Przecież to nie jest tak, że tylko my mamy takie problemy, że ktoś tam jest rezerwowym w Arsenalu. Po meczu ze Szkocją się naczytałem komentarzy, że o co chodzi, my nie mamy do Szkotów podjazdu, bo oni mają tego tam Gilmura i Maktominaja. A to, że w ataku gra u nich rezerwowy (!) z angielskiej trzeciej ligi (!), który w tym sezonie ma okrągłe zero goli? Każda reprezentacja ma jakieś problemy, i rolą selekcjonera jest je rozwiązywać, a nie w kółko używać jako wymówek, i do tego jeszcze samemu tworzyć nowe. Cały czas uważam, że obecny skład całościowo nie jest gorszy niż za Nawałki (albo przynajmniej nie w takim stopniu, by uzasadniać tym taką chujnię). Ma po prostu inną strukturę. Za Nawałki mieliśmy bardzo mocne punkty w postaci Glika, Piszczka, Krychowiaka z czasów Sevilli, Lewego itd. Ale obok nich biegały wyciągane z polskiej ligi asy jak Mączyński, Pazdan, Kapustka, czy inny Jodłowiec, a na lewej obronie grał prawonożny Jędrzejczyk. Teraz może tych mocnych punktów brakuje, bo na dobrą sprawę na najwyższym poziomie mamy tylko Lewego i Zielińskiego, ale też nie musimy się wcale ratować jakimiś Pazdanami, bo bez problemu cały skład można złożyć z piłkarzy topowych lig.
Nawiasem mówiąc, szczyt potencjału uważam, że mieliśmy za Brzęczka, gdy nadal mieliśmy jeszcze te mocne punkty jak Glik czy Piszczek, Lewy był w swoim prime, a jednocześnie Krzycho z Milikiem byli w czołówce strzelców Serie A, Zieliński już miał mocną pozycję w Napoli itd. Tamta reprezentacja naprawdę mogła być mocna. Niestety, przez idiotyczne decyzje rudego cwela zupełnie tego nie wykorzystaliśmy. Ale teraz z tym potencjałem wciąż nie jest tak źle, jak się mówi. To podkreślanie, że jesteśmy słabi z jednej strony wynika z tej mentalności zbitego psa, a z drugiej ma obniżyć oczekiwania, żeby przykryć własne nieudacznictwo.
Poza tym, ustalmy jedno - jakich piłkarzy byśmy nie mieli, to ZAWSZE lepiej mieć dobrego selekcjonera niż chujowego. Mówi się, że armia baranów dowodzona przez lwa jest silniejsza od armii lwów dowodzonej przez barana. Można dyskutować na ile to jest prawda. Ale nikt nie powinien mieć wątpliwości, że armia baranów dowodzona przez lwa będzie slniejsza od armii baranów dowodzonej przez barana. Cały świat to rozumie, bo piłka non stop dostarcza na to dowody. Przychodzi Flick za Guardiolę i nagle ci sami ludzie grają o 3 klasy lepiej. Na naszym podwórku jest tak samo. Wystarczyło wyjebać Rumaka i wstawić losowego Duńczyka, i nagle Lech z jednej z najgorszych drużyn stał się jedną z najlepszych w lidze. Więc jednak są jakieś zależności. A danie reprezentacji Probierzowi xD to jest taka sama skala absurdu, jak Rumak w Lechu.
Naprawdę, nietrudno wskazać, który element jest niepasujący. Nie ma w tym kontekście żadnego znaczenia, czy nasi piłkarze grają w najlepszych klubach, czy "tylko" w Torino i w Southampton. Probierz nie ma NAJMNIEJSZYCH SZANS, żeby kiedykolwiek się zbliżyć do pracy w tych klubach. On nie ma nawet szans na objęcie Legii czy innego Rakowa. Max co mógłby dostać to jakieś Podbeskidzie. A z Podbeskidzia chyba nikogo nie powołujemy.
