jakieś studia kończyłeś? ile zarabiasz jeśli to nie tajemnica? i jaki staż
Wersja do druku
jakieś studia kończyłeś? ile zarabiasz jeśli to nie tajemnica? i jaki staż
fajnie trafiłeś, ja cały czas szukam czegoś jakby co bo niby moja robota nie jest zła zarobki też nie ale społeczność i środowisko chujowe :P
planuje podjac robote jako dostawca zarcia :D
tylko weekendy ( lub jeszcze piatki wieczorem ) bo trenuje, wiec powszednie szkola+treningi
ogolnie mam na oku chinska patelnie, maja spoko samochody ( fiaty "dostawcze" ), chociaz od biedy moge isc do pizzerni smigac seicento, jeden pies
cos powiecie? duzo z napiwkow da sie ogarnac, jesli w ogole sa? jakies plusy, minusy i tak dalej?
a pracuje tu ktos jako kierowca z prawkiem jazdy kat C?
jak to wyglada, jak z kasa?
Zależy. Każdy ruch ma swoje konsekwencje - kwestie wizerunkowe ( zbyt częste zmiany to oznaczenie się jako skoczek, firmy nie będą chciały inwestować w kogoś, kto co chwila zmienia pracę ), ale też kwestie finansowe ( w IT np najoptymalniejsza droga po lepszą wypłatę to zmiana pracy - ale z drugiej strony, perspektywa awansu w firmie, szczególnie na stanowiska executive + equity mogą dużo lepiej Cię ustawić )..
Ja zmieniłem dwa razy i na razie chciałbym nie zmieniać, jeśli zmienię, to prawdopodobnie w związku z zmianą profilu mojej działalności zawodowej.
Gorzej jak sam jesteś do dupy i chcą cię tylko chujowe firmy, bo żadna poważna z dobrym teamem cię nie weźmie i tlumaczysz to sobie tym, że trafisz do kiepskich firm.
Jakoś typy na torgu co ogarniają nie trafili do 5 kiepskich firm pod rząd bo są dobrzy w tym co robią i idą do lepszych firm=lepsze warunki.
Przykra prawda i to samo jest w każdej dziedzinie.
Też mam kumpli że szkoły z którymi się spotykam raz na parę miesięcy i słucham tego pierdolenia o wyzyskujacych korpo itd. A prawda jest taka, ze to oni nie przedstawiają jakiejkolwiek wartości do firmy więc siedza po uszy w gownie dopóki w siebie nie zainwestują. :/
Ale żaden tego nie widzi...
Nie znam nikogo z branży IT co pracuje od x lat w tej samej firmie - widocznie sami chujowi ludzie. Raz, jak Alex wspominał, hajsy, dwa, że ileż można robić to samo, a trzy po prostu można jakościowo lepsze firmy znaleźć - pod względem zarządzania, urlopów etc.
Nie za każdym razem, ale coraz więcej jest jakiś pseudo firm outsorcingowych, gdzie wszystko jest zajebiście przed zatrudnieniem, a tydzień później już czar pryska. W Krakowie to jest jakiś dramat okrutny i trzeba dobrze się zastanowić do kogo idziesz na rekrutację, żeby nie marnować czasu
Nie znam nikogo z branży IT co pracuje od x lat w tej samej firmie - widocznie sami chujowi ludzie. Raz, jak Alex wspominał, hajsy, dwa, że ileż można robić to samo, a trzy po prostu można jakościowo lepsze firmy znaleźć - pod względem zarządzania, urlopów etc.
Nie za każdym razem, ale coraz więcej jest jakiś pseudo firm outsorcingowych, gdzie wszystko jest zajebiście przed zatrudnieniem, a tydzień później już czar pryska. W Krakowie to jest jakiś dramat okrutny i trzeba dobrze się zastanowić do kogo idziesz na rekrutację, żeby nie marnować czasu
Na początku w IT ludzie często zmieniają pracę, bo to najszybszy sposób żeby zacząć więcej zarabiać. Jak już się osiągnie pułap 7000-8000 zł netto następuje pewna stabilizacja. Mój kolega zajmuje się pisaniem aplikacji mobilnych, przez pierwsze dwa lata zmieniał pracę co kilka miesięcy i z minimalnej krajowej wskoczył na około 6000 zł netto. Teraz od roku siedzi w jednej firmie, kieruje zespołem programistów i co kilka miesięcy chwali mi się, że dostał podwyżkę 15-20%. IT jest bardzo specyficzną branżą.
