Zacząłem gdzieś w kwietniu biegać, po chodniku w butach do gry w piłkę i trochę pobolewało mnie prawe kolano po zewnętrznej stronie. Robiłem przerwy i w ogóle karykaturalnie marszo-truchtałem do mniej więcej połowy lipca, kupiłem buty do biegania na grubszej podeszwie ale na chodniku dalej pobolewało więc stwierdziłem, że przerwe bieganie i po wakacjach pójdę do lekarza. No ale jak siedziałem w domu to nic mi nie było więc znów zacząłem biegać, tym razem po lesie lub wale. Zazwyczaj mnie nic nie boli, ale biegam rzadko i mało.
W podstawówce miałem kontuzje(jałowa martwica guzowatości kości kolanowej/osgood-schlachterra czy coś takiego) takie górki pod kolanami, pod lewym bardziej bo grałem w ręczną. Ortopedzi ze szpitala wsadzali mnie w gips, wysyłali na rehabilitacje, dawali zastrzyki i inne magie. Potem poszedłem kontrolnie do prywatnego, powiedział, że gips to stara metoda, rehabilitacja szkodzi w tym wieku, reszta też do dupy, kazał rok odczekać, oszczędzać nogi. Poszedłem do niego, już nie prywanie, a do szpitala za rok, rzucił okiem na zdjęcie i powiedział,że ok.
Nie wiem czy to ma jakiś związek ale te górki pod kolanami dalej mam, nie bolą same z siebie, ale klęczeć na płaskim nie mogę. W internetach wszyscy piszą, że mają nawroty po kilku latach tego, nigdzie nie widziałem żeby ktoś napisał, że mu to wyleczyli.
Mogę(powinienem?) pójść do ortopedy? W sumie zawsze gdy tylko zaczynało boleć przerywałem bieg i przestawało boleć, od lipca biegam rzadko, po lesie, mało, nie męczę nóg i nie bolało. Mogę tak iść, powiedzieć "tu mnie trochę bolało jak biegałem kiedyś"? Poradzi coś tak z dupy czy olać, bo nie boli? Do prywatnego chcę iśc ofc.
Zakładki