UWAGA, proszę moderację o nie kasowanie, wiadomość umieszczam tylko ku przestrodze!
Witam, nazywam się Godryk Pieniężny, powiem wam co mi się przytrafiło na siłowni.
Poniedziałek, 3.11.2014 roku. Piękna pogoda jak na tę porę, około 17 stopni, także można było na upartego wyjść w koszulce i pokazać łapy. Jak każdego poniedziałka wybrałem się na naszą siłownię Złoty Kameleon zrobić klatę i biceps. Jednak to, co zdarzyło się tego dnia w Złotym na zawsze zmieniło moje życie.
Wchodząc pewnym krokiem na salkę od progu zaczęli się kłaniać sezonowcy, a to nie z byle powodu bo ćwiczę już lat 15, łapa kaliber 44 przy BF 7-8%. Więc zaczynam rozgrzewkę, aż tu nagle wchodzi gość, którego widzę po raz pierwszy. W dodatku większy ode mnie, na moje oko łapa 48. Co więcej, podchodzi do mnie i mówi - te, dziadek, ja po piniondze. Myślę, o co ci gościu chodzi? Udając, że nie słyszałem rozgrzewam się dalej. Ale burak znowu sie odzywa - ja z Radomia, piniendze to gdzie? Lekko wkurzony zaakcentowałem swą złość rzucając hantle na ziemię i mówię - o co ci gościu chodzi, nie widzisz, że się rozgrzewam? Siłownia nie jest od gadania. Potem chwilę myślałem o co naprawdę mu chodziło? Z jakiego Radomia? Jedyna osoba którą stamtąd znam to moja była, ale o tym później.
Postał tak z 15 sekund okazując swoje myślą nie skalane lico i odszedł. Poćwiczył może z 15 minut i całkiem wyszedł. Wybity z rytmu dokończyłem trening i udałem się do szatni. Ku mojemu zdziwieniu gość stał tam, wkurzająco ubrany jedynie w majtki i skarpetki, przyduszając jakiegoś chłopaczka sezonowca którego widuję w Złotym od może 2 miesięcy. Z reguły jestem raczej pacyfistą i nigdy nie dążę do bezpośredniego konfliktu, tym razem nie wytrzymałem i popchnąłem tępaka na szafki drąc **** że zadzwonię na policję. Poszamotaliśmy się chwilę po czym gość opuścił salę w towarzystwie trenera i obsługi. Najgorsze jednak miało się dopiero zacząć.
Wracając do domu lekko wybity z rytmu dnia około godziny 18:30 zrobiło się już ciemno. U nas na wiosce o tej godzinie panuje zupełna noc, także szybkim krokiem udałem się pod dom. Będąc już na schodkach i szukając kluczy, usłyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się i zobaczyłem tego gnoja, stał z jakąś miną psychopaty i nerwowo się rozglądał. Pomyślałem że już po mnie, więc rzuciłem blef, sięgając za pas i mówiąc - mam wyciągnąć klamkę? Bandyta chyba nie zrozumiał i rzucił się na mnie. Pierwszą myślą było UCIEKAJ! Jednak w tym momencie przypomniałem sobie, że przez te 15 lat nie robiłem nóg. A ten gość miał przeogromne kopyta. Nie zdążyłem nic zrobić, a już zostałem podcięty i wydzwoniłem głową o schodek. Pomyślałem sobie, że to już koniec, więc próbowałem skupić w sobie jakąś moc, która pozwoliłaby mi wstać i walczyć. Niestety, nic takiego nie przyszło. Dostałem 15 ciosów nożem, ledwo przeżyłem. Wiadomość tę pisze moja kochana żona, która rzuciła wszystko, aby się mną opiekować. Tak, jestem warzywem. Nigdy się jej nie odwdzięczę.
Chciałbym przestrzec wszystkich trenujących - róbcie nogi, bo nigdy nie wiecie kiedy się wam przy.dadzą.
pakerzy.org kocham was
Zakładki