No jak tak czytam Wasze posty, to jestem w szoku.
Niektórzy z Was chyba nie odróżniają dręczenia od żartów (te przykładowe kutasy w zeszycie czy kebab - u nas na to mówili żółw) - to jest jak najbardziej normalne. U mnie w gimbazie jeden drugiemu tak zrobił, potem tamten się jakoś odegrał, ale obydwoje się z tego śmiali na dłuższą metę i nie było to dręczenie jakiekolwiek, tylko robienie sobie żartów - raz z jednego, raz z drugiego.
Mówicie, że "byl pedziem" to mu się należało, że może jakby nie chodził tak ubrany itd. to by może go zostawili? Gówno tam, jakby zmienił swój styl ubierania się, to by się z niego naśmiewali, że jest podatnym na manipulację debilem, albo znaleźli by jeszcze inny powód? Skąd to wiem? Bo sam byłem dręczony przez 3 lata w podstawówce (jak to ktoś powyżej określił, byłem "grubym nerdem"). Olewać? Uwierzcie mi, że to nie działa (jak chcecie przykład, to proszę bardzo - jak olewałem zaczepki to zaczynali się śmiać z tego, że tłuszcz przyćmił mi uszy i dlatego nie słyszę, co mówią). U mnie skończyło sie na zaburzeniach lękowych, u Dominika znacznie gorzej.
Gadacie, że był słaby psychicznie - żaden z Was na dłuższą metę nie wytrzymałby czegoś takiego - nie ma się do kogo odezwać, bo wszystko co powiecie, jest obracane przeciwko Wam. Nie wiem, jaki on był, ale ja osobiście byłem dużo dojrzalszy od reszty moich "kolegów" i wiedziałem, że przysłowiowe "danie w mordę" nic nie da - możliwe że Dominik też wychodził z takiego założenia.
A co do tego jak wyglądał - jego sprawa. Mi się nie musi to podobać, ale nie mogę się z tego powodu nad nim znęcać.
Zakładki