Astinus napisał
Ale zazdrosłem :(((
Ja to mam odwrotnie, nie umiem into życie singla, imprezowicz ze mnie żaden (żeby Wam uświadomić jak bardzo, powiem tylko, że w ostatni weekend pojechaliśmy do kumpla na Kaszuby i stamtąd do Sopotu do koleżanki na domówkę dla 40 osób, a że pognaliśmy na 2 auta i potrzebny był drugi kierowca, dobrowolnie się zgłosiłem na ochotnika-męczennika) i cholernie chciałbym się znów zakochać, ale na razie nie ma chyba na to szansy, bo mi żadna dziewczyna nie pasuje xD W takim sensie, że mogą być fajne, ładne, ale jak nie czuję z miejsca niczego więcej, to mam wrażenie, że nic z tego nie wyjdzie i od razu odpuszczam.
Kochałem w życiu tylko raz - moją pierwszą dziewczynę i to było jak grom z jasnego nieba. Nie od razu miłość, wielkie love itd., ale jak tylko ją zobaczyłem to wiedziałem, że chcę właśnie ją. Wystarczyło jedno spojrzenie i nie mogłem po tym spać, od razu zawróciła mi w głowie. Późniejsze związki były takie trochę na siłę, na zasadzie "no spróbujmy, zobaczymy, może coś z tego wyjdzie" i chociaż nie miałem na co narzekać, to jednak nigdy nie było to to, co za pierwszym razem i po prostu nie chcę już więcej takiej nijakości.
Z jednej strony wiem, że nie ma na co czekać, tylko trzeba próbować, bo takiego zauroczenia mogę nie doczekać się już nigdy, no ale z drugiej strony nie umiem się przemóc, żeby cokolwiek zacząć. Nie wiem skąd takie zniechęcenie u mnie, ale wiem na pewno, że jest to turbochujowe.