Co my właściwie próbujemy udowodnić? Że cały świat się myli, przywiązując w ogóle wagę do stanowiska trenera, które nie ma żadnego znaczenia? Czy może, że cała piłkarska Europa jest w błędzie, że bierze naszych zawodników, a nie trenerów typu Probierza? Oni wszyscy nie widzą, że ci piłkarze są chujowi? Że Lewandowski jest drewniany, Zieliński nie ma jaj, a Linetty nigdy w życiu nie zagrał dobrego meczu, i od 20 lat nie widzą też że Probierz to super trener? Co jest bardziej prawdopodobne - że jesteśmy mądrzejsi od całego świata, czy jednak to, że oni wiedzą co robią, a to my jesteśmy debilami?
No i teraz @
Decretis ; pewnie pan zapytasz, co mógłby zrobić dobry selekcjoner, żeby ta zgraja grała lepiej. Niestety, nikt tutaj konkretnej recepty nie przedstawi, bo musiałby sam takim być. Ale jakoś tak się dzieje, że są trenerzy, którzy potrafią podnieść poziom drużyny i mają wyniki, oraz tacy którzy nie potrafią i nie mają. Często pewnie tkwi to w jakichś szczegółach i tylko oni sami wiedzą, co zrobili. Nie muszę chyba mówić, do której grupy należy Probierz? W jego wypadku, to nawet będąc totalnym laikiem można wskazać kilka rzeczy do natychmiastowej zmiany.
Po pierwsze, my się ośmieszamy już zanim zaczniemy grać. Jeden niewpisany do protokołu, drugi wychodzi na mecz w cudzych gaciach. Co to kurwa jest? xD Ktoś powie, że przecież to nie ma znaczenia, albo że to nie wina Probierza. To JEST wina Probierza, a dokładnie całego jego sztabu (czyli Probierza i dwudziestu jego pomagierów). A znaczenia ma, i to ogromne. Bo jeżeli tak wygląda organizacja poza boiskiem, że nie potrafimy ogarnąć najprostszych rzeczy, to tym bardziej ciężko oczekiwać, że na boisku wszystko będzie poukładane.
Po drugie, zero logiki w powołaniach i chaotyczne dobieranie składu. Jak to ma zacząć dobrze wyglądać, skoro co mecz każda formacja występuje w zupełnie innym składzie? Ja rozumiem, że można coś tam potestować, ale przecież chłop się w tym już dawno zapętlił. Pomijał tego Romanczuka, potem nagle wystawił go na Euro, potem znowu go zupełnie pomijał, a potem znowu nagle pierwszy skład na Portugalię. On nie potrafi nawet wybrać pierwszego bramkarza. No i skoro już tak mielimy wszystkich, to czemu pomija np. Linettego i Casha? Probierz narzeka ciągle, że brakuje mu piłkarzy, którzy grają regularnie. Ale ma takich co grają, i ani razu ich nawet nie powołał, bo nie i chuj. Czyli typ sam powołuje tych co nie grają, a potem na konferencji używa tego jako wymówki.
Po trzecie, robienie sobie jaj. To jest rzecz, która się ściśle wiąże z punktem wyżej, ale imo warto się tu na chwilę zatrzymać i spojrzeć trochę szerzej. Ogólnie w sporcie czasem bywa tak, że jak nie idzie to nie idzie, i drużyna potrzebuje wtedy przełamania, po którym nagle wszystko zaczyna wychodzić. Lub po prostu jeden dobry mecz potrafi momentalnie oczyścić atmosferę, dodać wiary, i odmienić sytuację. Może to być nawet zwykły przypadek, ale tak bywa, i tak właśnie było za Nawałki. Wygraliśmy z Niemcami na totalnym farcie, ale dało to takiego kopa, że później jechaliśmy na tym jeszcze przez dobre 3 lata. Przed tamtym meczem atmosfera też była paskudna i wszystko się nagle odmieniło, bo wygraliśmy z odwiecznym rywalem, w dodatku mistrzem świata. Za Beenhakkera też się wszystko zmieniło po meczu z Portugalią.
