Ktoś coś może napisać o zbieraniu truskawek w Polsce?
Jest oferta w moim mieście i nie wiem czy się brać ;d Domyślam się jedynie, że potrzebna będzie czapka bo słońce napierdala + ból pleców od schylania się.
Wersja do druku
Ktoś coś może napisać o zbieraniu truskawek w Polsce?
Jest oferta w moim mieście i nie wiem czy się brać ;d Domyślam się jedynie, że potrzebna będzie czapka bo słońce napierdala + ból pleców od schylania się.
A ja siedze w Irlandii, pracuje na stacji paliw, 8,65 euro na godzine. Tygodniowo mam po 320euro. Robie 37,5 godzin. 5 dni w tygodniu. Po miesiacu z szefem sie doagadalem to dal mi 6 dni wolnego tak ze w sumie nie stracilem zadnego dnia pracy. Ogolnie bardzo polecam, prawda szukalem miesiac pracy ale w koncu sie znalazla i bardzo dobrze mi tam jest, chociaz troszke sie opierdzielalem i teraz musze zapierdzielac by zobaczyli ze zalezy mi na robocie. Chce odlozyc troche siana i leciec do pracy do niemiec do dziewczyny, co prawda troszke mniej minimalna jest ale bede kolo dziewczyny no i zycie troszke tansze :)
No właśnie a robią tam zazwyczaj osoby starsze takie bez żadnych perspektyw, mające na głowie rodzinę, i konieczność pracy bo gdzie indziej nie ma. Ja sam tam poszedłem bo chciałem zarobić na telefon. Teraz szukam innej, mam szanse na budowlanke się załapać stówke dziennie za 10h nie wygląda źle
Ogólnie budowa za stówke/10h + czas na dojazd czyli powiedzmy 12h poza domem to IMO najlepsza robota, aby się w wakacje dorobić.
Jednak potrzeba kilku dni aby się przestawić fizycznie i psychicznie (ja 2 lata temu poszedłem do wujka na znoszenie gruzu dachówek z trzeciego piętra + przynieś/podaj wiadomo, to byłem tam od 06:00 do 21:00~) ale dużo się opierdalałem i następnego dnia trzeba było znów wstać o 5 jak chciałem iść drugie 100 zł zarobić to nie mogłem podnieść się z łózka, wszystkie kości mnie bolały. Musiałem zrobić dzień przerwy i tak dopiero po tygodniu wstawałem dzień w dzień.
Najgorszy był ten pierwszy dzień - wstajesz mega zaspany, kawa i jazda autem na budowę, ludzkość jeszcze się nie obudziła a ja w pracy, wracam do domu a tu już wszystko idzie spać. Takie trochę odcięcie się od rzeczywistości i do tego trzeba psychicznie przywyknąć. No ale kasa jest.
Ja mam okazje iść w sierpniu zbierać maliny do takiego znajomego (czy to nawet moja rodzina).
Tylko w chuj chętnych tam jest ;/ ;d
jeszcze nie znam stawki ale znajomi polecali xd
Ja ci mogę powiedzieć nieco o przedstawicielu handlowym ale w większości trzeba mieć samochód.
ochrona o tyle cienko że jak na jakimś markecie jesteś to po 15h stoisz... po prostu masakra operacja kolan gwarantowana, stawka jest w zależności od miasta ok. 5-12zł. Konsultant telefoniczny jest śmieszną opcją ostatnio do mnie dzwoni jakiś ledwo co się wysławiał gadał o spotkaniu o diecie cud ; d. powiedziałem że ważę 300kg i dla mnie już ratunku nie ma to się wyłączył. True story
http://www.hopslaboursolutions.com/d...cyjne/?lang=pl
fakycznie trzeba cos takiego wykupic?
Truskawki to najgorsze co może być, nie polecam. Kiedy jest ich dużo i są duże, to właściciele/rodzina/ich dzieci sobie zbierają. Takich ludzi jak Ty szukają dopiero jak z grubsza zerwą i niemalże zawsze płacą ci za łubiankę(u mnie w
okolicy 30-50gr). Kręgosłup po 2h zaczyna boleć, a po 6h+ tak napierdala że nie dasz rady więcej robić. Raz byłem z kumplami, we 3. Za 6h roboty zarobiliśmy łącznie śmieszne 52zł.
Możliwe że u Ciebie będzie inaczej, jednakże ja już nigdy więcej nie próbuje nawet.
Pomyślałem, że może i ja opiszę swoje dotychczasowe(tygodniowe) doświadczenie w pracy ;d.