To ja może opiszę jak wygląda praca kosztorysanta. Pracuję w dziale instalacji elektrycznych od ponad roku, sporządzam kosztorysy w zasadzie wszystkich inwestycji zarówno prywatnych jak i pod publiczne przetargi: budynki mieszkalne, dworce kolejowe, lotniska, szkoły itp.
Żeby sporządzić kosztorys potrzebna jest na pewno dokumentacja techniczna: opis techniczny plus rysunki: rzuty, schematy poszczególnych systemów. Na podstawie takiej dokumentacji tworzy się przedmiar, czyli na przykład otwiera się wszystkie rzuty oświetlenia i zlicza się każdą pojedynczą oprawę oświetleniową. Jeżeli dokumentacja jest w w wersji edytowalnej, którą można otworzyć w autocadzie to jest to dość szybka robota, elementy zlicza się za pomocą komendy warstwami. Często razem z dokumentacją załączony jest przedmiar pomocniczy, wtedy należy zweryfikować czy w tym przedmiarze zostały uwzględnione wszystkie elementy i czy ich ilości się zgadzają. Oprzewodowanie liczy się ilością obwodów ze schematów rozdzielnic, a potem mnoży przez powiedzmy 20-35 metrów, ilość kabli jest zawsze zawyżona o 20-40% ponieważ można je dość łatwo spieniężyć z powrotem, na skupie złomu można otrzymać około 70% wartości kabla od ręki. Gdyby ilość kabli była za mała, mógłby być zastój na budowie co wygenerowało by koszty.
Gdy już jest taki przedmiar zrobiony należy wszystko wprowadzić do programu norma. Powiedzmy, że chcemy uwzględnić w kosztorysie roboty związane z instalacją osprzęty elektrycznego (gniazda, łączniki itp.) w jakimś pomieszczeniu. W programie wybiera się odpowiednie pozycje np. wykucie bruzd w betonie ręcznie - 50 m; ułożenie kabli o masie 0,5 kg w gotowych bruzdach w ścianach - 60 m; przygotowanie podłoża pod osprzęt - 5 sztuk; montaż puszek podtynkowych na osprzęt - 5 sztuk; montaż gniazd elektrycznych w puszkach podtynkowych - 5 sztuk; podłączenie kabli trójżyłowych o przekroju do 4 mm2 - 15 sztuk; ręczne przygotowanie zaprawy cementowej - 0,05 m3; ręczne zaprawienie bruzd w betonie - 50 m; wykonanie pomiarów obwodów jednofazowych. Program dobiera do danej pozycji ilość roboczogodzin potrzebnych do wykonania danej roboty, sprzęt który trzeba wynająć oraz potrzebne materiały.
Gdy się wprowadzi wszystkie takie pozycje można przejść do wyceny. Standardowe i powszechnie stosowane materiały wyceniam z cennika z naszej firmy, ładuję go do programu i praktycznie z automatu wyceniam wszystkie kable, gniazdka, łączniki, piasek, cement itp. Na pozostałe materiały np. rozdzielnice elektryczne, oprawy oświetleniowe, systemy telewizji przemysłowej itp raczej potrzebna jest konkretna oferta cenowa. Dzwoni się wtedy do dystrybutorów, przesyła się dokumentację techniczną i handlowcy sporządzają ofertę cenową z podziałem na poszczególne materiały w danym systemie. Ceny wycenionych materiałów przepisuję do kosztorysu, sugeruję w nim dostawcę od, którego dostałem ofertę i jak wszystko jest gotowe wysyłam kosztorys wraz z pozyskanymi ofertami handlowymi wykonawcy.
Zdarza się, że handlowcy chcieliby się spotkać i pomówić o współpracy, wtedy się po prostu idzie na kawę, wymiana uprzejmości i wizytówek i jak potrzebuję jakiejś oferty cenowej na materiały z asortymentu danego handlowca zgłaszam się do niego i priorytetowo mam sporządzoną ofertę cenową.
Oczywiście zdarza się, że dokumentacje techniczne są sporządzone bardzo źle, trzeba wtedy na podstawie własnego doświadczenie zakładać niektóre rzeczy, dzwonić do projektantów i pytać się o co tu chodzi itp.
