Pogrubiony fragment ucina calkowicie temat. Zdrada to zwyczajne kurestwo w doslownym tego slowa znaczeniu, totalny brak honoru i odwagi. To jakie sa tego powody nie ma absolutnie zadnego znaczenia (pomijamy totalna patologie). Jezeli partner Ci nie odpowiada bo ma za malego kutasa czy cokolwiek to mu o tym mowisz i rozwiazujesz jakos problem albo konczysz zwiazek i dymasz sie z kim chcesz, a nie lecisz bokiem. Nie ma na to absolutnie zadnego wytlumaczenia.
To, ze mozna sie zastanowic i wyciagnac jakies wnioski - pewnie, ze tak. To jednak, ze np. slabo ruchasz bo nie umiesz, albo cos Twojej lasce nie odpowiada i zamiast o tym Ci powiedziec to pomyka do innego lozka nie sprawia, ze jestes winny. To sa dwie zupelnie inne sprawy pozornie tylko ze soba powiazane. To o czym Ty mowisz to typowe kobiece myslenie i traktowanie tego jako jakies usprawiedliwienie. Jak Twoja laska chodzi w ujebanych dresach 24/7, a w lozku jest jak typowa kloda to jej o tym mowisz i probujesz rozwiazac sytuacje, a nie idziesz na fajne dziwki w szpilkach i seksownej bieliznie.
Jezeli ktos sie zachowuje jak zwierze to nim po prostu jest, nauczke mozna wyciagnac, nawet trzeba, ale nadal nie ma to powiazania z sama sytuacja, ktora zaistniala - tzn. zdrada. Ja wlasnie sie zastanawiam skad wzielo sie to pokretne myslenie i usprawiedliwianie w taki sposob.