Lykasz napisał
no chyba nie.
skoro nie poruszałem tego tematu to ona nie kłamała ze nikogo nie ma, chyba jasne? poza tym była pewna że wiem o tym ze ma chłopaka, to po co miała poruszać ten temat? rozumiem ze w twoim mniemaniu miała na każdym naszym spotkaniu mówić "hej, ja i mój chłopak dziś byliśmy na super kawie" czy coś takiego? gadasz jak baba z telenoweli. bylem pewny ze ona nikogo nie ma, ona była pewna że ja wiem ze ona kogoś ma - wniosek? nawet nam przez myśl nie przeszło żeby o czymś takim gadać. co tu jest jeszcze trudnego do zrozumienia, powiesz mi? i tak - jej chłopak był oklamywany. i tak - chuj mnie to po fakcie obchodzi, bo czasu nie cofnę, a sumienie mam czyste.
Ale ona ci powiedziała, że ma chłopaka, pół roku wcześniej (tak, wiem, że daty zmyślone, ale zakładam, że długości przedziałów czasowych mniej więcej zachowane). To jednak sporo czasu - i wtedy ze sobą nie kręciliście. Po pół roku spotkaliście się i zaczęliście kręcić, więc faktycznie mogłeś pomyśleć, że najwyraźniej [już] nikogo nie ma. Niezależnie od tego, co powiedziała wcześniej (i abstrahując od tego, że ponoć zapomniałeś).
To, że nie powiedziała "nie mam nikogo", to nie znaczy, że nie oszukiwała lol. Jej zachowanie wprost wskazywało, że nie ma, zresztą sam mówisz, że nawet nie pomyślałeś, że może mieć, a miała i nie powiedziała o tym.
Potem leciała sobie na dwa fronty przez jakiś czas, aż wybrała ciebie i tamtego olała. Rozumiem, że ta duma, że wybrała ciebie, cię tak rozpiera i przysłania fakt ewidentnego lecenia w chuja. Ale spójrz na to z drugiej strony: GDYBY jednak po tym czasie (gry na dwa fronty) zdecydowała zostać z tamtym, a ciebie olała, to nie miałbyś pretensji, że spotykała się i kręciła z tobą, jednocześnie mając innego na boku (z twojej perspektywy)? A zakładam, że się trochę zaangażowałeś w tym czasie (skoro potem z nią byłeś).
Chuj cię to obchodzi, to spoko ;] ale dyskusja wywiązała się z tego, że ją usprawiedliwiałeś i broniłeś jej, że wcale się nie skurwiła.
Zakładki