Uwielbiam, jak ktoś mnie nazywa 'fazowiczem' ;d Mam ochotę wyśmiać taką osobę prosto w twarz, sam nie wiem czemu ;d Ni to żadna faza, ni to odjazd, ot, odrobina wygody, że zamiast sypać na rękę, męczyć się, uważać na grudki i w ogóle, to po prostu kilka razy puknąć na ławkę/legitymację, elegancko wziąć jakąś rurkę, czy zwiniętą kartkę i wygodnie wciągnąć :)
Ogólnie uważam, że np. ja, czy moi kumple nie zasługujemy na miano 'fazowiczów', bo to dość negatywne określenie i kojarzy się raczej z debilami, którzy poznali 3-4 tabaki i non stop jadą jakieś krechy po kilkanaście cm. A z nami sprawa ma się inaczej, już nie mówiąc o tym, że właściwie każdy z nas próbował więcej tabak, niż większość ludzi z tego tematu będzie miała okazję spróbować przez większą część swojego życia.
Nie, nie mam zamiaru się usprawiedliwiać i tłumaczyć, bo wiem, że jakoś tam 'przeczę tradycji' (och! ach!), ale z pewnych względów robię to tak, a nie inaczej i w tym przypadku określenie 'fazowicz' jest raczej mocno nietrafne i denerwujące.
I nie ma kurde czegoś takiego jak 'faza' po tabace, tak samo, jak właściwie nie da jej się przedawkować. Te wszystkie wymioty, bóle głowy itd, można uzyskać w ten sam sposób wciągając cokolwiek innego w takiej ilości.
Idę na mecz, Barca ftw ; d
Zakładki