Bedac tu w Niemczech mega wyjebalo mi wage w gore(obawiam sie o tsh, po powrocie robie konkretne badania uwzgledniajace wszystko zwiazane z tarczyca) i nie nazwalbym tego typowym zalaniem ze wzgledu na chujowy sen i zarcie syfu ale juz powodzia smalcu(tylko w 3tyg). Po powrocie mysle nad planem, w ktorym najpierw zbilbym wage do tej dajacej mi satysfakcje nie zwazajac na straty sily itd.(ewentualnie skupienie sie tylko na zrzuceniu tego jebanego smalcu dzieki cwiczeniom i diecie, zadnej fety XD) i dopiero pozniej chcialbym wejsc na jakas normalna diete + wznowic, zaostrzyc treningi, zeby odbudowac sie silowo, jest to dobry pomysl? Motywuje mnie to, ze od wrzesnia bede juz na swoim i sam bede decydowal nad jedzeniem, wczesniej zawsze mialem w domu jakies jebane slodkosci i mocno kusilo, czasem niestety nie dalo sie tego pominac i cos wpadalo @
chemik ; wlasnie mocno meczy mnie to co napisales (binge eating opor,bo jak mozna czuc uczucie glodu po wjebaniu 200g orzeszkow ziemnych solonych, 400g czekolady, 200g ryzu, 300g kurczaka i dojebywaniu sie jakimis tam puddingami, zelkami, krakersami) Jest na to jakis patent?