Gdy spojrzymy na innych selekcjonerów, to Fornalik też mógł mieć taki mecz, który by zbudował tamtą drużynę. Z Anglią u siebie zagraliśmy względnie wyrównany mecz, ale skończyło się tylko remisem, który nic nam nie dawał (ani mentalnie ani punktowo). W dodatku atmosfera wokół reprezentacji stała się wtedy jeszcze bardzej memiczna przez "basen narodowy". Moim zdaniem, to była główna różnica między Fornalikiem a Nawałką, bo obaj są przecież trenerami z tej samej półki. Jestem w stanie sobie wyobrazić scenariusz, że jednak szczęśliwie wygrywamy z Anglią, również odwiecznym rywalem, i nagle tamta reprezentacja idzie w górę. Może i byłby to czysty fart (jak z Niemcami), ale chodzi o sam fakt, ile może dać takie jedno zwycięstwo. Taki mecz mógł mieć również Brzęczek na samym początku - z Włochami na wyjeździe - ale on to spierdolił na własne życzenie. Do przerwy prowadziliśmy i graliśmy nawet lepiej od Włochów, ale w drugiej połowie Jurek wymienił całą pomoc, powstawiał jakichś Damianów Szymańskich i oczywiście Błaszczykowskiego, który już wtedy był memem (i który zrobił karnego dla Włochów), no i się zesrało. Remis niby ok, ale to zupełnie nie to samo. Tu również jestem w stanie sobie wyobrazić, że dowozimy zwycięstwo, które znowu daje nam kopa, oczyszcza atmosferę po nieudanych MŚ, i jeszcze mamy dzięki niemu duże szanse na awans do TOP4 Ligi Narodów. Wyglądałoby to później zupełnie inaczej, ale Brzęczek olał tę szansę, bo stwierdził, że ma wyjebane na jakiś "puchar myszki miki". Tak, jakbyśmy mieli nie wiadomo ile sukcesów, żeby tym gardzić. Wygrywamy z takimi przeciwnikami raz na 10 lat, ale jak już mamy okazję, to chuj z wynikiem, bo to "myszka miki", lepiej sobie przetestować Damiana Szymańskiego i się pogrążać w mentalności przegrywów.
No i teraz, przechodząc do Probierza - on imo też miał już mecz, który mógł być przełomowy, ale spierdolił, bo strollował tak samo jak Brzęczek. Mianowicie ten z Chorwacją u siebie. Probierz cały gada, że mamy grać skrajnie ofensywnie. Co może zastanawiać, bo nigdy nie był trenerem preferującym ofensywny styl, eufemistycznie ujmując. Mniej jednak dziwi, gdy zdamy sobie sprawę, że on w ogóle nigdy nie był trenerem, tylko sprzedawcą garnków, który zapewne teraz stwierdził, że naród akurat tego oczekuje. W każdym razie, gramy z Chorwacją, trzecią drużną ostatniego mundialu. Odrabiamy straty, jesteśmy na fali, bramkarz Chorwatów wylatuje, i mamy ogromną szansę wygrać ten mecz. I to nie wygrać 1-0 grając na czas i kopiąc po autach, ale wygrać 4-3, czyli tak jak chce Probierz, po wymianie ciosów. W dodatku wychodząc ze stanu 1-3, czyli też pokazując charakter, że się nie poddajemy (kiedy ostatnio wygraliśmy mecz, który przegrywaliśmy dwoma golami?) itd. Chorwacja może nie budzi takich emocji jak Niemcy czy Anglia, ale wciąż jest to wysoko ceniona reprezentacja, a my możemy ją pokonać w takich okolicznoścach, że ludzie faktycznie uwierzą w ten projekt. Nie mówiąc już o tym, że taka wygrana nie tylko niemal zapewniłaby nam co najmniej to 3. miejsce, ale w dodatku dałaby nam jeszcze duże szanse nawet na awans do ćwierćfinału. Co też mogłoby dodatkowo podbudować morale, pomóc przekonać siebie i innych że potrafimy. Naprawdę, chuj z tym, że to tylko Liga Narodów, bo my potrzebujemy JAKIEGOKOLWIEK sukcesu, żeby zacząć budować zwycięską mentalność. Tymczasem Probierz postanawia strollować jeszcze bardziej niż Brzęczek, i zamiast grać o zwycięstwo woli sobie testować jakiegoś Oyayebe. xD Noż kurwa mać. xD Ofc nie ma pewności, że w normalnym składzie byśmy to wygrali, ale nawet nie spróbowaliśmy, bo przez tego idiotę zamiast w przewadze, to graliśmy 10 na 10. W efekcie ugraliśmy jedynie remis, o którym nikt już nie pamięta, i który też nie dał nam punktów. Zamiast ćwierćfinału, mamy spadek i tłumaczenia, że w sumie to lepiej grać w dywizji B, czyli znowu utwierdzanie się, że jesteśmy przegrywami. To brzęczkowo-probierzowe podejście to jest jakieś kuriozum, nie do wytłumaczenia. Rozumiem, że teraz nie ma tylu towarzyskich meczów, żeby w nich sobie testować, ale potencjalny zysk z takiej wygranej jest przecież milion razy większy, niż z "przetestowania" jakiegoś Oyayebe. Zresztą, kurwa, czy my naprawdę musimy testować chłopa, co zagrał dosłownie 2 mecze w Legii, a jeszcze kilka miesięcy temu grzał ławę w czwartej lidze angielskiej?