Jeżeli chodzi o zarobki to zaczynałem z pensją 1400 zł miesięcznie. Teraz pracuję zdalnie, średnio 10-12 godzin tygodniowo i mam 1000 zł netto. Nie mam sztywnych godzin pracy, po prostu kosztorys ma być zrobiony dobrze i na czas np. w przeciągu tygodnia - mogę pracować po 3 godziny dziennie, mogę zrobić maraton i zrobić wszystko w jeden dzień, lub godzinę rano, dwie godziny wieczorem, albo w weekend. Studiuję dziennie, więc jest to dla mnie na prawdę wygodne. Praca bez szału, zarówno pod względem zarobków jak i wyzwań, jednak nie mam jeszcze tytułu inżyniera więc nie jest aż tak źle. Na pewno nie jest to praca, w jakiej bym się widział za kilka lat.
Pracowałem pół roku w korpo, większość to ludzie którzy pracowali tam >10 lat i klepali kod w javie, pl/sql czy php. I z tego co wiem to niestety tak jest w każdym korpo. Ot przestali się rozwijać od razu po studiach i im pasuje - nie oceniam, ale ja bym tak nie mógł. (mówię o IT)
ktos pracuje jako kierowca? konkretnie chodzi o busy ale c+e tez moze byc
Czy ktos z Was pracuje w wiekszej korporacji?
Uwazacie prace w korpo za cos fajnego czy wrecz przeciwnie? Co Wam sie w tym podoba, a co przeszkadza?
Mialem teraz taka dluzsza rozmowe na ten temat bo jest masa rzeczy, ktore mnie wkurwia, a rozmawialem z osoba, ktora od poczatku swojej kariery (9 lat) pracuje w korporacji i ma mnostwo z tych "szkoleniowych" korpogowien wbitych do glowy. No i tak sie zastanawiam czy to ja jestem dziwny, ze nie wierze w iluzje wladzy, perspektywy wielkich sukcesow, awansow i podwyzek bedac jednoczesnie tak naprawde szczurem w lancuszku, czy moze osoba, z ktora rozmawialem ma juz lekko przeprany mozg?
współpracowaliśmy z korpo jako podwykonawcy to trochę wszedłem w ten klimat - parodia, nic nie da się załatwić, formalności, co kwartał głowy się sypią bo jakiś gość, którego nigdy nie widziałeś sprawdza słupki i mu się nie zgadza.
mieliśmy też jakieś szkolenia, głupie spotkania i procesy, zwłaszcza jeżeli chodzi o uzyskiwanie dostępów - no tak jak mówiłem, nie ma nic od ręki, nawet na byle gówno musi być task na jirze, inaczej nie ma co gadać z kimkolwiek.
do tego zestresowani ludzie z suportu mający wiecznie żal, że programiści się opieprzają xD
Korpo jedne lepsze, drugie gorsze
http://natemat.pl/101397,ludzie-z-ma...ch-pracownikow
http://wynagrodzenia.pl/wywiad/swiad...hr-mars-polska
ale to nadal korpo i szklane sufity są jak wszędzie i czasami wręcz niebezpiecznym jest bycie zbyt dobrym bo szefo może się poczuć zagrożony.
Nie jestem zatrudniony przez korpo, ale pracuję w outsourcingu i od prawie 2 lat siedzę w dużym korpo. Praca bardzo fajna, przerwę mam kiedy chcę, w każdej chwili mogę wyjść na fajka czy kawkę. Jak zbliża się deadline, a robota nie dokończona to wpadają nadgodziny, ale nie ma przymusu i oczywiście nie ma bata, że nie zapłacą. Podłączenie do neta mam, więc jak roboty mniej czy czekam na deweloperów to po prostu siedzę, chociażby, na torgu. Jakieś wyjścia integracyjne i takie tam "benefity".
Najgorsze co może być to siedzenie na open space. Jak mały to jeszcze da radę, ale jak jakiś moloch to ciężko się pracuje i w ogóle spędza te 8 godzin. No i biurokracja, na wszystko trzeba składać wnioski, czekać tydzień i więcej na decyzję. Wchodzi projekt, mam testować x programów, ale nie mam dostępów. No to sru wnioski i czekanie. To mnie irytuje. Albo nastawienie na zadowolenie managementu, a nie faktyczne zrobienie porządnej roboty, chociaż to się rzadko zdarza.
Słupki i statystyki to w zależności od departamentu/działu/posady. Ja czegoś takiego nie mam. Po prostu mam wykonać swoją robotę aka sprawdzenie czy deweloperzy zjebali tylko trochę czy pojechali po bandzie.
Anyway, wszystko zależy od firmy, podejścia i ludzi, na których trafisz.