Jakieś 3 tygodnie temu przyleciałem do Anglii w celu znalezienia pracy i zarobienia trochę GBP. Przez dwa tygodnie chodziłem z dziewczyną i rozdawaliśmy swoje CV we wszystkich restauracjach jakie napotkaliśmy w celu znalezienia czegoś jako kelner. Po jakimś czasie do mojej dziewczyny odezwała się babka z jednej restauracji, żeby przyszła na interview w sprawie pracy. Na interview okazało się, że potrzebują jeszcze do kuchni, więc od razu do mnie zadzwoniła. Podobno nic nie musiałem umieć, ale z początku w ogóle mi się ten pomysł nie spodobał, więc powiedziałem, że nie, ale później jak na mnie moja dziewczyna "nakrzyczała", to zdecydowałem się pójść i spytać o to. Poszedłem i dali mi od razu termin próbnej zmiany na następny dzień. Stresowałem się trochę, bo nie miałem pojęcia o co w ogóle chodzi w tej kuchni.
Gdy przyszedłem okazało się, że potrzebują kogoś na stanowisko chef z początku na sałatkach. Próbna zmiana była okropna i nie chciałem już tam być w jej połowie. Zapieprz jak ja pierdole i ciągłe pytanie "What should I do", "How should I do that?", etc.. Po prostu masakra. Okazało się jednak, że szef kuchni dał mi pracę i zaczynałem dwa dni później. Pierwsze dni(w zeszłym tygodniu) były okropne, ciągła praca na stojąco była trudna. Do tego dwie zmiany dziennie 10:00-15:00 i 18:00-23:00. Praca głównie polega na przyrządzaniu sałatek, smażeniu wszystkiego, co idzie do oleju(frytki, kalmary, mozarella w panierce i takie tam), obsługi grilla, kontrolowaniu ile mam w pojemnikach rzeczy, żeby w czasie, kiedy cały czas się coś robi niczego nie zabrakło. W tym też pomoc sekcjom pasty i pizzy(to restauracja włoska), a czasem nawet zmywak. Wszystkie przepisy na sałatki i inne pierdoły są wszędzie porozwieszane(w sensie ile czego potrzeba, a nie dokładny przepis, ale kto tam potrzebuje tego do sałatki). Całą resztę mi cierpliwie tłumaczą.
Robienie dań polega na tym, że kelner na sali zbiera zamówienia i wklepuje w maszynie, a u nas na dole wychodzą z maszyny paragony z tym, co potrzeba. Wszystko trzeba kontrolować i jeszcze się w tym gubię, ale jestem pod wrażeniem ile rzeczy na raz potrafię ogarniać, a z każdym dniem jest ich coraz więcej.
Reasumując: naprawdę fajna praca mi się trafiła, szczególnie dzięki temu, że mam wyrozumiałych i cierpliwych ludzi obok siebie. Jestem na pozycji chefa bez wykształcenia kucharskiego i prawie zerowej wiedzy na ten temat ;d. Co śmieszniejsze w samej restauracji jest na kilkanaście osób chyba tylko dwie osoby są z Anglii. Na kuchni mam head chefa z Węgier, innego chefa też, trzeciego z Czech i gośc na zmywaku z Anglii. Niestety jednak mam najniższką stawkę, bo coś koło 5GBP na godzinę, ale co zmianę(jakieś 4-5h) mogę mieć jeden posiłek, które oscylują tu w granicach 7-10GBP :>
Sprzedawca w monopolowym 24h.
POlecam robote dla studenciakow chcacych dorobic w wakacje i w czasie roku akademickiego. Koniecznie monopolowy 24h bo lepszy cash. Roboty nie ma zbyt wiele i sie czlowiek nie narobi chyba ze dostawa bedzie i trzeba te 50 zgrzewek browaru ponosic ale i tak uwazam ze lajtowa robota. W moim przypadku 7.5/h za zmiany w dzien i 10/h za nocki i weekendy hajs do lapy codziennie. Na miejscu wifi i tv z kablowka wiec nie idzie przegapic zadnego tasiemca typu dlaczego ja czy trudne sprawy :d
Ja podzielę się tym, co robiłem rok temu. Praca jest w Holandii, załatwiona przez biuro pośrednictwa pracy na miejscu, w Zaandam, kilkanaście km od Amsterdamu.
Praca w centrum dystrybucyjnym Albert Heijn przy zbieraniu zamówień. Dostajesz zestaw słuchawkowy, podłączają Cię do matrixa (xD), dostajesz także wózek z długimi widlami z tyłu. Jeździsz po sporym magazynie żywnościowym i pakujesz na wózek rzeczy, po czym odstawiasz je do odpowiedniego miejsca dla ciężarówki. Ciężko fizycznie, najgorsze banany (pakowane w skrzynie po 30-40 kg), które przy okazji są chyba głównym pożywieniem w tym kraju, bo zazwyczaj dostajesz zamówienie na 12-14 skrzyni ;p. oraz jogurty, bo trzeba mieć niezłego skilla w układaniu ich na wózku tak, żeby nie wypadły Ci przy zakręcie. Musisz wyrobić normę, która jest dosyć wyśrubowana. Praca dosyć spoko, 3 przerwy (15, 30, 15) podczas 8h pracy, za nocki płacą 2x więcej, za święta 3x więcej. 8 eur/h na najniższej stawce (w Holandii jest stawka wiekowa), można spokojnie zarobić 200-250 euro tygodniowo. Pracujesz w chłodni, więc dla ludzi, którzy mają szok temperaturowy w lecie zdecydowanie nie polecam.
