepny cel obralismy banute. okazalo sie ze na miejscu botuje pewien 120 ek. szybko zlapal trapa i juz po chwili odliczalismy combo. niestety dobrze ustawil bota. postawilismy fe i sprobowalismy ponownie. po 1 razie sie wyleczyl ale pozniej (gdy my ladowalismy mane) przestal sie leczyc. szybko go dobilismy. oczywiscie mial aola. Postanowilismy ze na dzisiaj koniec. szlismy do dp w ankh majac nadzieje po drodze jeszcze kogos znalezc. mielismy szczescie. z blue djinn tower wychodzil akurat 60 ek. szybko padl, nie mial za duzo potow. okazal sie, ze akurat sellal loota xD wypadlo 9cc. poszlismy na gs tomba poczekac na pz i wrocilismy do dp cieszac sie lootem ;] koniec.