Aha! Bardzo podoba mi się brak dress code. Latam normalnie w krótkich spodenkach i jeszcze nikt się nie przyczepił, wiele osób tak robi, ale oczywiście jest też sporo takich, co dzień w dzień pod krawatem (ale to raczej wyższe stanowiska niż nawet kierownicze i osoby mające kontakty międzynarodowe). Nikt też nie ma problemu z odsłanianiem tatuaży czy piercingu.
A podsumowując - podoba mi się, przynajmniej w tej firmie, w której obecnie siedzę. Nie wiem jak będzie, kiedy mnie gdzieś przeniosą.
Był ktoś na winogronach we Francji ? Bo podobno swietny zarobek 2-tygodniowy turnus i do łapy 1100 euro,wujek był pare lat temu i opowiadał,że full wypas. 5 posiłków dziennie,10h pracy dziennie,przerwa gdy jest mocne słońce. W porównaniu do niemiec to Francuzi dbają o proacowników. Ma ktoś namiary na agencje albo jakąś stronę,żeby się zgłosić na wyjazd ?
Znajoma w trakcie studiów jeździła każdego roku i bardzo polecała pod każdym względem. Wiem, że ona sobie jakoś sama to ogarniała bez pośredników, znała francuski, była na erasmusie i złapała tam jakiś kontakt. Kasa też była dosyć spoko, cały wyjazd chyba trwał 3-4 tygodnie aczkolwiek zależało to od danego sezonu, tak samo jak data rozpoczęcia, zazwyczaj na początek roku akademickiego już wracała lub kilka dni później.
Jak znam biegle angielski w mowie i piśmie (rozszerzona matura 95% ale to było 4 lata temu, od tego czasu zrobiłem duży progres + prawie rok pracowałem tutaj w Polsce na słuchawce rozmawiając z anglojęzycznymi klientami) to warto teraz jechać do UK albo IRL? Pytam pod tym kątem czy mam szanse na jakąś normalną pracę jako Polaczek bez żadnego wykształcenia czy szczególnych kompetencji czy może wszystko na co mogę liczyć to McDonald's albo pakowanie indyków jak każdy imigrant?
na start pewnie jak wiekszosc polakow,agencja pracy i magazyny,sklepy,piekarnie... ale moze niech ktos cos wiecej napisze
Zalezy gdzie chcesz jechac, do ktorego kraju z uk, i do jakiego miasta. W szkocji np, w Edynburgu mowi sie z innym akcentem, i w oddalonym o 70 km Glasgow mowi sie z calkiem innym akcentem. Wiec generalnie wszystko zalezy gdzie chcesz jechac, na jak dlugo itp. No i nikt na emigracji nie zostaje odrazu managerem ;).
no dokladnie tymbardziej ze niemasz zadnego doswiadczenia, ale sam jezyk moze Ci wystarczyc zeby cos osiagnac, np u mnie na magazynie managerami sa polki ktore nie maja zadnych studiow itp, nawet angielski nie jest urywajacy dupala, ale jakos pozwala im sie tam komunikowac z anglikami i to styka
We Francji nie byłem, ale byłem w DE kilka razy, wiec w sumie moge Ci cos tam opowiedzieć
generalnie faceci zazwyczaj sa kiblowymi (chodzisz z koszykiem 40kg na plecach, loszki Ci wrzucają do niego winogron), a kobiety ścinają, do tego masz jeszcze pozniej druty, jakies zrywanie liści i inne gowna, ale to Cie pewnie nie bedzie dotyczyło jesli jedziesz na 2 tygodnie.
ja zazwyczaj jeździłem na 5 tygodni, z jednego tripa 12800 zawsze, robota w sumie jakos mega ciężka nie jest, żarcie chujnia, bo same niemieckie przysmaki zazwyczaj, typu kartofeln salat (wiec we Francji pewnie bedzie lepiej xD), pada deszcz to nie zbieracie, zapowiada sie chujowa pogoda cały dzien, to wolne przeważnie
Generalnie polecam, spoko opcja całkiem, jakbyś miał jakies pytania to oznaczaj
A jak dobra znajomość języka na wyspach jest wymagana na stanowiska "umysłowe"? To musi być jakiś fluent c2? Jaka jest szansa w ogóle dostać taką pracę jako świeży absolwent? Może lepiej w Polsce gdzieś przepracować chociaż rok żeby mieć to doświadczenie w CV i zwiększyć swoje szanse? Branża produkcyjna jeśli to ma znaczenie.