Pozdrawiam
Killavus
Ja tez opisze swoja sytuacje:
Pracuje w Media Expert juz 5 miesiecy, o dziwo na nic JESZCZE nie narzekam, moze na godziny pracy bo czasem pod rzad pracuje 4 dni po 10h, ale potem mam wolny weekend (piatek + sobota i niedziela na studia). Hajsik dobry jak wyrobi sie normy, pracuje w miescie gdzie jest 40k mieszkancow. Czasem idzie wyciagnac ponad 2k jak swieta czy cos 3k+ ale to rzadko. Towar na sklep mamy codziennie i sa zmiany kazdy robi po tyg. na towarze a jest 15-sto osobowa ekipa, (kazdy sklep ma inaczej to ustalone). Czesto ktos Cie wkurwi np mialem taka sytuacje ze dziadek ok.50lat przyszedl i sam niewiedzial czego potrzebował a ja tlumaczylem mu 30 min ze czegos innego potrzebuje do podlaczenia anteny (Pracuje na rtv) ale on swoje, no to na koncu powiedzial "Pan chyba ma wyksztalcenie ogrodnicze" ... A ty nie mozesz mu powiedziec "Spierdalaj" tylko grzecznie itp... Ogolnie duzo cwaniactwa przychodzi, czasem sie gasi wiedza, czasem nic nie pomaga to tylko sie przytakuje i mysli zeby juz spierdalal...
wybaczcie za bledy
to ja też opiszę, nie przewertuję całego tematu, żeby odnaleźć, czy ktoś to robił:
robię na remontach jako "podajcegła", czyli pracownik od mniej wykwalifikowanych zadań. najodważniejszym zadaniem póki co było obsługiwanie diaxa i zapierdalanie nim po ziemi i zdzieranie pobieżnie warstwy czegośtam :D
praca całkowicie różna. jak trzeba farbę ze ściany zedrzeć, to trzeba ręcznie zapierdalać, w chuj monotonne, idzie powoli, caly czas trzymasz mocno szpachelkę i łapa odpada już po 20 minutach, a siedzi się tam np 6h. z drugiej strony dobrze sie z szefem (robimy we dwóch) dogaduję, to bywa, że pół godziny gadamy o polityce i samochodach.
robota zajmuje sporo czasu, w sensie mogę dogadać się, że robię 6h dziennie i koniec, ale przez 6h to chuj, a nie coś zrobisz. normalnie robię koło 8-10 dziennie, 4 dni w tygodniu, wczoraj rekord - musieliśmy zrobić listwy wyznaczające płaszczyzny wylewki na tarasie, a taras ma pojebany kształt - wraz z przygotowaniem terenu zajęło to 14.5h.
płatne - jestem na "ulgowym" na początek, 8zl/h, mogę zaraz mieć podwyżkę, zapewne do 10 lub 12. atmosfera fajna i czas leci szybko, tylko potrafi potem grzmotać w plecach i nie tylko, jak się źle nosi
W tej chwili dorabiam sobie w salonie Renault.
Praca jest spoko. Generalnie rzucili mnie na biuro, bo doświadczenia z mechaniką pojazdową nie mam żadnego, a to jest salon połączony z serwisem. Siedzę na biurze od godziny 8 do godziny 16 od poniedziałku do piątku, co drugą sobotę od 8 do 13, chyba, że chcę sobie dorobić troszkę ekstra, to mogę wziąć dwie dodatkowe.
Zajęcia też nie są trudne. Pierwszego dnia szefowa powiedziała, jaki jest mniej więcej zakres moich obowiązków - przyjmowanie pojazdów do serwisu, spisywanie zleceń, porządkowanie ich, wypisywanie świadectw jakości, odbieranie telefonów etc. Czasami też wyskoczę do warsztatu odebrać od mechaników zrealizowane zlecenia i ew. sprawdzić, jak mają się te realizowane. Najbardziej bawi mnie to, że nikt nie wpadł na pomysł stworzenia czegoś na wzór "ewidencji" elektronicznej. Wklepuję każdy samochód jaki przyjmuję w tabelkę Excelową i wszystko jest czarno na białym, kto samochód naprawia, jaki to model etc.
Generalnie robota nie jest trudna, choć czasami zlezie się kilku klientów na raz, rozdzwonią się telefony i wtedy trzeba to ogarnąć na prędkości. No i oczywiście ogólny ogar się przydaje, żeby nie utonąć w papierach.
Stawka za miesiąc to ok. 1100 zł, czyli jak na potrzeby osoby uczącej się bez kosztów utrzymania - super. Polecam swoją robotę ;)