Po czwarte, system gry. Gość miesza w tym składzie, miesza, testuje, ale nie wpadnie kurwa na to, żeby może spróbować inne ustawienie/system. Przecież my nie mamy ludzi do grania 3-5-2, do chuja pana, bo brakuje nam pewnych obrońców. Taki Zalewski pewnie też by u nas wyglądał lepiej na skrzydle niż na obsranym wahadle. Wiem że w Romie był tym wahadłowym, ale my mamy ogromny problem z asekuracją tej pozycji. Mądry trener dostosowałby system gry do wykonawców. Tak, żeby uwypuklić ich najlepsze cechy, i jak najlepiej przykryć braki. A ten się ujebał tego 3-5-2 i jak nie wychodzi, to będzie do usranego końca rotować wykonawcami, czekając że a nuż w końcu zaskoczy. Tak jak Brzęczek, zamiast znaleźć rozwiązanie, to sobie czekał aż Zielińskiemu coś przeskoczy w głowie i zacznie mu wygrywać mecze. A propos, jaja to Probierz sobie robi również na konferencji, opowiadając jakieś dyrdymały, które można zweryfikować w 5 sekund. Ale o tym to już nawet szkoda pisać. Dość powiedzieć, że gorzej pod tym względem, to wypadał tylko Michniewicz, który dostawał pytania o telefony do Fryzjera.
Master napisał
Dobrzy trenerzy potrafia wyciagac 130% z zawodnikow, a my zatrudniamy takich co wyciagaja kurwa 70%, wlacznie z tym nieudasem Nalewką. xD
Z Nawałką się mimo wszystko nie zgodzę. Tzn. tak, uważam, że miał dużo farta z Niemcami, i ten mecz zbudował mu drużynę, tak jak napisałem wyżej. Ale obiektywnie Nawałka do pewnego momentu faktycznie próbował rozwiązywać problemy, i nie tworzył nowych. Lewy nie strzelał, to dał mu Milika do pomocy, z tymi Mączyńskimi i Pazdanami też trafiał albo umiał ich zbudować. I w tym uważam nie ma przypadku, bo Nawałka był swego czasu asystentem u Beenhakkera, dzięki czemu miał ciut większe pojęcie. Mówię ofc o pierwszej części jego kadencji, bo jak zaczął sobie wymyślać nowe systemy, to szybko wyszło całe jego ograniczenie. Do tego momentu, powiedziałbym, że Nawałka przy odrobienie farta wyciągnął te "100%" potencjału. Topowy selekcjoner pewnie mógłby dołożyć jeszcze coś ekstra (czyli te "130%") i wykorzystać drabinkę, którą mieliśmy do finału. A przede wszystkim, pewnie nie odkleiłby się jak Nawałka pod koniec kadencji. Ale ze względu na ten pierwszy okres, nie stawiałbym Nawałki obok Brzęczka, który marnował naprawdę dobrą kadrę, czy tym bardziej Probierza, który w ogóle nie ma pojęcia co robi.
Zakładki