Wszystko zalezy od twoich obowiazkow.
Jesli jest duzo kontaktu z ludzmi to angielski musi byc bardzo dobry.
Jesli nie ma duzo kontaktu z ludzmi to gorszy angielski moze przejsc.
W przypadku braku doswiadczenia i dobrego jezyka musisz wykazac sie czyms innym.
Mozesz zagrac cena (zazadac niskiego wynagrodzenia na poczatek) lub podkreslic inne walory.
Dobrym pomyslem jest kontakt bezposredni z kims, kto pracuja w tej branzy. Ja zajmuje sie sie IT/Travel i o tym moge powiedziec nieco wiecej.
Wręcz przeciwnie jak masz jakieś umiejetności szczególnie typowo techniczne jakis elektryk itd a nie umiesz języka to predzej znajdziesz dobrze platna robote
Jeśli ktoś zna niemiecki i jest zainteresowany emigracją to w Deutsche Post potrzebują ludzi (praca jako listonosz lub kurier albo robi się to i to jednocześnie), co prawda praca nie jest lekka, na początku strasznie stresująca i męcząca, ale po kilku tygodniach wszystko idzie ogarnąć. Zarobić można te 12-13 euro na godzinę brutto, ale dochodzi trzynastka, jakiś dodatek urlopowy. Minusem jest to, że pracuje się zazwyczaj w sobotę, ale za to inny dzień w tygodniu ma się wolny, a do tego w poniedziałki kończy się o 11 najpóźniej.
jak nauczysz się w polsce niemieckiego lub franc lub rosyjski + angielski to godnie możesz zarabiać nie wyjeżdżając z pl
"szukajcie a znajdziecie"
http://www.biurokarier.uj.edu.pl/stu...dok=ogloszenie
ofc, nie ma czy to kwota brutto/netto ale zakładając że brutto na zleceniu to i tak to dobry hajs, oprócz takiej pierwszej (gorszej oferty), nie raz widziałem że z ruskim szukają i naprawdę dobry hajs dają (4/5k netto) na start jak na polskie warunki.
sam mam poziom b1 fran i b2 ang , buła będzie trzepana
Dziś zorientowałem się, że te poziomy angielskiego można o kant dupy rozbić. Przydatne to to jest tylko do nauki czy kupowania podręczników.
W robocie współpracujemy z Hindusami, którzy mają straszny, wręcz kurwa tragiczny, akcent. Koleś mówił ze 2 minuty, a ja zrozumiałem może z 5 słów. Z kolei ziomek przez przynajmniej połowę dnia komunikuje się z tymi Hindusami i mimo, że potrafi popełnić 15 błędów w 4 wyrazowym zdaniu, nie ma problemów z komunikacją. Jakbym mu dał jakiś test poziomujący to prawdopodobnie nie wyszedłby mu nawet B1. A z komunikacją nie ma jakichkolwiek problemów.
Może nie wyraziłem się dostatecznie jasno - one nie określają tego czy się dogadasz po angielsku tylko jak głeboko wbiłeś się w gramatykę i poniekąd w trudność słownictwa.
Przecież wiadomo, że pracodawca przy zatrudnianiu patrzy na poziom, co i tak jest weryfikowane podczas rozmowy kwalifikacyjnej.
Inaczej - nawet jak masz C1 to nie znaczy, że dogadasz się lepiej od osoby, która ma B1.
Nigdy nie byłem dobry z angielskiego, dukam i korzystam z trzech czasów, robię dużo błędów @Haan ; możesz potwierdzić XD) + nigdy nie miałem więcej niż 2 z angielskiego w szkole. 80% mojej komunikacji odbywa się w języku angielskim i dogaduje się - ofc że mój polski akcent jest chujowy, ale mam wrażenie że tak długo jak można zrozumieć twoje zdanie i intencje nikt nie daje jebania o twój język. Mam do czynienia z hindusami oraz ludźmi z USA z których duża większość jest tam na emigracji i pierwszą osobą która mogłaby się dojebać do mojego angielskiego jest kolega z biurka obok. Nie lubię tak mówić ale to chyba nasza narodowa przypadłość :) Także nawet nie handluj
Co też nie zmienia faktu, że dobra znajomość gramatyki i wymowy oraz duży zasób słownictwa mocno ułatwia komunikację, zarówno dla osoby mówiącej jak i słuchającej. Niemniej najważniejsza jest umiejętność komunikowania się, a nie sam poziom B1 czy C1.